Dodatek #4 - Co jeśli...
I. 'Co jeśli Ślizgoni przyjechaliby w wakacje do domu Remusa, Draco i Harry'ego.
Draco miał serdecznie dosyć wszelkich gości, którzy sądzili, że mogą przybyć do domu Remusa bez zapowiedzi i będą mile widziani. Weasley'owie, którzy teleportowali się kilka dni temu byli tego najlepszym przykładem.
Malfoy wraz z Potterem i Remusem wracali właśnie z miasteczka, gdzie zrobili zbyt dużo zakupów spożywczych. Harry opowiadał o tym jak pierwszy raz wylądował w tym miejscu i podsłuchiwał rozmowę jakieś matki z dzieckiem, a Draco prawie go nie słuchał. Remus natomiast wdał się w jakieś historię z Syriuszem i mieszkańcami miasteczka, gdy remontowali dom.
Dom. Miejsce, które coraz bardziej było w zasięgu wzroku, a Wilk Draco zaczął się nieco uspokajać. Był nerwowy po tym całym najeździe Weasley'ów i Granger na terytorium, które zaczął nazywać swoim. Pragnął spokoju, który był tak trudny do uzyskania. W szczególności pragnął odpoczynku, bo wczorajszy rajd po ulicy Pokątnej i jazda pociągami była dla niego wyczerpująca. Fakt, że niedługo miała być pełnia też niczego nie polepszało.
I wtedy Draco ich zobaczył.
Przystanął nagle, a Remus i Harry, którzy szli za nim, prawie wpadli na niego. Draco tego nie poczuł, skupiony na tym, że przed domem kręciły się trzy osoby. Widział ich sylwetki, ubrane w ciemne szaty i jego pierwszą myślą było to, że to Śmierciożercy ich znaleźli. Wilk zaczął warczeć, gotowy bronić domu i jego mieszkańców.
– Malfoy? – zapytał zszokowany Harry, który skupił się tylko na tym, że Malfoy stanął nagle na środku ścieżki. – Co jest?
Malfoy nie odpowiedział, ale zerknął na Remusa, który powiódł spojrzeniem z Draco na dom i również dostrzegł niespodziewanych gości, o ile można było tak nazwać trzy osoby, które kręciły się przed domem. Jego różdżka wysunęła się z rękawa, zanim się odezwał.
– Ktoś jest przed domem – odezwał się Remus. – Ale zaklęcia się nie aktywowały.
Zaklęcia, które nałożył Remus miały poinformować go, gdy tylko ktoś próbował wejść do domu w jakikolwiek sposób. Nie zmieniało to jednak faktu, że trzy nieznane osoby, stały tam i ewidentnie czekały na ich przybycie.
– Co?
Harry w końcu zerknął na dom w oddali i również to zobaczył. Wilk Draco wyczuł jak Potter się spiął i zaczął emanować zdenerwowaniem. Sam Malfoy nie wiedział jak rozwiązać ten problem. Dom stał na skraju lasu, ale przez to był na otwartej przestrzeni i trudno, było zakraść się do niego niezauważenie. A jeśli oni zobaczyli przybyszów, to zaraz też mogli zostać zdemaskowani.
– Dobrze, spokojnie – przerwał ciszę Remus. Stał z różdżką w ręku, ciągle wpatrzony w dal. – Jest ich tylko trójka. Nie włamali się do domu, nie aktywowali zaklęć, wydaje się, że czekają na nas.
– Co robimy? – zapytał Draco, bo jeśli mieli wprowadzić jakiś plan w życie, to musieli to zrobić natychmiast.
– Podchodzimy? – zapytał nieco niepewnie Harry i stanął obok Draco. Malfoy zerknął na niego spojrzeniem, które miało pokazać jak bardzo nie jest pod wrażeniem pomysłu Gryfona.
– Tak, chodźmy zaprosić ich na herbatę z niepasujących filiżanek i dowiemy się wtedy, czy przyszli nas zabić czy tylko porwać – zironizował.
– To nie muszą być Śmierciożercy – uspokoił go Remus. – Ministerstwo czy osoby z Zakonu wiedzą gdzie mieszkamy.
– Nadal mogą nas porwać czy zabić – bronił swojego zdania Draco. Wilk warczał ciągle w jego wnętrzu i Malfoy miał problem, by nie rzucić się biegiem w ich stronę i skrzywdzić.
Problem jednak rozwiązał się sam, gdy jedna z osób dostrzegła ich na ścieżce i zaczęła iść w ich stronę, a Draco zrozumiał na kogo patrzył. Widział go niedawno na ulicy Pokątnej jak szedł z nieznaną Malfoy'owi osobą w stronę Śmiertelnego Nokturnu. Ten specyficzny chód, wysoka sylwetka.
Teodor Nott ściągnął kaptur szaty i podniósł ręce w geście, który mógł zostać zinterpretowany tylko jako gest, że przyszli w pokoju.
Wilk Draco szarpnął się do przodu i Malfoy bezwiednie zrobił dwa kroki do przodu.
– Teo – wyrwało się z jego ust.
– Draco? – zapytał go Remus, który ciągle był w gotowości do walki. Dzięki swoim wyostrzonym zmysłom usłyszał czyje imię powiedział Draco, ale potrzebował od niego więcej informacji.
Malfoy z trudem odwrócił wzrok do Teodora i prawdopodobnie Pansy oraz Blaise'a, którzy kręcili się koło domu. Ślizgoni byli tutaj.
– To Teodor Nott – odpowiedział szybko Draco. – Widziałem go na Pokątnej.
Potem Draco jak przez mgłę pamiętał fakt, że podeszli do domu. Wilk w jego wnętrzu szalał przez te wszystkie emocje – począwszy od ekscytacji, a kończąc na niepewności czy sytuacja nie obróci się przeciwko nim. Harry milczał, gdy kierowali się w stronę domu, ale ciągle był poddenerwowany.
Sam Draco nie wiedział czego się spodziewać. Zmieniło się tyle rzeczy odkąd ostatni raz widział przyjaciół. Został zmuszony do stania się wilkołakiem, jego ojciec został aresztowany, Draco był poszukiwany listem gończym, zamieszkał z Remusem, przeszedł swoją pierwszą pełnię, Potter przybył i zamieszkali we trójkę, Ustawa Antywilkołacza weszła w życie i został zarejestrowany jako wilkołak. Zmieniło się wszystko w jego życiu i nie był już tym samym Ślizgonem z przypinką Brygady Inkwizycyjnej, którą nosił jeszcze w czerwcu. Miał za to ślady pazurów na szyi i piętno piątej klasy wypalone na przedramieniu.
Jednak trójka jego przyjaciół stała koło domu, który zaczął nazywać swoim i czekała na niego.
Draco przypomniał sobie treść listów, które dostał od Pansy. Wiedział o Crabbie i Goyle'u. Ale co innego widzieć pochyłe pismo Parkinson, a co innego iść w jej stronę, by przekonać się na własnej skórze co ona teraz o nim myślała.
Nie wiedział jak na niego zareagują, czy nadal mógł nazywać ich przyjaciółmi i czy nie zrobią krzywdy Remusowi czy Harry'emu.
Ale Merlinie, jego Wilk szalał z ekscytacji i cieszył się widok trójki przyjaciół, których znał od dzieciństwa. Pamiętał ciemne warkoczyki Pansy przewiązane różową wstążką, Teodora bez przednich zębów i Blaise'a, który spędzał u niego większość wakacji, bo jego matka jechała z nowym mężem w podróż poślubną. Znał ich sekrety, dzielił radości i płakał w ich ramionach. To z Pansy spróbował pierwszy raz alkoholu, to Teodor poczęstował go pierwszym papierosem i to Blaise trenował z nim Quidditcha.
To byli jego przyjaciele.
Stanął naprzeciwko Teodora, który nie ruszył się odkąd zaczęli podchodzić, ale Pansy i Blaise stanęli koło niego, po jego obu stronach. Malfoy patrzył na ich kamienne twarze i ręce, które nie dzierżyły różdżek. Eleganckie szaty, które mieli na sobie w ogóle nie pasowały do luźnego stroju, który miał Draco. Oni ubrani w czerń, on w bieli. Jakby kontrasty między nimi nie były zbyt widoczne.
Remus i Harry stali kilka kroków dalej. Nadal mieli wyciągnięte różdżki i patrzyli niepewnie na Ślizgonów. Nie interweniowali jednak, wierząc, że Draco jest bardziej niż odpowiednią osobą, by poradzić sobie z tą sytuacją.
– Draco – przywitał się z nim Teodor. – Trudno cię znaleźć.
– Co się stało podczas ostatniego Sylwestra? – zadał pytanie Draco. Trzymał Wilk w ryzach, Nie zareagował na słowa Teodora, ponieważ musiał się upewnić, że to naprawdę oni. Widział jak Pansy miała oczy wpatrzone w jego blizny na szyi, a Blaise drgnął, gdy usłyszał jego zmieniony głos.
– Byliśmy u mnie w rezydencji – odpowiedział szybko Teodor, rozumiejąc ostrożność Malfoy'a.
– Odpaliliśmy fajerwerki Weasleyów w ogrodzie Teo o północy – dodała Pansy. Draco oderwał wzrok od Notta, by spojrzeć w czekoladowe oczy dziewczyny. Pansy miała pokerową twarz, ale widział jej napięcie.
– Oh, a może powinniśmy powiedzieć o tym jak spędziliśmy w saunie zbyt dużo czasu, bo za bardzo się upiliśmy, by stać, a Goyle wymiotował tak, że prawie widział gwiazdy – rzucił z uśmiechem Blaise, a Pansy syknęła na niego.
Draco nie pamiętał dokładnie co się działo w Sylwestra, ale to było jedno z niewielu ostatnich wspomnień, gdzie ich grupa spędziła razem czas i nic się nie zniszczyło po drodze.
– Co się stało podczas ostatniego Sylwestra, Draco? – zadał to samo pytanie Teodor. Jego blada twarz była wpatrzona w Malfoy'a.
– Pansy zaczęła śpiewać i tańczyła z tobą, dopóki nie potknęła się o dywan i nie zniszczyła zabytkowej wazy w salonie – odpowiedział spokojnie Draco. Pamiętał jak się śmiał z jego przerażonej miny, ponieważ Nott Senior dostał tą wazę w prezencie od jakiegoś wpływowego kontrahenta w interesach.
Czwórka Ślizgonów patrzyła na siebie w napięciu. W Sylwestra wszyscy się śmiali, upili i spali potem w ogromnym łóżku, by obudzić się na kacu i z eliksirami na ból głowy, które zostawiły skrzaty. Teraz byli przed domem Remusa Lupina, jeden z nich został przemieniony w wilkołaka, dwójka z ich przyjaciół miała nie wrócić do Hogwartu, a wszyscy pochodzili z rodzin Śmierciożerców, którzy przysięgli służbę Czarnemu Panu.
– Po co przyszliście? – zapytał w końcu Draco. Jego Wilk pragnął ich obecności, ale Malfoy wiedział, że to nigdy nie będzie już takie łatwe jak jeszcze kilka miesięcy temu. Zbyt wiele się zmieniło.
– Draco – zawołał go cicho Remus, który podszedł do ich czwórki i położył dłoń na ramieniu chłopaka. – Może wejdziemy wszyscy do domu? Teodor, Pansy, Blaise dobrze was widzieć – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Chcecie może herbaty?
Remus widział ich ostatnim razem, gdy byli na trzecim roku i uczył ich o wodnikach Kappa. Teraz mieli szesnaście lat i wyglądali jakby nie byli pewni co właśnie robili. Nie z powodu tego, że byli niedoświadczonymi dziećmi, a dlatego, że sytuacja ich zaczęła przerastać.
Harry prychnął na ostatnie słowa Remusa.
– Co tu robi, Potter? – zapytała się ofensywnie Parkinson. Jej krótka fryzura była rozwiana przez wiatr i wściekle odgarnęła kosmyki włosów, które wpadły jej do oczu.
– Mieszkam, Parkinson – odpowiedział w podobnym tonie Harry. – I w porównaniu z tobą zostałem tu zaproszony.
– Z tego co pamiętam, to przylazłeś za mną – sprostował Draco.
– Wejdźmy do środka, dobrze? – powiedział Lupin i zaczął kierować się w stronę drzwi wejściowych.
***
Harry czuł różnicę między wizytą Weasleyów i Hermiony, a między przybyciem Ślizgonów. Draco przede wszystkim zachowywał się inaczej – nie był tak agresywny, bardziej dostrzegał najmniejszy ruch, ale żeby poddać go ocenie niż przez to, że szykował się do ataku i znalezienia słabej strony, którą można zaatakować. Remus miał podobnie, jakby wyczuwając, że dzisiejsza wizyta była inna – nie z powodu nieufności wynikającej z tego, że nie umiał się zaopiekować dwójką nastolatków.
Siedzieli w salonie, a Remus wyjmował filiżanki z szafek i czekał, aż woda w czajniku się zagotuje. Draco patrzył uważnie na trójkę Ślizgonów zsuniętych razem na kanapie i na podrygującą nogę Notta. Blaise rozglądał się po wnętrzu, ale nie było to osądzające spojrzenie jakiego oczekiwał Harry. Widział po prostu ciekawość w tym i nie mógł się nadziwić, że umiał rozpoznać to na twarzy Zabiniego, skoro prawie go nie znał. Parkinson natomiast ciągle wpatrywała się w Draco, który patrzył na nią równie intensywnie.
Nikt się z nich nie odzywał i Harry nie wiedział czy powinien przerwać ciszę. Nie miał pojęcia jednak jak to zrobić i nie wpaść w kłopoty. Jedyne co cisnęło mu się na usta, to masa pytań, które byłyby na granicy przesłuchania, a Malfoy na pewno by tego nie docenił.
– Nie odpowiedziałeś mi na żaden list – przerwała ciszę Pansy. – Dostałeś je w ogóle?
Harry spojrzał na Draco, obserwując jego reakcję. Wiedział, że Malfoy miał te listy odkąd wrócił z Ministerstwa Magii i na własne oczy widział ich fragment, gdy te rozsypały się na podłogę w kuchni pewnej nocy.
Malfoy miał kamienną minę, a jego oczy nie błyszczały czystym złotem jak to było, gdy przybyli Weasley'owie.
– Niedawno – odpowiedział w końcu Draco. Pansy drgnęła, gdy usłyszała jego zmieniony głos.
– Harry, możesz mi pomóc? – zawołał spokojnym głosem Remus z kuchni. Harry wstał z oparcia fotela na którym siedział.
– Idę – powiedział głośno, by Lupin go usłyszał. Zerknął na trójkę siedzącą na kanapie i wyszedł z salonu. Z jednej strony cieszył się, że mógł uciec na chwilę od tej dziwnej atmosfery, który była nieco napięta, a z drugiej pragnął usłyszeć dokładnie jak to wszystko się potoczy.
Gdy wszedł do kuchni, Remus stał przy kuchence i patrzył na czajnik.
– Coś się stało?
– Po prostu, dajmy im chwilę – powiedział Lupin i odwrócił się do Harry'ego. – Rozmowy z przyjaciółmi, którzy dowiadują się o twoim stanie, nigdy nie jest łatwa. Dla żadnej ze stron – dodał Remus.
Harry nigdy nie słyszał historii o tym jak Huncwoci dowiedzieli się o wilkołactwie Remusa, ale rozumiał, że teraz nie był dobry moment, by o to pytać. Usiadł przy stole i zerknął na zamknięte drzwi do salonu.
Nie sądził, że to będzie łatwa rozmowa. Jednak nie miał również pojęcia dla kogo ona będzie trudniejsza.
***
Draco Malfoy nigdy nie obawiał się rozmów z przyjaciółmi. Znali się od dzieciństwa i nawet jeśli nie mówili sobie wszystkiego, to nie było między nimi murów milczenia. Mogli być sarkastyczni, okrutnie szczerzy czy ironiczni. Kłócili się, milczeli i żartowali razem. Wiedzieli, że pewne tematu są zabronione czy niechciane, bo nikt z nich nie był osobą, która wylewa swoje wnętrze z radością. Obecna sytuacja jednak była inna.
Oni wiedzieli o tym, że stał się wilkołakiem. Nie mieli pojęcia o tym co przeżył, a Draco nie był chętny, by powiedzieć im o tym, że został dźgnięty nożem czy o fakcie, że miał wypalone piętno piątej klasy na przedramieniu.
Malfoy jednak nie miał pojęcia jak sytuacja wyglądała u nich. Co Teodor robił na ulicy Pokątnej, czemu Pansy wydawała się zmieniona i czemu Blaise siedział z ich czwórki najbardziej spokojnie.
Patrzyli na siebie w milczeniu, czekając kto pęknie pierwszy. Analizowali swoje zachowanie, a Draco wiedział, że katalogowali blizny, które były widoczne na jego ciele. On jednak patrzył na nich równie uważne.
– Dobra, sytuacja jest gówniania i nie ma co do tego wątpliwości – przełamał ciszę Zabini. Wstał z kanapy i podszedł do regału, gdzie stał gramofon, który lubił Harry. – Nie przybyliśmy tu po to, aby podziwiać swoje twarze czy pić herbatę.
– Czego więc chcecie? – zadał znowu to pytanie Draco.
– Jesteś nim, prawda? – zadała pytanie Pansy, chociaż znała odpowiedź. Jej głos był napięty, tak jak cała postawa. – Stałeś się wilkołakiem?
– Po co pytasz skoro wiesz? – odpowiedział kpiąco Draco.
– Czy miałeś wybór? – odezwał się Teodor. – Czy Czarny Pan powiedział ci, że możesz zostać wilkołakiem lub dostać Mroczny Znak?
Draco prychnął na słowa Notta. Wybór. Nie było żadnego wyboru, został postawiony przed faktem dokonanym, że ma zapłacić za grzechy ojca. Odpowiedział w ten sposób Teodorowi. I wtedy sobie coś uzmysłowił. Teodor Nott Senior również był w Departamencie Tajemnic.
– Ty miałeś wybór?
Nott nie odpowiedział, ale Draco znał odpowiedź. Jeśli miał wybór i nie pachniał jak wilkołak, to mogło oznaczać, że przyjął Mroczny Znak. Stał się Śmierciożercą. Co tylko się potwierdziło, kiedy Teodor złapał się za lewę przedramię.
Draco przeklął.
Spojrzał na Pansy, która chwyciła mocno ręce Teodora, dając mu swoje wsparcie.
– Ty też? – zapytał się jej Draco. Pansy pokręciła głową, a krótkie włosy zafalowały wokół głowy.
– Ojciec przekonał Czarnego Pana, że mogę poczekać do swoich siedemnastych urodzin, a teraz działać bez Znaku – odpowiedziała zdenerwowana.
Draco pomyślał, że to wszystko absurd. Siedział ze swoimi przyjaciółmi w salonie w domu Remusa, który był razem z Potterem w kuchni i szykowali herbatę, która tak naprawdę była wymówką, by uciec i dać tak potrzebną przestrzeń. Malfoy wiedział, że i tak to wszystko, by go czekało, gdyby wrócił do Hogwartu, ale inna przestrzeń do tej rozmowy może by była lepsza. Czuł jakby naruszał coś, co dawało mu spokój i miejsce do przyzwyczajenia się, że był teraz wilkołakiem. Przybycie Pansy, Teodora i Blaise pokazało, że życie toczyło się dalej.
– Ładnie tutaj – rzucił Zabini i rozejrzał się po raz kolejny po wnętrzu salonu. – To nie Malfoy Manor, ale ładnie.
– Wątpię że przybyliście tu komplementować warunki, w których mieszkam – zareagował na ukryty przekaz Zabiniego. – Chyba, że przyszliście się pławić, jak upadłem.
– Myślisz, że upadłeś, Draco? – zapytał go Teodor. – Myślisz, że żadne z nas nie wolało schować się tutaj bezpiecznie, niż przebywać teraz ze swoimi rodzinami, które klęczą przed Czarnym Panem i są na każde jego zawołanie? I klęczeć razem z nimi?
Wilk Draco warknął na ton głosu Notta i jego słowa. Nie wiedział nic na temat tego co przeżył Malfoy, a zachowywał się jakby stanie się wilkołakiem było piknikiem w porównaniu z byciem sługą Czarnego Pana.
– Wolałbyś więc mieć wypalone piętno piątej klasy, niż Mroczny Znak?! – uniósł się Draco. Nie krzyczał, bo Remus i Potter byli zbyt blisko i nie powinni słyszeć wszystkiego co się działo w salonie. – Wolałbyś czytać o Ustawie Antywilkołaczej ze świadomością, że dotyka ona bezpośrednio ciebie? Wolałbyś usłyszeć, że twój własny ojciec nie chce cię za syna? Wolisz bycie mieszańcem?
– Wolałbym to od misji zabicia Dumbledore'a! – krzyknął Teodor i podniósł się z kanapy. Draco również wstał z fotela, by móc spojrzeć Nottowi prosto w oczy. Jego złote tęczówki spowodowały, że Teodor drgnął ze zdziwienia.
– Miałeś wybór, Teo – powiedział mu twardym tonem. – Ja nie miałem wyboru. Skazali mnie na życie mieszańca, bo ojciec zawalił misję w Departamencie Tajemnic.
Wilk Draco drżał z emocji i tego, że jego przyjaciele mieli czelność się z nim kłócić i porównywać do niego. Nie mieli prawa!
– Masz zabić Dyrektora?! – zapytał zszokowany Harry.
Potter stał w progu salonu z szeroko otwartymi oczami, wpatrzonymi w Notta. Pansy przeklęła, gdy tylko go zobaczyła.
– Merlinie, Potter, czy ty możesz nie podsłuchiwać? – narzekał Malfoy.
– Nie podsłuchiwałem! – zaprzeczył automatycznie. – Nott się drze, że ma misję zabicia Dyrektora! Trudno tego nie słyszeć!
– Dobra – wtrącił się Blaise. – Zanim wszyscy się rzucą na siebie z różdżkami lub zębami, co by było ciekawe do oglądania, na pewno, ale nie po to tu przyszliśmy. Potter – zwrócił się bezpośrednio do Gryfona. – zabierz stąd swój gryfoński tyłek i moralność względem Dyrektora, bo małe, obślizgłe Węże muszą ustalić nowe zasady gry, a twoje rzucanie się na wszystko i łut szczęścia nie będą brane pod uwagę.
Harry szykował się już do odpowiedzi, gdy Malfoy uprzedził go. Jego złote oczy, nad którymi przestał już panować, były widoczne dla wszystkich.
– Potter, może zostać, jeśli chce – ogłosił Ślizgonon i samemu Harry'emu. Wilk Draco obruszył się na fakt, że ktoś chciał się rządzić Potterem. – A ja nie będę z wami planował morderstwa dla Czarnego Pana.
– Nie chodzi o planowanie morderstwa, do cholery jasnej! – uniosła się Pansy. – Szukaliśmy cię, bo udało ci się bezpiecznie uciec z tego koszmaru! Szukamy wyjścia ucieczki, Draco, a nie pomocy w zbrodni! Musimy mieć plan, bo nikt nie łudzi się, że Czarny Pan zaakceptuje porażkę Teo mimo że dał mu niewykonalną misję. Nie pójdziemy również do Dumbledore'a, bo to będzie wymiana jednego pana na drugiego. Musimy mieć jakiś plan awaryjny, bo inaczej będziemy iść jak gmuchołomy na rzeź w imię wojny, która jest starsza od nas!
Draco spojrzał na nich złotymi oczami i kiwnął powoli głową. Rozumiał co od niego chcieli, a na Merlina, to było trudne.
– Dobra, wymyślmy plan, który pozwoli nam przeżyć.
Tego dnia Harry Potter odkrył jak przerażający mogą być Ślizgoni, gdy są zmuszeni do wartowania własnej skóry.
II. Co jeśli Draco podsłuchuje rozmowę Remusa z Harrym, o tym, że Potter coś do niego czuje. (w rozdziale 28. „Cisza przed burzą")
Draco wyszedł na spacer i zostawił Remusa oraz Pottera, którzy mieli przygotować obiad. Chciał pobyć sam, przejść się i móc pomyśleć nad tym wszystkim czym było teraz jego życie. Ale im bardziej się oddał od domu, tym jego Wilk był coraz bardziej niezadowolony, jakby pragnął wrócić do środka.
Malfoy mógł walczyć z jego instynktami, zachciankami i myślami na każdym kroku, ale czasami po prostu ulegał, bo tak było łatwiej. Nie miał siły stawiać na swoim za każdym razem, a poza tym Remus mówił mu, że to nie było dobre.
Dlatego zaczął wracać o wiele za wcześnie do domu. Zbliżył się i usłyszał przez otwarte okno w kuchni, że Potter i Remus o czymś rozmawiali. Draco nie miał ochoty przyłączyć się do robienia posiłku i pragnął po prostu pójść na górę do sypialni i może zająć się czymś produktywniejszym. Ale gdy otworzył cicho drzwi, usłyszał jak Remus pytał Pottera co się działo i Malfoy zamarł w połowie kroku.
Miał trzy opcje do wyboru. Mógł wyjść mimo tego, że Wilk nie byłby z tego samego zdania co Draco, mógł wejść do kuchni i dać znać o tym, że wrócił wcześniej do domu, albo zostać w przedpokoju i podsłuchiwać prywatną rozmowę Pottera z Remusem.
Oczywiście, że wybrał trzecią opcję.
Nadal był Ślizgonem, a posiadanie informacji zawsze było lepsze, niż ich brak. Nie miał pojęcia o co chodziło, ale mogło kiedyś mu się to przydać i nie miał zamiaru z tego rezygnować.
− Bo... Ale nie będziesz zły?
− Nie, szczeniaku, nie będę – powiedział spokojnie Remus. Wilk Draco obruszył się delikatnie na fakt, że Potter był nazywany również tym przezwiskiem. Sam Malfoy jednak stał prawie bez ruchu w przedpokoju i nie musiał się nawet wysilać, by usłyszeć wyraźnie ich głosy.
− Chodzi o to, że... ja naprawdę się cieszę, że Malfoy tu jest. Serio, cieszę się – zapewnił Potter, jakby ktokolwiek to podważał. Draco zrozumiał, że musieli mówić o nim i postanowił, że nie będzie niczego przerywać. Miał szansę dowiedzieć się co sądził o nim Potter. – Wiesz, Syriusz mi powiedział, że to naprawdę nic złego, ale ja nie jestem przekonany czy to naprawdę nic takiego i po prostu nie chciałbym, żeby Malfoy uznał, że zwariowałem czy po prostu zaczął ze mnie szydzić jak zwykle i nie chciałbym, żeby znienawidził mnie jeszcze bardziej, o ile bardziej się da, ale po prostu...
Draco próbował nadążyć nad słowotokiem Pottera, ale było to naprawdę trudne. Chłopak wręcz wypluwał słowa ze swoich ust.
− Harry, uspokój się – zarządził Lupin. – Jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić. Po prostu chciałem się upewnić, że między tobą, a Draco nie ma jakiegoś spięcia. Nie chciałbym żebyście zaczęli się kłócić. Chociaż Draco nadal nie może za głośno mówić, to wiem, że pisemne obrażanie idzie mu bardzo dobrze.
Draco o mało nie prychnął na słowa Remusa. Przyznał mu jednak rację, szło mi znakomicie obrażanie pisemne. Nadal miał szybki umysł, by wymyślić jakąś kąśliwą uwagę. Różnica była taka, że musiał ją teraz zapisać zamiast powiedzieć w odpowiednim tonie, co nieco psuło całą zabawę.
− Ja nie chcę się z nim kłócić! – powiedział dość głośno Potter. – Remus, chodzi o to, że ja bym wolał go całować niż się z nim kłócić!
Draco wstrzymał powietrze, które nagromadził w płucach.
POTTER, CO?
Malfoy nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Jak to Potter wolał go całować zamiast obrzucać wyzwiskami? Draco poczuł jak jego serce zaczęło mocniej bić i nie mógł pojąć tego co właśnie usłyszał.
− Och. OCH. Czemu pomyślałeś, że mógłbym być zły?
− A nie jesteś?
− Nie, nie jestem – zapewnił go Remus.
Draco stał w przedpokoju z szeroko otwartymi oczami i przerażeniem wypisanym na twarzy. Nadal w pełni nie docierało do niego, że Harry Potter, Chłopiec-Który-Przeżył, Złoty Chłopiec Gryffindoru, jego szkolny wróg nienawidzący Ślizgonów i przyjaźniący się w Weasley i Granger, których Draco wyzywał od pierwszego dnia szkoły, miał jakieś pozytywne uczucia względem Malfoy'a. I to nie tylko pozytywne, bo nie było można określić w taki sposób uczucia zakochania? Czy Potter był w nim zakochany? Chciał go pocałować, więc może to było tylko to.
Draco pamiętał Bal Bożonarodzeniowy i to jak chodziło tylko o pociąg seksualny. O chęć osiągnięcia nabrzmiałych od pocałunków ust, ruchu ciała drugiej osoby i jej desperacji oraz o dreszczyk emocji. Nie było w tym żadnych większych uczuć czy pragnienia, by przeszło to na wyższy poziom.
Potter mógł go chcieć pocałować, żeby zobaczyć jak to jest. To nie musiało znaczyć nic więcej.
Inną kwestią było czego sam Draco chciał w związku z tym wyzwaniem.
− Bo chodzi o to wasze wilcze połączenie... No wiesz...
− Harry, spójrz na mnie – powiedział z mocą Remus. – To nasze wilcze połączenie, jak to nazwałeś, polega na tym, że Draco będąc dominującym wilkołakiem będzie w stanie w przyszłości założyć stado i przewodniczyć mu. Lunatyk to wyczuł, a wilk Draco mimo, że jest dość młody to przejawia pewne zachowania, które są tego początkiem. Po prostu mój wilk traktuje teraz Draco jako swojego szczeniaka z racji jego wieku i niedoświadczenia w sprawie likantropii, ale jednocześnie jako przyszłego lidera, któremu może będzie posłuszny i będzie mógł liczyć na jego wsparcie oraz patronat.
− Rozumiem... chyba...
− Jeśli, nie jesteś czegoś pewny to zawsze możesz dopytać – zapewnił go Remus.
Draco nadal nie mógł otrząsnąć się z powodu wyzwania, które wręcz wykrzyczał Potter. Chciał go pocałować, a nie się z nim kłócić. Potter pragnął poczuć usta Draco na swoich, a Malfoy nie mógł nazwać emocji, która tworzyła się w jego wnętrzu, gdy o tym myślał.
Wilk Draco był w tym momencie totalnie nieprzydatny, bo uczucie miłości, zakochania były dla niego zbyt skomplikowane.
Czy gdyby Potter to zrobił, Draco odwzajemniłby pocałunek?
− To stado, o którym mówiłeś... Czy ty z resztą Huncwotów byliście takim stadem? Mimo, że oni byli zwykłymi zwierzętami? – zapytał niepewnie Potter, a Draco drgnął, gdy usłyszał jego głos.
Czy brzmiałby podobnie, gdyby zapytał się Draco, czy może go pocałować?
− Ze mną sprawa wyglądała trochę inaczej, ze względu na to, że ja nie jestem dominującym wilkołakiem. Lunatyk zaakceptował ich, ponieważ byli osobami, które przebywały z nim podczas pełni. I kiedy byliśmy w Hogwarcie cały czas miałem problem, by zaakceptować swój mały futerkowy problem jak lubił o tym mówić James – przyznał. Draco wczuł w jego głosie odrobinę smutku. – Dominujące wilkołaki reagują inaczej na obecność innych wilkołaków podczas pełni. One wręcz szukają ich towarzystwa. I dużo zależy od wilkołaka kogo będzie chciał w stadzie. Ale myślę, że twój szakal ma duże szanse. W końcu jest w jakimś stopniu spokrewniony z wilkiem, mam rację? – ostatnie zdania zadał już z małym przekąsem. − Także jeśli chodzi o ciebie i Draco... − powrócił do głównego tematu. – Mam rozumieć, że on o niczym nie wie?
− Nie! Merlinie, nie. – Draco wyczuł, że Potter zaczął się denerwować. – Remus, my się nienawidzimy od pierwszej klasy. Znaczy, jakoś od czwartej, przestałem go nienawidzić, a na piątym Hermiona stwierdziła, że za często się na niego gapię żeby uznać to za normalne, ale nie zmienia to faktu, że Malfoy jest naprawdę dupkiem. Był dupkiem, bo teraz w ogóle nie zachowuje się jak Malfoy, którego znam ze szkoły.
− I co sądzisz o jego zmianie?
Tak, Draco też był ciekawy co ten Gryfon sądził o tym wszystkim. O mieszkaniu z nim i Remusem i o dzieleniu pokoju z wilkołakiem. Potter mógł udawać, że było wszystko w porządku, ale jeśli miał powiedzieć prawdę to właśnie przy Lupinie.
− Och, no wiesz... − wydukał na początek Potter i Draco przewrócił oczami. – Nie za bardzo mogę go sobie wyobrazić jak przez ponad dwa tygodnie szukał cię, bo uciekł z domu kiedy Aurorzy tam wpadli, ale wiem, że nie tylko przez Greyback'a – wręcz wypluł to nazwisko – i ugryzienie tak bardzo się zmienił. Bardzo bym chciał, by okazało się, że ten Draco, który teraz z nami mieszka, okazał się tym prawdziwym, a ten Malfoy, który nazywał Hermionę szlamą, wyśmiewał rodzinę Rona, bo są biedni i cieszył się z egzekucji Hardodzioba była tylko maską na pokaz.
O tak, Draco doskonale wiedział o czym mówił Potter. Pamiętał pierwszy raz, gdy nazwał tak Granger i tego okropnego ptaka. Ale Gryfon miał rację – to była maska na pokaz, którą jako dziedzic Malfoy'ów musiał pokazywać światu. A to, że bał się Hardodzioba po tym jak ten go zaatakował, to była zupełnie inna kwestia. Draco zachował się głupio i zapłacił za to cenę. Ale Hagrid i ptaszysko też powinni. Ręka naprawdę go bolała przez dłuższy czas, a potem udawał, bo przynosiło to więcej korzyści, niż strat.
– Chciałbym, by ten spokojniejszy i małomówny Draco, który zbyt dużo czyta, w nocy ma problemy z zaśnięciem przez co jest marudny, a „rozmowa" z nim jest dość zabawna wtedy, bo wystarczy lekko go podrażnić, by zaczął pisać ci całą masę niewybrednych komentarzy, był tym prawdziwym. Ja po prostu... po prostu...
− Teraz zakochujesz się w nim jeszcze bardziej, mam rację?
Draco wstrzymał oddech, gdy usłyszał to pytanie z ust Remusa. Potter go kochał? Draco nie mógł tego zrozumieć. To było jeszcze gorsze niż usłyszenie o chęci pocałunku, bo mógł wtedy wypierać fakt, że chodziło o jakieś uczucia. Teraz jednak była mowa o miłości.
− Myślisz, że to ma w ogóle jakiś sens? – zapytał Harry. Merlinie, chciałby zobaczyć teraz twarz Pottera.
− Myślę, że nie ma nic złego w tym co do niego czujesz.
Draco usłyszał cieplejszy ton w głosie Remusa i miał ochotę zaprzeczyć jego słowom. Było tyle złego w tych uczuciach! Potter był Wybrańcem, a Malfoy wilkołakiem! Ludzie nigdy by tego nie zaakceptowali.
I nie chodziło już o fakt, że oboje byli chłopakami, chociaż Lucjusz pewnie by go przeklął za to.
− Dzięki... chyba.
− Masz jeszcze jakieś pytania, szczeniaku?
− Nie, chyba nie.
− No dobrze – powiedział Remus, a Draco domyślił się, że to będzie koniec rozmowy. – Jak coś to zawsze możesz mnie zapytać, w porządku? A teraz. Pomożesz mi z obiadem?
Draco słuchał przez kilka minut jak oboje obierali warzywa, kroili je i rozmawiali już na temat samego posiłku. Malfoy stał ciągle w przedpokoju niezdolny do ruchu. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
Miał wrażenie, że się dusił, a jego klatka piersiowa ledwo się unosiła. Był zagubiony we własnych myślach, uczuciach i pragnieniach. Czuł się wręcz odrealniony, gdy słyszał delikatne nucenie Harry'ego, gdy kroił kolejnej warzywa.
Stał w przedpokoju, zamroczony tym wszystkim co usłyszał, ale po raz pierwszy w życiu, nie miał ochoty od tego uciekać.
***
− Smakuje ci? – zapytał nieco niepewnie Harry.
Siedzieli wszyscy przy stole i jedli obiad, a Draco nie mógł przestać patrzeć na Pottera. Oceniał jego zachowanie, drobne gesty czy uśmiechy. Był skupiony na Gryfonie przed nim bardziej niż na posiłku, co musiało zostać zauważone.
− Tak, jest naprawdę dobre – odpowiedział Draco i nabił kawałek mięsa na widelec.
Nie przegapił jak Potter uśmiechnął się szeroko na słowa Draco, a jego oczy błysnęły radośnie.
− Super – odparł z uśmiechem Harry, a Draco poczuł jak jego serce właśnie wywróciło się na drugą stronę.
Merlinie, ten Gryfon go kiedyś zabije.
***
Harry Potter chyba był w nim zakochany. A na pewno chciał go pocałować.
Draco stał przed lustrem w łazience, kilka godzin później i wpatrywał się we własne odbicie. W szczupłą twarz z prostym nosem, szare oczy, które mimo wszystko były okraszone ciemnymi kręgami. Najgorsze jedna były blizny na gardle, już nie jako niezagojone do końca rany, a świeże blizny. Nie zmieniało to jednak tego, że się tam znajdowały. Draco dotknął przydługich platynowych włosów i schował przednie pasma za uszy. Był blady z cienkimi niebieskimi żyłami przy skroniach, które w świetle niedawno wymienionej żarówki w łazience, były jeszcze bardziej widoczne.
Nie rozumiał czemu Potter go pragnął pocałować.
Może jeszcze kilka miesięcy temu, gdyby się o tym dowiedział, roześmiał by się pewnie i powiedział, żeby Potter ustawił się w kolejce. Był pewny swojej pozycji, krwi i dziedzictwa. Z dumą nosił odznakę Brygady Inkwizycyjnej i Prefekta.
Teraz jednak miał piętno piątej klasy i ślady ugryzień, a to nie był powód do dumy. Nie w świecie, w którym przystało mu żyć.
***
Potem przybyli Weasley'owie z Granger, a Wilk Draco był szaleńczy w stosunku do Harry'ego i tego, że coś mogło mu się stać. Chciał zapewnić mu bezpieczeństwo i bał się stracić go z oczu, gdy otaczali ich czarodzieje tacy jak Weasleyowie i Granger (chociaż teraz miał krew brudniejszą od niej).
Jakby tego było za mało, Remus zadawał mu potem dziwne pytania, jakby co najmniej wiedział, że Draco podsłuchiwał jego rozmowę z Harrym.
A sam Potter nie zachowywał się jakoś inaczej niż dotychczas i to powodowało, że Draco nie wiedział co o tym sądzić. Czy to tylko potwierdzało, że Potter chciał tylko sprawdzić jak to jest się z nim całować, bo to była zachcianka chwili czy czuł to od tak dawna, że umiał już panować nad swoimi emocjami i dobrze je ukrywać?
Draco miał dosyć tego, że analizował to wszystko w ten sposób, ale łatwiej mu było obserwować Pottera, niż zagłębić się we własne uczucia.
A potem nastąpiła ta cholerna nocna panika, gdzie Draco wybiegł z domu, a Harry za nim. Malfoy czuł się wręcz przytłoczony tym wszystkim, bo Potter zapewniał go o tym, że nie ucieknie, nie zapomni i nie zostawi, a Wilk przywiązywał się do każdego słowa, każdej pozytywnej myśli i uczucia niczym spragniony szczeniak. I Draco rozumiał go, bardziej niż chciałby przyznać. Bo Harry ofiarował mu coś więcej, niż tylko akceptację i tolerancję.
Malfoy po raz pierwszy w życiu chciał, by to było coś więcej niż słowa. Pragnął poczuć usta Pottera na swoich, móc zacisnąć palce na jego policzkach, skórze i zobaczyć jak ten ugina się od pocałunku. Móc powiedzieć, przez te obezwładniające instynkty Wilka, że Harry był teraz ich.
***
Draco Malfoy był dominującym wilkołakiem i Ślizgonem, ale nie mógł wykonać pierwszego kroku i pocałować Harry'ego.
Próbował znaleźć odpowiedni moment, ale zawsze coś było nie tak. Wiedział, że szukał wymówek i tchórzył w ostatnim momencie. Podjudzał jednak odrobinę Pottera, bo chciał mieć pewność w jego zachowaniu, że to co miał zamiar zrobić, nie zniszczy tego co udało im się stworzyć.
Wilk Draco niecierpliwił się, bo nie móc ulec pragnieniu posiadania Harry'ego w ramionach i móc zobaczyć czy jego usta są tak samo miękkie jak się wydawały oraz to czy różnica wzrostu będzie przeszkadzać czy wręcz ułatwiać całą sprawę. Draco nie mógł się doczekać by zobaczyć te zielone oczy z bliska. A przede wszystkim przekonać się na własnej skórze, że Harry odwzajemnił pocałunek.
Potter, który był narwanym i szlachetnym Gryfonem, który nie bał się przylecieć na miotle z Nory w środku nocy, by spędzić ją z dwoma wilkołakami czy przekazać skarbce rodu Black w ręce Draco. Którego śniadania Malfoy jadł codziennie i doceniał to jak były one przygotowywane. Śmiał się z jego okropnych żartów i z zapartym tchem patrzył jak Harry śpiewał kolejne zwrotki piosenek Bowiego.
Malfoy pamiętał jak to jest zasnąć, gdy w tle Harry opowiadał mu jakąś okropną dobranockę czy po prostu układał się do spania w postaci szakala, a Draco słyszał ruch łap na kołdrze. To było również uczucie, że Potter był bezpieczny tuż obok i Wilk mógł się uspokoić i zrelaksować.
To było również zupełnie sprzeczne z tym co czuł, gdy Potter tu przybył i jak wściekał się na to, że miał czelność roznosić swój zapach po domu czy mieszkać w tym samym pokoju. Teraz zmieniło się to coś zupełnie przeciwnego.
Teraz miał ochotę poczuć ten zapach, ręce Pottera na sobie i usłyszeć jak wymawia jego imię. Pragnienia Wilka były naprawdę podobne.
***
To było naprawdę głupie. Draco to wiedział, ale mógł to zrzucić na fakt, że jego umysł błądził pomiędzy myśleniem o tym co się działo z matką, a tym jak będzie wyglądać nauka w Hogwartcie, kiedy w końcu zdecydował się, że tam wraca. Nie spodziewał się pytania i wspomnień z Balu Bożonarodzeniowego, a Potter po prostu rzucił jakiś komentarz, który Draco usłyszał.
− Hermiona naprawdę wyglądała ładnie. – Harry powiedział to do Remusa, który słuchał go uważnie przez fakt, że nigdy tak naprawdę nie miał okazji porozmawiać o tym wydarzeniu z Potterem. – Zrobiła coś z włosami i nie...
− I tak śliniłeś się cały czas na Chang – rzucił Draco znad książki od Eliksirów, które mieli omawiać w tym roku szkolnym.
− I na Cedrica, bo miał na sobie te srebrne szaty i jak razem tańczyli to...
Harry urwał w połowie słowa, a Draco podniósł na niego spojrzenie, gdy zrozumiał w czym Potter się z nim zgodził. Sam Gryfon nagle zamilkł, bo doszło do niego, że przyznał się na głos, że podczas czwartego roku nie interesował się tylko jedną płcią.
Wilk Draco wyczuł jak Harry zacząć nagle śmierdzieć strachem. Sam Malfoy wywrócił oczami na słowa Gryfona i uśmiechnął się z przekąsem. Był Ślizgonem, mógł grać w tą samą grę, która właśnie zaczęła się toczyć. I wiedział, że jego następne słowa, będą jego przyznaniem się do tego co faktycznie robił podczas Balu Bożonarodzeniowego i z kim go spędził, gdy nie tańczył na parkiecie czy pił doprawiony poncz z Blaisem, Crabbem i Goylem.
− Byłem raczej zajęty jednym studentem z Dumstrangu, by ślinić się na Diggory'ego, ale wszystko zależy od gustu, Potter.
Draco nie spuszczał wzroku z Harry'ego i oczekiwał jego reakcji. Potter jednak potrzebował dłuższej chwili, by zrozumieć co się kryło za oświadczeniem Draco. Gdy w końcu zrozumiał jego oczy szeroko się otworzyły, tak samo jak usta, a wszystko wskazywało na to, że był w absolutnym szoku.
− Ty... co?!
Draco ledwie powstrzymywał śmiech na niedowierzający ton Harry'ego. Jego zielone oczy były szeroko otwarte. Malfoy patrzył na to zadowolony. Nie bał się przyznać do tego, że miał kilka ciekawych spotkań z jednym chłopakiem z Dumstrangu. Etykieta niebezpiecznego wilkołaka już wystarczająco go naznaczyła, dodanie do tego bycie gejem, nie było niczym gorszym.
− Mam ci opowiedzieć w szczegółach co robiliśmy w jednej z sal na pierwszym piętrze, czy wolisz historię o tym jak przebiegła nasza randka w Hogsmeade?
Draco zaczął się śmiać, gdy Potter nadal nie mógł otrząsnąć się z szoku na rewelacje, które właśnie dał mu Malfoy. Ale dobrze było widzieć taką reakcję i mieć świadomość, że dał jasny sygnał Hary'emu, że mógłby być nim zainteresowany, a płeć i orientacja nie były problemem. A co Gryfon z tym zrobi to już zupełnie inna bajka.
***
Draco był wdzięczny, że Hary został z nim, oparł się o ramę łóżka i zaczął opowiadać tą głupią historię. Pragnął jego obecności, dźwięku głosu i zapachu. Miał go na wyciągnięcie ręki i tylko on sam powstrzymywał się od tego, by nie dotknąć jego pleców, włosów czy ręki.
Zasnął wpatrzony w profil Harry'ego, uśpiony jego delikatnym głosem i historią o ich drugim roku, która była zmodyfikowana, jakby Draco sam nigdy go nie przeżył. Naprawdę Potter mógł się postarać bardziej.
W jego śnie, Harry był koło niego, a Draco mógł słuchać bicia jego serca i leżeć z nim w jednym łóżku. Potter się śmiał i miał palce wplecione w platynowe włosy. Wilk mruczał zadowolony z takiego obrotu sytuacji.
***
Aż w końcu, gdy pakowali się do Hogwartu, Draco pomyślał, że Harry nigdy nie wykona żadnego konkretnego gestu, który jasno pokazałby jego uczucia. Odrzucił myśl, że może mu to przeszło i żadnego zakochania już nie było.
Widział to w jego oczach. Albo swoich własnych, gdy patrzył w lustro. Sam już nie wiedział.
Jego wilkołacza strona rwała się do tego, aby wykonać pierwszy krok. Przede wszystkim przed tym jak trafią do szkoły z całym tłumem uczniów i zostaną rozdzieleni do różnych dormitoriów. Wilk wył na myśl, że nie będzie miał tak częstego kontaktu z Harrym. Jakby nigdy nie był już Potterem i niechcianym gościem, który zostawiał zapach na wszystkich meblach, a stał się Harrym – chłopakiem, który powinien być w ich ramionach i spać obok, by móc upewnić się że nic złego go nie spotkało i nie spotka.
Sam Draco po prostu nie był zbyt chętny, by wrócić do czasu, gdy rzucał wyzwiska w stronę Pottera na korytarzu i śmiał się z jego przyjaciół. Jak wyzywał Granger i stare ubrania Weasleya. Jak śmiał się i z dumą nosił przypinkę Brygady Inkwizycyjnej. Jak Crabbe i Goyle wymyślali w Pokoju Wspólnym coraz to bardziej głupsze kary dla uczniów, którzy nie przestrzegali zasad Wielkiej Inkwizytor.
Chciał tego co udało mu się uzyskać w domu Remusa. Mimo że wszystko co się działo przez wakacje było najgorszym doświadczeniem jakie przeżył, to co działo się w ścianach tego domu, było wyjątkowe.
Draco spojrzał na Harry'ego, który składał właśnie kolejną koszulkę do kufra. Gryfon miał na sobie czarną, oczywiście za duża bluzę z kapturem i dżinsy. Strój typowo mugolski, który był totalnym przeciwieństwem tego co sam Draco nosił. Tak samo było z dbaniem o fryzurę czy ogólnie o swój wygląd. Harry zupełnie się tym nie przejmował, a mimo to Malfoy nie mógł przestać patrzeć na niego i pragnąć, wywołać uśmiech na opalonej twarzy. Chciał usłyszeć jego śmiech i móc widzieć błysk w zielonych tęczówkach.
To były myśli zakochanego głupca, a Draco nie sądził, że kiedyś będzie jednym z nich.
Ale o to on – szesnastoletni wilkołak, pragnący Chłopca-Który-Przeżył, który przez ostatnie pięć lat był jego szkolnym wrogiem.
Draco zaczął się zastanawiać jaka by była reakcja Potter, gdyby teraz go pocałował. Ale zanim zdołał przemyśleć jak miałby to zrobić, Harry rzucił koszulę do kufra, odwrócił się w jego stronę i zrobił szybkie trzy kroki. Draco wyprostował się na krześle, które zajmował, ale zanim zdążył zapytać czy coś się stało, Potter chwycił jego twarz w dłonie.
Poczuł ciepły uścisk na swoich zimnych policzkach, by następne co zarejestrować to usta Harry'ego Potter przyciśniętego do jego własnych. Daco wstrzymał oddech w momencie, gdy ich wargi się ze sobą połączyły. Spojrzał w zielone oczy, które były szeroko otwarte. Harry nie bał się na niego spojrzeć. Nie obawiał się również pokazać w tym pocałunku tego wszystkiego z czym wiele osób nie łączy pierwszych pocałunków. To nie była delikatność (której Wilk i tak nie chciał), to nie była niepewność, bo Harry Potter nigdy jej nie posiadał, to nie była również skromność czy przerażenie własnymi czynami.
Draco poczuł jego miękkie usta na swoich własnych i kiedy miał zamiar oddać w końcu pocałunek, Harry oderwał się od niego i zdjął ręce jakby co najmniej go paliły.
− Co, do cholery, Potter...?
Draco wydusił z siebie te kilka słów, bo cholera jasna czemu Harry nagle przerwał pocałunek? Czemu teraz zrezygnował?
− Ja...
Wtedy Wilk Draco poczuł o co chodziło. Harry zaczął śmierdzieć strachem i odrzuceniem jeśli dobrze umiał to rozróżnić. Potter się bał, ale nie tego co zrobił, tylko, że mimo wszystko Draco nie odwzajemnia jego uczuć.
Malfoy wstał, bo nie miał ochoty zadzierać głowy do góry, by móc spojrzeć na Harry'ego. Nie poczuł nawet jak jego wilkołacza strona coraz bardziej się uaktywnia, a kolor oczu zmienił się na złoty. Stanął blisko Harry'ego i również tak jak on postawił wszystko na jedną kartę. Jeśli Potter nie miał zamiaru pytać się o pozwolenie, Draco też tego nie zrobi. Wilk był bardziej niż zadowolony z tego, że w końcu mogli wziąć to co im się należało.
Ich drugi pocałunek jest równie gwałtowny, a Draco nie pozwolił, by Harry od niego uciekł. Nie mógł się wycofać, nie w momencie, gdy Malfoy pokazał swoje własne uczucia względem niego. Położył dłonie na talii Harry'ego i przyciągnął go bliżej siebie. Wilk pragnął jego bliskości, a Draco nie miał ochoty się z tym kłócić. Czuł miękkie usta Harry'ego na swoich i jak te powoli się poruszają.
Merlinie, to było uzależniające.
Nawet jeśli okulary w tym wszystkim nie były najwygodniejszym elementem, a Draco nigdy nie czuł tak ogromnej potrzeby, by pokazać swoją siłę przy pocałunku. Harry uśmiechnął się podczas pocałunku, a Malfoy odwzajemnił ten gest.
Przesunął dłońmi po chudym ciele Harry'ego i pogłębił pocałunek. W końcu jednak musieli się od siebie odsunąć, a Draco wziął głęboki wdech, gdy zobaczył zieleń oczu Potter tuż po otwarciu oczu. Przesunął wzrok na nabrzmiałe usta, które przed sekundą tak zapalczywie całował.
− Cześć – powiedział zdyszany Harry, a Draco nie mógł przestać patrzeć na jego usta.
− Cześć.
Draco poruszył palcami, by móc je ułożył na łopatkach Harry'ego i z przyjemnością poczuł jak ten zareagował na jego dotyk. Drgnął i wręcz wtopił się w ramiona Malfoy'a, które po podtrzymywały, jakby co najmniej był pijany od tych pocałunków.
Wilk Draco nie mógł się powstrzymać i pochylił się nad szyją Harry'ego, by wziąć głęboki oddech, by móc poczuć zapach Gryfona. Pachniał szczęściem i Malfoy nie mógł przestać myśleć, że uzależni się od tego zapachu szybciej niż będzie w stanie powiedzieć „quidditch".
− To było absolutnie gryfońskie, Harry Potterze – powiedział Draco w skórę Harry'ego, by móc dostrzec gęsią skórkę na jego karku. Wilk zamruczał zadowolony.
Merlinie i Morgano, on był gotowy zrobić wszystko dla tego Gryfogłupka, tylko jeśli będzie mógł go pocałować i poczuć smak szczęścia na jego skórze.
Skazanie na życie z nim nie byłoby takie złe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top