I hope to see you next time
Siedzęubrana i gotowa do wyjścia na jedynym z krzesełek czekając nawypis. Nie było to długo ale też nie było to od razu. Musiałamczekać około dwudziestu minut ponieważ był straszny tłok lekarzei pielęgniarki nie dawali już rady.
Patrzyłamnadziei które biegały wokół swojej mamy pytając ile jeszcze będątu siedzieć, na starsze osoby które ledwo mogły się poruszaćprzez co były przykute do łóżka. Spojrzałam przelotnie nasalę210 z której wychodziła właśnie pielęgniarka. Właśnie wtej sali leży mój znajomy. Znajomy któremu złamałam deskę. Takbędę to powtarzać cały czas ponieważ czuję się winna a mojesumienie daje mi spokoju.
Paręsekund po wyjściu pielęgniarki zza futryny drzwi wyjrzała znana mipostać. Rozejrzał się po korytarzu patrząc czy gdzieś nie mazagrożenia typu lekarz bądź pielęgniarka po czym udając ninjazakradł się powoli do krzesełek na których siedziałam.Oczywiście nie mogę powiedzieć iż się nie śmiałam bo bymskłamała. Tak naprawdę zwijałam się ze śmiechu na plastikowymkrzesełku W blasku spojrzeń pacjentów,osób odwiedzających orazosób czekających na wypis bądź przyjęcie. Zdjęłam torebkę zkrzesełka obok robiąc miejsce dla Karola który swoim ninjasposobem chodzenia był już blisko mnie.
*witampiękna panią - powiedział siadając na krzesełku obok mnie. Mimoże był cały czas uśmiechnięty jego twarz była ozdobionagrymasem bólu przez parę sekund.
*a pan to chyba powinien leżeć w łóżku prawda? - powiedziałamtrochę zbyt oschle niż chciała. Nadal dziwiło mnie czemu całyczas ze mną gada. Czemu się tak o mnie martwił. Skąd wiedział żeBiałe róże to moje ulubione kwiaty?
*powinienem ale moja księżniczka mnie opuszcza więc muszę się znią pożegnać - powiedział ze smutkiem a mi zachciało się rzygaćgdy usłyszałam te słodkie słówka. Nienawidzę kiedy ktoś mnietak nazywa..
*bo zaraz rzygnę naprawdę - udałam że rzygam za siebie. - tandetnysposób na podryw - powiedziałam po czym klepnęłam chłopaka wudoi wstałam ponieważ zauważyłam mojego lekarza z wypisem.Wzięłam wypis spojrzałam na plastikowe krzesełka orazKarola.
*CześćZdrowia - krzyknęłam niepewna czy mnie usłyszy - kasę za deskęoddam potem - dodałam i ruszyłam do wyjścia.
*Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy - usłyszałam jego krzyk.Odwróciłam się a on stał na środku z bukietem moich pięknychbiałych róż które zapomniałam wziąć. Kątem oka zauważyłampielęgniarkę która szła w jego kierunku. - już idę. Proszęniech mi pani pozwoli jej to dać - usłyszałam jego głos trochęściszony od po przedniego razu. Pielęgniarka kiwnęła głowąKarol Zaczął biec koślawym krokiem w moją stronę. Stałam naśrodku przejścia, pchana wymijana i obijana o ludzi którymśpieszyło się widocznie żeby wyjść bądź wejść. Jakieśbabcie krzyczały co robię jednak ja cały czas stałam w miejscu ipatrzyłam na Karola który starał się jak najszybciej do mniepodejść. Scena jak z jakiegoś romansidła ale scena którazapadnie mi na zawsze w pamięci. Nie oszukujmy się Ciężkozapomnieć widoku kolesia któremu złamałaś deskę biegnącego wtwoim kierunku i zaliczającego glebę przez babcię któraspecjalnie postawiła mu laskę pod nogi. Naprawdę widok bezcenny.Zwijałam się ze śmiechu kiedy Karol leżał na ziemi i próbowałzłapać oddech. Zapomniałam o Jego złamanych żebrach. Wystraszonaszybko podniosłam się na równe nogi i podbiegła do chłopaka.Leżał twarzą w stronę ziemi więc szybko przewróciłam go nadrugą stronę. Nie zdążyłam nic zrobić ponieważ w ułamkusekundy pojawiła się pielęgniarka oraz parę lekarzy. Zostałamodepchnięta a Karol reanimowany. Leżałam na podłodze cały czaspowtarzając sobie w myślach że gdyby siedział w swojej sali nawetgdybyśmy się nie zderzyli wszystko było by okey. Podbiegli do nasratownicy z noszami na których chwilę później leżał Karol zprzyłożoną maszyną do sztucznego oddychania. Kiedy zdążyłamwstać on i lekarze odjechali na sale. Ponownie stałam na środkuprzejścia mijana, obijana, popychana przez pacjentów. Ponowniepatrzyłam na środek korytarza. Tyle że tym razem nie stał tamKarol z bukietem pięknych białych róż. Tym razem środkiemkorytarza jechał Karol przy gwożdżony do łóżka walczący ooddech. Chciałabym ten widok wymazać z pamięci za wszelką cenęjednak za każdym zamknięciem, przymknięcie oka zamiast widziećciemność czerń z jakimiś śladami widzę Karola próbującegozłapać oddech.
Przypomniałamsobie jak jakiś czas temu nawet dzisiaj Karol udawał ninjawywołując u mnie niekontrolowany śmiech. Chciałabym tamtozdarzenie zamienić na to. Chciałabym znowu śmiać się z jegosuchych kawałów które myślał że są śmieszne. Chce znowuzobaczyć jego nikły uśmiech na twarzy i usłyszeć dumę w głosiegdy mówił że to on przyniósł bukiet moich ulubionych kwiatów.Praktycznie go nie znam a mimo to jako jedyny potrafi wywołać umnie niekontrolowany wybuch śmiechu. Zaczęłam go lubić. Gdyby nieto cholerne przywiązanie to dawno byłabym już w domu i grała wcs'a albo lola. Mimo to ja dalej stoję i patrzę. Patrzę nieobecnym zamglonym wzrokiem na drzwi za którymi zniknęło łóżkoKarola. Gdy przeleciałam wzorkiem po korytarzu zamiast widziećwystraszonych, obojętnych lub wkurzonych ludzi widziałam scenę zprzed chwili.
Pielęgniarkakiwnęła głową a Karol Zaczął biec koślawym krokiem w mojąstronę. Stałam na środku przejścia, pchana wymijana i obijana oludzi którym śpieszyło się widocznie żeby wyjść bądź wejść.Jakieś babcie krzyczały co robię jednak ja cały czas stałam wmiejscu i patrzyłam na Karola który starał się jak najszybciej domnie podejść. Scena jak z jakiegoś romansidła ale scena którazapadnie mi na zawsze w pamięci. Nie oszukujmy się Ciężkozapomnieć widoku kolesia któremu złamałaś deskę biegnącego wtwoim kierunku i zaliczającego glebę przez babcię któraspecjalnie postawiła mu laskę pod nogi. Naprawdę widok bezcenny.Zwijałam się ze śmiechu kiedy Karol leżał na ziemi i próbowałzłapać oddech. Zapomniałam o Jego złamanych żebrach. Wystraszonaszybko podniosłam się na równe nogi i podbiegła do chłopaka.Leżał twarzą w stronę ziemi więc szybko przewróciłam go nadrugą stronę.
Płakałamjakby ktoś powiedział że moja rodzina nie żyje. Nie chciałamtego widzieć. Nie chciałam tego pamiętać. Nie chciałam żeby toco powtarza się przed moimi oczami było prawdą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top