30. Złota Trójca

Gdy Draco wyszedł przed dom jego oczy miały złoty kolor, dłonie były zaciśnięte w pięści, a Wilk warczał agresywnie gotów bronić Lunatyka i Pottera, przed tymi, którzy właśnie teleportowali się na podwórko.

Gdy Remus wyszedł przed dom miał różdżkę w dłoni, a jego pierwszą myślą było to, że pracownicy Ministerstwa właśnie przybyli. Przedwczoraj wysłał swoje zgłoszenie na Listę, w której zawarł wszystko co było trzeba i od tego momentu tylko czekał na ich przybycie w celu skontrolowania miejsca gdzie wraz z Draco przechodzą pełnię.

Gdy Harry wyszedł przed dom również miał różdżkę w dłoni, nie przejmując się tym, że nie miał siedemnastu lat i poza szkołą nie mógł czarować. Pierwsze co zobaczył to czwórkę osób, które znał bardzo dobrze. Pani Weasley, Fred, Ron i Hermiona właśnie się teleportowali.

***

Draco nie mógł uspokoić Wilka nawet na sekundę. Fakt, że ktoś niespodziewanie się teleportował przed ich domem, powodował jedynie niepokój. Draco zrozumiał po tym jak Remus wrócił kilka dni temu z zebrania Zakonu, że zależy mu na tym, by cała ich trójka była razem. Jego Wilk zaczął lubić Harry'ego i nie był już tak zazdrosny. Remus był dużo szczęśliwszy, gdy Potter tu był, a Draconowi chodziło o to by Lupin o nic się nie martwił. A może to były pragnienia Wilka. Czasami Malfoy nie umiał jeszcze tego jednoznacznie rozdzielić.

I uznał to miejsce, nie tylko za coś tymczasowego, ale również bezpieczną przystań, do której będzie mógł wracać. Stała się czymś co stracił w momencie kiedy musiał uciekać z Malfoy Manor pod osłoną nocy i w panice, ponieważ wtargnęli Aurorzy z nakazem aresztowania Lucjusza. A teraz zostało to zbrukane przez osoby, których Draco nie chciał widzieć. I gdyby miał cokolwiek do powiedzenia w tej kwestii, to pozbyłby się tych nieproszonych gości w przeciągu dwóch minut. Ale wiedział, że Remus by mu nie pozwolił. I właśnie na własne oczy widział jak Harry uśmiecha się szeroko na ich widok. Oboje opuścili różdżki, przez co Wilk Draco był jeszcze bardziej czujny, skoro oni stwierdzili, że nic im nie zagraża. Malfoy był gotowy do obrony.

Czuł zapach Weasley'ów i Granger. Widział ich uśmiechnięte i zadowolone twarze, jakby cieszyła ich myśl, że zakłócili spokój i zniszczyli wszystko swoim przybyciem. Merlinie, jak Draco ich nie znosił. Wilk czując emocje Malfoy'a i patrząc na to jak ci ludzie się zjawili, wręcz nie tylko ich nie tolerował, ale pragnął skrzywdzić.

– Harry, kochaneczku! – Krzyk Molly, spowodował, że Draco wzdrygnął się, a jego palce wyprostowały, bo gdyby była taka możliwość to Wilk z chęcią zamachnąłby się ręką i przedarł jej gardło ostrymi pazurami, tylko po to, by nie krzyczała.

– Molly, co za niespodziewana wizyta – odezwał się uprzejmie Remus. – Nie mieliśmy pojęcia, że wpadniesz. Chociaż było to do przewidzenia – dodał już szeptem, który Draco usłyszał tylko dzięki wyostrzonym zmysłom.

W tym momencie stało się kilka rzeczy na raz. Molly odpowiedziała coś Remusowi, ale Draco nie zakodował co. Harry postanowił przywitać się z przyjaciółmi, którzy ruszyli w jego stronę, a Wilk stwierdził, że nie mógł na to pozwolić. Kontrola Draco nad tym co robiła i jak reagowała jego wilkołacza część, właśnie runęła, a złote oczy zaświeciły się mocniej i całkowicie wyparły szare tęczówki Malfoy'a.

– Nie – wywarczał Draco i złapał Harry'ego za przedramię, przytrzymując go w miejscu i wytrącając go z równowagi. – Nie pójdziesz.

Harry odwrócił głowę w stronę Malfoy'a, ale ten nawet na niego nie patrzył, ponieważ wzrok miał skupiony na Molly Weasley.

– Draco? – zapytał Harry. Czuł z jaką siłą Malfoy go złapał i wiedział, że Wilk musiał mieć w tym swój udział. – To moi przyjaciele.

– Malfoy, puść go! – Krzyknął Ron, który zrobił krok do przodu, nie patrząc na to co się działo wokół niego. – Nie masz prawa mu mówić co ma robić!

– Ron!

– Draco... Co się dzieje? – zapytał Remus, wiedząc, że coś jest nie tak.

Malfoy oddychał szybko. Przeskakiwał wzrokiem od jednego z bliźniaków (nigdy nie wiedział jak ich odróżnić) po Granger, która stała najbardziej z tyłu. Kiedy ich spojrzenie się skrzyżowało, Hermiona drgnęła przestraszona widząc złote tęczówki. Wilk wyszczerzył zęby w zadowoleniu.

Dobrze, niech się boją.

– Niech oni stąd idą – wycedził przez zęby Draco, ledwo nad sobą panując, a może tylko na chwilę zdobywając kontrolę. – Niech odejdą.

Draco tak samo jak Wilk chciał bronić swojego miejsca i ludzi, na których mu w jakimś stopniu zależało. A przybycie Weasley'ów i Granger, nie było czymś dobrym.

– Draco postaraj się opanować swojego Wilka – radził mu Remus, podchodząc do niego i stając naprzeciwko częściowo przysłaniając widok na nieproszonych gości. Lunatyk widział złote tęczówki i prawie mógł wyczuć emocje buzujące w Draco. – Nikt nie chce nikogo skrzywdzić, dobrze? Oddychaj, szczeniaku. Wdech i wydech. Bardzo dobrze – pochwalił go, gdy Draco zrobił wdech przez co poczuł emocje jakimi pachnieli wszyscy obecni. Zdenerwowanie, strach, niepewność. Wszystko to tylko zadowoliło Wilka.

– Wszystko jest dobrze, Malfoy – powiedział cicho Harry i złapał rękę, którą Draco go przytrzymywał. Poczuł ciepło bijące od chłopaka i to jak miał delikatną skórę, co zakodował mimochodem. – Po prostu chciałem się przywitać z przyjaciółmi. Nic nikomu by się nie stało.

Harry nie za bardzo wiedział jak postąpić w takiej sytuacji. Nie przewidział, że cokolwiek takiego może się stać. I dopiero wtedy zrozumiał jak Draco dobrze reagował na niego, gdy ten przybył i jak bardzo trudny może okazać się dla niego powrót do Hogwartu.

– Hej, Remus – zawołał Fred bujając się na piętach i przypatrując całej tej sytuacji z uśmiechem na ustach, ale różdżką w pogotowiu. – Twój kochanek jest dość zaborczy, nie sądzisz?

– Merlinie, Fred – powiedziała Molly załamując ręce. – Czy ty możesz być chociaż raz poważny?

Wszyscy z nich patrzyli szeroko otwartymi oczami na to co się działo. Co innego dowiedzieć się, że młody Malfoy został przemieniony w wilkołaka, a co innego zobaczyć to na własne oczy jak duże ma blizny na szyi, jak jego oczy zmieniają kolor, jego głos brzmiał zupełnie inaczej od tego, do którego byli przyzwyczajeni i nie jest już tym samym Draconem co jeszcze kilka miesięcy temu w szkole. Stał się kimś kto nie jest w stanie kontrolować własnego zachowania. Stał się niebezpieczny.

Draco drgnął słysząc głos Molly Weasley i spojrzał na nią.

– Niech przeprosi – powiedział mocno napiętym głosem, ale to nie przemawiał już Wilk, który nie kazałby prosić o wybaczenie, a po prostu dokonałby zemsty. Krwawej. – Niech przeprosi Lunatyka – powtórzył.

– Co? – odezwał się kolejny raz Ron i zmarszczył rude brwi w niezrozumieniu. – Moja mama nie będzie nikogo przepraszać, tylko dla twojego widzi mi się, Malfoy – prychnął obruszony. Malfoy nie miał prawa czegoś takiego wymagać i Ron pomyślał, że nawet jak Greyback go ugryzł to wilkołacza część nie wyparła tej, w której Draco uważał się za lepszego od innych.

– Ronald! – wyszeptała gorączkowa Hermiona i podeszłą bliżej do chłopaka. Nie potrafiła sobie wyobrazić jak Malfoy może zareagować, gdy Ron nie przestanie. Jej wiedza na temat wilkołaków z ksiąg, które przeczytała, pozwalały jej na wysunięcie domysłów i dlatego wolała się trzymać z dala. Uczulała też na to Rona, ale jak widać chłopak nigdy jej nie słuchał.

– Draco – zaczął Remus i wymusił na twarzy słaby uśmiech. – Molly nie musi mnie przepraszać, naprawdę. Wszystko już sobie wyjaśniliśmy i jest w porządku.

Draco pokręcił głową. Nie. Wilk miał rację i osoba, która skrzywdziła Lunatyka musiała przeprosić albo wręcz błagać o wybaczenie. Wiedział również, że taka sytuacja mogła się powtórzyć i dlatego Harry nie mógł do niej podejść.

Sam Potter nie wiedział za bardzo co mógłby zrobić w tej sytuacji. Z jednej strony zgadzał się z Draco, że Remus powinien usłyszeć przeprosiny, ale te od Tonks byłyby dużo bardziej warte. Z drugiej strony to była pani Weasley – kobieta, która w jakimś stopniu zastępowała mu matkę, chociaż czasami tym ciepłem i miłością był zbytnio przytłoczony i się jej bał.

– Draco – odezwała się spokojnie Molly i w uspokajającym geście uniosła ręce pokazując, że nie ma w niej różdżki. – Mogę tak do ciebie mówić?

Remus odsunął się na bok i Malfoy zobaczył znowu w całości całą grupę nieproszonych gości. Kiwnął głową na znak zgody.

– Jeśli to takie ważne dla ciebie... i twojej zwierzęcej natury – dodała wahając się jak to ująć. – To mogę przeprosić Remusa za to co się działo podczas ostatniego spotkania.

– Mamo! – oburzony głos Rona przedarł ciszę.

– Bądź cicho, Ron – powiedziała poważanie Molly. – Czy to będzie odpowiednie, Draconie Malfoy'u?

Malfoy zmrużył podejrzliwie oczy. Nie spodziewał się od kobiety, która była ubrana w przetartą i własnoręcznie zrobioną szydełkową sukienkę, z nie ułożonymi włosami i uznawaną za zdrajczynię krwi, odwołania się do tradycji czystokrwistych. Wilk nie był za bardzo zadowolony, ale Draco to zignorował.

Kiwnął głową, przyjmując ofertę pani Weasley.

***

Draco czuł jak Wilk kręcił się niespokojnie, gdy wszyscy wylądowali w małym salonie, a Malfoy stał tuż obok Remusa i Pottera, będąc gotowym ich bronić w razie potrzeby. Jego oczy już nie były złote, tylko wróciły do normalnego koloru. Weasley'owie i Hermiona dostali po filiżance herbaty oraz herbatniki, którymi zajadał się Ron i siedzieli spięci na wytartej kanapie.

– Ostatnim razem, profesorku – zaczął Fred, który był ubrany w swój zwykły firmowy pomarańczowy garnitur w żółte kropki, by przełamać ciszę przerywaną tylko mlaskaniem Rona. – Jedyne wybuchy jakie tutaj były, to od fajerwerków, które odpaliliśmy z George'm i Łapą – wspomniał z szerokim uśmiechem chłopak. Niespodzianka jaką przygotowali Remusowi, gdy budowa się skończyła i profesor mógł się wprowadzić do swojego nowego domu.

– Dostaliście potem zakaz wstępu tutaj – przypomniał mu Remus mając przed oczami scenę, gdzie dach zaczął się palić z powodu źle odpalonej fajerwerki.

– Syriusz go cofnął, bo mieliśmy zrobić kolejny pokaz fajerwerek na twoje urodziny, ale nie zdążyliśmy...

Draco przysłuchując się tej wymianie zdań, zmarszczył brwi w zastanowieniu, czy on w ogóle wiedział kiedy Remus miał urodziny. Raczej nie i zakodował żeby później dopytać o to Pottera.

– No dobrze! – Molly wstała, założyła ręce na biodra i spojrzała się na wszystkich ze swoją typową miną. – Wypiliście, zjedliście, więc może teraz Harry pokaże wam swój pokój, a ja sobie porozmawiam z Remusem.

– Mamo... – jęk Rona, który był w trakcie wyjadania ostatnich ciastek i dość niechętny, by w ogóle opuszczać cztery ściany salonu, gdzie będzie toczyła się pewnie najciekawsza rozmowa. To nie tak, że nie chciał porozmawiać z przyjacielem, ale wiedział z czym przyszła do Remusa jego matka i nie miał zamiaru tego przegapić.

Draco zmarszczył brwi, gdy usłyszał polecenie pani Weasley. Jakim prawem ta kobieta rządziła się w taki sposób w obcym domu? Wilkowi bardzo się to nie spodobało i nie miał zamiaru opuszczać Lunatyka czy tracić z oczu Pottera.

– Ja to w ogóle uciekam z powrotem do sklepu, bo George został sam – powiedział szybko Fred i wstał. – Dzięki za wszystko, Lunatyku. Pa, wszystkim!

Pomachał, ukłonił się dość przesadnie i teleportował stojąc jeszcze w przedpokoju z głośnym trzaskiem.

– Do widzenia, Fred – powiedział do pustki Remus i spojrzał dziwnie na Harry'ego, który wzruszył na tą sytuację ramionami. Miał ochotę powiedzieć, że to bliźniacy Weasley, a to powinno tłumaczyć wszystko co robią czy zrobili.

– No, już! Zasuwajcie na górę, ja muszę porozmawiać z Remusem – powtórzyła Molly i uśmiechnęła się szeroko do mężczyzny.

– Draco – odezwał się Harry i spojrzał na chłopaka. Domyślał się jak mogłaby wyglądać reakcja blondyna, gdy weźmie Rona i Hermionę do ich pokoju. Poczucie prywatności nie tylko typowe dla Malfoy'a, ale wejście na terytorium osób, które są wrogami dla Wilka mogło być wręcz powodem do ataku. – Może pójdziemy jednak... na spacer? – zapytał dość niepewnie i dając Malfoy'owi szansę na ostateczną decyzję.

– Ja zostaję z Remusem – powiedział wprost Draco. Wilk szarpnął się nerwowo na myśl, że Harry mógłby odejść daleko od domu, czego Malfoy nie mógł zignorować. – A wasza Złota Trójca może sobie urządzić gryfoński piknik przed domem.

– Malfoy ty... – zaczął Ron, ale Harry mu przerwał.

– Jasne, Draco – powiedział ugodowo. – Będziemy w pobliżu. Chodźcie – ostatnie słowo skierował już do Rona i Hermiony, którzy patrzyli na to wszystko w szoku. – Wezmę tylko koc i możemy iść.

Wilk zamruczał zadowolony z zachowania Harry'ego, który bez większych tłumaczeń zrozumiał, o co chodziło Draco. Przeczytanie kilku ksiąg o wilkołakach, dało jakieś efekty.

– Harry, jak chcecie to w szafce koło kuchenki powinny być jeszcze jakieś ciastka – powiedział z uśmiechem Remus, również nie kwestionując tego, że Draco z nim zostanie. Molly nie za bardzo to pasowało, bo chciała porozmawiać z Lupinem na osobności, ale wysłanie młodego Malfoy'a wraz z Ronem, Hermioną i Harrym... Bałaby się o ich bezpieczeństwo.

Draco czekał, aż Molly poruszy temat, z którym przyszła tutaj bez zapowiedzi. Nie zrobiła tego dopóki trójka Gryfonów nie wyszła przez drzwi na podwórko. Nadal nie lubił tej kobiety i gdyby mógł to kazałby jej się wynosić wraz ze swoimi bachorami oraz kujonicą, ale musiał się powstrzymywać. Zerknął przez okno na Harry'ego, który razem z Hermioną rozkładał koc, kiedy Molly zaczęła mówić:

– Remusie, czy myślałeś już na temat pełni księżyca?

Draco prychnął rozbawiony. Oboje doskonale wiedzieli ile dni dzieliło ich od pełni i nie potrzebowali przypomnienia na ten temat od kobiety, która nic na ich temat nie wiedziała. A także się trochę obawiała.

– Draco – skarcił go mało przekonywująco Remus, który na pytanie Molly podniósł wysoko brwi i schował się za filiżanką herbaty, z której upił spory łyk. – Nie rozumiem do czego zmierzasz Molly.

– Chodzi mi o to Remusie, że oprócz pana Malfoy'a masz pod opieką również Harry'ego.

– Mam tego pełną świadomość, Molly – powiedział pewnie Remus nie dając się wytrącić z równowagi. – Nie musisz mi o tym przypominać.

– Co więc zamierzasz zrobić z Harrym podczas pełni? – podpytywała, a jej ton głosu zmieniał się coraz bardziej na taki, którym upominała bliźniaków, gdy ich kawał czy eksperymenty straciły kontrolę. – Chłopiec przecież nie może tu zostać, gdy wy się przemienicie, bo broń Merlinie, ale możecie go niechcący zaatakować.

Draco zrozumiał, że o tym zupełnie nie pomyślał.

– Myślałem nad tym – odpowiedział Remus i założył nogę na nogę. – I znalazłem kogoś, kto byłby w stanie przypilnować Harry'ego na tą jedną noc, ale skoro poruszyłaś ten temat, to mam rozumieć, że jesteś chętna wziąć Harry'ego do siebie na czas pełni?

– Oczywiście!

– Cudownie, Molly. Możemy się więc umówić, że...

– Harry może z nami zostać nawet do pierwszego września i pojedzie razem z nami na King's Cross, ty Remusie, możesz nie być w stanie...

– Potter ma wrócić do domu – powiedział ostro Draco. Molly drgnęła zaskoczona zapominając na chwilę, że Malfoy jest również w pokoju. – Z samego rana, jak pełnia się skończy, ma być z powrotem.

– Możemy to uznać, że Harry będzie miał nocowanie w Norze z przyjaciółmi, prawda Molly? – zapytał grzecznie Remus. – Nic poza tym.

***

– Na gacie Merlina, stary, co tu się dzieje?! – Ron wykrzyczał pierwsze pytanie jakie tylko był w stanie wymyślić. – Mówisz do fretki po imieniu? Pytasz go o zdanie? Mieszkasz z nim w jednym domu? I czemu w ogóle mieszkasz z Remusem?

– To bardzo dobre pytania – przyznała Hermiona. – Ale może zacznijmy od tego, czemu ty – wskazała palcem na Pottera. – Harry Jamesie Potterze, uciekłeś z domu wujostwa przez co gazety zaczęły rozpisywać się na temat twojego porwania? Czy ty wiesz jak my się martwiliśmy?

Harry uśmiechnął się szeroko i zupełnie nieszczerze. Potarł ręką wargę w nerwowym geście i zaczął rozkładać koc na trawie przed domem. Spojrzał kontrolnie, czy jak wybiorą to miejsce to Draco będzie ich widział z okna salonu.

– Noo... tak wyszło – wzruszył ramionami.

– Jakoś tak wyszło, że zamieszkałeś z dwoma likantropami?! – Hermiona podniosła głos, a to nie wróżyło dobrze. – Harry, czy ty wiesz jakie to ryzyko? Edmund Sergeb w swoim traktacie o wilkołakach, bardzo nieprzychylnie wyraża się na temat wilkołaków, które są świeżo po ugryzieniu, a Malfoy...

– Hermiono, stop – nakazał Harry i usiadł po turecku na kocu. Spodziewał się, że to będzie trudna rozmowa, ale jak już do niej doszło, to początek był wręcz tragiczny. Listy, które wysyłał do przyjaciół, były dość enigmatyczne i nie wyjaśnił w nich prawie nic.

– Dobra, kumplu – wtrącił się Ron i położył na plecach, wiercąc się dłuższą chwilę, próbując znaleźć wygodną pozycję tak żeby nic nie uwierało go w kręgosłup. Do Harry'ego dopiero dotarło jak Ron znowu urósł i nabrał mięśni przez te półtora miesiąca, gdy się nie widzieli. Ta sytuacja powtarzała się co lato, a Potter nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić. Jego przyjaciel coraz bardziej się rozrastał i nabierał mięśni, gdy Harry ciągle mieścił się w te same ubrania co na czwartym roku. – Najważniejsze pytanie brzmi, jak to się stało, że wy się z fretką jeszcze nie pozabijaliście?

Och, Harry wiedział, że to pytanie padnie. Ale nigdy nie wpadł na pomysł, by jakoś się przygotować z odpowiedzią na nie. Może i działał pod wpływem emocji, ale nie był na tyle szaleńczy, by powiedzieć przyjaciołom, że jest zakochany w Draco i wcale nie przeszkadzało mu wspólne mieszkanie, a wręcz podobało.

– Nie jest tak źle... – zaczął dość niepewnie, wyczuwając, że Hermiona zaczęła mu się przypatrywać. – Pogodziliśmy się, Malfoy nadal umie być wkurzający, nawet jeśli miał problemy z mówieniem i... i on się zmienił wiecie? Ja też i po prostu...

– Malfoy się zmienił? – zapytał wątpliwie Ron patrząc się na chmury, które przybierały najdziwniejsze kształty. – Ma ten sam futerkowy problem, który ma Remus i to jest jego jedyna zmiana. Z wrednej fretki w wilkołaka.

Harry był gotowy bronić Draco, zawalczyć i wytłumaczyć Ronowi oraz Hermionie, że się mylą. Ale wiedział, że im bardziej będzie się odsłaniać, tym szybciej zostanie zmuszony do wyznania uczuć, którymi darzył blondyna. A tego nie chciał, bo wiedział, że przyjaciele nie zrozumieją. Weasley by tego nie zrobił.

– Zmienił się – powiedział cicho. Tak samo jak Harry, gdy musiał się zmierzyć z śmiercią Syriusza, narażeniem przyjaciół podczas bitwy w Departamencie Tajemnic i mieszkaniem z wujostwem po tym jak wrócił z Hogwartu, od których ostatecznie uciekł, gdy udało mu się zmienić w szakala. – Zmienił się.

– Masz rację Harry – powiedziała Hermiona przyjmując swój typowy ton, gdy tłumaczyła chłopcom coś czego oni nie rozumieli. – Pani Weasley nam powiedziała, że został przemieniony w wilkołaka. A przez to, gdy księżyc jest w pełni, nie jest w stanie kontrolować własnego zachowania, emocji i rządzy krwi jaką czuje. To czyni go bestią na tą jedną noc, niebezpiecznym osobnikiem. I cała nasza trójka widziała co się stało z profesorem Lupinem na trzecim roku. Draco Malfoy jest wilkołakiem, Harry. Niebezpiecznym wilkołakiem.

Harry poczuł jakby tonął. Nie mógł wydusić z siebie słowa, zaprzeczyć słowom Hermiony. Bywały już momenty, że przyjaciele go nie rozumieli, ale zawsze starali się pomóc. A teraz do Pottera dotarło, że w momencie kiedy chciałby prosić ich o pomoc dla Draco – osoby, na której mu zależy i jest w niej zakochany – nie uzyskałby jej. Dla nich Malfoy nadal był tym wrednym dupkiem z odznaką Brygady Inkwizycyjnej przyczepioną do szkolnego mundurka. Harry już dawno zastąpił ten obraz Draconem, który w rozpiętej koszuli, siedzi w fotelu z nogami przewieszonymi przez oparcie i czyta Proroka Codziennego. Zamiast przechwałek i pustych gróźb, miał zapisane kartki zeszytu jego nieco pochyłym pismem. To był jego nowy Draco, którego znał tylko on i Remus. Nikt więcej.

– Jak ci minęły wakacje, Hermiono? – zapytał słabo Harry, tylko po to, by zmienić temat i nie słyszeć więcej słów na temat Draco, które nie miały nic związanego z prawdą. Potrzebował czasu i Malfoy'a, by pokazać Ronie i Hermionie oraz całej reszcie, że Ślizgon, którego znali już nie istnieje. Zastąpił go Draco Malfoy, który miał ślady pazurów na szyi, blizny na ciele, piętno piątej klasy wypalone na przedramieniu oraz Wilka we własnym umyśle.


****

Nastąpił w końcu ten moment, gdy pojawia się Ron i Hermiona. Chwila, która była planowana dużo wcześniej, a i tak nie poszła zgodnie z planami, bo postaci zaczęły żyć własnym życiem w momencie, gdy się pojawiły. 

Uwielbiam wasze komentarze i zachęcam do ich pisania, bo to najlepsze co może być, bo jestem zawsze ciekawa jak odbieracie rozdziały i to co się dzieje  ;) 

Do następnego, 

Demetria1050 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top