04. Pragnienie śmierci

Draco nie był w stanie wstać z łóżka i pójść do łazienki. Nie był w stanie prosić o cokolwiek, a tym bardziej o pomoc, bo Malfoy'owie nigdy nie zniżyliby się do takiego poziomu. On po prostu nie był w stanie mówić. Jego gardło zostało rozerwane przez pazury Greybacka. Struny głosowe przerwane. Był skazany na łaskę jego matki i skrzatów domowych.

Pamiętał moment kiedy łapa Fenrira zamachnęła się i z pełną świadomością przejechała mu po odsłoniętym gardle. Zrobił to tylko dlatego, że Draco tak bardzo krzyczał. Darł się wręcz i to nie tylko wtedy kiedy Greyback gryzł go po raz kolejny.

Chciał umrzeć.

Krew zalała mu usta od razu po tym rozszarpaniu. Czuł ją wszędzie – w przełyku, ustach, na zębach. Czuł jej metaliczny smak. Potem stracił przytomność i myślał, że w końcu nadszedł jego czas. Śmierć, z którą przywitał się po raz pierwszy kiedy wszedł do tej sali, właśnie mu się ukazała.

Chciał umrzeć.

Sądził, że zginie z rąk Fenrira. Ale jego magia stwierdziła, że jest na tyle silna, by się obronić przed jadem wilkołaka. Ciało jednak było na granicy wytrzymałości. Umysł był w totalnej rozsypce.

Chciał umrzeć.


***


Draco Malfoy nigdy nie wierzył w Boga, ani tym bardziej w Merlina. Mimo wszystko leżąc kolejny dzień w łóżku – bez możliwości wstania, pójścia do łazienki czy zjedzenia normalnego posiłku, zastanawiał się czy może powinien zacząć się modlić. Poprzednie dwa dni spędził na wymyślaniu w myślach miliona wyzwisk skierowanych we wszystkich, począwszy od jego ojca, a kończąc na Czarnym Panie. Ale to wszystko, w końcu mu się znudziło. Zaczął więc rozmyślać nad sensem istnienia Boga lub innej osoby, która obserwowała to wszystko z góry.

I zaczął się zastanawiać czy w jego przypadku można liczyć na cud. W końcu miał tylko szesnaście lat i naprawdę nie zrobił tylu okropnych rzeczy żeby teraz za to pokutować i to w taki sposób. To miała być kara dla jego ojca, a cierpiał on. Bo to nie Lucjusz został zaatakowany przez wilkołaka, tylko Draco. To nie senior rodu Malfoy'ów miał zarażoną krew jadem bestii, tylko młody Malfoy.

To Draco został naznaczony przez Greybacka.

To Draco dostąpił tego zaszczytu i mógł stać się członkiem stada wilkołaków.

Wciąż miał jednak nadzieję. Liczył na cud, że mimo wszystko nie zaraził się likantropią. Jego magia zwalczyła tę truciznę i będzie mógł uciec od tego wszystkiego. Nie stał się potworem, krwiożerczą bestią zależną od faz księżyca.

Wiedział, że nie powinien się w ten sposób łudzić. To nie przystoi Malfoy'om, ale nie umiał teraz inaczej. Miał dosyć bycia dzielnym paniczem Draconem, po prostu chciał być sobą. A teraz na jedyne co go było stać to bycie przerażonym nastolatkiem. Chciał płakać, ale bał się, że w każdym momencie pojawi się jakiś skrzat lub jego matka. W ciągu tych dwóch dni ojciec nie wszedł do jego pokoju ani razu. Jakby brzydził się faktem, że jego jedyny syn właśnie stał się wilkołakiem. Jakby to była wina Draco.

Malfoy starał się być silny, ale to wszystko było dla niego za dużo. Potrzebował jakiegoś zapewnienia, że wszystko skończy się dobrze. Niestety nikt nie mógł mu czegoś takiego dać.

− Draco, śpisz? – spytała się cicho Narcyza Malfoy stojąc w drzwiach do pokoju syna. Nie wiedziała czy może wejść. Wcześniej miała wrażenie, że Draco nie chciał jej obecności. Kiedy przesiedziała kilka godzin u jego boku, on spojrzał się na nią tylko przez krótki moment, a w jego spojrzeniu było tyle bólu, że Narcyza nie wiedziała co miałaby zrobić, by jakoś ulżyć mu w tym cierpieniu. Widziała coś takiego tylko raz i to dobre kilkanaście lat temu kiedy jej kuzyn – Regulus Black przyszedł do niej i wyznał, że nie chce więcej służyć Czarnemu Panu. A teraz ten sam wyraz twarzy widziała na twarzy syna i to z podobnego powodu. Czarny Pan omamił całą jej rodzinę i sprawdził na nią wszystko co najgorsze. Począwszy od pobytu Belli w Azkabanie, a kończąc na Draco, który musiał zostać ugryziony przez wilkołaka.

Blondyn nawet nie spojrzał się w stronę drzwi gdzie stała jego matka. Nie miał siły przekręcić głowy w bok, a poza tym bał się, że Narcyza dostrzeże jego oczy pełne łez.

− Skrzaty przekazały mi, że twoje rany zaczynają się powoli goić – odezwała się na nowo Narcyza. Nadal stała w tym samym miejscu. − Teraz kiedy zaczęła się ostatnia kwarta księżyca powinno być coraz lepiej.

Nadal nie było żadnej reakcji ze strony Draco. Pani Malfoy zerknęła jeszcze na tackę z eliksirami, które dzięki magii skrzatów domowych trafiały prosto do krwioobiegu jej syna.

− Zrobiłabym dla ciebie wszystko, Draconie – powiedziała z pewnością w głosie pani Malfoy. I naprawdę tak uważała. Draco był jej jedynym dzieckiem, a ona jako matka miała za zadanie go chronić i kochać bezwarunkowo.

Chłopak słysząc to odwrócił się w końcu w stronę matki. Narcyza kiedy tylko to zobaczyła podeszła bliżej łóżka, a długa szata falowała wokół jej stóp z każdym krokiem. Draco patrzył – nic innego nie mógł zrobić – jak postać jego matki zbliża się do niego. Miała na sobie ciemnozielone szaty, a włosy rozpuszczone. Wyglądała nienagannie, jak zwykle. Jakby koszmar ostatnich dni w ogóle jej nie dotyczył.

Draco z największym trudem uchylił wysuszone usta. Nie miał zamiaru nawet starać się cokolwiek powiedzieć, ale sądził, że to krótkie stwierdzenie, które chciał przekazać, matka rozszyfruje z samych ruchów bladych warg. Narcyza kiedy tylko zobaczyła, że jej syn otwierał usta, nie mogła powstrzymać nikłego uśmiechu. Draco w końcu jakoś chce się z nią porozumieć.

Ale kiedy zrozumiała co właśnie odczytała z ruchu warg syna, uśmiech jakby przykleił się do jej ust na chwilę, by zaraz potem opaść z trzaskiem. Jej maska opanowania i pewności siebie, którą zawsze nosiła, właśnie została z niej zdarta.

Narcyza była pewna, że żadna matka nie powinna usłyszeć takich słów od swojego dziecka. Ten kamień w sercu, który powstał po wypowiedzi Draco pewnie jeszcze długo nie zniknie. Pani Malfoy uważała się za dobrą matkę. Kochała swojego syna i dbała o to, by miał jak możliwe najlepsze dzieciństwo. Był arystokratą i musiał znać swoją wartość. Istniały pewne zasady, których musiał przestrzegać i czyny, które nigdy nie zostałyby zaakceptowane. A Draco chciał to wszystko przekreślić. Narcyza nie mogła tego zrozumieć. Przecież był tego wszystkiego uczony od kiedy skończył pięć lat. Kiedy miał osiem wiedział, że trzeba być silnym i nigdy się nie poddawać. A to o co poprosił ją Draco właśnie było największym aktem tchórzostwa jaki mogła sobie wyobrazić Narcyza Malfoy.

Sam Draco uważnie obserwował reakcję matki. Widział jej szok na twarzy i późniejszy ból. Ale ona musiała wiedzieć. Draco łudził się również, że wypełni jego prośbę. Wiedział, że prosił o dużo, może nawet zbyt dużo w tej sytuacji, ale nie widział innego wyjścia.

Gdyby jego matka się zgodziła, nigdy więcej nie musiałby w ten sposób cierpieć. Narcyza była w stanie to zakończyć, ale Draco nie wiedział czy miłość matki do dziecka jest na tyle silna, by pani Malfoy mogła to zrobić.

„Chcę umrzeć"

W to właśnie stwierdzenie ułożyły się jego wargi. To Narcyza odczytała, pochylona nad Draco. Po dłuższej chwili kobieta znowu się wyprostowała, ściągnęła łopatki i ruchami rąk poprawiła niewidzialne fałdy na szacie. Na jej twarzy pojawił się wyraz determinacji i Draco miał świadomość, że słowa, które zaraz padną będą ostateczne. Narcyza więcej nie będzie poruszać tego tematu i na pewno nie zmieni zdania.

Pani Malfoy spojrzała na widok przez okno. Było ciepłe popołudnie, a słońce przebijało się przez grube zasłony. Zielone liście drzew kołysały się przez wiatr. Wyjątkowo dzisiaj nie padało i gdyby wszystko było dobrze mogłaby pójść z Draco na spacer. Pokazywałaby mu wszystkie kwitnące kwiaty, które posadziła wiosną.

Jednak stała nad rannym Draco, który właśnie stał się wilkołakiem i prosił ją o śmierć. Narcyza spojrzała w oczy syna, który wpatrywał się w nią wyczekująco.

− Nie.

Narcyza odwróciła się na pięcie i w kilku dużych krokach wyszła z pokoju syna. Nie zrobi tego. Nie spełni prośby Draco. Nie pomoże mu się zabić.

Kiedy po raz pierwszy trzymała go w ramionach coś sobie obiecała. I zamierzała tej obietnicy dotrzymać. 




****


Dziękuję ślicznie za każde wyświetlenie, gwiazdkę i komentarz! I zapraszam do komentowania, bo chciałabym wiedzieć co sądzicie o rozdziałach ;) 

Niedługo akcja przyspieszy, ale jeszcze kilka rozdziałów. 

Do następnego, 

Demetria1050

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top