I love you, i love you, i love you
* Klaudia.. Proszę spójrz na mnie- usłyszałam. Po tak długiej ciszy jego głos był taki.. Głośny. Jego słowa odbijały się echem od ścian małego domku.
Odwróciłam wzrok od bawiących się zwierzątek i spojrzałam mu w oczy. Widział już parę razy moje łzy, ale chyba nigdy nie widział łez spowodowanych przez niego. Przytulił mnie mocno do siebie i mamrotał coś pod nosem.
Patrzyłam na ścianę przed sobą pociągając przy tym nosem i płacząc.
* przepraszam... Cholera. Klaudia jeszcze nie wyjeżdżam. Jestem przy tobie. Przestań płakać proszę. Jestem tu. - Mówił to tak jakby chciał przekonać sam siebie. Dalej jednak siedziałam wpatrzona w ścianę. Wyryłam kiedyś w niej pewien napis. Pasował idealnie do sytuacji, w której się znajduje.
* Nigdy nie ufaj ludziom. Zawsze mogą cie oszukać i zostawić. - Wyszeptałam pod nosem.
Nie wiem ile siedzieliśmy obok siebie. Jednak wiem, że Kuba cały czas powtarzał, że jest, że jeszcze nie wyjeżdża a jego uścisk nawet na chwilę nie zelżał. Po upływie jakiegoś czasu odwzajemniłam go. Lubiłam się do niego przytulać. Z moim wzrostem i faktem (nawet, jeżeli ja uważam inaczej), że jestem dość chuda i malutka miałam czasem wrażenie, że jest wielkoludem. Zawsze wydawał się być silny, parę razy niósł mnie na barana albo na rękach do domu, bo zasypiałam albo nie miałam siły iść, ale kiedy mnie przytulał zawsze był taki delikatny. Dusza yorka w ciele amstafa. Całować również potrafił. Naprawdę traktował mnie trochę jak księżniczkę. Nie bardzo mi się to podobało, bo nie lubię takiego traktowania, ale znosiłam to bez kłótni.
* Wiesz, jesteś najlepszą rzeczą, który mnie spotkała i nie pozwolę ci odejść. Nie zostawię cie, cokolwiek by się działo. Nie zostawię cię. Przyrzekam. - Powiedział to w ten sposób, że czułam, iż to, co mówi to prawda.
* Kocham cie, kocham cie, kocham cie.- Wyszeptałam. - Nie zostawiaj mnie tu samej. Nie chce widzieć cię na lotnisku czekającego na odlot. Naprawdę nie chce. -Dodałam cicho mając nadzieję, że tego nie słyszał.
* A ja nie chce żebyś tu więcej przychodziła. Nie chce widzieć na twoich nadgarstkach, udach i brzuchu linii. Nie, Kiedy będę wiedział, że to z mojej winy.
* S-skąd ty to wiesz? - Zaczęłam się jąkać. Odsunęłam sie od niego. Spojrzałam zdziwiona w oczy. Skąd on to wiedział?! Jaki cudem?! ·• Kiedy jednego razu zasnęłaś mi na rękach podwinęła ci się bluzka? Zanim ją poprawiłem Zdążyłem zobaczyć czerwone kreski. Dość głębokie czerwone kreski. - Powiedział i patrzył mi ze smutkiem w oczy. Poczułam poczucie winy, które rozsadzało mnie od środka.
Automatycznie złapałam się za miejsca gdzie powinny się znajdować. Przez materiał cienkiej bluzki bez problemu wyczulam małe wypukłe linie.
* Przepraszam- powiedziałam i cicho łkając przytuliłam się do niego. Jednak nie poczułam jego oplatających się rąk na mnie. Siedział nie ruchomo. Żadnego ruchu, żadnego słowa, żadnego gestu, odepchnięcia. Nic.
Jeżeli to jest moją karą.. To jest ona naprawdę surowa. Jest.. To jest gorsze od każdej innej rzeczy.
* Przestań.. Proszę - usłyszałam przy uchu. Myśląc, że chodzi mu żebym przestała go przytulać, chce się odsunąć jednak on przyciąga mnie Do siebie i mocno przytula. - Przestań płakać.. To rozsadza mnie od środka. Twoje łzy one mnie zabijają.. Proszę przestań... - Dodał stłumionym przez moją bluzę głosem.
* Kocham cię, kocham cie, kocham cie- powiedziałam jakby w odpowiedzi.
* Ja ciebie też.
---------------------------------------perspektywa Karola--------------------------------------------------
Dalej siedzę i patrzę się za okno. Wszędzie pada, mimo że dopiero zaczęło czuje, że nawet deszcz może swobodnie płakać i okazywać swoje uczucia. W przeciwieństwie do mnie.
Mimo że przez całe moje ciało przechodzi smutek i uczucie pustki ja nic z tym nie zrobię. Moje lekarstwo na to jest z innym. Jest daleko ode mnie. Nie przyjdzie do mnie. Nie uśmiechnie się. Nie opowie słabego żartu nie opowie nawet jakiegoś śmiesznego.
* Nie dziwię sie jej. - Westchnąłem. Przykuty praktycznie do łóżka prócz laptopa i yt nie mam już tak naprawdę nic. Rodzice przychodzą dwa razy w tygodniu. Pracują, więc nic nie mogą zrobić. Zresztą jestem pełnoletni i prawdę mówiąc mogą tu wgl nie przyjeżdżać. Udawanie głupiego jak zwykle przychodzi mi z trudem. Nie chce żeby wiedzieli, że coś mnie martwi. Pewnie gdyby usłyszeli, co zrobiłem zaczęliby mówić to, co zawsze, czyli:,, naważyłeś sobie piwa to teraz je wypij,, ,, ona cierpi bardziej niż ty,,. Nawet nie chce sobie przypominać, jakie teksty mógłbym usłyszeć. Lepiej dla nich i dla mnie, gdy nic nie wiedzą.
Patrząc w okno widziałem ludzi, którzy w pośpiechu wchodzili do szpitala albo chowali się przed deszczem pod daszkiem, jednak jedna para zaintrygowała mnie.
Szli spokojnie zaraz się ganiali, wchodzili w przeróżne Kałuże, byli moksi od stóp do głów. Deszcz im nie przeszkadzał, a nawet ich bawił, zapewniał rozrywkę. Byli szczęśliwi, mokrzy, ale szczęśliwi. Jestem pewny, że w tym momencie nie tylko ja im się przyglądałem. Co się dziwić nie codziennie widzi się tańczącą, szczęśliwą parę, której nie przeszkadza deszcz? ·Dziewczyna, która swoją drogą była mi dziwnie znajoma ochlapała prawdopodobnie swojego chłopaka, który od razu zaczął ją gonić. Prawdopodobnie dziewczyna się śmiała. To musiało jej to zwolnić ruchy, bo po chwili chłopak ją złapał i pocałował.
Przestałem się wpatrywać w okno, kiedy tylko rozpoznałem uciekającą dziewczynę i jej chłopaka.
~~~~~~~~~
no Hey :D
Na początku chciałam was przeprosić. Nie mam jakiegoś sensownego wytłumaczenia dla czego mnie nie było a nie chce kłamać a nawet nie lubię kłamać ( choć bardzo często to robię ) więc powiem tylko że zmieniłam szkołę i starałam się zdobyć jak najlepsze oceny. Udało mi się także jest sukces i teraz musze tylko jakoś pogodzić was i książkę z lekcjami i nauką. Nie chcę was zostawiać i nie mam takiego zamiaru ( chyba). Problemy osobiste, problemami osobistymi, nauka nauką ale nie mogę was zostawić bez niczego. materiały będą długie a ilość dodawana ich dość mała ale mam nadzieję że długość i sama treść tych rozdziałów będzie idealna.
lecę pisać końcówkę kolejnego rozdziału więc do zobaczenia:D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top