32. Poniesione konsekwencje
Kiedy Draco stał pod prysznicem, a gorąca woda spływała po całym jego ciele, miał ochotę zacząć krzyczeć. Wiedział jednak, że nie może, bo zaalarmowałby tym Remusa i Harry'ego, a poza tym jego gardło nie zniosłoby tego dobrze i może wręcz by wrócił do stanu, gdzie nie był w stanie się w ogóle odezwać. Nie chciał kolejnych dni, podczas których jego jedynym źródłem komunikacji był długopis i zeszyt.
Nawet woda nie mogła zmyć poczucia ciała Harry'ego przytulonego do niego. Ciągle czuł jego zapach i gorący oddech na skórze. To było dość dziwne, a jeszcze bardziej Draco zastanawiało milczenie Wilka w tej sprawie.
Miał ochotę pozbyć się za pomocą krzyku tego uczucia, które towarzyszyło mu, gdy obudził się z Potterem wtulonym w niego, poczuł jego ciepły oddech na własnej klatce piersiowej. Uczucie pustki, gdy Harry spadł z łóżka i zerwał ich kontakt.
Draco zakręcił kurek. Bez większego zastanowienia chwycił ręcznik, wyszedł spod prysznica i zaczął się wycierać. Starał się nie patrzeć na piętno piątej klasy, które miał wypalone na przedramieniu, ani na ślady ugryzień, które odznaczały się na jego bladych nogach. Miał poranione ciało, blizny i oznaczenie. Draco Malfoy z czystą krwią i skórą przestał istnieć już jakiś czas temu.
Nadal działał automatycznie, ubierając się i schodząc na dół na śniadanie. Dopiero gdy stanął w kuchni i zobaczył jak Harry płacił właśnie sowie za porannego Proroka, a Remus trzymał kubek z czarną kawą.
– Draco – przywitał się grzecznie Remus z błyskiem w oku. – Dobrze spałeś?
– Cześć – powitał go szybko Harry, który trzymał spuszczone oczy i śledził nagłówki Proroka. Nie patrzył na Draco, co Wilkowi się nie spodobało. Czarnowłosy nadal miał na sobie pidżamę.
Draco podniósł brew w niemym pytaniu. Dopiero jak zobaczył uśmiech Remusa i jego szybkie spojrzenie na Harry'ego, zrozumiał, że ten musiał zobaczyć jak śpią razem.
– Bawi cię to, Lupin? – zapytał chłodno.
– Po prostu cieszę się, że się do siebie zbliżyliście, to wszystko.
Draco spojrzał na niego kpiąco. Czuł emocje Remusa, ale nie miał zamiaru rozmawiać z nim na ten temat. Poza tym nic takiego się nie stało. Potter był głupim Gryfonem, jak zwykle. I wepchnął mu się w nocy do łóżka, by go uspokoić. A potem spali razem przytuleni do siebie.
Draco usiadł przy stole i chwycił nóż do masła oraz chleb tostowy. Harry nie spojrzał na niego. W porównaniu z wcześniejszymi posiłkami, było to coś zupełnie innego i Malfoy nie mógł tego nie zauważyć.
Ranek upłynął mu pod bystrym i roześmianym spojrzeniem Remusa, który rzucał niewinnymi uwagami, doprowadzając tym Draco do szewskiej pasji. Harry udawał, że go nie ma i sprzątnął szybko po śniadaniu, a potem uciekł na górę i zamknął się w łazience na jakieś pół godziny. Nie, żeby Draco liczył.
Malfoy poszedł do pokoju po pergaminy, pióro i kałamarz oraz po podręcznik do Eliksirów. Miał zamiar usiąść w salonie i odrobić to przeklęte zadanie domowe, nawet jeśli nie był pewien powrotu do Hogwartu. Ale wyniki SUM-ów, które zobaczył kilkanaście godzin temu uświadomiły mu, że naprawdę tęsknił za czymś tak normalnym jak szkoła.
Otworzył podręcznik na sto trzydziestej drugiej stronie i zaczął przypominać sobie informacje na temat skrzydeł ważki trzyskrzydłowej i sposobu ich pobierania w zależności od tego, w jakim stadium godowym były. Potrzebował czegoś co może zająć w całości jego myśli i nie pozwoli mu analizować wszystkiego, co się działo dzisiaj rano.
– Hej, szczeniaku – odezwał się zdziwiony Remus, gdy wszedł z Prorokiem Codziennym w ręku i stanął w wejściu do salonu. – Co robisz?
– Piszę wypracowanie z Eliksirów.
Draco przekartkował podręcznik na sto dwudziestą czwartą stronę, by tym razem znaleźć coś, co naprawdę, by mu się przydało. Remus w tym czasie usiadł na dywanie identycznie jak on – skrzyżował nogi i przysunął się najbliżej stolika, jak się dało. Wyglądało to dość dziwnie z jego wzrostem i zbyt długimi nogami do czegoś takiego.
– Czy to oznacza, że wracasz do szkoły? – zapytał ostrożnie Remus i położył Proroka na blacie. Chciałby w końcu wiedzieć co siedzi w głowie Draco w tej całej sprawie. Nie miał zamiaru, jednak go poganiać i naciskać, by ten w końcu się zdecydował.
– To oznacza, że chcę zrobić cholerną pracę domową – powiedział ostro Draco i spojrzał się na Remusa, po którym powoli było widać, że za dziesięć dni będzie pełnia. Westchnął i powiedział już delikatniej: – Nie wiem.
– Profesor Dumbledore powiedział, że jeśli nie chcesz wrócić do Hogwartu, to Narcyza powinna wysłać pismo, że podejmiesz się edukacji domowej.
– Matka tego nie podpisze – odpowiedział zdecydowanym głosem Draco. Pierwszy raz wypowiedział te słowa na głos. I dotarło do niego, że będzie musiał właśnie porozmawiać na ten temat z Remusem. – Konsekwencje są zbyt duże.
– Konsekwencje? Draco wydaje mi się, że w obecnej sytuacji twój powrót do szkoły może być nieco...
– Nie rozumiesz, że każdy kontakt ze mną naraża ją na śmierć? Oni ją skrzywdzą jak się dowiedzą, że zrobiła cokolwiek by mnie chronić. Że w ogóle jej jeszcze na mnie zależy i nie odcięła się od mieszańca, którym teraz dla nich jestem.
– Jakich nich? – dopytał się Remus chociaż już podejrzewał jaka będzie odpowiedź.
– Śmierciożercy. Oni ją zabiją. Czarny Pan to zrobi.
Draco się trząsł i miał strach w oczach, którego Remus nie mógł nie zauważyć. Wilk kręcił się niespokojnie będąc gotowym jednocześnie do ataku i obrony najbliższych, chociaż nawet on musiał wiedzieć, że nie są w stanie cokolwiek zrobić, by bronić Narcyzy.
Draco starał się zapanować nad swoim ciałem i mięśniami twarzy. Nie chciał żeby ktokolwiek widział jak bardzo to wszystko go przerażało. Jednak był tylko szesnastoletnim chłopcem, który się bał.
– Draco... jeśli Narcyza jest w niebezpieczeństwie Zakon może...
– Ten wasz Zakon gówno może zrobić! – podniósł głos czego zaraz zaczął żałować. Spojrzał na Remusa, który miał troskę wypisaną na twarzy. Lupin wiedział o spotkaniu Draco z matką w windzie Ministerstwa Magii, ale chłopak nie powiedział mu, że w Malfoy Manor zamieszkali Śmierciożercy, a Narcyza stała się więźniem we własnym domu. Powiedzenie tego na głos, było trzy razy gorsze niż usłyszenie o tym. To było przyznanie się do tego, że nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa własnej rodzinie. Ledwo umiał zadbać o siebie jeśli musiałby być ze sobą szczery.
– Powiedz mi co się dzieje – prosił Remus.
Draco poczuł jak jego gardło zaciska się jeszcze bardziej. Wziął głęboki wdech i spojrzał na porzuconą pracę domową z Eliksirów. Tyle jeśli chodzi o jego oderwanie się od problemów.
Wiedział, że w momencie kiedy powie o wszystkim Remusowi, dokona ostatecznego wyboru stron. Jakby miał jakiekolwiek pole manewru w tej sprawie i nie zostało mu ono odebrane wraz z pierwszym ugryzieniem Fenrira.
– W Malfoy Manor zamieszkał Czarny Pan wraz z Śmierciożercami. Moja matka tam jest.
Remus poczuł jak zastyga z przerażenia. Przez cały ten czas myślał, że Draco jest jedynym Malfoy'em w niebezpieczeństwie (Lucjuszem w Azkabanie się nie przejmował, bo jakby mógł, skoro czarodziej trafił tam gdzie powinien), a teraz okazało się, że Narcyza była uwięziona we własnym domu z Lordem Voldemortem i jego wyznawcami.
– Wyciągniemy ją stamtąd – powiedział bez zastanowienia Remus. – Uratujemy ją.
Draco prychnął, próbując ukryć swoje prawdziwe emocje jakie w nim szalały. Remus ze swoimi gryfońskimi pozostałościami, chciał wstać i pędzić na ratunek. Domyślał się, że Harry bardzo chętnie stanąłby u jego boku i pobiegliby razem do Malfoy Manor bez planu i przygotowania.
– Nie przejdziesz przez osłony – ostrzegł go od razu Draco. – Musisz zostać zaproszony przez Malfoy'a do środka.
– To mnie zaprosisz, Draco.
– Nie jestem już Malfoy'em – pokręcił głową. – Od momentu gdy uciekłem i przeszedłem pierwszą przemianę. Jestem tylko krwiożerczym mieszańcem noszącym nazwisko Malfoy. Niczym więcej.
Głos Draco był pusty, a jego oczy błysnęły na chwilę złotym kolorem i zbyt wielkim bólem jak na szesnastoletniego wilkołaka.
– Nie możemy przecież jej tak zostawić – zaprzeczył Remus, starając się znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Podniósł się z trudem z twardej podłogi i usiadł na fotelu.
– Moja matka, znała ryzyko – wyszeptał z trudem Draco mając przed oczami jej twarz gdy kazała mu uciekać przez otwarte okno sypialni i słysząc słowa: „leć, Draco, leć!". – I nie mogę teraz oczekiwać od niej niczego. Prosić o cokolwiek, bo gdy Czarny Pan się dowie...
– Poniesie karę za kontakt ze swoim dzieckiem.
– Poniesie konsekwencję za sprzymierzeniem się z mieszańcem – poprawił Remusa Draco. Nie wiedział co było trudniejsze – przyznanie na głos, że jego matka jest w niebezpieczeństwie czy to, że nie mógł od niej liczyć na żadną pomoc, a szczątkowy kontakt z nią był równoznaczny z jej śmiercią.
– Przestań tak o sobie mówić. – Głos Harry'ego, który stał w wejściu do salonu, dotarł do Draco. Potter ubrał się w jeden ze swoich ulubionych wypłowiałych podkoszulków po Dudley'u i za duże dżinsy. – Nie jesteś mieszańcem, ani potworem czy bestią.
– Podsłuchujesz, Potter? – zapytał zamiast odpowiedzieć.
– Um... tak – powiedział nieco zakłopotany Harry. Wiedział, że to nie było zbyt grzeczne. Z drugiej strony w tym domu było ciężko czegoś nie słyszeć, gdy rozmowa trwała w salonie. – I nie wiem jak z rozmowy o szkole przeszliście do Voldemorta, ale okej.
– Moja matka musiałaby podpisać zgodę na wypisanie mnie z Hogwartu i naukę domową, gdzie w komnacie obok Czarny Pan torturowałby mugoli – wytłumaczył martwo Draco. Jego głos zamiast ukazać całą gamę emocji jakie przeżywał, stał się zupełnie pusty.
– Czyli musisz wrócić do Hogwartu, bo twoja mama musi udawać, że nie istniejesz? – dopytał się Harry i postanowił, że bezpieczniej po zadaniu tego pytania będzie stać w wejściu do salonu. Zbliżenie się do Draco po wypowiedzeniu tych słów mogło być nieco ryzykowne. Nie znaczyło to, że Harry się bał.
– Dzięki za powiedzenie tego na głos, Potter. Od razu mi lepiej. – Sarkazm z ust Draco był idealnie wyczuwalny.
– Draco – zaczął zmartwionym głosem Remus i pochylił się do przodu na fotelu, na którym siedział. – Może porozmawiam z profesorem Dumbledorem i uda mi się go przekonać, że...
– Nie.
– A nie możesz zostać tutaj? – zapytał Harry. – Z Remusem? On mógłby cię uczyć i nie musiałbyś wracać do Malfoy Manor czy do Hogwartu, jeśli nie chcesz. I dlaczego w ogóle nie chcesz? – Zadając ostatnie pytanie Harry wiedział, że popełnił błąd i wykrzywił usta w grymasie. Wiedział dlaczego Draco nie chciał. Sam był świadkiem jego reakcji na przybycie Hermiony i Weasley'ów i brak kontroli był naprawdę dużym problemem. Harry myślał wtedy jak będzie wyglądać powrót Draco do szkoły.
Malfoy podniósł brwi słysząc ostatnie słowa z ust Harry'ego.
– Przepraszam – powiedział szybko Gryfon. – Głupie pytanie.
– Draco, muszę zadać ci to pytanie – zaczął delikatnie Remus przez co Draco i Harry spięli się jeszcze bardziej. – Czy sądzisz, że dasz radę pójść do Hogwartu? Nie dlatego, że musisz patrząc na sytuację z Narcyzą, ale czy w ogóle czujesz się na siłach?
Draco przełknął ślinę. Nie musiał się zastanawiać ani chwili co jego Wilk sądził o wyjeździe do szkoły. Był absolutnie przerażony (i z powodu tego strachu zaczynał być agresywny) myślą, że miał opuścić bezpieczny azyl jakim był dom Remusa i samego starszego wilkołaka, by pójść w obce miejsce pełne zapachów, dźwięków i ludzi. Draco przejmował część jego emocji, sam dokładając sobie jeszcze bardziej myślą, że nie będzie w stanie powstrzymać Wilka od przejęcia kontroli.
Czy był gotowy na powrót do Hogwartu? Lubił myśleć, że miał wybór i decyzja należała do niego. Ale tak naprawdę stracił to prawo już dawno temu i teraz jedyne co miał to ciężar odpowiedzialności za grzechy swojego ojca.
– Hej, Draco – odezwał się cicho Harry bujając się na piętach i patrząc na niego nieśmiało zza oprawek okularów. Draco spojrzał na niego. – Pamiętasz kiedy mówiłem ci, że chce się z tobą zaprzyjaźnić nie ze względu na to jak jesteś określany, ale dlatego jaką osobą jesteś? – Harry nie czekając na odpowiedź, zdecydował się na przybliżenie się do Draco i usiadł w tym samym miejscu co Remus wcześniej. Bez problemu skurczył nogi pod stolikiem. – To nie tak, że w momencie kiedy pójdziemy razem do Hogwartu to się skończy. Nadal chce być twoim przyjacielem. Chcę słuchać twojego warczenia na mnie, narzekania na zbyt mało mięsa podczas śniadania, chcę żebyś rzucał we mnie długopisami i chcę wspólnie z tobą chodzić na spacery. Będę obok, Draco. Nie mam zamiaru cię zostawiać.
– Zaryzykujesz dla mnie swoją sławę Chłopca-Który-Przeżył? – Draco miał na końcu języka pytanie czy jest wart takiego ryzyka, ale nie chciał tak się odsłaniać. Był mimo wszystko Ślizgonem z krwi i kości.
– Chyba największym ryzykiem było przez pierwsze dni spanie z tobą w jednym pokoju i niewiedza czy nie zabijesz mnie we śnie. Teraz jest już z górki – zażartował słabo Harry, próbując zmniejszyć napięcie.
Draco prychnął cicho i odwrócił się do Remusa, który z uśmiechem na ustach i nieco luźniejszej pozie, patrzył na ich wymianę zdań.
– Co planujesz Draco?
– Powrót do Hogwartu, nie jest zbyt dobrym pomysłem. – Słowa te były małym niedopowiedzeniem. Draco nie miał zamiaru mówić, że po prostu obawia się postawienia stopy na terenie szkoły. – Nie mogę prosić matki o podpisanie zgody na edukację domową. Trzecia opcja jest na razie poza zasięgiem.
Przyznanie się do tego było trudne. Powiedzenie na głos, że Draco sobie z czymś nie radził. Do tej pory starał się tego nie przyznawać.
– A Remus? – powtórzył Harry. – Czy Remus nie mógłby podpisać zgody i zostać twoim nauczycielem w domu?
– Przykro mi, Harry, ale nie jestem formalnym opiekunem Draco.
Remus pokręcił bezradnie głową.
– Jedna z osób, która jest w stanie to zrobić, została zamknięta ze Śmierciożercami we własnym domu. A druga jest w Azkabanie. Masz jeszcze jakieś genialne pomysły, Potter? – zapytał gniewnie Draco.
Harry wiedział, że dla Draco jest to trudna sytuacja, ale im bardziej chłopak go atakował, to Potter również zaczął się tym wszystkim denerwować.
– Hej, staram się pomóc!
– Chłopcy uspokójcie się – powiedział z mocą Remus. Trzymanie dwójki chłopców w ryzach miał opanowane od kilkunastu lat, ale niezaprzeczalnie to było coś innego niż Rogacz i Łapa. – Draco, nie mam zamiaru zostawić sprawy Narcyzy. Wymyślimy jak ją uratować, dobrze?
Draco skinął głową.
***
Istniały konsekwencje i Draco doskonale o tym wiedział. Płacił za złe zachowanie w domu, przyjmując kary jakie wyznaczał mu Lucjusz. Mierzył się z konsekwencjami tego, że nie był najlepszy na roku, gdy wracał na wakacje z Hogwartu. Zapłacił naprawdę wysoką cenę za niewypełnienie misji Lucjusza w Departamencie Tajemnic i został zarażony likantropią. Pracownicy Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami ukarali go za bycie wilkołakiem i dziedzicem Malfoy'ów, dając mu piętno piątej klasy.
– Sykla za twoje myśli, Draco – odezwał się szeptem Harry i usiadł obok niego na przewróconym konarze, leżącym na granicy lasu. Z tego punktu dom nadal był widoczny, a słońce zachodziło powoli robiąc się coraz bardziej pomarańczowe i rozmyte na niebie.
– Nie są na sprzedaż, Potter.
Harry przewrócił oczami i poprawił okulary. Siedział na tyle blisko Draco, że czuł jak chłopak jest wyziębiony przez fakt, że miał na sobie tylko koszulę. Harry przysunął się jeszcze bardziej.
– Wiesz, istnieje dobra strona tego wszystkiego. Sytuacji z twoją mamą – sprecyzował.
– Jaka niby? – Draco nie umiał znaleźć żadnych pozytywów.
– Narcyza żyje, Draco – powiedział wprost Harry. Malfoy wyprostował się bardziej słysząc te słowa. – Voldemort jej nie zabił. Nadal masz mamę, Draco. A to bardzo dużo, uwierz mi. Ona gdzieś tam jest, ale Remus powiedział, że znajdzie sposób, by ją wydostać.
Draco przymknął oczy przypominając sobie spotkanie w windzie.
– Powiedziała mi żebym żył. Zarejestrował się, wrócił do szkoły i żył – wyszeptał Draco z bólem w głosie.
– Więc to zrób, Draco. Żyj. Wróć ze mną do Hogwartu. Z wysoko podniesioną głową tak żeby każdy mógł zobaczyć twoje blizny na szyi, bez śladu wstydu, by pokazać im, że jesteś na tyle silny, by żyć z konsekwencjami tego co cię spotkało. Pokaż im dumę, która tak charakteryzuje Ślizgonów.
Siedzieli tam w ciszy, dopóki słońce nie zaszło i zrobiło się ciemno. Draco trząsł się z zimna i zbyt wielu emocji, które w sobie tłumił. Nagle wstał i spojrzał na Harry'ego, który był zdziwiony jego ruchami i skinął głową.
– Zrobię to.
****
Przepraszam za przerwę. Dziękuję za popychanie mnie, dopytywanie i słowa wsparcia i za to, że czekaliście.
Narcyzy tu miało nie być. Ktoś miał do nich przyjechać, a wyszło zupełnie coś innego. Uwielbiam scenę między Harrym i Draco przy zachodzie słońca.
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top