29. Cisza przed burzą
Wilk Draco kręcił się nerwowo pod skórą Malfoy'a i powodował, że ten wiercił się na fotelu w salonie przez co przyciągał niechciany wzrok Pottera.
– Dobra, Malfoy, co się dzieje? – zapytał w końcu Harry i odłożył zadanie domowe z Transmutacji, do którego zrobienia zmusił go Remus, gdy wychodził na spotkanie Zakonu. Harry nawet nie spytał się go w ciągu dnia czy może pójść z nim. Gdy tylko usłyszał o zebraniu i gdzie ma się odbyć, wiedział, że nie będzie w stanie przebywać na Grimmuald Place 12. Skończył więc w salonie z nerwowym Draco, czekając, aż Remus wróci. Leżące pergaminy i księgi na stoliku, wydawały się naprawdę nieważne, patrząc na stan w jakim był blondyn.
Draco spojrzał spod byka na Harry'ego. Miał ochotę mu odpowiedzieć, że to nie jego interes, ale po pierwsze jego bolące gardło nie pozwalało mu na nic więcej niż na dwa słowa na raz, a po drugie zakopał topór wojenny z Potterem i to zmuszało go do bycia miłym.
Dlatego najmilej jak potrafił, wziął swój zeszyt, długopis i zapisał:
„Czy to zawsze tak długo trwało? To picie herbatki ze starym Dumbledorem i mówienie jacy to Śmierciożercy są źli?"
Kilka miesięcy temu Harry by się gorąco sprzeciwił takim słowom w stosunku do Zakonu. Ale po śmierci Syriusza, po tym jak grupa nastolatków walczyła w Departamencie Tajemnic, gdzie Dumbledore go unikał przez cały rok szkolny, gdzie Potter naprawdę go potrzebował, nie miał siły się sprzeczać z takim opisem.
– Myślę, że Remusowi trochę dłużej się zejdzie, jak będzie musiał odpowiedzieć na wszelkie pytania dotyczące naszej dwójki – odpowiedział Harry i oddał Draco jego zeszyt. Nie rzucił go jednak tak jak zrobił to Malfoy tylko wstał i normalnie podał. – Ale na pewno pani Weasley zrobiła coś do jedzenia i Remus coś nam przyniesie.
Harry ze śmiechem przeczytał kolejne pytanie Draco, które ten właśnie zapisywał.
– Haha, tak Draco to będzie jadalne, nawet dla ciebie i twojego arystokratycznego podniebienia.
Remus wrócił kilka godzin później. Był wyraźnie zmęczony, ale z uśmiechem postawił na stole talerz z plackiem jabłkowym od pani Weasley. Harry z dumą mu opowiedział jak zrobił całą pracę domową z Transmutacji i zaczął żartować z Draco, który po kilku docinkach rzucił w Pottera długopisem, trafiając go prosto w policzek. Nawet Remus nie mógł przestać się śmiać mimo że ledwo patrzył na oczy.
– I jak było? – zapytał Harry, gdy zrozumiał, że Remus nie miał zamiaru powiedzieć im jak przebiegło spotkanie Zakonu Feniksa.
– Harry...
– Nie, Remus. Draco odkąd tylko wyszedłeś z domu, był nerwowy, a ja mam prawo wiedzieć co tam się działo, bo na pewno mówiliście o mnie. I Draco. I Voldemorcie.
Malfoy drgnął, gdy usłyszał swoje imię i zaraz to należące do Czarnego Pana. Ale musiał przyznać Potter'owi rację. Mieli prawo wiedzieć, co się tam działo, nawet jeśli pewnie nie omówili tam żadnego planu ataku na Śmierciożerców, tylko użalali się jak to źle się teraz dzieje. To Draco wiedział czytając tylko Proroka Codziennego.
– Dobrze – poddał się Remus i odłożył łyżeczkę z kawałkiem placka od Molly. – Od czego mam zacząć? Od tego jak Tonks prawie publicznie oskarżyła mnie o romans z Draco i zarażenie go likantropią, po tym co rano zobaczyła, gdy tu była? Czy od tego, że Molly prawie mnie przeklęła jak to usłyszała? – Draco zastygnął po tych pytaniach, a Harry skulił się, gdy usłyszał ton jakim mówił Remus. Tylko raz Lunatyk tak się do niego odezwał. Gdy przyłapał Harry'ego z Mapą Huncwotów. – Czy, Harry wolisz posłuchać jak musiałem wręcz prosić ich wszystkich, by pozwolili ci tu zostać ze mną? A może najlepsze zostawimy na koniec? Dwugodzinna dyskusja o Ustawie Antywilkołaczej i przypomnienie mi na każdym kroku jak bardzo uciskane są moje prawa, to było coś co chciałem słuchać, po tym jak oskarżyli mnie o to, że przemieniam swoich nastoletnich kochanków w wilkołaków.
– Remus, ja...
– Chodzi o to Harry, że to naprawdę nie było miłe spotkanie. Przynajmniej dla mnie. Jeśli pozwolisz, to proszę daj mi skończyć jeść i pójść spać.
– Nie wiedziałem, że to było takie złe, Remus. Przepraszam.
– To ja przepraszam Harry. Nie powinienem się na tobie wyżywać. Jestem po prostu zmęczony.
Harry pokiwał głową, nadal zmieszany. Naprawdę nie spodziewał się, że ludzie z Zakonu mogą tak potraktować Remusa. Ani oskarżyć go to o wszystko. Przecież to nie była prawda! A jeśli ktoś myślał inaczej, niech tu przyjdzie i zobaczy jaka jest rzeczywistość.
„Czy oni cię skrzywdzili, Lunatyku?"
Remus odebrał zeszyt od Draco i przeczytał pytanie. Wysilił się na delikatny uśmiech.
– Nic mi nie jest, szczeniaku. Jestem tylko zmęczony.
Malfoy pokiwał głową i zgarnął szybko zeszyt, by zapisać kolejne pytanie.
„Czyli możemy tu zostać? We trójkę?"
– Tak, jesteśmy tu bezpieczni. Nie pozwolę, by ktoś was skrzywdził.
***
Harry przez kilka dni czuł jakby czekał na burzę. Wszystko toczyło się spokojnym rytmem, ale w nocy nie mógł spać, coraz częściej chodził po domu i okolicy w postaci szakala, bo potrzebował odciąć się od wszystkiego.
Harry wyczekiwał czegoś, ale nie do końca wiedział czego. Te kilka dni, polegały na nerwowym oczekiwaniu, odpisywaniu na listy Hermiony i Rona, oraz grach w szachy z Remusem czy cichym funkcjonowaniu z Draco.
Czuł, że ma stać się coś złego, ale może to było tylko jego złe przeczucie, ponieważ ostatnie tygodnie były naprawdę męczące. Ucieczka z Privet Drive, dotarcie do Remusa, dowiedzenie się, że Draco Malfoy jest wilkołakiem, wejście Ustawy Antywilkołaczej, wizyta Dyrektora, pogodzenie się ze Ślizgonem, bieganie nocą za Draco, wtargnięcie Tonks i okropne spotkanie Zakonu w jakim musiał uczestniczyć Remus. Jakby wszystkiego było mało przez ten cały czas przewijały się jeszcze uczucia jakie Harry czuł do Draco.
Moment, w którym przez kilka dni był spokój, napawał lękiem Harry'ego, który nie mógł uniknąć wrażenia, że to tylko cisza przed czymś większym.
***
Były chwile gdzie Harry sądził, że dłużej nie wytrzyma. Nie mógł znieść momentów, gdzie łapał się na tym, że jego uczucia były zbyt widoczne. Nie spodziewał się, że to będzie takie trudne. Sądził, że zamieszkanie z Draco będzie łatwiejsze. Miał głupią nadzieję na to, że przyjaźń, na którą mógł liczyć po tym jak zawiesili topór wojenny, będzie wystarczająca.
Ale były chwile gdzie Harry chciał czegoś więcej, pragnął powiedzieć słowa, które wiedział, że nie powinny opuścić jego ust, ostatkiem sił powstrzymywał się od ruchów, które mogłyby go zdradzić.
Okazało się, że bycie zakochanym w Draconie Malfoy'u i mieszkanie z nim w jednym domu, było czymś naprawdę trudnym.
***
− Harry, co się dzieje? – Remus usiadł na krześle obok Potter'a i odłożył na bok warzywa, które obierał na obiad. – Widzę, że coś jest nie tak.
− Ale co jest nie tak? – zapytał dość niepewnie Harry i zaczął się denerwować wizją tego, że będzie musiał porozmawiać z Remusem na ten temat, bo podejrzewał o co chodziło Remusowi. Syriusz zaczął wtedy dość podobnie.
− Myślałem, że zakopaliście z Draco topór wojenny. I kiedy rozmawialiśmy na początku kiedy się wprowadziłeś myślałem, że zrozumiałeś, że Draco nie jest już tym samym Malfoy'em co w szkole w poprzednich latach. I wydawało mi się, że jesteś dość zadowolony z faktu, że Draco tu jest. Także co się dzieje, Harry? Pokłóciliście się? Draco coś zrobił?
Harry spiął się jeszcze bardziej z każdym pytaniem Remusa. Merlinie, czemu wszyscy Huncwoci, których znał musieli być tacy dociekliwi i nie umieli odpuścić. Atakowali cię gradem pytań i wymagali, by uzyskać wszystkie i wyczerpujące odpowiedzi.
− Nie pokłóciliśmy się! I Malfoy naprawdę nic nie zrobił – zaprzeczył domysłom profesora Lupina. Ale poza tym nie powiedział nic więcej i wbił spojrzenie w blat stołu, przy którym siedzieli.
− To o co chodzi, Harry? Co się dzieje?
Harry wziął głęboki wdech i poczuł jak rumieniec zaczyna atakować jego policzki. Merlinie, czemu Syriusza tutaj nie było? On mógłby powiedzieć wszystko Remusowi, a Potter uniknąłby ten niezręcznej rozmowy po raz drugi w swoim życiu. Przymknął na chwilę oczy. Profesor Lupin naprawdę był miły, spokojny i Harry wiedział, że zawsze go wysłucha. Ale zauważył też, że jeśli chodzi o relację z Draco, Remus staje się...inny. I Malfoy tak samo. Byli bardziej zaborczy o tego drugiego i upewniali się, że wszystko jest w porządku. Byli bardziej wrażliwi na swoje zachowanie i zmiany nastrojów. Harry wiedział, że to coś związanego z wilkołactwem, ale czasami trudno było mu to zaakceptować. Miał wrażenie jakby był między dwoma osobami, które mimo że nie łączy żadne miłosne uczucie to dopasowują się do swoich ruchów i są bardziej zgrani niż nie jedna para z długoletnim stażem. Harry nie rozumiał jak mogli dokonać tego w tak krótkim czasie.
− Bo... Ale nie będziesz zły?
Wiedział, że zachowywał się jak dziecko w tym momencie, ale przez tą całą ich wilczą relację był nieco bardziej spięty niż normalnie być powinien. Chociaż nie wiedział czy istnieje jakaś skala napięcia w momencie kiedy chcesz się komuś przyznać do swojej orientacji seksualnej. I pewnego małego zauroczenia szkolnym wrogiem.
− Nie, szczeniaku, nie będę – powiedział z uspokajającym uśmiechem Remus.
− Chodzi o to, że... ja naprawdę się cieszę, że Malfoy tu jest. Serio, cieszę się – zapewnił profesora, jakby ten nie miał zamiaru mu uwierzyć za pierwszym razem. Lupin patrzył się na niego i miał postawę, która zachęcała go mówienia. – Wiesz, Syriusz mi powiedział, że to naprawdę nic złego, ale ja nie jestem przekonany czy to naprawdę nic takiego i po prostu nie chciałbym, żeby Malfoy uznał, że zwariowałem czy po prostu zaczął ze mnie szydzić jak zwykle i nie chciałbym, żeby znienawidził mnie jeszcze bardziej, o ile bardziej się da, ale po prostu... − wziął głęboki wdech, bo zaczął mówić jak zepsuta katarynka i nie wiedział już o co tak naprawdę chodziło mu na początku. Poprawił spadające okulary i potarł palce o wargę w nerwowym geście.
− Harry, uspokój się – zarządził Lupin. Harry wątpił, by to było takie łatwe. Remus wyglądał teraz nieco poważniej i miał zmarszczone brwi w skupieniu. – Jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić. Po prostu chciałem się upewnić, że między tobą, a Draco nie ma jakiegoś spięcia. Nie chciałbym żebyście zaczęli się kłócić. Chociaż Draco nadal nie może za głośno mówić, to wiem, że pisemne obrażanie idzie mu bardzo dobrze.
− Ja nie chcę się z nim kłócić! – powiedział dość głośno i podziękował, że Draco poszedł na spacer i nie było go w tym momencie w domu. – Remus, chodzi o to, że ja bym wolał go całować niż się z nim kłócić!
Harry zacisnął szczękę i wykrzywił wargę w grymasie niezadowolenia, bo naprawdę nie chciał, by to tak wyglądało. Rozmowa z Syriuszem była jakaś łatwiejsza. I nie wykrzyczał tego Black'owi prosto w twarz. Wtedy był cały czerwony na twarzy i prawie z łzami w oczach powiedział, że podoba mu się Cedric Diggory, a widok całujących się Seamusa i Deana naprawdę mu nie przeszkadzał i się cieszył, że są razem. Syriusz wtedy wykazał się pełnym zrozumieniem. Oczywiście zaraz potem jak przestał się śmiać, bo sądził, że Harry chciał mu przekazać jakieś naprawdę złe wieści.
− Och. OCH. Czemu pomyślałeś, że mógłbym być zły?
− A nie jesteś? – zapytał i zaryzykował spojrzenie na profesora. Remus faktycznie nie wyglądał jakby był zły. Uśmiechnął się do niego lekko.
− Nie, nie jestem – zapewnił go Remus.
− Bo chodzi o to wasze wilcze połączenie... No wiesz...
Harry cały czas był spięty i wszystkie emocje jakie w nim się kłębiły chyba jeszcze długo nie będą mogły znaleźć ujścia. Potarł po raz kolejny wargę.
− Harry, spójrz na mnie – powiedział z mocą Remus. Poczekał, aż Gryfon podniósł wzrok i zerknął w zielone oczy, tak bardzo podobne do tych, które miała Lily. – To nasze wilcze połączenie, jak to nazwałeś, polega na tym, że Draco będąc dominującym wilkołakiem będzie w stanie w przyszłości założyć stado i przewodniczyć mu. Lunatyk to wyczuł, a wilk Draco mimo, że jest dość młody to przejawia pewne zachowania, które są tego początkiem. Po prostu mój wilk traktuje teraz Draco jako swojego szczeniaka z racji jego wieku i niedoświadczenia w sprawie likantropii, ale jednocześnie jako przyszłego lidera, któremu może będzie posłuszny i będzie mógł liczyć na jego wsparcie oraz patronat.
− Rozumiem... chyba...
− Jeśli, nie jesteś czegoś pewny to zawsze możesz dopytać – zapewnił go Remus.
− To stado, o którym mówiłeś... Czy ty z resztą Huncwotów byliście takim stadem? Mimo, że oni byli zwykłymi zwierzętami?
Harry pomyślał o swojej animagicznej formie. Był ciekaw czy jego szakal mógłby przyłączyć się do takiego stada, czy zostałby uznany za niegodnego skoro nie był wilkołakiem. Merlinie, naprawdę powinien poczytać coś więcej o wilkołakach, skoro mieszkał z dwoma pod jednym dachem! Hermiona już dawno, by była po przeczytaniu wszystkich dostępnych ksiąg na ten temat, pomyślał z przekąsem.
− Ze mną sprawa wyglądała trochę inaczej, ze względu na to, że ja nie jestem dominującym wilkołakiem. Lunatyk zaakceptował ich, ponieważ byli osobami, które przebywały z nim podczas pełni. I kiedy byliśmy w Hogwarcie cały czas miałem problem, by zaakceptować swój mały futerkowy problem jak lubił o tym mówić James – przyznał. Na wspomnienie o czasach w szkole na jego twarzy odmalował się pewien nostalgiczny uśmiech, a oczy zabłysły na chwilę. – Dominujące wilkołaki reagują inaczej na obecność innych wilkołaków podczas pełni. One wręcz szukają ich towarzystwa. I dużo zależy od wilkołaka kogo będzie chciał w stadzie. Ale myślę, że twój szakal ma duże szanse. W końcu jest w jakimś stopniu spokrewniony z wilkiem, mam rację? – ostatnie zdania zadał już z małym przekąsem, doskonale wiedząc, o co chodziło Harry'emu z tym pytaniem. Chłopak jedynie spuścił wzrok zawstydzony, że jego mały plan nie wypalił i został zdemaskowany.
− Także jeśli chodzi o ciebie i Draco... − powrócił do głównego tematu. – Mam rozumieć, że on o niczym nie wie?
− Nie! Merlinie, nie – zapeszył się. Potter nie miał pojęcia jakby to wyglądało gdyby Draco się dowiedział. Aż zadrżał na myśl o tym. Nie miał zamiaru mówić o tym chłopakowi jeśli nie będzie pewny, że Malfoy nie wyśmieje go przy całej szkole czy po prostu odrzuci i będzie patrzył z obrzydzeniem. – Remus, my się nienawidzimy od pierwszej klasy. Znaczy, jakoś od czwartej, przestałem go nienawidzić, a na piątym Hermiona stwierdziła, że za często się na niego gapię żeby uznać to za normalne, ale nie zmienia to faktu, że Malfoy jest naprawdę dupkiem. Był dupkiem, bo teraz w ogóle nie zachowuje się jak Malfoy, którego znam ze szkoły.
− I co sądzisz o jego zmianie?
Harry zamyślił się na moment. Co myślał o tej zmianie, która nadeszła w Draco? To nie tak, że jej nie zauważył, bo naprawdę, tego nie dało się nie zauważyć. Zarumienił się delikatnie kiedy dotarło do niego o czym konkretnie pomyślał.
− Och, no wiesz... − wydukał na początek i starał się jakoś zebrać w sobie. Przecież nie mógł przyznać, że taka wersja Dracona była jeszcze bardziej pociągająca i Harry czuł się jakby znowu był na piątym roku gdzie jego lekcje z Różową Ropuchą polegały na tym, że przypatrywał się Ślizgonowi z prawdziwą fascynacją. Remus uśmiechnął się szeroko i zaczął bujać na krześle. Wyglądał wtedy jakby odeszło mu kilka lat. Harry nawet nie podejrzewał, że Lupin jest naprawdę szczęśliwy mając świadomość z tego, że jego obydwa szczeniaki może coś połączyć. Czuł się co najmniej jak dumny ojciec. Ostatnio czuł się tak jak James oświadczył się Lily. – Nie za bardzo mogę go sobie wyobrazić jak przez ponad dwa tygodnie szukał cię, bo uciekł z domu kiedy Aurorzy tam wpadli, ale wiem, że nie tylko przez Greyback'a – wręcz wypluł to nazwisko – i ugryzienie tak bardzo się zmienił. Bardzo bym chciał, by okazało się, że ten Draco, który teraz z nami mieszka, okazał się tym prawdziwym, a ten Malfoy, który nazywał Hermionę szlamą, wyśmiewał rodzinę Rona, bo są biedni i cieszył się z egzekucji Hardodzioba była tylko maską na pokaz. Chciałbym, by ten spokojniejszy i małomówny Draco, który zbyt dużo czyta, w nocy ma problemy z zaśnięciem przez co jest marudny, a „rozmowa" z nim jest dość zabawna wtedy, bo wystarczy lekko go podrażnić, by zaczął pisać ci całą masę niewybrednych komentarzy, był tym prawdziwym. Ja po prostu... po prostu...
− Teraz zakochujesz się w nim jeszcze bardziej, mam rację?
Harry jedynie przytaknął. Remus miał rację. Zakochiwał się bardziej, bo mimo tych wszystkich blizn, które pokrywały całe jego ciało, Draco w jego oczach był jeszcze piękniejszy. I nadal miał świadomość jego wad, ale to wszystko nie było takie ważne kiedy widział jak Ślizgon z uwagą słuchał Remusa kiedy ten coś mu mówił, albo siedział wygodnie z nogami przewieszonymi przez oparcie fotela i pił popołudniową filiżankę herbaty.
− Myślisz, że to ma w ogóle jakiś sens? – zapytał Harry. Tak wiele razy rozmyślał na ten temat. Rozważał milion scenariuszy i wręcz wypłakiwał się w rękaw Hermionie kiedy po pocałunku z Cho upewnił się, że dziewczyny to nie jego bajka.
− Myślę, że nie ma nic złego w tym co do niego czujesz.
− Dzięki...chyba.
− Masz jeszcze jakieś pytania, szczeniaku?
− Nie, chyba nie.
− No dobrze – Remus chwycił z powrotem nie do końca obrane warzywa na obiad. – Jak coś to zawsze możesz mnie zapytać, w porządku? – Harry pokiwał głową. – A teraz. Pomożesz mi z obiadem?
***
Harry nauczył się spać w swojej animagicznej postaci. Sny szakala były spokojniejsze, pełne kolorów, biegania i wycia. To nie było to samo co przeżywanie śmierci Syriusza, słyszenie śmiechu Voldemorta czy patrzenie w martwe oczy Cedrica.
Zwinięcie się w kłębek, wylizanie przednich łap i podrapanie koca, by lepiej go ułożyć, było dużo lepsze niż patrzenie się w sufit i liczenie oddechów do momentów kiedy umysł Harry'ego nie poddał się i nie zasnął, by przenieść go w krainę koszmarów.
***
Początkiem burzy okazało się przybycie sowy z dwoma listami z pieczęcią Hogwartu. Gruba, kremowa koperta została doręczona przez czarnego ptaka, który jak tylko upuścił listy, to wyleciał przez otwarte okno.
Harry przeniósł wzrok na Draco. Jeden list, był zaadresowany do niego i Harry mógł tylko domyślać się jak Malfoy na to może zareagować w szczególności jak wypadło jego ostatnie spotkanie z Dyrektorem Hogwartu.
Gdy Potter rozerwał kopertę zaadresowaną do siebie, poczuł jak serce zaczęło mu szybciej bić. Dotarło do niego, że dzieliło go kilkanaście sekund od poznania wyników SUM-ów. Bez żadnych skrupułów rozerwał kopertę, by dostać się do środka. Ale zamiast pergaminu z wynikami i listą podręczników, zobaczył coś jeszcze.
– To chyba żart – wyszeptał zszokowany.
Błyszcząca odznaka w czerwono-złotych kolorach z dużym K na środku, została wyjęta przez Harry'ego i teraz leżała na jego dłoni. Został kapitanem drużyny Gryffindoru w Quidditchu!
Uśmiechnął się szeroko i spojrzał błyszczącymi oczami na Remusa. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Gdy rok temu Hermiona i Ron dostali swoje odznaki prefektów, Harry był zazdrosny. Ale teraz trzymał własną plakietkę, która była dużo lepsza niż ta należąca do jego przyjaciół. Sport, który pokochał od pierwszych chwil. Drużyna, która pokazała mu jak miło jest gdzieś należeć. Teraz należało do to niego, on był odpowiedzialny za reprezentację Gryffindoru w Qudditchu.
– Gratulacje, Harry.
– Ja... wow... zostałem kapitanem, Remus – odpowiedział ciągle w szoku Harry.
– Zasłużyłeś na to, szczeniaku. Widziałem cię jak latasz. James i Syriusz byliby dumni. – Powiedział.
Harry na wzmiankę o tacie i ojcu chrzestnym, mocniej ścisnął plakietkę, której ostre końce nieco poraniły jego dłoń.
– A jak poszły ci egzaminy?
Harry jak tylko usłyszał pytanie Remusa, otworzył w końcu pergamin, który okazał się listą podręczników na szósty rok. Odłożył go nie poświęcając mu nawet chwili. Drugi natomiast był już tym właściwym. W ciszy przeczytał wyniki.
– Mam jeden Wybitny z Obrony i pięć Powyżej Oczekiwań – powiedział z uśmiechem. To były dobre oceny. Z Eliksirów nie uzyskał Wybitnego, co nie pozwalało mu na kontynuowanie nauki żeby w przyszłości być Aurorem, ale już w lipcu dotarło do niego, że wcale nie chciał nim być. Nie chciał stać po stronie osób, które uwięziły Syriusza na dwanaście lat w Azkabanie za niewinność.
– Z Obrony? – zapytał z uznaniem Remus. – Musiałeś mieć dobrych nauczycieli z tego przedmiotu.
– O tak, był taki jeden – Harry od razu wszedł w to co zaczął grać Remus. – Na pierwszej lekcji przyniósł bogina, a potem nauczył mnie rzucać Patronusa. Był najlepszy. Reszta to była pomyłka.
Remus się uśmiechnął i zarumienił delikatnie. Przez długi czas sądził, że wilkołak nie mógł być najlepszym nauczycielem, ale potem okazało się, że na lekcjach Obrony przed Czarną Magią, Śmierciożerca w przebraniu rzucał Zaklęcia Niewybaczalne i nikt nie mógł być gorszy.
– A ty, Draco? Jak ci poszło? – Remus zerknął na blondyna, który od dłuższej chwili wpatrywał się w pergamin. Draco podniósł na niego wzrok i wyciągnął rękę z wynikami swoich egzaminów.
Remus odebrał ją i zaczął czytać.
– Merlinie Draco... Dziewięć Wybitnych to bardzo dobry wynik! Jestem z ciebie dumny, szczeniaku!
Remus wstał z krzesła i uścisnął Draco, który mimo pierwszego zawahania się czy może tak zrobić, odwzajemnił przytulenie i zacisnął palce na remusowym swetrze.
– Dziękuję – wyszeptał Draco w jego ramię. Jego Wilk zamruczał zachwycony poczuciem bliskości Remusa, faktem, że mógł poczuć zapach i ciepło ciała Lunatyka.
***
Kilka godzin później cała ich trójka usłyszała podwójny dźwięk teleportacji przed domem.
I wtedy zaczęła się burza.
****
Scena rozmowy Remusa i Harry'ego została napisana prawie na samym początku Skazanego, jak tylko wiedziałam, że Draco będzie miał problem z mówieniem i jak zostanie pociągnięty wątek z dominującymi wilkołakami. I nie mogłam się doczekać, aż to ujrzy światło dzienne ;D
Jak wrażenia po rozdziale? Jakieś uwagi, skargi, zażalenia, prośby? ;)
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top