"Senny realizm''

( Domenico La Torre)

Lśniące długie włosy mierzwi ciepły wiatr, a to sprawia, że nie widzę jej twarzy. Kobieta stoi kilka kroków ode mnie i wiem...czuję to, że jej oczy chcą ujrzeć mnie, lecz niesforne kosmyki włosów uniemożliwiają jej to zadanie. Wiem kim ona jest...Widywałem ją na zdjęciach. Wciąż czuję jej ciepłe ramiona, gdy tuliła mnie do snu.

-Mamo? - wypowiadam niepewnie i obserwuję jak z jej brody spływa czerwona jak rubin, krew.

-Tak, mój Domenico? -odpowiada z oddali. Jej głos rozmywa się. Mam wrażenie, że ta piękna kobieta, dławi się własną krwią, lecz wciąż wyczuwam w jej tonie czułość, jaką obdarowała mnie i Aidę.

-To naprawdę ty?

-Tak. - wyciągam w jej stronę dłoń, lecz moja matka - Enrica Giulia La Torre-coraz bardziej traci wyrazistość. Tracę ją...Po raz drugi!- Domenico, ratuj Aidę... - znika.

-Mamo!

Ratuj Aidę...

Ratuj Aidę...wypowiada echo.

Ratuj Aidę...

Otwieram oczy, czując jak po moim kręgosłupie spływa gorący pot. W pokoju panuje półmrok, oświetlany pierwszymi promieniami wschodzącego słońca.

Ratuj Aidę...Właśnie te słowa wypowiedziała moja mama, lecz nie po raz pierwszy. W dniu, w którym mój ojciec dowiedział się, że jego żona buntuje przeciwko niemu jego własną armię, jej ostatnie słowa brzmiały: Domenico, ratuj Aidę...W tym momencie sztylet przebił jej jamę ustną na wylot.

Miałem zaledwie trzy lata, gdy straciłem matkę. Aida miała miesiąc...

- Dlaczego nie śpisz? - pyta Katia, sennym głosem. Opiera się na prawej ręce i wpatruje się we mnie ze zmarszczonym czołem, a jej jędrne nagie piersi, aż kuszą by je schrupać i zapomnieć o śnie z udziałem mojej matki.

- Jeszcze się tutaj niezaaklimatyzowaniem. - kłamię gładko. - Nie przejmuj się mną - głaszczę jej policzek. - Śpij dalej.

- Coś się trapi. - marszcz nos, trafnie strzelając w moje smętne myśli. - Chciałabym wiedzieć, co.

- Ty wszystko chcesz wiedzieć. - stwierdzam z przekąsem, a kącik moich ust delikatnie unosi się do góry.

Ta kobieta niemiłosiernie mnie wkurza. Jest irytująca, wścibska, kłótliwaAle też mnie pociąga, cenię ją za jej szczerość, odwagę i naturalność. Pomimo tego, że jej twarz często zdobi cała masa niepotrzebnego makijażu, jest naturalna w tym jak się zachowuje. Nie udaje nikogo, jest sobą, a to sprawia że zaczynam czuć z nią pewną więź.

Czuję, że coś nas łączy.

Tsa Domenico...Rozczuliłeś się, a jak na razie co was łączy to fakt, że ty masz klucz, a ona pasującą dziurkę.

- Ojciec nauczył mnie, że wiedza chroni przed wrogiem.

- Uważasz, że jestem twoim wrogiem? - dziwię się.

- Nie. - odpowiada pewnie. - Chodzi mi o to, że wiedząc co cię trapi, mogę spróbować ci jakoś pomóc.

- Przyśniła mi się moja matka. Ojciec zamordował ją na moich oczach. - odpowiadam wgapiając się w sufit, na moment wracając do tego dnia.

Traiano! -krzyczy Enrica. - To nie tak jak myślisz! Nie robiłam tego, by zniszczyć ciebie. Jesteś moim mężem! Jestem ci oddana,wierna i kocham cię!

- Puste słowa. - wypowiada hardo ojciec, bawiąc się ostrzem, które bez problemu przebiłoby grubą warstwę skóry niedźwiedzia, trafiając w sam środek jego serca. - Biagio, trzymaj ją. - wuj nie waha się, by spełnić rozkaz swojego brata. Chwyta moją matkę i siłą pcha ją na kolana. Jej oczy docierają do mnie. Są pełne łez,a ja nie wiem dlaczego mama płacze. Przecież grzecznie się bawię swoim samochodzikiem. Macham do niej, uśmiechając się szeroko.

- Mamo, spójrz jak ładnie się bawię.

- Widzę, kochanie. - łka. - Mam nadzieję, że twoja chłopięca radość zawsze pozostanie w twoich oczkach, a uśmiech będzie rozjaśniał twoją buzię każdego dnia.

Po co mama mi coś takiego mówi? Nie wiem

- Twoje ostatnie słowa, Enrico?

- Domenico, ratuj Aidę

Ostrze przebija jej jamę ustną, a z jej buzi wypływa coraz więcej krwi. Mama upada.

Nie budzi się.

Nigdy.

- Och, dlaczego? -pokrzepiająco kładzie mi drobną dłoń na piersi. Podskakuję, wracając myślami z powrotem do Katii.

- Nie jestem pewien, czy ojciec podał mi prawidłowy powód. Podobno moja matka buntowała przeciwko niemu jego własną armię. Nawet jeśli tak było, musiała mieć jakiś powód. Kilka sekund przed śmiercią, powiedziała jedno zdanie. Trzy słowa. Domenico, ratuj, Aidę.

- To twoja siostra, prawda?

- Tak. - blondynka nagle zrywa się z łóżka zupełnie naga po naszych nocnych igraszkach i pędzi do szafy.

- Zbieraj się. - wypowiada, jednocześnie wkładając na siebie pierwsze lepsze ubrania.

- Dokąd?

- Do zamku. Fedir pewnie już nie śpi, więc zajmiecie się Aidą, a ja skoczę na gorące ploteczki do Josephine.

- Niech zgadnę. - parskam śmiechem. - Będę głównym tematem tych rozmów?

- A co ty myślisz, że świat kręci się tylko wokół ciebie? - zakłada ręce na biodra, karcąc mnie spojrzeniem.

- Tak. - stwierdzam, nawet nie siląc się na włożenie w swój ton pewności siebie.- Przecież to oczywiste, że jestem tu ważny.

- Nie prawda! Nie potrzebuję cię!

- Jestem lepszy niż twój kumpel na baterie.

- A skąd ty to możesz wiedzieć, pierdoło?

- Sama mi to wczoraj powiedziałaś, barbie.

- Nie jestem żadną barbie, dupku!

- Teraz to dupku. -droczę się. - A wczoraj jedynie słyszałem Domenico, tak!, Domenico mocniej.

- Wiesz co?

- Co?

- Wal się, niewyżyty draniu! - zabiera naburmuszona swoje rzeczy i znika za drzwiami łazienki, pozostawiając mnie z wielkim uśmiechem na ustach.

Mam nadzieję, że twoja chłopięca radość zawsze pozostanie w twoich oczkach, a uśmiech będzie rozjaśniał twoją buzię każdego dnia.

Już rozumiem, o czym mówiła Enrica Giulia La Torre...

____
Hej misie 😍
Wiem, że ostatnio zaniedbuję tą pracę, ale postaram się to zmienić 😍
Buziole 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top