supermarket | jonas

Lørdag 17.11.16 kl 11.34

- Frida, idź kup coś słodkiego! – krzyknęła moja współlokatora i przyjaciółka w jednym.

- Andy nie jesteś niepełnosprawna, możesz to zrobić sama! – odkrzyknęłam, klepiąc w klawiaturę kolejne słowa. Od początku roku szkolnego spisuję historię o najciekawszych ludziach ze szkoły. Niektórzy pewnie pomyślą, że to dziwne, ale mi sprawia niezwykłą frajdę. To coś w stylu pamiętnika, który pomaga mi dostrzec różne profile psychologiczne, nie poznając tych ludzi osobiście lub znając ich jedynie z krótkiego "cześć" na imprezie czy w szkole. Jonas, bo właśnie na nim skupiam swoją uwagę od tygodnia, urzekł mnie uśmiechem, ale to co spowodowało, że postanowiłam umieścić go na mojej liście osób niezwykłych była plotka o jego dokonaniach z dziewczynami. Jonas nie wygląda na takiego, co by zaciągał każdą do łóżka. Jakie to nieoczywiste patrząc na niego. Podoba mi się jak niemile można się zaskoczyć takim chłopakiem.

- Ale Myszeczko, to ty prawie spałaś z kasjerem w Tesco - oznajmiła, wieszając mi się na plecy.

- Miałaś na myśli: "prawie spałaś z kasjerem Z Tesco" – poprawiłam ją, na co ona tylko machnęłam ręką i usiadła obok.

- Piszesz o tym seksownym, nieznajomym Jonasie? – Zlustrowała wzrokiem monitor komputera. – Nigdy nie sądziłam, że zaczniesz fangirlować i stalkować jakiegoś biednego chłopaka ze szkoły, chociaż fajnie gdyby i tobie zszedł na dół. – Poruszyła zabawnie brwiami, ja jednak jedynie się skrzywiłam. Nie to żebym nie chciała, ale źle to brzmi gdy wypowiada się takie rzeczy głośno. – Teraz gdy nie jest już z Evą, a ona kręci z Chrisem, możesz wejść do gry. - Nawet nie warto pytać skąd tyle o nich wie.

- Nikogo nie stalkuję, a już na pewno nie szaleję na jego punkcie. – Wywróciłam oczami, zmęczona tłumaczeniem jej tego po raz kolejny. - Piszę książkę, on jest tylko bohaterem. – Wyprostowałam się dumnie. Andy popatrzyła na mnie spode łba, a ja tylko robiąc zdegustowaną minę wstałam i otrzepałam spodnie.  – Okej, idę do sklepu. Ale daj mi pieniądze – oświadczyłam władczo. Miałam dość rozmowy i tłumaczeń, że to tylko bohater książki. Ona pragnie być lekarzem, nie zrozumie tak artystycznej duszy jak ja.

Weszłam do supermarketu, kierując się prosto na dział ze słodkościami. Wrzucam po kolei kilka czekolad, żelki, śmieszne musujące cukierki o okropnym smaku i opakowanie długich, pudrowych lasek. Wyszłam z działu, kierując się na napoje gdy nagle dostrzegłam mojego... znaczy gdy dostrzegłam Jonasa. Wiem, że obiecałam sobie dać mu spokój w miejscach publicznych, bo nie chcę wyjść na natrętną laskę, która pojawia się wszędzie gdzie on, ale była to idealna okazja, aby zaobserwować go w czymś nowym, jestem pewna, że przyda mi się proces robienia przed niego zakupów do książki. Cofnęłam się o dwa malutkie kroczki i szłam spokojnie za nim, co jakiś czas udając zainteresowaną etykietkami. Po drodze wrzuciłam do koszyka dwie butelki wody. Byłam niezauważona i taka planowałam zostać. Przeszłam za nim kilka działów, zwracając uwagę na jego chód, częstotliwość poprawiania włosów, tego co lubi i jak energicznie się porusza. Weszliśmy na dział zwierzęcy, co pomogło mi stwierdzić, że ma zwierzątko. Już miałam odkryć tajemnicę rodzaju pupila, gdy nagle zahaczyłam kurtką o róg regału, zrzucając na podłogę kilka puszek psiej karmy. Rozległ się trzask, połączony z moim cichym okrzykiem strachu. Skuliłam głowę i zacisnęłam mocno powieki, otwierając je dopiero gdy nastała całkowita cisza. Przed sobą zobaczyłam kilkanaście puszek i Jonasa.

- Wszystko okej? – zapytał, schylając się po rozrzucone produkty.

- Chyba tak – odpowiedziałam, pomagając mu sprzątać bałagan jaki narobiłam.

- Ej, ja cię kojarzę. – Uśmiechnął się, celując we mnie palcem. - Stałaś ostatnio za mną w kolejce w kawiarni i patrzyłaś się na mnie w szkolnej stołówce, śledzisz mnie? – Popatrzył na mnie, stawiając puszkę na półkę, na co przerażona upuściłam jedną z nich znów na ziemie.

- Nie, nie, kupowałam właśnie jedzenie dla mojego psa - powiedziałam zażenowana, co najmniej jakbym została przyłapana na oglądaniu pornosów przez mamę. - Wiesz mam takiego wielkiego, dużo je, chyba nawet za dużo, ale ważnie, że jest. Wielki serio, prawie jak ty. Znaczy nie ma takich psów, chyba, w każdym bądź razie mój taki nie jest i wiesz... psy są super. – Pogrążyłam się całkowicie, ale on zaczął się śmiać, zabierając mi z rąk puszki.

- Spokojnie, żartowałem z tym śledzeniem – oznajmił spokojnie, odstawiając ostatnią z nich. – Równie dobrze ty mogłaś pomyśleć, że to ja cię śledzę. – Puścił mi oczko i podniósł swój koszyk z ziemi. – A twój pies musi być genialny.– Dodał po chwili, pewnie skrępowany ciszą jaka między nami nastała.

- Jest super. – Również podniosłam swój koszyk, sprawdzając przy tym swój telefon, który uparcie wibrował. Robiłam zakupy już pół godziny przez co Andy zaczęła się o mnie martwić. Chociaż pewnie bardziej martwiły ją jej pieniądze i jedzenie.

- Idziesz do kasy? – Wow, Jonas, spokojnie, nie podrywaj mnie w taki sposób.

- Tak – odpowiedziałam krótko, zachowując standardy normalności, mimo, że tak cudownie jest na niego patrzeć i słuchać jego głosu.

- Pójdę z tobą, boję się, że coś sobie zrobisz, a i tak już wszystko mam – oznajmił lekko pytającym tonem, domyśliłam się jednak, że nie oczekuje żadnej odpowiedzi. Po prostu gdy ruszyłam on kroczył obok mnie. – Ej, poczekaj, a karma dla psa? – Zatrzymał się na moment.

- Mój pies w sumie nie je. Jest pluszowy. – Nie obchodziło mnie to jak głupio to teraz brzmi. Wiedziałam tylko, że wychodzę na kretynkę przez Jonasem i pewnie już nigdy nie odezwie się do mnie słowem. On jednak znów zaczął się głośno śmiać, a po kilku sekundach śmiałam się wraz z nim.

- Tak w ogóle, nigdy się nie przedstawiłem. Jestem Jonas. – Podał mi rękę gdy wychodziliśmy ze sklepu.

- Frida. – Uścisnęłam ją lekko, zapominając, że pod pachą trzymam wodę. Butelka wyślizgnęła się upadając z głośnym hukiem na ziemię. Brunet natychmiast się po nią schylił.

- Może cię odprowadzę? – zapytał, za pewnie z powodu mojej niezdarność.

- Mieszkam blisko, dam sobie radę. – Uśmiechnęłam się i odebrałam od niego butelkę. – W najgorszym wypadku złamie sobie rękę czy nogę, w sumie byłoby to coś nowego – gadałam dalej, każąc swoim ustom zamilknąć. – Dobra, muszę iść. Cześć, Jonas. – Kiwnęłam wolną ręką i odeszłam w swoją stronę.

- Frida! – Przystanęłam, gdy doszedł do mnie jego głos. Odwróciłam się w jego stronę. – Jesteś najsłodszą niezdarą na świecie. Miło było cię wreszcie poznać. – Uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów. Odwzajemniłam szeroki uśmiech, a moje policzki prawdopodobnie oblały się rumieńcem, czego mam nadzieję, nie zauważył. Później ruszyłam przed siebie, słysząc jak dzwoni mój telefon.

- Czego? – warknęłam do słuchawki, ledwo trzymając wszystko w rękach.

- Gdzie ty jesteś? – zapytała nerwowo Andy.

- Kupowałam karmę dla psa i odrobinę miłych słów, zaraz będę – wytłumaczyłam i rozłączyłam się, słysząc tylko cichy komentarz Andy „wariatka".





{przepraszam za błędy, wszystko sprawdzam sama}


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top