sweater weather | chrisxeva


  Lørdag  25.03.17 kl 02.18

 - Nie możesz tu przychodzić kiedy tylko ci się podoba - powiedziałam sennie, przyglądając się wchodzącemu przez okno Chrisowi. Nie powiedział nic. Nawet się nie przywitał. Rozejrzał się tylko po pokoju z uważną miną. W pewnym momencie twarz zmieniła wyraz na bardziej spokojny, czego przyczyną jak się okazało, był mój plecak. Podszedł do niego, lecz zanim się po niego schylił przyjrzał się kolażowi zdjęć na mojej ścianie. 

 - Nienawidzę plaży - skomentował moje wakacyjne zdjęcia i sięgnął po plecak. Wyrzucił z niego moje książki, po czym cisnął nim w moją stronę. Całkowicie zdezorientowana i wkurzona, posłałam mu zabójczy wzrok. - Wyruszmy na przygodę - wytłumaczył. Jeśli to miało mi pomóc, to nie pomogło. Dalej nie wiedziałam do czego zmierza Schistad, a już nie pewno nie miałam pojęcia co miałabym schować do trzymanego w rękach plecaka. Widząc moje zdezorientowanie, podszedł do mnie i złapał delikatnie ręką moją szyję. Pocałował mnie w czoło, uśmiechając się tajemniczo. Zaufałam mu w sposób jakiego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Przebrałam się sprawnie w ciepłe ciuchy, do plecaka spakowałam butelki wody, przypadkowe produkty żywnościowe i portfel. Miałam nadzieję, że wieczorem wrócę do mojego ciepłego łóżka i postanowienie nie brania zapasowej bielizny nie okaże się złym pomysłem. 

~

Dojechaliśmy po półtorej godziny pod drewniany, szary dom. Całą drogę Chris nie odezwał się praktycznie słowem. Słuchaliśmy randomowej muzyki, a ja próbowałam przestać narzucać sobie strasznie myśli śmierci i uprowadzenia dla okupu. 

 - Mam się spodziewać poznania twojej rodziny czy gości od wyrywania kończyn na żywca? - zapytałam, gdy on stanął przed drzwiami, delikatnie przekręcając kluczyk w zamku. Zaśmiał się i pchnął ciężkie drzwi. 

Tylko my, sama się przekonasz. - Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Wnętrze pachniało ciepłem. Mimo, że temperatura nie była tu wyższa niż na dworze, poczułam jak przyjemny gorąc bucha na moje policzki. W głównym pokoju nie było kominka, co zrujnowało moją wymarzoną wizję seksu przy strzelającym ogniu. Z drugiej strony całkowicie mnie to uspokoiło, bo znaczyło, że Chris nie ma zamiaru mnie spalić żywcem. Z uczuciem zdezorientowania, przechadzałam się po parterze domu. Oglądałam liczne pamiątki z odległych zakątków świata, obrazy malowane grubo nakładaną farbą, a pod stopami muzykalnie trzeszczały deski.

 - Chris, czy wydarzyło się coś, co powinnam wiedzieć, a co przede mną ukrywasz? - zapytałam, stając przy kuchennej wysepce, gdzie ten właśnie wstawiał wodę na herbatę. Zaczynałam martwić się tą ciszą, lakonicznymi odpowiedziami i tajemniczym Chrisem. 

 - Nic czego nie chciałbym ci powiedzieć, nie. - Chciałabym stwierdzić, że mnie to pocieszyło. Jednak wcale się tak nie stało. Brunet w dalszym ciągu prezentował obraz osoby spokojniej i wyciszonej, ale przerażającej ze względu na swoją bierność zachowania. Podeszłam do niego, obejmując go w talii od tyłu. Położyłam policzek na jego plecach i przysunęłam się jeszcze bliżej. Poczułam jak jego dłoń dotyka mojej, delikatnie ją masował aż w końcu splótł nasze palce. Jego spokój udzielił się i mi. Nagle zrozumiałam, że to nie on ma problem, a ja. Od tygodni szukam u innych ich życiowych problemów, kiedy mój własny próbuję ignorować. To, że tęsknie za mamą. To, że mam dość mojego pustego wiecznie domu. To, że wiecznie udaję, że Chris jest tylko przyjacielem. 

Czajnik zaczął gwizdać. Odsunęłam się od bruneta, dając mu swobodę ruchu. Szybko zrobił nam herbaty, ja w tym czasie wreszcie pozbyłam się cienkiej kurtki, którą zarzuciłam w pośpiechu wychodząc z domu. Szybko jednak tego pożałowałam, bo pomimo pitej herbaty zaczynało mi się robić zimno. Szczęka mimowolnie zaczęła szczękać, nawet dłonie ogrzewane ciepłem napoju, z wierzchu robiły się lodowate. 

 - Chris, zaczyna mi się robić zimno. - Odstawiłam kubek i przysunęłam się bliżej niego.  

 - Więc pozwól mi potrzymać obie twoje ręce w dziurach mojego swetra - powiedział i nie czekając na moją reakcje, schował moje słonie w kieszeniach swojego czarnego swetra. Nie spodziewałam się, że będzie to aż tak przyjemne uczucie. Nie było mi jednak zbyt wygodnie. Szybkim, zgrabnym ruchem usiadłam na nim okrakiem, ręce dalej trzymając we wcześniejszym miejscu, a twarz wtulając w jego szyję. Jego lewa ręka powędrowała na moją talię, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Podniosłam głowę i wpatrywałam się w tęczówki jego oczu. On energicznie nimi poruszał, co mogło świadczyć jedynie o tym, że przygląda się każdemu elementowi mojej twarzy. Miałam ochotę go pocałować, ale on wtedy przejechał palcem po mojej wardze i nim zdążyłam cokolwiek zrobić, przysunął swoją twarz do mojej i zachłannie mnie pocałował. Przeniosłam dłonie na jego klatkę piersiową. Jego serce biło niesamowicie szybko i głośno, można się pokusić o stwierdzenie, że wypełniało pomieszczenie. 

 - Twoje serce oszalało - skomentowałam, odrywając się od jego ust.

  - Serca uwielbiają każdego, dla którego biją mocniej - oznajmił i znów zaczął mnie całować. Pomimo tak wielu naszych pocałunków, ten był najpiękniejszy. Najbardziej emocjonalny. Nie chciałam nawet iść o kolejne kroki dalej, nie miałam potrzeby zdejmowania z niego ciuchów. Potrzebowałam go i jego pocałunków w taki sposób jak teraz.

~

Obudziłam się bez Chrisa u mego boku. Poukładałam wydarzenia z dzisiejszej nocy, rozglądając się po pokoju. Na szczęście wszystko okazało się prawdą, a nie tylko najpiękniejszym snem w moim życiu. Powoli wyszłam spod kołdry gotowa na uderzenie zimna. Pozytywnie się zaskoczyłam. W domu panowało przyjemne ciepło i nawet bez koszulki, której wczoraj pozbył mnie Chris, nie było mi zimno. Schistad musiał włączyć ogrzewanie i jestem niemal pewna, że wczoraj "zapomniał" włączyć go specjalnie. Byleby tylko mi zrobiło się zimno, a on mógł to wykorzystać. Poprawiłam rozczochrane włosy, gdy nagle w drzwiach stanął brunet z kubkiem, z którego unosiła się para. 

 - W środku tego miejsca jest ciepło. Na zewnątrz zaczyna padać - powiedział i postawił kubek na stoliku. Obdarzył mnie delikatnym uśmiechem, po czym podszedł do mnie i położył głowę na moich udach. Sięgnęłam po napój, który okazał się gorącą czekoladą, upiłam kilka łyków, uważając by nie wylać go jej przez przypadek na twarz chłopaka. Chwilę bawiłam się jego włosami, zawijając krótkie kosmyki na palce, jeździłam palcem po twarzy i składałam pocałunki na nosie. Później się położyłam, na co on zmienił pozycję i położył się za mną. Wtulił mnie w siebie i pomimo, że nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, że się uśmiecha. Otulił mnie silnymi ramionami, a ja muskałam je ustami. Czułam spokój. 

  Jedna miłość. Dwoje ust.
Jedna miłość. Jeden dom.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top