40. Gniazdo węży

Harry nie potrzebował wyostrzonych zmysłów szakala czy wilkołaka, by wiedzieć, że Draco się denerwował. Starał się wyglądać normalnie i rozsiadł się wygodnie w przedziale, który zajęli, ale i tak był cały spięty. Miał mocno zaciśniętą szczękę, a zmarszczka między brwiami zupełnie do niego nie pasowała.

Harry usiadł naprzeciwko niego, po tym, jak wnieśli swoje kufry na półkę bagażową. Przykryta klatka ze śpiącą Hedwigą również została umieszczona na górze. Potter wyjrzał przez okno, kiedy pociąg ruszył, a głośny gwizd świadczący o odjeździe, zaatakował jego uszy. Peron 9 i ¾ wraz z tłumem rodziców zaczął się powoli oddalać. Jechali do Hogwartu.

Zerknął na Draco, który otworzył "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", jakby miał zamiar je znowu czytać. Ubrany w golf, który nie do końca zasłaniał blizny na szyi. Draco zakładał go, kiedy musiał wyjść z domu i pokazać się wśród ludzi. Jakby kawałek materiału na szyi miał go ochronić przed wzrokiem ludzi.
Nie odezwali się do siebie, od kiedy weszli do pociągu i Harry nie wiedział, co miałby powiedzieć. Próby uspokojenia Draco nie zawsze mu wychodziły. Zanim jednak zdążył otworzyć usta, drzwi do przedziału otworzyły się zamaszyście.

– Tutaj jesteś!

Oboje drgnęli zaskoczeni, kiedy Ron odezwał się głośno. Wraz z Hermioną weszli bez żadnego zawahania się do przedziału. Mieli szerokie uśmiechy, które zaraz opadły, gdy tylko zobaczyli Draco.

Wilk Draco szarpnął się niezadowolony za takie wtargnięcie. Akurat, wtedy kiedy chciał porozmawiać z Harrym musieli zjawić się jego "przyjaciele". Poza tym Granger i Weasley nie byli mile widziani. Ich słowa, zapach i atmosfera, która tworzyła się, kiedy tylko weszli… Wilk miał ochotę warknąć na nich i kazać uciekać.

Chciał zobaczyć na ich twarzach strach.

– Stary, wszędzie cię szukaliśmy! – Ron zwrócił się do Harry’ego. Weasley był ubrany w pasiastą koszulkę i znoszone dżinsy. Wyglądał, jakby wakacje jeszcze się nie skończyły. Hermiona była jego zupełnym przeciwieństwem. Z włosami związanymi w warkocz i w wyprasowanej szkolnej szacie wygladała jak przykładna uczennica Hogwartu. Na jej piersi była przypięta błyszcząca plakietka prefekta Gryffindoru. – Ale na peronie był taki kosmos, że nie dało rady złapać cię wcześniej. Mama miała dla ciebie kanapki na drogę.

– Cześć Ron – przywitał się grzecznie Harry i zerknął na Draco. Ostatnie spotkanie Malfoy’a z jego przyjaciółmi nie poszło zbyt dobrze, delikatnie mówiąc. Harry miał nadzieję, że teraz będzie lepiej. – Cześć Hermiono.

– Harry, Draco – Hermiona powiedziała pospiesznie.

– Czego chcecie? – odezwał się w końcu Draco. Nie były to jednak ciepłe słowa przywitania, a krótkie pytanie.

– Malfoy – wręcz wypluł to nazwisko Ron. Zachowywał się, jakby dopiero teraz dostrzegł, że Draco siedział w tym samym przedziale. – Ty tutaj?

– Jestem dokładnie tam, gdzie chcę być – odpowiedział bez chwili zawahania Draco i spojrzał się wymownie na Harry’ego.

– Wpadliśmy tylko się przywitać – powiedziała Hermiona. – I powiedzieć, że bardzo nam przykro Harry, ale podróż musimy spędzić w przedziale dla prefektów. Jest zebranie – uzupełniła. Było jej autentycznie przykro, że nie będą mogli razem siedzieć w drodze do Hogwartu i nadrobić trochę czasu, który spędzili osobno. Listy i krótkie spotkania, które mieli nie były tym samym.

– Pewnie będzie cholernie nudno – Ron przewrócił oczami i westchnął niezadowolony. – Nudne gadanie i tyle.

– Ron! – zbeształa go Hermiona. – To spotkanie prefektów! Ustalenie dyżurów i nowych obowiązków nie jest niepotrzebne i nudne!

– Jasne, Hermiono – Harry uśmiechnął się w uspokajającym geście. Było mu to nawet na rękę, ponieważ mógł spędzić podróż z Draco.

– Dobrze, Harry. – Hermiona odwróciła się w stronę Rona i zlustrowała jego wygląd. – A ty masz zamiar tak iść? Musisz się przebrać, Ronaldzie.

– Merlinie, Hermiono – zaczął jęczeć Ron i rozłożył ręce. – To tylko zebranie.

Oboje wyszli, rozmawiając ze sobą i nie przejmując się tym, jak to wyglądało dla osób z boku. Hermiona krzyknęła tylko do Harry’ego, że zobaczą się na uczcie.

– Czy oni zawsze tacy są…?

– To nadal moi przyjaciele – przypomniał mu Harry. Miał zamiar coś dodać, ale zmarszczył brwi, kiedy coś do niego dotarło. – Draco, a ty nie idziesz na zebranie?

– Zrezygnowałem – odpowiedział suchym głosem Draco.

– Co? – Harry pochylił się w jego stronę i poprawił okulary, które zsunęły mu się z nosa. – Jak to? Kiedy?

– Kiedy napisałem, że jednak będę chodził do szkoły, zaznaczyłem, że rezygnuję z funkcji prefekta Slytherinu. Zaproponowałem godnego zastępcę za mnie.

– Czyli kogo?

– Teodora Notta.

***

Harry zasnął jakieś trzydzieści minut po wyjściu swoich przyjaciół z głową opartą o szybę i nogami splątanymi z tymi należącymi do Draco. Malfoy czytał właśnie kolejny rozdział Fantastycznych zwierząt, który opowiadał o wilkołakach i tego co Scamander odkrył o tej rasie. Czytał o samym sobie, oczami czarodzieja, który nie miał pojęcia jak to naprawdę wygląda.

W momencie, kiedy miał zamiar zamknąć książkę i spróbować się zdrzemnąć, drzwi do przedziału ponownie się otworzyły. Jednak tym razem nie byli to rozwydrzeni Gryfoni. W przejściu stali przyjaciele Draco, a przynajmniej chłopak chciał tak o nich myśleć, chociaż wszelkie znaki na ziemi i na niebie, zwiastowały, że ta przyjaźń właśnie umarła.

Pansy trzymała dłoń na uchwycie drzwi i stała z przodu. Za nią był Blaise Zabini i Teodor Nott. Wszyscy mieli poważne miny i stali dość niepewnie czekając na jakiś sygnał.

– Draco – wyrzuciła z siebie zduszonym głosem Pansy. Malfoy ze zdziwieniem zauważył, że wróciła znowu do fryzury, którą miała kilka lat temu. Krótko ścięte włosy, tak, że ledwo sięgały jej za ucho i z prostą grzywką na czole. Miała na sobie rozkloszowaną, czarną sukienkę z guzikami, która podkreślała jej figurę. Pansy zmieniła się przez wakacje, Draco nie mógł tego nie zauważyć. Najbardziej było widać jej duże, brązowe oczy, które zostały utkwione w nim.

Wilk Draco milczał, ale był gotowy w każdej chwili do ataku. Malfoy nie był pewien jak to wszystko się potoczy. Nie wiedział po co oni przyszli i z jakimi zamiarami. Mógł wyczuć ich zapachy – pełne nerwowości, niepewności i strachu. Bardzo brzydka mieszanka, która wręcz nie pozwalała mu oddychać.

Remus uprzedził go, że Wilk może nie podzielać uczuć Draco do konkretnych osób. Wilk sam decydował kogo lubił, a kogo nienawidził. Mogło być tak, że Pansy jako przyjaciółka Draco, mogła zostać niezaakceptowana przez Wilka. Malfoy nie miał pojęcia jakie mogły być tego skutki w przyszłości. I cieszył się, że oboje przekonali się do Pottera.

– Możemy wejść? – zapytała nerwowo Pansy, kiedy cisza się przeciągała. Draco kiwnął powoli głową i usiadł bardziej formalnie. Przede wszystkim uwolnił swojego nogi z tych należących do Harry’ego. Nie chciał wyciągać różdżki, bo w końcu to byli jego znajomi, ale gdyby cokolwiek się stało, musiał bronić nie tylko siebie, ale również i śpiącego Harry’ego. Zerknął na niego kontrolnie i upewnił się, że chłopak spał.

Pansy weszła do środka, a za nią Blaise i Teodor. Draco przez chwilę oczekiwał, że pojawią się również Goyle i Crabbe, ale oni przecież nie wracali w tym roku do Hogwartu. Fragmenty listu, który do niego napisali, pojawiły mu się przed oczami.

Dziewczyna uniosła wysoko wypielęgnowane brwi na widok śpiącego Harry’ego, ale usiadła koło niego. Musiała poprawić sukienkę, kiedy założyła nogę na nogę. Teodor, który nie wyglądał najlepiej ze swoją bladą cerą i workami pod oczami, które czarny garnitur tylko jeszcze bardziej podkreślał, zajął miejsce obok Parkinson.

Blaise za to w jasnym sweterku z wycięciem w serek zamknął za sobą drzwi przedziału i usiadł koło Draco. Spojrzał się na jego blizny na szyi, które wystawały spod golfa i ogólnie zlustrował go spojrzeniem. Nie skrzywił się na widok śladów pazurów Greybacka, ale też nie przywitał się z chłopakiem w taki sposób jak zwykle.

Draco nie odezwał się do nich, bo nie za bardzo wiedział co miałby powiedzieć. To była tak dziwna sytuacja, pełna lęku i pewnego testu dla każdego z nich. Oni obawiali się czy Draco zachował swoją ludzką naturę, a Malfoy rozważał jaki będą mieli stosunek do niego i czy w ogóle będzie mógł liczyć na traktowanie go jakby ciągle był dla nich człowiekiem.

Napięta atmosfera wręcz unosiła się w przedziale, a najgłośniejszym dźwiękiem był głęboki oddech Harry’ego. Okulary chłopaka prawie spadały mu z twarzy, a marynarka Draco, którą został okryty w ogóle nie pasowała do jego mugolskich dżinsów i koszuli w kratę, które miał na sobie.  Malfoy przykrył go jak tylko ten zasnął, bo nie chciał, by chłopak zmarzł.

– Czy on śpi? – zapytała się szeptem Pansy.

– Tak, śpi – odezwał się w końcu Draco. Ślizgoni drgnęli kiedy usłyszeli jego zmieniony głos. Bardziej chropowaty, głębszy i ostrzejszy.

– Malfoy… – odezwał się Teodor, ale zamilkł zaraz. Zgarbił się jeszcze bardziej, kiedy Draco przeniósł na niego spojrzenie szarych oczu. – To wszystko…

– Czemu mi nie odpisałeś? – przerwała Pansy. Dręczyło ją to przez całe wakacje. Brak odpowiedzi na jakikolwiek list, który wysłała Draco. Żadnej informacji zwrotnej. – Czemu milczałeś?

– A co, chciałaś się spotkać? – zadał kąśliwie pytanie Draco. – Byłaś gotowa udawać, że wszystko jest jak dawniej, a mnie wcale nie poszukiwali Listem Gończym, że nie zostałem ukarany za grzechy ojca? – Wręcz syczał kolejne pytania. Nie chciał ich przestraszyć, ale nie miał zamiaru brać winy na siebie za to wszystko co się działo.

– Opanuj się, Draco – powiedział cicho Blaise. – Nie przyszliśmy tu walczyć – zaznaczył.

– To po co tu jesteście? – zadał kolejne pytanie Draco. – Czego chcecie?
Draco czuł jak emocje Wilka coraz bardziej przejmują nad nim kontrolę. Żadnemu z nich nie podobała się sytuacja, w której się znaleźli. On sam, przeciwko trójce swoich przyjaciół, którzy nie wiadomo czy ciągle nimi byli.

A Wilk nie był zbyt cierpliwy. Chciał wiedzieć, poczuć i zasmakować wszystkiego od razu i to Draco najczęściej go hamował.

– Chcieliśmy się upewnić, że plotki, które krążą w pewnych kręgach są prawdą Draco – odpowiedziała mu Pansy. – Czy twój ojciec naprawdę poświęcił cię Czarnemu Panu.

Teodor widocznie spiął się kiedy usłyszał ostatnie zdanie, które wypłynęło z ust Pansy. Obciągnął materiał koszuli, którą miał na sobie.
Draco natomiast zacisnął mocniej szczękę.

– To prawda, Pans – przytaknął jej z trudem. – Jestem wilkołakiem.

Draco zrozumiał, że to pierwszy raz kiedy powiedział o tym komuś i przyznał to na głos w towarzystwie. Nigdy wcześniej nie musiał tego robić i nie miał pojęcia, że to może być takie trudne. Przyznanie na głos kim naprawdę się było. Mieć świadomość jakie to może mieć konsekwencje.

– I mimo wszystko tu jesteś? – zapytał się Teodor. Jego melodyjny głos miał w sobie nutę zaskoczenia. – Rozum ci odjęło?

– Nie będę się ukrywał, Nott – warknął w odpowiedzi Draco. Wilk zjeżył się na myśl, że miałby chować się przed światem niczym szczur. Teodor odsunął się kiedy usłyszał ton głosu Draco.

– Dużo ryzykujesz, Draco – uświadomił go Blaise. – Wracając do Hogwartu i do Lochów, w takim stanie i w tym czasie. Przemyślałeś to?

– To moje nowe życie, Zabini – odpowiedział mu Draco. Drgnął, kiedy Wilk wyczuł, że Harry się obudził. Zerknął na niego na sekundę, ale chłopak wyglądał tak samo jak przed kilkoma minutami. Nie otworzył oczu, nie zmienił oddechu czy pozycji, w której na wpół leżał. Draco miał ochotę się uśmiechnąć, z powodu tego co Harry kombinował. Ale dobrze, jeśli chciał znowu podsłuchiwać i grać Ślizgona, droga wolna. – Żyję z konsekwencjami tego co się stało.

– A Potter jest w tym twoim nowym życiu? – zadała pytanie Pansy i kiwnęła głową na - jak jej się wydawało - śpiącego Gryfona. – Czy trafił do przedziału z tobą zupełnie przypadkiem?

Pansy nie była zazdrosna. W zeszłym roku wyleczyła się już całkowicie z Draco Malfoy’a. I widziała pewne rzeczy, które działy się pomiędzy tą dwójką. Nie miała pojęcia co się stało w wakacje. Co przeżył Draco i jak Potter trafił do tego przedziału.

– Nie, on… – Draco zawahał się na chwilę. Miał problem z nazwaniem tego kim jest teraz dla niego Harry. Nie uzgodnili tego jeszcze. – Nie jest tu przypadkiem – zakończył.

– Masz więc świadomość tego jak to wszystko będzie wyglądać w Lochach? – dopytywał Blaise. Nie przejmował się teraz Potterem w przedziale, bardziej interesował go plan, który miał nadzieję, że Draco w ogóle posiadał. – Ile się zmieni?

– Wiem, Zabini – Draco przewrócił oczami w geście zniecierpliwienia. Wilk nadal był w gotowości, ale uspokoił się trochę. – To, że mieszkałem z dwoma Gryfonami przez wakacje, to nie oznacza, że straciłem zdrowy rozsądek.

– Gdzie mieszkałeś? – zapytała się Pansy. Niewiele brakowało, by z emocji zaczęła obgryzać skórki przy paznokciach, chociaż był to okropny nawyk. – Co się z tobą działo przez ten cały czas?

– Bardziej chciałbym wiedzieć ile zmieni się między nami – Draco zignorował pytania Pansy i zadał w końcu to, które było najważniejsze. – Przyszliście się pożegnać?

–Merlinie, Draco! – Teodor w końcu nie wytrzymał i odezwał się mocno zirytowanym głosem. – Świat się nie zatrzymał po tym jak odszedłeś. I nie tylko ciebie dosięgnęły konsekwencje tego, że nasi rodzice nie podołali w Departamencie Tajemnic. Nie tylko ciebie oznaczyli.

– O czym ty mówisz? – zapytał się na pozór spokojny Draco. Pochylił się do przodu, skupiając całą swoją uwagę na Teodorze. Nott zawsze był tym spokojnym, skupionym na nauce i nieco wycofanym Ślizgonem. Ale nigdy nie wyglądał tak źle. Często chorował, ale tym razem to było coś innego. Mroczniejszego.

– Chodzi o to Draco, że po twoim odejściu, nasi rodzice dali nam jasne instrukcje jak mamy postępować – zaczęła Pansy. Złapała rękę Teodora w geście pocieszenia. To co miała powiedzieć wcale nie było łatwe. – Trzymać się z dala od… mieszańców – zerknęła na niego spod rzęs. Draco docenił fakt, że nie użyła gorszych słów. – Zawierać przymierza, które mogą nas wzmocnić, nie osłabić. I przede wszystkim, wypełnić zadania, które dostaliśmy od Czarnego Pana.

– Jakie zadania, Pans?

Draco miał wrażenie, że atmosfera w przedziale znowu zrobiła się bardzo gęsta. A może tak naprawdę nigdy się nie zmniejszyła.

– Sprawa wygląda tak, że… – Blaise urwał nagle i nie miał zamiaru dokończyć zdania. Spojrzał się odważnie w oczy Draco, który miał zmarszczone brwi i czekał na ciąg dalszy.

– O co chodzi? – dopytał się Draco. Zerknął na Harry’ego, który nadal udawał, że spał. Nie miał zamiaru go zdradzać, ale nie wiedział również jak chłopak zareaguje kiedy Ślizgoni powiedzą coś związanego z Czarnym Panem.

Wilk wił się pod skórą. Draco czuł mrowienie, które tylko go denerwowało.

– Draco, twoja lojalność… – Pansy wzięła głęboki wdech. Nie sądziła, że rozmowa z przyjacielem może być taka trudna. Tak bolesna i niepewna. Znali się tyle lat, a teraz to wszystko zostało zniszczone i tak trudne do odbudowania. Zgarnęła kosmyk włosów za ucho. – Strona, po której teraz stoisz…

– Nie pokochałem mugoli i mugolaków, Parkinson, jeśli ci o to chodzi – wyjaśnił jej z zaciśniętymi zębami. – Nie przyłączyłem się do miłośnika dropsów, ale też nie stanę po stronie kogoś kto kazał mnie zmienić w wilkołaka.

– Nie sądziliśmy, że będziesz w stanie, Draco – uspokoił go Blaise. – Chodzi jednak o pewne rzeczy, które nie są przeznaczone dla niektórych uszu. – Zabini skinął głową na śpiącego Harry’ego. Draco również na niego spojrzał. Spod grzywki wystawała mu blizna w kształcie błyskawicy – symbol tego, że pokonał Czarnego Pana. Malfoy zrozumiał, że teraz powinien wykonać ruch mówiący o tym, że Potter nie spał, tylko ich słuchał. Nie zrobił jednak nic. I wolał się nie zastanawiać jaki był tego powód.

– Nadal jestem Ślizgonem z krwi i kości – powiedział pewnie Draco. Nie miał zamiaru tłumaczyć im, że jego Wilk był nieco gryfoński.

– Jesteś również wilkołakiem – zwrócił uwagę Zabini. – A one są znane ze swojej… niestabilności.

– Panuję na tym – prawie odwarknął mu Draco. Przez lata poznał dobrze Blaise, jego historię i charakter i nigdy nie sądził, że ta ostrożność, którą tak się kierował, będzie przekleństwem, by przekonać, go do tego, że Draco nadal był sobą. Nie krwiożerczą bestią. – I jestem lojalny osobom, nie ideologii.

Moją lojalność ma moje stado.

– Byliśmy naprawdę przestraszeni, kiedy dowiedzieliśmy się jaka kara cię spotkała, Draco – Teodor zaczął mówić, ale jego oczy skierowane były w dół. Patrzył się na własne wypastowane buty, a nie na Draco. – To był dowód, że przestaliśmy być odsunięci od tego co robią nasze rodziny, a stanęliśmy w samym centrum tego wszystkiego. Byłeś dość drastycznym pokazaniem tego – Nott skrzywił się kiedy o tym mówił. Wiadomość, którą przekazał mu ojciec tamtego wieczoru nie dotyczyła tylko Draco, ale również tyczyła się samego Teodora. – I możesz tego tak nie postrzegać, ale powinieneś się cieszyć, że mogłeś uciec od tego wszystkiego.

– Uciekałem przed Ministerstwem i na rozkaz matki, nie z obawy przed Czarnym Panem – wyjaśnił krótko Draco. Nie miał ochoty wracać do tamtego wieczoru. Wolał nie pamiętać krzyku Narcyzy, że ma lecieć i poczucia, że wylatując przez okno własnego pokoju, kiedy Aurorzy wchodzili właśnie do Malfoy Manor, tracił resztki tego co mu pozostało.

– Nie wszyscy mieli taką szansę – odpowiedziała szeptem Pansy.

– Co to ma znaczyć? – Malfoy miał dosyć jej krążenia wokół tematu. Rozumiał, że musieli wybadać teren - wybadać samego Draco, ale jego cierpliwość powoli się kończyła. Nie miał zamiaru składać im wielkich oświadczeń czy przysięg na temat swojej wiary i lojalności.

– Oznaczył mnie, Draco – wyznał szeptem Teodor Nott. Była absolutnie załamany tym co właśnie powiedział. Do czego się przyznawał. Potarł lewe przedramię, gdzie miał wypalony symbol Czarnego Pana. – Dostałem Mroczny Znak.

Zanim do Draco dotarło to co powiedział Teodor, Harry postanowił pokazać, że od jakiegoś czasu już nie spał, tylko podsłuchiwał ich rozmowę.

– Voldemort cię oznaczył?! – krzyknął całkowicie rozbudzony.

Harry zerwał się na równe nogi z krzykiem w stronę Teodora. Ślizgoni podskoczyli na ten ruch. Harry przestał udawać, że spał. Patrzył na nich szeroko otwartymi oczami. Marynarka, którą do tej pory był przykryty spadła na podłogę przedziału. Pansy odsunęła się najdalej jak mogła od chłopaka i chciała chwycić za różdżkę, ale Draco był szybszy.

Malfoy zerwał się na równe nogi zanim ktokolwiek zdążył zareagować i stanął przed Harrym, zasłaniając go reszcie Ślizgonom. Jego oczy błysnęły złotym kolorem.

– Tylko spróbujcie – rzucił im wyzwanie i jasno określił kogo będzie bronić. Draco czuł emocje Wilka, które wręcz rozsadzały go od środka. Serce biło mu w zawrotnym tempie. Poczuł jak Harry zacisnął mu palce na barku w uspokajającym geście i sygnale, że wszystko z nim w porządku.

– Potter! – powiedział głośno Blaise, ponieważ dopiero teraz dotarło do niego co się właśnie stało. – Od kiedy nie śpisz?

– Teraz go bronisz, Draco? – zapytała się prawie w tym samym czasie Pansy, kiedy zrozumiała na co właściwie się patrzyła.

Draco miał ochotę powiedzieć, że broni ludzi, którzy są w jego stadzie. Należą do wspólnoty i tak, Potter był jedną z tych osób, ale zanim zdążył przemyśleć czy to nie pokaże za bardzo jego słabości, Harry zrobił pierwszy krok.

Wydostał się zza ciała Draco, tak żeby widzieć wszystkich Ślizgonów.

– Cześć wszystkim – przywitał się grzecznie i potarł wargę w nerwowym geście. – Po prostu Draco myśli, że go opuścicie ze względu na to, że jest teraz wilkołakiem. – Harry wolał nie patrzeć w tamtym momencie na Draco, bo był pewien, że chłopak byłby w stanie zabić go samym spojrzeniem. Ale chciał mu pomóc i stwierdził, że szczerość będzie najlepsza w tym wszystkim. – I fajnie by było jakbyście się okazali prawdziwymi przyjaciółmi, bo on naprawdę was teraz potrzebuje. A ja za to odwdzięczę się tym samym i nie wydam waszych sekretów.

Kurwa, jednak jest prawdziwym Gryfonem pomyślał Draco.


***

Harry sądził, że wpakował się w prawdziwe bagno i to w dodatku z przyjaciółmi Draco. Na własne życzenie jeśli miał być szczery. Ale w końcu był wężoustny i wpadnięcie do gniazda węży nie było czymś czego się bardzo obawiał. Wiedział, że był w stanie rozmawiać ich językiem i dogadać się z nimi.

Ale przyznał, nie zaczął tego najlepiej. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać. Było to jednak silniejsze od niego. Możliwość usłyszenia tego, co nigdy nie zostałoby powiedziane w jego obecności. I Draco potrzebował tego czasu – sam na sam z przyjaciółmi, by wyjaśnić sobie te wszystkie kwestie, które były nie rozwiązane od dwóch miesięcy i tak bardzo dręczyły blondyna.

Harry’emu wydawało się, że znał tych ludzi. W końcu chodził z nimi do jednej szkoły i byli tym samym rocznikiem. Może w innych domach, ale spędzili razem ostatnie pięć lat. Ale Harry pomylił się po raz kolejny w ocenie Ślizgonów.

Musieli sobie wszystko wyjaśnić. Nie obyło się bez oskarżeń, Draco, który był na granicy wytrzymałości i Harry’ego pełnego zrozumienia dla zachowania Węży. Oraz sarkastycznych uwag, głupich komentarzy i niepewności. To był sprawdzian i Harry miał nadzieję, że go zdał.

***

Drzwi do przedziału ponownie się otworzyły i Harry miał nadzieję, że to nikt z Gryfonów. Nie miał siły i ochoty tłumaczyć im, dlaczego siedział z czwórką Ślizgonów w przedziale. Ale to była jakaś mała trzecioroczna, która głośno oddychała po przebiegnięciu przez cały pociąg. Szeroko otwartymi oczami patrzyła się na osoby w przedziale.

– Mam to dostarczyć  Blaise’owi Zabiniemu i Harry’emu Potterowi – powiedziała zasapana. W ręku trzymała dwa ruloniki przewiązane fioletową wstążką. Zarumieniła się kiedy Harry odebrał od niej notatkę i uciekła zaraz z przedziału. Blaise również wziął tajemniczą przesyłkę.

– Co, do cholery? – rzuciła Pansy z zmarszczonymi brwiami. – Co to jest?

– Potter? – zapytał się Draco, a Harry odwrócił się w jego stronę i wzruszył ramionami.

Rozwiązał wstążkę, która spadła na podłogę. Harry przeczytał szybko notatkę.

– To zaproszenie.

Harry Potterze,
Byłbym zaszczycony, gdybyś wpadł do mnie do na małą przekąskę i sok dyniowy, do przedziału C (drugie drzwi).


Profesor Horacy Slughorn

– Od jakiegoś Slughorna – uzupełnił Blaise.

Wymienił spojrzenia z Potterem, który był równie zaskoczony.

– To nowy nauczyciel? – zapytał Harry, ale nikt nie umiał mu odpowiedzieć.

Draco zajrzał mu przez ramię i przeczytał notatkę. Wilk ucieszył się kiedy mógł poczuć ciepło ciała Pottera, jego zapach i móc go dotknąć bez problemu. Draco zmarszczył brwi kiedy przeczytał całość.  Pansy patrzyła na to z wysoko uniesionymi brwiami.

– Nie podoba mi się to – wyszeptał mu do ucha Draco.

***

Blaise Zabini poszedł do przedziału C z zaproszeniem w ręku i niepewną miną. Po prostu chciał zobaczyć o co w tym wszystkim chodziło.
Harry zgniótł jednak zaproszenie i nie mógł oprzeć się, że w oczach Draco dostrzegł ulgę, kiedy to zrobił.

***


– Nie wydasz mnie, prawda, Potter? – zapytał po raz kolejny Teodor Nott. Mimo że wszystko sobie wyjaśnili a Harry obiecał, że nikomu nie powie, to w chłopaku nadal mu nie wierzył. Ciągła obawa i strach przed wykryciem wręcz paraliżowały Teodora.

– Obiecałem – kiwnął głową Potter.

– To Gryfon, Nott – parsknął Draco. – On spełnia swoje obietnice.

– To również Potter – zauważyła trafnie Pansy. Patrzyła na dwójkę chłopców od kiedy tylko sytuacja na tyle się uspokoiła, że byli w stanie ustalić pewne rzeczy, a oni usiedli koło siebie. – Złoty Chłopiec Gryffindoru jak i również Dumbledore’a.

– Nie wydam was – zapewnił po raz kolejny Harry.

***

Kilka godzin później kiedy zbliżali się już do Hogwartu, a Harry był absolutnie zmęczony podróżą z czwórką Ślizgonów, Draco wydawał się coraz bardziej zdenerwowany.

Pansy Parkinson powiedziała, że dostała jasne instrukcje dotyczące tego, że ma nie utrzymywać jawnych i przyjacielskich kontaktów z Draco. Oraz pisać ojcu o wszelkich działaniach, które dzieją się w Hogwartcie, a w szczególności o poczynaniach Dyrektora.

Blaise Zabini obiecał sobie, że pozostanie neutralny i nie będzie mieszał się w żadne przymierza i małe gierki, które mają na celu ukazania swojego oddania Czarnemu Panu czy Dumbledore’owi.

Teodor Nott miał Mroczny Znak na przedramieniu i misję zabicia Dyrektora Hogwartu oraz naprawienia Szafki Zniknięć, która byłaby w stanie przenieść Śmierciożerców do szkoły.

***

– Idziecie? – Blaise posłał im pytające spojrzenie. Prawie dojechali do Hogsmeade i pociąg nie jechał już tak szybko. Na korytarzu było coraz więcej uczniów poprzebieranych w szkolne szaty.

– Dojdziemy później – odpowiedział Draco. – Muszę pogadać z Potterem.
Ślizgoni kiwnęli głowami i bez większego sprzeciwu wyszli z przedziału. Ich kruchy pokój polegał przede wszystkim na tym, że nie będą pokazywać swoich dobrych stosunków całej szkole, ale, by Draco nie pozostał w odosobnieniu, będą obok niego. Dlatego było im na rękę, że pojawią się w Hogwartcie bez Malfoy’a.

To była jak gra na dwa fronty – jesteśmy z Draco, ale jednocześnie nie jesteśmy już tak blisko jak wcześniej.
Gra pozorów została rozpoczęta.

Malfoy zasłonił wszelkie okna w przedziale, tak, by nikt nie widział co się działo w środku.

Harry spojrzał na Draco. Widział przez ostatnie kilka godzin jak Draco coraz bardziej stresował się tym wszystkim, a Wilk był mniej spokojny z powodu ciągłej jazdy. Harry umiał już to wyczuć.

– Pansy się mnie boi – powiedział szeptem Draco i spojrzał prosto w zielone oczy Harry’ego. Wykrzywił wargi w imitacji uśmiechu. – Normalnie przesiedziałaby mi podróż na kolanach i bawiła się moimi włosami, śmiejąc się z głupot, które mówi Goyle.

– Boi się Wilka, nie ciebie – odpowiedział pewnie Harry i podszedł do Draco. – Nauczy się, że nadal jesteś tym wkurzającym Draco.

– Blaise za to traktuje mnie jak zwierzę, które w każdej chwili może zaatakować.

– Nie mów mi, że Wilkowi się to nie podoba – rzucił Harry. Uśmiechnął się delikatnie i położył dłoń na policzku Draco. Merlinie, chciał go pocałować.

Draco przewrócił oczami. Oczywiście, że Wilkowi coś takiego się podobało. Ta niepewność, którą wzbudzał i strach, którzy czuli inni z jego powodu. To tylko go nakręcało.

– Nott…

– Pomogę mu – zapewnił go z mocą Harry, wpatrzony w szare oczy Draco. – Nie wiem jak, ale pomogę.

– To mogłem być ja, Potter – wyszeptał mu Draco. – Zamiast ugryzień od Greybacka, mogłem dostać Mroczny Znak.

Harry nie wiedział co na to odpowiedzieć. Draco miał rację, to mógł być on. I żaden z nich nie wiedział co by było gorsze. Bycie Śmierciożercą czy wilkołakiem.

Pocałował go delikatnie. To było muśnięcie, ale chciał poczuć wargi Draco na tych należących do niego. Pragnął tej odrobiny czułości. Uśmiechnął się kiedy poczuł, że Malfoy przyciągnął go mocno, bliżej siebie i ułożył dłonie na biodrach.

Draco nie wiedział, że podzielenie się z Potterem tymi wszystkimi spostrzeżeniami i obawami, może być takie dobre. Nie dźwiganie tego ciężaru samotnie, było naprawdę dobre. W szczególności w takie dni, jak ten.

Wyszli po kilku minutach z przedziału z opuchniętymi wargami, ubrani w szaty z emblematami Gryffindoru i Slytherinu, a Harry miał głupkowaty uśmiech na twarzy i ostatkiem sił powstrzymywał się, by nie złapać ręki Draco.

– Co wy tu jeszcze robicie? – damski głos rozniósł się za ich plecami, przez co drgnęli przestraszeni i gotowi do walki.

Kiedy Harry się odwrócił zobaczył Tonks. Nie była jednak to ta kobieta, która ostatnio wparowała im do domu z niezapowiedzianą wizytą czy Aurorka, którą spotkali na ulicy Pokątnej. Wyglądała jakby była chora – z mysimi włosami, aurorskich szatach, które wręcz wisiały na jej barkach, bo schudła w ostatnim czasie i bez tego błysku w oku, który tak rozświetlał jej twarz.

– O to, ty Harry. Malfoy – kiwnęła głową na przywitanie.

– Cześć Tonks – przywitał się grzecznie Harry. – Wszystko dobrze?

Draco za to nie odezwał się nawet słowem, ale przypatrywał się uważnie Tonks i różdżce, którą trzymała w dłoni.

– Wraz z grupą Aurorów obstawiam pociąg – Tonks wytłumaczyła swoją obecność. Była nieco przygaszona i formalna jak na nią i Harry miał wrażenie, że stała przed nim inna Nimfadora niż normalnie. – Minister chciał zapewnić bezpieczeństwo uczniom.

– Och… A kto z tobą jeszcze jest? – zapytał się ciekawie Harry.

– Kilka osób – odpowiedziała wymijająco Tonks i spojrzała się na Draco. – Powinniście być w już w powozie, w drodze do Hogwartu.

– Właśnie wychodzimy – odpowiedział Harry. – Fajnie, było cię zobaczyć – dodał nieco niepewnie.

– Malfoy? – Tonks zwróciła się bezpośrednio do Ślizgona. Malfoy podniósł brwi i zrobił minę, która jasno pokazywała jaki ma stosunek do Tonks. – Powodzenia.

– Obędzie się bez tego – odpowiedział twardym tonem Draco i odwrócił się, by wysiąść z pociągu. Wilk w jego umyśle, warknął zły. Nadal nie mógł znieść myśli jak potraktowała Lunatyka, gdy ten poszedł na zebranie Zakonu Feniksa. I z chęcią pokazałby jej, co się dzieje, gdy ktoś atakuje jego stado. Ale Malfoy wiedział, że nie mógł pozwolić na to Wilkowi, bo Tonks była Aurorem i miała Ministerstwo po swojej stronie.

– Cześć, Tonks – pożegnał się Harry i podążył za Draco, który otwierał drzwi, by wysiąść z pociągu.

***

Hogwart przywitał ich oświetlony milionem świateł, otoczony zaklęciami, które było czuć w powietrzu i czymś czego Draco nie umiał nazwać.

Nigdy nie traktował tego miejsca jak dom, chociaż od kilku lat spędzał w nim większość roku. Ale czuł się tutaj dobrze, otoczony przyjaciółmi i mogąc wyrwać się z Malfoy Manor. Teraz jednak miało być inaczej. Hogwart stał się miejscem, w którym będzie musiał ukrywać swoją drugą naturę, uczucie, które łączyło go z Harrym oraz powodem, dla którego był z daleka od Lunatyka.

Draco wyjrzał przez okno powozu i zobaczył bryłę zamku oraz żelazną bramę. Miał poczucie, że jedzie wprost w otchłań, która połknie go bez zastanowienia.

Wilk zapiszczał cicho.

***

Draco czuł jak jego zmysły płonęły, a ciało drżało. Nie wiedział na czym się skupić, i czy w ogóle potrafił. Tyle głosów, zapachów, ciał i oddechów. Tak dużo wszystkiego.

Kiedy wysiedli z powozu ciągniętego przez Testrale jak powiedział mu Harry, a Draco musiał mu uwierzyć na słowo, bo nie widział ich, i przeszli przez bramę Hogwartu, która była wzmocniona zaklęciami, Malfoy poczuł to wszystko.

Zaatakowały go zapachy, dźwięki i odczucia oraz magia, którą do tej pory mógł wyczuć tylko w Ministerstwei Magii. Wilk skomlał przerażony tym wszystkim, a sam Draco spiął się niesamowicie i ostatkiem samokontroli wszedł do środka. Miał ochotę odwrócić się i wyjść. Wrócić do bezpiecznego domu Remusa, gdzie był spokój, natura i poczucie tego, że jest się w domu.

Słyszał urywki rozmów uczniów, czuł ich zapach spoconych ciał oraz emocje, które roztaczały się wokół nich.

Ledwo słyszał własne myśli przez hałas i pisk, który wydawał z siebie Wilk.

– Draco?

To wszystko miało być teraz jego codziennością? Każdego poranka miał znowu wchodzić w ten tłum uczniów, ocierać się o ich ciała, czuł zapach i emocje? Jak miał sobie niby z tym poradzić? Czemu Remu nie uprzedził go, że to będzie takie okropne?

– Draco?

Odwrócił się i spojrzał na Harry’ego. Czuł, że jego oczy zmieniają co chwilę kolor, bo nie panował nad sobą i Wilk również był tym wszystkich zdezorientowany.  Ale Harry, okazał się kimś znajomym. Namiastką domu, bo przecież od miesiąca mieszkali razem i Wilk wiedział, że ten zapach i cała reszta jest dobra. A ostatnie dni spowodowały, że nawet bardzo dobre.

Nawet nie wiedział kiedy znaleźli się w wnęce przy Wieliej Sali, ukryci za filarem. Harry musiał go tu wręcz zaciągnąć siłą.

– Oddychaj. – Harry położył ręce na jego barkach i spojrzał prosto w oczy, które raz były złote, a raz szare. – I weź się w garść, bo Ślizgoni cię zjedzą jak usiądziesz w takim stanie przy stole.

– Staram się – wycharczał cicho Draco, bo był pewien, że jeśli powie coś głośniej to będzie warczeć.

– Dasz radę, Draco. Oddychaj. Wdech i wydech.

Malfoy oddychał płytko, bo głębokie wdechy powodowały, że łapał więcej zapachów niż chciałby poczuć w całym swoim życiu. Nos wilkołaka wyłapywał naprawdę ogromne ilości rzeczy, których jako zwykły czarodziej nie chciał poczuć i nie wiedział o nich.

– Nie jestem Remusem i nie wyjmę z kieszeni czekolady, ale jak już wejdziemy do Wielkiej Sali, to zjedz coś słodkiego, dobra?

Na wspomnienie o Remusie i czekoladzie, Draco wypuścił ze świstem powietrze. Czemu, do cholery, Lupin nie powiedział mu, że to będzie takie złe? Malfoy spodziewał się, że nie będzie łatwo, ale to wszystko było poza jego siły i nie umiał tego kontrolować.

– Tego jest tak dużo – powiedział Draco patrząc wprost w zielone oczy Harry’ego. – Tak cholernie dużo.

– Wiem, Draco – odpowiedział spokojnie Harry. – Ale wiem też, że sobie poradzisz. Oddychaj, dobrze?

Draco pokiwał głową i wziął kolejny oddech. Nie wiedział ile czasu minęło, ale miał świadomość tego, że nie mogli tak spędzić całej uczty. W którymś momencie muszą tam wejść.
Wilk powoli się wyciszał, a Draco wraz z nim. Harry cały czas stał obok niego i trzymał za rękę, szepcząc uspokajające słowa. 

Draco wziął kolejny głęboki wdech, a potem poprawił krawat w kolorach Slytherinu, wygładził szatę, ostatni raz spojrzał na Harry’ego i kiwnął głową, na znak, że był gotowy wejść do środka.

Harry przysunął się bliżej i złożył delikatny pocałunek na ustach Draco. Kiedy spojrzał w jego oczy, uśmiechnął się kącikiem ust. Draco był naprawdę wdzięczny za ten gest.
Malfoy oddał krótki pocałunek i przybrał na twarz maskę obojętności, którą miał opanowaną do perfekcji.

Zaczął iść w stronę wejścia do Wielkiej Sali. Stał się znowu Draconem Malfoy’em – dziedzicem i rozpuszczonym paniczykiem.

Merlinie, miał ochotę zwymiotować od tego wszystkiego.

***


Kiedy wszedł do Wielkiej Sali, miał zaciśnięte mocno zęby i starał się oddychać płytko. Harry przemknął koło niego i skierował się w stronę stołu Gryffindoru.

Draco sam ruszył w stronę stołu Slytherinu, gdzie widział znajome twarze. Miał mocno ściągnięte łopatki i wyprostowane plecy. Ale to wszystko nie zmieniało faktu, że wszystkie te hałasy, świeczki i uczniowie, byli nie do zniesienia.

Usiadł przy stole kilka miejsc dalej niż jego rocznik. Widział jak niektórzy na niego patrzyli i szeptali mało dyskretnie.

Wilk był gotowy do ataku. Draco sam nie miał pojęcia jak to wszystko się potoczy. I świadomość, ze ta niepewność będzie mu towarzyszyła każdego dnia, była dość demotywująca. Miał jeść, spać i żyć, zastanawiając się kiedy prawda o tym, że jest wilkołakiem, dojdzie do każdego ucznia i nauczyciela. Być w gotowości, że prawda ujrzy światło dzienne.

***

Jeśli Draco myślał, że sama Uczta Powitalna, ceremonia przydziału i siedzenie przy jednym stole ze wszystkimi Ślizgonami, będzie trudna do przeżycia, to był w błędzie.

Owszem był w pewnym oddaleniu od wszystkich, słyszenie ich rozmów i czucie zapachów oraz emocje jakie odczuwali, było niezbyt przyjemne, ale najgorsze dopiero miało nadejść.
Harry siedział przy stole Gryfonów, tak żeby Draco mógł go widzieć i uśmiechał się często, ale był on otoczony swoimi przyjaciółmi i małą zazdrosną Weasley’ówną. Malfoy odkrył jak trudno było patrzeć na niego kiedy się uśmiechał i był szczęśliwy, nie mając go na wyciągnięcie ręki i nie mogąc dotknąć kiedy tylko się chciał.

Wilk szarpał się niepocieszony przez to wszystko.

Draco nie pamiętał prawie nic z przemowy Dumbledore’a, a na stół prezydialny spojrzał tylko wtedy kiedy usłyszał, że profesor Snape będzie nauczał teraz Obrony Przed Czarną Magią. Zaklaskał chyba krótko.

Wziął widelce do ręki i zaczął się nim bawić. Prawie go jednak upuścił kiedy usłyszał kolejne słowa Dumbledore’a.

– Jak wszyscy wiecie, Lord Voldemort i jego zwolennicy znowu są na wolności i zbierają siły.

Potter spojrzał na Draco, ale ten wydawał się zupełnie oderwany od rzeczywistości. Wiedział jednak, że Ślizgon walczył z samym sobą o zachowanie kontroli.

– Kiedy patrzę na was – zaczął mówić Dyrektor. Stał przy mównicy, a jego jasna szata połyskiwała w świetle świec. Jednak największą uwagę zwracał jego ręką – cała pomarszczona, zaczerniała i tak różniąca się od tej zdrowej. – Przypomina mi się pewien chłopiec, który chodził do tej samej szkoły co wy. Był w tym samym domu, uczył się w tych samych ławkach i chodził tymi samymi korytarzami, co wy. Nazywał się Tom Riddle.

Prawie każdy uczeń patrzył z uwagą na Dyrektora, a kilka osób, które wiedziało co to za nazwisko, wzdrygnęło się.

– Teraz znacie go pod innym imieniem, które postanowił przyjąć. Lord Voldemort – mocny głos Dumbledore’a rozniósł się po Wielkiej Sali. – Każdego dnia, co godzinę, ten człowiek, próbuje przebić się przez mury tego zamku. W końcu  – omiótł spojrzeniem każdy stół, przy którym siedzieli uczniowie – jego największą bronią, jesteś ty. Nie pozwól  by mrok, który jest tak kuszący, dostał się do twojego serca i umysłu. Nie pozwól się zniewolić, bo potem będzie już za późno.

Draco spod rzęs spojrzał się na Teodora Notta, który siedział kilka miejsc od niego. Był zgarbiony, blady jak ściana i ściskał mocno kielich z sokiem dyniowym, jakby miał mu uratować życie. Dla niego było już za późno.

– A teraz idźcie już spać! Raz, dwa! – zakończył swoją przemowę Dumbledore.

***


Draco Malfoy przekroczył próg Pokoju Wspólnego Slytherinu z duszą na ramieniu, niepewnym Wilkiem we własnym umyśle i świadomością, że teraz został z tym wszystkim sam.

Otoczony jadowitymi wężami, kiedy sam stał się wilkołakiem. Nie potrzebował Wybitnego z egzaminów końcowych, by wiedzieć, że takie coś nie mogło się skończyć dobrze.
Pokój Wspólny Slytherinu wyglądał tak jak zawsze. Posiadał pewną aurę, którą może tworzyła niebiesko-zielona woda z jeziora, którą było widać z okrągłych okien.

Czasami Draco patrzył się w nie i czekał, aż trytony czy inne stworzenia przepłyną obok.

Wygodne, skórzane kanapy i fotele, ustawione przy kilku kominach w głównej części, gdzie Draco przesiadywał z przyjaciółmi. Stoły do nauki i porozstawiane wszędzie lampiony, świeczki oraz muzyka, która płynęła z gramofonu, który stał  rogu pomieszczenia.

To była ich oaza spokoju i miejsce gdzie mogli być po prostu Wężami.
Ale Draco Malfoy przekroczył kamienną ścianę sam. Kiedy stanął przy galerii portretów i zdjęć sławnych Ślizgonów i omiótł całe pomieszczenie wzrokiem, miał poczucie, że coś się zmieniło. Nie umiał jednak określić co. Czuł pustkę, gdy patrzył się na to wszystko.

Prawdziwe emocje poczuł dopiero wtedy, kiedy Severus Snape wszedł do Pokoju Wspólnego, by przywitać pierwszorocznych Ślizgonów i wygłosić im odpowiednią mowę powitalną.

Draco mógł w końcu spojrzeć w oczy swojego ojca chrzestnego i przekonać się co tam zobaczy. Liczył na obrzydzenie, strach i złość. Nie spodziewał się natomiast całkowitej obojętności i to zabolało go dużo bardziej.


****


Przemowa Dumbledore'a tak bardzo częściowo zaczerpięta z filmu, ale ta w książce była dużo słabsza. Scena z listem od Slughorna (a bardziej jego treść) też wzięta z ksiązki. 

Mam nadzieję, że było warto czekać na ten rozdział tyle czasu. Ja sama jestem pełna obaw co do tego co tutaj zostało pokazane. W mojej głowie wyglądało to dużo lepiej.  I miała być tutaj jeszcze rozmowa Draco i Snape'a, ale z drugiej strony ile można w jednym rozdziale? I tak jest tutaj bardzo dużo rozmów. 

Czy wy macie świadomość, tego, że już bliżej końca niż dalej i że jakiś czas temu została przekroczona połowa historii? 

Do następnego, 

Demetria1050 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top