22. Ustawa Antywilkołacza


Draco nienawidził poranków.

Wymagały od niego żeby wstał, ubrał się i zszedł na dół gdzie od dwóch dni spotykał Remusa z Potterem, którzy śmiali się z kubkami kawy w rękach i czekali na niego, by zjeść śniadanie. Zapachy z kuchni drażniły jego nos od momentu jak tylko otworzył drzwi do pokoju, w którym mieszkał z Gryfonem. Naprawdę ładne zapachy, to musiał przyznać. Potter umiał gotować przez co Wilk przestał na niego warczeć za każdym razem jak go widział. Zwierzęce pragnienie, by zaspokoić głód było większe niż nienawiść do chłopaka. Sam Malfoy wolał o tym nie myśleć, bo musiałby przyznać, że nie było tak źle jak sądził, że będzie. Potter nie wtrącał się tak bardzo jak na głośnego Gryfona przystało. Był dość spokojny, uważny na to co robił i wręcz sprawdzał go, co nie umknęło uwadze Draco. Obserwował jego reakcje kiedy zbliżał się do Lupina i starał się, by nie wkurzyć młodszego wilkołaka. Dopasowywał się do ich rytmu dnia, jednocześnie trochę go burząc i wprowadzając zmiany.

Ale była jedna rzecz, której po prostu Malfoy nie mógł znieść. Potter mówił. Rozmawiał z Remusem, śmiał się i żartował. A Draco skręcało kiedy czasami mimo wielu chęci nie mógł odpowiedzieć, bo jego głos załamywał się w połowie słowa. Lunatyk bardzo mu pomagał. Ćwiczył z nim jakby był dzieckiem, które dopiero uczyło się mówić. Sam też każdą wolną chwilę poświęcał na to żeby trenować. Ale były takie godziny, że nie dawał rady powiedzieć, ani słowa. Jakby w gardle miał wielką gulę, która zaciskała się za każdym razem, gdy otwierał usta chcąc się odezwać.

Nie, Harry, nie zgadzam się.

– Ale Remus, proszę! Obiecuję, że będę ostrożny. Nie wpadnę w żadne pułapki czy wnyki i wrócę przed obiadem.

– Nadal masz problemy z utrzymaniem równowagi podczas biegu jako szakal.

– Dlatego muszę ćwiczyć. Byłoby prościej gdybyś pozwalał mi się przemieniać na trochę dłużej niż kilka minut.

– Mam ci przypomnieć, że twoje wracanie do ludzkiego ciała nadal jest problematyczne?

– Bycie szakalem jest lepsze.

Draco stanął w progu drzwi do kuchni i poświęcił chwilę na przyjrzenie się tej dwójce. Harry stał opierając biodro o blat z kubkiem kawy w jednej ręce i z widelcem w drugiej, który służył mu do przekręcania plasterków bekonu na patelni. To tym pachniało w całym domu, a żołądek Draco i Wilk wręcz nie mogli się doczekać jedzenia. Harry miał na sobie swoje wytarte i dużo za duże dżinsy oraz bordową bluzę z kapturem i godłem Gryffindoru.

Remus za to siedział przy stole z rękami zaplecionymi wokół kubka i w swetrze narzuconym na pidżamę. Nadal zaspany, ale na tyle przytomny, by nie zgodzić się na pomysł Pottera co do przebieżki po lesie w postaci szakala.

– Cześć, Malfoy – Harry przywitał się z lekkim uśmiechem. Draco kiwnął mu głową w ramach przywitania.

– Dzień dobry, szczeniaku.

Wilk Draco zamruczał zadowolony. Malfoy naprawdę nie rozumiał jego zachowania kiedy tylko usłyszał jak Lunatyk tak go nazywał. I jego złości kiedy raz odezwał się tak do Pottera.

Usiadł przy stole.

– Remus, proszę. – Harry wrócił do przerwanej rozmowy i prób przekonania Lupina, by się zgodził. – Przebiegłem całą trasę z Little Whinging do ciebie i nic mi się nie stało przecież.

– Mówiłeś, że o mało nie wpadłeś pod samochód.

Harry przekręcił oczami i upił łyk kawy.

– W lesie nie ma samochodów, więc pod żaden nie wpadnę.

Nadal nie mógł przyzwyczaić się do takich poranków. Pełnych ciepłego jedzenia, rozmów Remusa z Potterem, zapachu kawy, która nieco go drażniła i pewnego spokoju, który nawet nie był zaburzony przez Chłopca-Który-Przeżył.

– Draco – zaczął Remus, a chłopak na niego spojrzał z podniesionymi brwiami. Nie miał zamiaru nawet próbować się odzywać. Kilkanaście minut temu wykonał kilka prób w łazience i czuł jakby jego gardło właśnie było atakowane przez całą armię szpilek. – Co ty na to żebyśmy po śniadaniu wybrali się na spacer? We trójkę?

Draco zerknął na Remusa. Jego jasne włosy, które coraz bardziej były pokryte siwizną i blizny na twarzy. Coś ścisnęło go w klatce piersiowej. Nie miał zamiaru roztrząsać tego jak bardzo pytanie Remusa go zaskoczyło. Lupin przez ostatnie dni starał się poświęcać tyle samo czasu Harry'emu co Draco. Było to o tyle trudne, że Malfoy po prostu z powodu zazdrości swojego Wilka nie był za bardzo chętny, by zostawić Remusa samego z Potterem. Ale Lupin nigdy nie zmuszał ich do tego żeby spędzali czas we trójkę. I to był naprawdę przypadek, że po obiedzie zawsze wszyscy lądowali w salonie z filiżankami herbaty. Jednak wyjście na wspólny spacer i zgodzenie się na takie spędzanie czasu było nieco inne. Draco mógł się nie zgodzić, ale dotarło do niego że nie chciał.

Kiwnął ostrożnie głową w geście zgody.

– A będę mógł iść jako szakal?

– Tak, Harry. – Potter uśmiechnął się szeroko, ale nie zrobił żadnego kroku w stronę Remusa żeby mu jakoś inaczej podziękować. Ostatni raz kiedy chciał go przytulić skończyło się tak, że Wilk Draco się wściekł. – Ale żadnego odbiegania od nas. Chcę cię mieć w zasięgu wzroku.

– Tak, sir.

Harry położył patelnię z idealnie przysmażonym bekonem na stole i również usiadł. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował.

Śniadanie zjedli w ciszy, która nie była tak nieprzyjemna jak ta kiedy po raz pierwszy usiedli do stołu we trójkę. Gdzieś w połowie posiłku przyleciała sowa z Prorokiem Codziennym. Harry wstał, by odebrać pocztę, przywitać z Hedwigą i dać jej przysmak za dobrze wykonaną pracę. Rozwijając rulon nie spodziewał się tego, że na pierwszej stronie, dużymi literami przeczyta tytuł, który spowodował, że spojrzał na dwójkę wilkołaków siedzących przy stole z pełnym przerażeniem.

Draco poderwał głowę w momencie kiedy strach Pottera dotarł do niego. Pachniał naprawdę okropnie, a Wilk, kiedy tylko to wyczuł, był gotowy do ataku. Widząc jak Harry miał wzrok wlepiony w stronę tytułową Proroka wiedział, że było źle. Ta gazeta od kilku dni pisała artykuły o Potterze, ale nie panikowali już, że ich Wybraniec został porwany, bo Dumbledore wydał oświadczenie, że chłopak był bezpieczny, cały i zdrowy oraz odpoczywał przed rozpoczęciem szóstego roku nauki w Hogwartcie.

Draco wstał i w kilku krokach dotarł do Pottera, który pachniał strachem jeszcze bardziej. Wyrwał mu gazetę z rąk, by samemu zobaczyć o co chodziło. Gryfon w żadne sposób nie zareagował na to co zrobił Draco.

Minister Magii Korneliusz Knot stał dumnie wyprostowany, a za nim widniała Fontanna, która była w Atrium Ministerstwa. W ręku zamiast meloniku trzymał wielki rulon pergaminu i uśmiechał się szeroko.

Ustawa Antywilkołacza podpisana przez Wizengamont i Ministra Magii! Czarodziejscy obywatele mogą spać spokojnie mówi Minister Knot, który postarał się, by ci niebezpieczni mieszańcy nie zagrażali naszemu bezpieczeństwu. Więcej na stronie 2.

Draco jak w amoku przekręcił stronę, by zacząć wczytywać się w treść artykułu. Z każdą linijką coraz bardziej nie mógł uwierzyć co czytał. Nawet nie zwrócił uwagi jak zaczął się trząść, bo wściekłość Wilka wręcz z niego wypływała. Zaciskał coraz mocniej zęby, gdy widział kolejny zakaz.

– Draco? Harry? – zapytał zmartwiony Remus. – Co się dzieje?

Malfoy słysząc głos Lunatyka podniósł na niego wzrok. Remus zobaczył jego złote oczy Wilka i zaciśnięte szczęki. Lunatyk, który od dwóch dni był dość wyciszony, bo czas jego aktywności po pełni minął, zaskomlał nagle zmartwiony kiedy wyczuł emocje księżycowego szczeniaka.

– Draco – powtórzył Remus coraz bardziej denerwując się całą tą sytuacją.

Malfoy oderwał wzrok od Remusa i wcisnął z powrotem Proroka Codziennego w ręce Pottera, który ciągle stał koło niego.

– Czytaj – wydał rozkaz Harry'emu, warcząc na niego, bo nie potrafił utrzymać emocji na wodzy. Wszystko w nim szalało. Potter przełknął ślinę, poprawił okulary i otworzył gazetę na stronie drugiej. Nie patrząc na nikogo zaczął czytać.

Zgodnie z wcześniejszymi prośbami czarodziejskiej społeczności, które wpłynęły do Wizengamontu, podczas dzisiejszych nocnych obrad, zdecydowano, że to odpowiedni moment, aby zaostrzyć prawa dotyczące wilkołaków zamieszkujących Anglię. Z powodu coraz większej ilości ataków, których głównym prowodyrem jest poszukiwany Fenrir Greyback, Minister Magii Korneliusz Knot ogłosił, że nowa ustawa antywilkołakacza wchodzi do życia w dniu dzisiejszym co pozwoli na jak najszybsze i jak najlepsze zapewnienie czarodziejskiej społeczności, która w obecnej sytuacji w związku z Sami-Wiecie-Kim jest już wystarczająco stresująca.

Minister Knot w swoim oświadczeniu mówi: Zawsze dbałem najlepiej jak potrafiłem o czarodziei i czarodziejki, którzy wybrali mnie kilka lat temu na Ministra Magii. Dlatego w tym trudnych i niebezpiecznych czasach wdrożyłem wszelkie środki ostrożności, by bezpieczeństwo pełnoprawnych czarodziei nie było zagrożone. Wilkołaki były i są, ale więcej nie będą naszym zmartwieniem. Nowa ustawa antywilkołacza pozwoli w pełni zapanować nad tymi mieszańcami i całkowicie ukróci ich zapędy do tego, by degradować społeczeństwo czarodziei oraz rozsiewać ich skażoną krew jeszcze bardziej niż dotychczas. Jako Minister Magii podjąłem do tego odpowiednie kroki prawne.

Harry przerwał czytanie. W kuchni zapadła cisza.

– Czytaj dalej, Harry – odezwał się zduszonym głosem Remus. – Czytaj.

Ustawa Antywilkołacza z dnia 5 sierpnia 1996 roku podpisana przez Wizengamont i Ministra Magii Korneliusza Knota obwieszcza, że:

1. Każdy niepełnoletni wilkołak ma obowiązek wpisać się na Listę oraz przejść pozytywnie zmianę swojego statusu w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Formuła została odnowiona i ulepszona (więcej o tym w punkcie 3).

2. Dorosłe wilkołaki muszą zarejestrować się na nową listę w ciągu tygodnia od wejścia w życie owej Ustawy. Uniknięcie tego jest powodem do użycia środków bezpieczeństwa ujętych w punkcie 9.

3. Dotychczasowy Rejestr Wilkołaków został zniesiony i zastąpiony Listą, która obliguje wilkołaki do spisania tego jak doszło do zakażenia, przez kogo, w jakich okolicznościach, opisania swojej obecnej sytuacji życiowej i podpisania tego magiczną sygnaturą oraz krwią. W przypadku dorosłych wilkołaków można dokonać tego korespondencyjnie.

4. Każdy wilkołak jest zobligowany do przedstawienia miejsca odpowiedniemu pracownikowi Ministerstwa Magii gdzie przebywa podczas pełni. Wcześniej wspomniany pracownik musi zdecydować czy jest ono odpowiednie. Jeśli zgoda nie zostanie udzielona wilkołak na czas pełni zostanie przetransportowany do Ministerstwa Magii gdzie w pełni bezpiecznym miejscu w asyście Niewymownych przejdzie swoją transformację.

5. Pracujące wilkołaki nie mogą pobierać wynagrodzenia na dwa dni przed, w trakcie pełni i dwa dni po niej z racji tego, że nie są zdolne wtedy do wykonywania pracy. Pracodawca musi zostać poinformowany o stanie pracownika i ma zakaz wypłacania pensji za te konkretne dni w miesiącu. W przypadku mugolskiego pracodawcy, wilkołak musi dostarczyć do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami odpowiedniej umowy jaka jest zawarta, w której ten zapis jest uregulowany.

6. Wilkołaki posiadające rodziny i dzieci muszą przejść odpowiednią kontrolę pracownika Departamentu Rodziny i Sierot, który zdecyduje czy dziecko może nadal tam przebywać. Jeśli jakiś punkt nowej Ustawy zostanie złamany przez likantropa jest to odpowiednim powodem do zabrania nieletniego czarodzieja do rodziny zastępczej czy mugolskiego domu dziecka oraz użycia środków bezpieczeństwa ujętych w punkcie 9.

7. Kobiety będące wilkołakami w przeciągu pół roku mają obowiązek zgłosić się do Departamentu Tajemnic gdzie zostanie rzucona na nich klątwa bezpłodności, by w przyszłości nie mogły rodzic dzieci z obawy tego, że dziecko może urodzić się wilkołakiem.

8. Dominujące wilkołaki będące Alfami stada mają obowiązek przedstawić pełną listę likantropów, którzy wchodzą w skład stada. Jednocześnie Alfa ma obowiązek kontrolowania zachowań swojego stada.

9. Wilkołaki, które nie zastosują się do nowej Ustawy lub złamią jakiś jej zapis staną przed Wizengamontem gdzie zostaną postawione im zarzuty. Prawo do adwokata w takich sprawach zostaje zniesione. Wilkołak w ciągu 72 godzin zostanie wtrącony do Azkabanu.

10. Wilkołak, który ugryzł niemagiczne dziecko może być sądzony jak za zabójstwo mugola. W przypadku magicznego dziecka jest w obowiązku udzielić odszkodowania rodzinie zarażonego i jest przetransportowany do Azkabanu w trybie natychmiastowym.

11. Wilkołakom zostaje odmówione udzielanie pomocy w szpitalu świętego Mungo po pełni. Na ten czas zostanie oddelegowany odpowiedni Medyk, który udzieli im niezbędnej pomocy po transformacji w ich domu. Wilkołaki po pełni mają zakaz pojawiania się w świętym Mungo.

12. Wilkołaki, które do tej pory brały Eliksir Tojadowy i zdobywały go we własnym zakresie, mają teraz obowiązek zgłoszenia się po niego do Ministerstwa Magii i odpowiedniego Departamentu gdzie będzie on im wydawany (po dokonaniu wpłaty) i dawkowany w odpowiednich ilościach.


Mamy pełną nadzieję, że nowa Ustawa zapewni maksimum bezpieczeństwa magicznej społeczności czarodziejskiej. Ustawa Antywilkołacza wchodzi do życia z dniem 5 sierpnia 1996 roku.

Niech Merlin będzie z nami.




****


Okej, a teraz pomyślcie, że ktoś zmusza cię do powiedzenia jak zostałeś zaatakowany, jak bardzo cię bolało i jak to przebiegło, że stałeś się wilkołakiem. Pomysł jak ktoś kwestionuje to czy możesz wychować własne dziecko, jak ktoś ci grozi, że ci je odbierze tylko dlatego, że stałeś się wilkołakiem, chociaż tego nie chciałeś. Pomysł jak może poczuć się kobieta, która musi iść i powiedzieć "tak proszę, rzućcie na mnie zaklęcie, które spowoduje, że nigdy nie będę mogła przytulić dziecka, które właśnie dzięki mnie przyszło na świat, które ja urodziłam". Pomyśl jak musisz się czuć kiedy musisz powiedzieć  swojemu pracodawcy, że nie przyjmiesz od niego pieniędzy i na pytanie dlaczego musisz powiedzieć, że wilkołakom nie przysługa pieniądze za czas przed, w trakcie i po pełni. Myślisz, że pracodawca pozwoli ci zachować pracę czy cię zwolni? Pomyśl ile pieniędzy będziesz musiał wydać, by móc pozwolić sobie na kupno Eliksiru Tojadowego od Ministerstwa i kogo będzie na to stać. Pomyśl jak po pełni pełen ran, krwi, bólu i połamanych kości, nie będziesz mógł liczyć na pomoc medyka w szpitalu, bo nie możesz tam wejść tylko czekać, aż medyk przyjdzie do ciebie. Jeden medyk na tylu wilkołaków w kraju. Gdzie pełnia jest jedna, a wilkołaków całkiem sporo. Przecież nie wszystko da się uleczyć eliksirem, więc czekasz z pękniętym biodrem, aż ktoś się pojawi, by ci pomóc, bojąc się ruszyć różdżkę i sam rzucić zaklęcie. Pomyśl jak poczujesz się kiedy musisz pokazać obcej osobie miejsce gdzie jest pełno twojej krwi, śladów pazurów i łańcuchów, bo spędzasz tam pełnię i tak bardzo się boisz, że możesz kogoś zabić podczas nich, a obca osoba, powie, że to za mało. Niewystarczająco. I pomyśl co musisz czuć kiedy  jesteś zmuszony do przejścia przez pełnię wśród obcych ludzi w Ministerstwie, którzy nie wiadomo co mogą wtedy z tobą zrobić. I och, pomyśl jaka będzie reakcja wilkołaków na to.

polarnagwiazdka jeszcze raz wszystkiego najlepszego <3 

Do następnego, 

Demetria1050

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top