"Z ukrycia"
Dmitrij Popow
Dzień wcześniej...
- Gdzie się wybierasz? - pytanie pada z ust Elizawiety, kiedy zasuwam niewielką torbę podróżną. Opiera się o miękki zagłówek mojego sypialnianego łóżka, obserwując mnie znad oprawek swoich okularów. Zawsze uważałem, że okulary dodają jej uroku, który tak bardzo przemawia do mojego serca.
- Do Włoszech. - odpowiadam, starając się ignorować ucisk w klatce piersiowej. Pragnę tej kobiety od momentu, w którym zarysowała mój samochód. Ona jednak przekształciła naszą relację w przyjaźń. Nienawidzę tego, że nie mogą jej dotknąć, tak jak bym tego chciał.
- Oo, po co? - ożywia się, siadając po turecku.
- Sprawy rodzinne. - kwituję. Nie mam zamiaru wdawać się w szczegóły. Już i tak jestem wkurzony, że to mnie Fedir wysyła po siostrę La Torra. Pieprzony Włoch grzeje fiuta w ciele mojej skretyniałej siostry, a ja narażam własne życie za niego. Rozumiem, że Fedir ma misterny plan, by zniszczyć starego La Torre, a jego pionkiem jest Domenico, aczkolwiek nie uważam, że Aida stanie się powodem, dla którego Traiano zechce zaatakować Moskwę.
Cóż, ale skoro taki jest plan, stanę się bohaterem dla kolejnej rozkapryszonej, mafijnej laski.
- Nigdy nie chcesz mówić o swojej rodzinie. - stwierdza z żalem. Co mam jej niby powiedzieć? Prawdę? Nie wchodzi w grę! Nie powinna wiedzieć, że jej „przyjaciel" to brat szefa rosyjskiej mafii. Nienawidzę tego tak samo jak przyjaźni z tą kobietą. Dlaczego nie mogłem urodzić się w rodzinie, której największą zbrodnią jest mandat za złe parkowanie? Mam pecha od urodzenia...Mafia, kurwa... Wiążące gówno, które nie pozwala mi żyć normalnie. Z jednej strony uwielbiam bezprawie i brak konsekwencji, z drugiej jednak duszę się, kłamiąc każdej napotkanej kobiecie, że jestem nudnym szachistą, pracującym w korporacji telekomunikacyjnej. Udaję przeciętniaka, pomimo że moje konta są zapchane rublami, dolarami oraz frankami. Jestem bogaty, mieszkam w kawalerce.
- Tym razem też o niej nie opowiem.
- To nie jest sprawiedliwe! Ty znasz moich rodziców!
- Ciężko, abyś poznała mojego ojca.
- Czemu? - wydyma wargi.
- Nie żyje.
- A mama?
- Żyje.
- Dmitrij! Przestań odpowiadać mi pojedynczymi słowami! Ja się przed tobą zawsze otwieram. - Tak jak nogi przed każdym napotkanym facetem. Och, zapomniałem. Przede mną je zamyka. Jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI.
- Wybacz, muszę iść. - zabieram walizkę.
- Mogę tu zostać? W moim mieszkaniu jest remont.
- Tylko nie przyprowadzaj swojej pracy do domu. - kwituję ze złością, a twarz Elizawiety robi się czerwona z zażenowania. Cóż, raczej nie sądziła, że wiem, czym się zajmuje. A jednak moja matulka ją sprawdziła. Wyrachowana kobieta. Zupełnie jak ojciec i Fedir.
- Nie wiem o czym mówisz... - udaje zaskoczenie.
- Powiem wprost, okej? - przytakuje. - Nie pieprz się za hajs w moim mieszkaniu. - wychodzę, nie chcąc kontynuować tej rozmowy. Jednocześnie czuję dwie rzeczy - obrzydzenie, spowodowane jej profesją oraz nienawiść do samego siebie, że mimo to wciąż jej pragnę. Byłbym hipokrytą, gdybym osądził ją tak nisko za jej zawód, biorąc pod uwagę, że niejednokrotnie z frustracji zaliczyłem dziwkę.
~***~
Docieram za czarnym sedanem na stare cmentarzysko. Parkuję swój pojazd z dala od kierowcy, lecz mam doskonały widok na sytuację. Jestem w Rzymie od kilku godzin i jak na razie dopisuje mi szczęście. Pośpiesznie wysiadam ze swojego pojazdu, ukradkiem chowając się w pobliskim zagajniku. Z sedana wysiada Biagio La Torre, a wraz z nim trzech ochroniarzy. Jeden z nich rusza w stronę mojego samochodu, a gdy tylko orientuje się, że nikogo w nim nie ma, krzyczy po włosku:
- Czysto! Nikogo tu nie ma!
Kurwa, kretyn...
- Na pewno? - pytanie pada z ust Biagio.
- Tak!
- Świetnie. - stryj Domenico otwiera bagażnik, w którym znajduje się nieprzytomna kobieta. Sądzę, że jest to poszukiwana Aida, lecz nie mam stuprocentowej pewności. Równie dobrze może to być przypadkowa dziewczyna, która nadepnęła na odcisk mafiozom. Pozostali mężczyźni, biorą do rąk szpadle, idąc z nimi na teren cmentarza, a Biagio z uczuciem gładzi policzek nieprzytomnej kobiety. Jego dłoń jednak zjeżdża na piersi, ściskając je z pasją.
Domenico wspominał, że jego wujek ma ciągoty w stronę Aidy. Obserwując tą scenę, jestem przekonany, że dziewczyna w ramionach Biagio to siostra młodego La Torre. Bingo, kurwa!
- Za dużo kłapiesz dziobem, suko. - wypowiada ze złością, mocniej ściskając jej piersi przez materiał sukienki, wyglądającej jak szpitalna piżama. - Dlatego poznasz smak prawdziwego strachu. - rusza z nią na cmentarz. Czekam kilka minut, po czym podążam za nim, ukrywając się pomiędzy starymi nagrobkami. Dzięki temu, że jest środek nocy, a ja mam na sobie czarne ubrania, ciężko jest mnie dostrzec.
Ninja, Dmitrij na ratunek. Numer telefonu 666.
Biagio układa ciało dziewczyny do drewnianej skrzyni, kiedy to pozostali mężczyźni żwawo kopią w ziemi dół. Co, kurwa? Oni chcą ją pochować? Może jest martwa, a moja obecność jest tu zbędna?
Nie...Moje przeczucie podpowiada mi, że Aida jest jedynie nieprzytomna, a oni chcą ją zakopać żywcem na cmentarzu, którego zapewne nikt już nie odwiedza.
Biagio przypina nadgarstki i kostki kobiety kajdankami, po czym zamyka skrzynię na kłódkę.
Ja pierdolę...Psychopata...
Może nie dała mu się zgwałcić, więc stwierdził, że podoba mu się nekrofilia? Cholera go wie, ale nie pozwolę, by ta dziewczyna tak skończyła.
Po piętnastu minutach mężczyźni kończą wykopaliska, po czym układają skrzynię w dole, kiedy to z jej środka zaczyna wydobywać się krzyk.
- Wypuść mnie, stąd pieprzony, ohydny skurwielu!
- Żegnaj, Aido. - parska śmiechem Biagio. - Panowie, zasypujemy.
- Nie! - krzyczy kobieta, lecz nikt nie zwraca uwagi na jej lament. Biagio obserwuje z zadowoleniem, jak skrzynia chowa się pod hałdami ziemi. Już rozumiem, dlaczego ojciec tak bardzo gardził tymi ludźmi. Z ich rąk giną niewinni. Ród Popow ma na swoich rękach tysiące litrów krwi, lecz nikt nigdy bez przyczyny nie zakopał nikogo żywcem, do chuja!
Mija pół godziny. Od klękania straciłem chyba czucie w nogach, lecz Biagio i jego ludzie właśnie odjechali. Czekam kilka minut, by upewnić się, że na pewno jestem tu sam. Zanim podchodzę do świeżej ziemi, idę powoli w stronę wyjścia, by zorientować się, czy przypadkiem nie został tu jeden z ludzi starego La Torre.
Czysto...
Piszę prędko wiadomość do Fedira, by miał wgląd w całą sytuację.
Dmitrij: Zakopano Aidę żywcem.
Chowam komórkę, po czym biegiem rzucam się w stronę zakopanej dziewczyny, lecz prędko orientuję się, że nie posiadam niczego, co mogłoby mi pomóc odkopać grób.
Szlag!
Nie tracąc czasu zaczynam rękami odsuwać ziemię na boki. Używam całej swojej energii, by dotrzeć do drewnianej skrzyni jak najszybciej. Nie mam pewności, czy za chwilę ktoś nie wróci.
- Nudzi ci się, koleżko? - unoszę głowę. Nade mną stoi jeden z ludzi Biagio z łopatą w ręku. Muszę ją mieć...
- Nie, dlaczego? - nieśpiesznie wstaję z klęczek.
- Nie powinno cię tu być. - uśmiecha się przebiegle, odrzucając łopatę na ziemię obok, a za paska swoich czarnych bojówek wyjmuje rewolwer. - Ostatnie życzenie?
___
Hej misie ❤
Ciąg dalszy nastąpi 🙊🥰
Dzisiaj oczywiście🥰
Buziole 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top