"Smok obronny"
Pędzę przed siebie, a kiedy skręcam w boczną ulicę, prowadzącą do zamku Fedira, policjant wręcz wjeżdża mi w bagażnik. Jak nic mój brat ukatrupi gnoja za zniszczenie jego samochodu. Kiedy tylko wciskam gaz do podłogi, mercedes zrywa się z miejsca, ponownie zostawiając Alexandra w tyle.
Och je! Wygrywam!
Zerkam w lusterko wsteczne i zaraz za policyjnym radiowozem dostrzegam limuzynę, którą porusza się Bailey. Im bliżej jestem posiadłości rodzinnej, tym bardziej policjant zwalnia, przez co kierowca Payette zaczyna za nim trąbić.
I po co ci to było, Berezowski? Zostałeś uwięziony między mną, a sukinsynem z Seattle, a jedyna droga ucieczki to śmierć.
Smok, który pilnuje bramy, właśnie ją przed nami otwiera, a jest nim oczywiście stary, poczciwy Siergiej. Wjeżdżam na posesję, mijając uzbrojonych facetów w bojówkach, gotowych do oddania strzału. Radiowóz policyjny zakleszczony pomiędzy mną, a limuzyną zatrzymuje się dopiero, gdy dociera na teren zamku. Sama wciskam hamulec, by zaparkować, ale samochód przyśpiesza.
Cholera! Katia! To gaz!
Prędko zmieniam pedał, lecz samochód zatrzymuje się prosto w śnieżnej zaspie.
Huh, mistrz parkowania.
Wysiadam z samochodu z gracją, jakbym od samego początku planowała zaparkować właśnie w tym miejscu. Nie gubiąc swojej pewności siebie, idę prosto do Domenico, który wysiada z limuzyny Payette.
- Ty dupku! - krzyczę, a kiedy na mnie spogląda, w wyrazie jego twarzy nie ma krzty złości, czy irytacji. Dostrzegam natomiast coś w rodzaju troski. - Zostawiłeś mnie!
- Nie chciałem, przepraszam. - wypowiada ze skruchą, po czym przyciąga mnie do siebie, aby zakryć moje drobne ciało, swoimi ramionami. Od jego ciała bije ciepło, które sprawia, że zapominam dlaczego byłam na niego zła.
- Witam. - na dziedzińcu pojawia się mój brat, ubrany w czarny garnitur, a jego idealnie biała koszula wręcz rzuca się w oczy swoją jasnością. Policjant, który wszczął za mną pościg, niepewnie wysiada ze swojego radiowozu, rozglądając się dookoła. - Co pana sprowadza w moje skromne progi?
- Nazywam się Alexander Berezowski...
- A ja Fedir Popow. Mówi ci coś to nazwisko? - pyta bez krzty emocji Fedir.
- A komu nie mówi? - parska śmiechem Payette. - Ciota w dopasowanym garniturze!
- Bailey! - Ayla uderza swojego męża w tył głowy. - Nie wypada wypowiadać takich rzeczy!
- Bo?
- Bo to jest niekulturalne.
- A kulturalne będzie jak powiem, że jesteś seksowna?
- Nie.
- Czemu?
- Och! Przymknij się!
- Nie.
- Mogę pożyczyć taśmę. - sugeruję, spoglądając na Domenico, którego kąciki ust unoszą cię ku górze. Doskonale oboje pamiętamy, że to właśnie taśmą klejącą wyeliminował na jakiś czas moją gadatliwość.
- Efekt milczenia gwarantowany. - mamrocze Domenico. - Sposób wypróbowany.
- Powtarzam pytanie! - głos mojego brata przywraca nas do porządku. Milkniemy, by ten mógł spokojnie pozbyć się policjanta ze swojego zamku. - Mówi ci coś nazwisko, Popow?
- Niestety tak.
- I postanowiłeś zatrzymać moją siostrę?
- Nie miałem pojęcia, że trafię tutaj. - wypowiada Berezowski, nerwowo wgapiając się w swoje buty. - Aczkolwiek ta kobieta brała udział w porwaniu.
- Kogo?
- Starszego mężczyzny.
- I co? Ma go w swoim bagażniku?
- Niewykluczone. - Fedir zerka na mnie wzrokiem bez wyrazu, a następnie rusza w stronę mercedesa, zaparkowanego w zaspie śnieżnej.
Katia, wiej! Ukatrupi cię za nieumiejętne parkowanie!
- Panie Berezowski, proszę za mną. - policjant niepewnie rusza za moim bratem, a kiedy obaj docierają do mercedesa, Fedir otwiera bagażnik, aby udowodnić, że wożę w nim jedynie zapas gotówki, jedną małą broń oraz walizkę z ubraniami na przebranie. Odkąd wylądowałam z Domenico pośrodku lasu, zawsze mam przy sobie torbę podręczną. Nigdy nie wiadomo, kiedy ten kretyn wpadnie na pomysł, aby zaszyć się w dżungli niczym tarzan i jego seksowna księżniczka. - Czy widzi pan tutaj jakiegoś mężczyznę?
- Nie, aczkolwiek pańska siostra miała przy sobie broń. - sięga po rewolwer, lecz na lodowate spojrzenie Fedira, prędko go wypuszcza.
- Trafiłeś w sam środek mojego świata, Berezowski. Nie mogę cię stąd wypuścić.
- Słucham?
- Ten zamek to forteca, niedostępna dla takich jak ty, Alexandrze. Doskonale wiesz, kim jestem. Wypuszczając cię, sprowadzisz na mnie i moich ludzi niepotrzebny nalot policyjny. Chociaż tylko idioci próbowaliby mnie zniszczyć.
- Klnę się na swój honor, że nie pisnę ani słówka!
Fedir go nie wypuści. Żadna prośba, czy błaganie nie spowodują, że mojemu bratu zmięknie dupa. Doskonale zdaje sobie sprawę, jak wiele będzie ryzykował, wypuszczając na wolność psa gończego. Za dwa dni spodziewałby się nalotu antyterrorystów, próbujących obalić naszą rodzinę, panującą na terenie Rosji od pokoleń. W zasadzie nie tykają nas, ponieważ nie mają dowodów na nielegalne interesy, aczkolwiek Berezowski jest w samym centrum. Widzi broń, ludzi, okrutne spojrzenie samego bossa.
- Nie ufam ci.
- Panie Popow, naprawdę nie pisnę słówka, co tu widziałem!
- Siergiej!
- Tak, proszę pana?
- Wiesz co masz robić. - wypowiada Fedir, głosem pozbawionym emocji, a jego mimika twarzy wyraża jedno - pustkę. Odkąd poznał Josephine ta pustka występuje tylko w obliczu poważnych wydarzeń, a za każdym razem sprawia, że ludzie wręcz trzęsą się ze strachu.
Siergiej wraz z kilkoma innymi mężczyznami, podchodzi do radiowozu policyjnego. Wsiadają do środka, a po kilku minutach znikają nam z oczu. Jestem pewna, że jeszcze dziś ten samochód będzie stał w ogniu.
- Co z nim zrobisz? - pyta Bailey, obserwując Berezowskiego. Jest biały jak wapno. Mam wrażenie, że nawet nie oddycha.
- To co z każdym psem...
Ten diabelski uśmiech Fedira będzie mi się śnił każdej nocy.
Zabije go.
____
Hej misie 😍
Jeszcze kilka rozdziałów i koniec🙈
Ale pewnie pojawi się coś nowego 😛
Lub wróci "który to który? " kolejna część Collinsów
Buziole ☺
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top