" Akrofobia"
- Na twoim miejscu, odłożyłbym gaśnicę. - drwiąco spogląda na moje dłonie zaciśnięte na przyrządzie. Mam ochotę zetrzeć z jego twarzy ten irytująco-seksowny uśmieszek za pomocą własnych pięści. Co ten drań sobie wyobraża? Porwał samolot mojego brata do cholery! Przecież Fedir go wykastruje na oczach całej Moskwy!
Ba! Zabił jego pilota...Ale zaraz
Po co wiązał zwłoki?
- Bo? - pytam zaciekle.
- Bo nawet nie wiesz jak jej użyć, Barbie. - kpi. - Poza tym szkoda twoich paznokci.
To już szczyt! Może się nabijać z moich nierozczesanych włosów, ale paskudne paznokcie, niedokończone przez nieprofesjonalną zdzirę, niech zostawi w spokoju!
- Pierdol się, zasrany szmaciarzu! - rzucam gaśnicę na podłogę i tupiąc nogami jak mała dziewczynka, opuszczam kokpit pilota, po czym wchodzę do toalety, gdzie na podłodze leży skrępowany, nieprzytomny pilot. Klękam i sprawdzam puls i ku mojemu zaskoczeniu Jurij NIE jest martwy.
Pieprzony kłamca, złodziej i morderca
Huh...zupełnie jak Fedir...I ja...
Zgotuję mu takie piekło, że sam zechce wykonać na sobie egzekucję.
Prędko rozwiązuję węzły wokół rąk i nóg pilota, po czym próbuję go wybudzić. Nie mogę pozwolić, by Domenico zniszczył ten samolot i zabił kolejnego człowieka, pracującego dla rodziny Popow.
On jeszcze nie wie, kto mu zatruje życie. Uśmiecham się pod nosem, a kilka minut później Jurij otwiera oczy.
- Um, co się stało? - pyta cicho i chwyta się za kark. - Kurwa, ktoś mnie ogłuszył. - otwiera szeroko oczy, wgapiając się w moją twarz. - Nic pani nie jest? Ktoś porwał samolot?
- Spokojnie. - kładę dłoń na jego ramieniu. - Udawaj, że jesteś nieprzytomny, a gdy wyskoczę stąd razem z Domenico, który porwał ten samolot, wróć do kokpitu i udaj się do Moskwy. Zdaj raport Fedirowi. Przekaż, że jestem razem z Domenico. To Włoch, skazany na śmierć przez włoską mafię. Nic więcej nie wiem.
- Powinnaś tu zostać.
- Wiem, ale nie chcę. - uśmiecham się przebiegle. - Wykonaj mój rozkaz, dobrze? - kiwa głową, więc wychodzę z toalety i wracam do kokpitu, gdzie Domenico wciąż zajmuje miejsce przed sterami.
- Co tam, mała? - pyta nonszalancko.
- Wal się. - fukam. - Dokąd my właściwie lecimy?
- Przed siebie. Pod wiatr. Wysoko nad szczytami gór. - kpi.
- Do rzeczy, fiucie!
- Och, coś często wypowiadasz to słowo na f. Czyżbyś miała ochotę trochę po mnie poskakać? - spogląda na mnie z rozbawieniem, które mi się nie udziela. Co za kawał pewnego siebie dupka!
- Oczywiście. - stwierdzam z przekąsem. - Marzę o tym by wejść na twoje kolana i ukręcić ci łeb, pieprzony draniu! Co ty sobie wyobrażasz? Kradniesz mój samochód, samolot i zabijasz moich ludzi, po czym masz czelność jeszcze za mnie decydować? Żałuję, że Tiziano cię nie zastrzelił! Gwarantuję ci, że mój brat zrobi to za niego z psychopatycznym uśmiechem na twarzy, po czym pójdzie smacznie spać, a twoje kiszki będą rozrywane przez psy! - Domenico błyskawicznie wstaje z furią wymalowaną na twarzy, po czym ni stąd ni zowąd w jego dłoni pojawia się taśma klejąca. Otwieram szeroko oczy, a nim zdążę chociażby zrobić krok w tył, szare klejące gówno zamyka mi usta.
- Do twarzy ci - kpi i szarpie mnie za rękę, po czym zawija taśmę na moich nadgarstkach, a następnie siłą pcha na jeden z foteli. - W końcu przestaniesz kłapać mordą, Barbie.
Zabiję go!
Niech mnie tylko uwolni, a ukręcę mu fiuta! Skąd on wytrzasnął tutaj taśmę klejącą? Zresztą nieważne...I tak go kurwa rozszarpię na strzępy! Jeszcze nie ma pojęcia jakie to uczucie, mieć gorący pogrzebacz do kominka we własnej dupie! Zwęglę mu cały układ wydalniczy i będę z tego powodu bardzo, ale to bardzo szczęśliwa.
- Zaraz skaczemy - informuje mnie po dobrych pięciu minutach, obracając w swoich dużych dłoniach rolkę taśmy, a jego triumfujący uśmieszek, wkurza mnie z każdą sekundą. - Ten kto wymyślił taśmę, powinien dostać nagrodę Nobla, nie sądzisz? - posyłam mu jadowite spojrzenie, co jeszcze bardziej go rozbawia. - Gdy nie ujadasz, jesteś nawet ładna.
Spierdalaj z tymi komplementami. I tak zmiażdżę ci jaja własnymi szpilkami!
Domenico wstaje, sprawdza na ekranie kierunek lotu, po czym sięga po osprzęt spadochronowy.
Cholera! Mam lęk wysokości! Nie boję się pająków, gadów, ciemności, ataku zombie i końca świata, ale mdleję na widok każdej przepaści.
To mnie dupek załatwił...Nie ma co.
Ale znajdę jego czuły punkt, potem go perfidnie wykorzystam
Po niespełna dwudziestu minutach stoję przypięta do spadochronu Domenico przy otwartych drzwiach samolotu i modlę się o to, by przeżyć. Ciepło bijące od piersi Włocha, jest przyjemne i trochę mnie uspokaja, ale gdy uświadamiam sobie, że stałam się ofiarą porwania z własnej woli, robi mi się niedobrze.
Katia Popow dała się porwać seksownemu jak diabli skazanemu na śmierć, Domenico Von Dupek.
Pieprzona rosyjska telenowela...
Zaciskam oczy i mocno zaciskam dłonie w pięść, lecz taśma wokół moich nadgarstków utrudnia mi poruszanie nimi, a o problemach z oddychaniem już nie wspominam
Zapcham jego płuca wacikami kosmetycznymi! Wyrwę mu gęste rzęsy, spalę jego brwi i rozbiję nos, cegłą.
- No to hop, Barbie. - nabija się i wyskakujmy prosto na śmierć.
Zginę...Zginę...Zginę...
Zaciskam powieki, starając się zachować przytomność. Czuję prędkość z jaką spadamy.
Zginę...Z całą pewnością zginę!
Nagły wzlot do góry i wolniejsze spadanie, każą mi otworzyć oczy.
Nie zginę? Zerkam do góry na rozłożony spadochron z zachwytem. Nie zginę!
Ale Domenico zginie...
Rozglądam się dookoła i nie czuję w sobie narastającej paniki, wywołanej wysokością. Po prostu obserwuję świat z lotu ptaka
A gdy lądujemy orientuję się, że znajdujemy się na polanie w samym środku lasu
Co, kurwa?
____
Hej misie ❤
Katia w lesie?
To nie może się dobrze skończyć dla Domencio😂 Bądź dla tej dwójki 😂
Buziole❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top