okey | evenxisak

  Onsdag  05.04.17 kl. 10.11

 - Możesz przestać obnosić się z tym przy ludziach? - Isak wywrócił oczami, lustrując postać wysokiego blondyna. Wzrok zatrzymał na koszulce, która głosiła jeden ze sloganów popierający ruch LGBT.

- Jezu, Isak, możesz przestać być takim homofobem? - odpowiedział i zamknął swoją szafkę. Wkurzał go każdy komentarz przyjaciela na temat popierania przez niego homoseksualizmu. Chciał odejść, ale w tym momencie Isak złapał go za nadgarstek.

- Martwię się po prostu, okej? - Popatrzył na niego z typową opiekuńczością w oczach. Even nie mógł przyznać na głos, że uwielbiał ten wzrok. Że uwielbiał całego Isaka, od czubków jego palców u stóp, po ostatni niesforny kosmyk blond włosów. 

Starszy rozluźnił ciało, na co drugi uwolnił jego nadgarstek z uścisku. Chwilę panowała między nimi cisza. Jednak ta z rodzaju, gdzie nie potrzebne są słowa, bo obydwoje wiedzieli jak im na sobie zależy. Niestety w inny sposób.

- Okej, rozumiem - powiedział wreszcie Even, uciekając wzrokiem w lewo. - Musisz mi jednak zaufać, że umiem o siebie zadbać.

- Wiem, że umiesz, ale po ostatniej sytuacji... och, sam wiesz, martwię się, że i ciebie to spotka. - Isak dotknął przedramienia chłopaka, na co temu niemal zebrały się łzy w oczach. Ile by dał by móc go teraz przytulić lub pocałować. Młodszy trzymał jednak dystans we wszystkim co robili. Nawet teraz, gdy jego dłoń dotykała jego ręki, Isak był znacząco odsunięty i jego gest nie trwał dłużej niż sześć sekund.

- To dla mnie ważne. Nikt nie będzie krzywdził ludzi ze względu na to kogo kochają. Przykro mi, że tego nie rozumiesz. - Even był na granicy uczuć, których nie rozumiał. Było w tym trochę złości, wielki smutek, ale i nieodwzajemniona miłość, którą uparcie starał się ukrywać. Isak nie powiedział nic, bo nie mógł zaprzeczyć prawdzie. Isak nie rozumiał. Albo nie chciał zrozumieć. Sam chyba nie był pewien. 

Gdy żaden z nich nic nie powiedział przez całą minutę, Even w końcu odwrócił się na pięcie i odszedł. Isak nigdy nie dowie się o tej pojedynczej słonej kropli, która spłynęła po policzku chłopaka.

~.~ 

- Halla. - W drzwiach mieszkania Evena stanął Isak, w rękach trzymając pizzę. - Przyszedłem przeprosić - uśmiechnął się promiennie. Starszy wpuścił go do środka, biorąc od niego pudełko by zabrać je do kuchni. Isak lubił przychodzić do domu Evena. Pachniało tu domem, rodziną. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale nawet gdy nie było w nim nikogo prócz Evena, zawsze czuł jakby całe mieszkanie wypełniała miłość. Po za tym lubił spędzać z nim czas gdy byli sami. Wtedy blokady, które założył w swoim umyśle, upadały. Nie myślał o jego homoseksualizmie, o tym co pomyślą o nich inni, nie bał się, że pobiją Evena za bycie gejem, a jego za przyjaźnienie się z gejem. To była bezpieczna strefa, w której pragnął spędzać każdą wolną chwilę. Na przekór swojej naturze.

- Chłopaka, który pobił Haralda, wyrzucili ze szkoły - oznajmił dumnie Even, podając blondynowi talerz, na którym znajdował się kawałek pizzy. - Jego znajomi też byli na rozmowie u dyrektora i obiecali, że nie będą się mścić.

- To nic nie zmienia, doskonale o tym wiesz. Tacy zawsze znajdą sposób na zemstę. - Isak zachował poważny wyraz twarzy i nie okazał ani krzty radości z kary jaka spotkała oprawcę.

- I oczywiście twierdzisz, że zemszczą się na mnie? - odparł sarkastycznie starszy, wywracając oczami. Nie znosił gdy Isak robił się taki pesymistyczny i każdą dobrą rzecz, przekręcał na coś, co miało dobić Evena.

- Nie - powiedział stanowczo, niemal atakując słownie przyjaciela. - Znaczy, nie chciałbym by tak było - dodał już spokojniej. - Po prostu czasem lepiej jest... no wiesz, nie ujawniać się. - Jego głos lekko się załamał, a całe zdanie wypowiedział z niepodobną do siebie niepewnością. Nie chciał zranić Evena swoimi słowami.

- Jezu, Isak, jak ty mnie wkurzasz! - wykrzyknął blondyn, odkładając z hukiem talerz na blat. - Jestem dumny z bycia gejem! Jestem dumny z bycia zakochanym w najpiękniejszym facecie na świecie! Jestem dumny z tego, że się nie boję! I czas najwyższy byś to zrozumiał. - Ostatnie zdanie kontrastowo do poprzednich, wypowiedział spokojnie, niemal błagalnie. Jakby właśnie odmówił najważniejszą w swoim życiu modlitwę.

- Jesteś w kimś zakochany? - zapytał Isak z lekko niedowierzającym, ale dalej nie zdradzającym żadnych emocji, tonem.

- Właśnie to wyciągnąłeś z mojej przemowy? - Blondyn zmrużył oczy ze złości i pokręcił głową.

- To coś czego nie wiedziałem wcześniej, więc tak, właśnie to wyciągnąłem - powiedział jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- To nic takiego - Even musiał uniknąć tego tematu za wszelką cenę. Isak już nigdy nie odezwałby się do niego gdyby wiedział, że chodzi o niego.

- Ej, to nie fair - Zrobił jeden, duży krok w jego stronę, na co wyższy zareagował nerwową ucieczką spojrzenia w inną stronę niż przenikający wzrok przyjaciela. - Przecież mi możesz powiedzieć. - Zabrzmiał jak typowa nastolatka z amerykańskich filmów, co rozbawiło Evena. Jednak nie na tyle by na niego spojrzeć.

- Isak, nie. - Zebrał siłę by odezwać się stanowczo. Zabrał swój talerz i bez słowa ruszył w kierunku salonu. Isak usiadł obok niego na kanapie, nie dając za wygraną. Wpatrywał się w przyjaciela błękitnymi tęczówkami, gotowy poznać prawdę. Poniekąd jednak go to stresowało. W sposób jakiego nie rozumiał.

- Powiedź mi.

- Nie.

- Dlaczego?

- Bo nie.

- To daj mi chociaż wskazówkę to zgadnę.

- To nie dziewczyna.

- Przecież to wiem. Daj mi pierwszą literę imienia.

- Nie.

- Dlaczego?

- Jezu, Isak, daj spokój. - Even podniósł się z kanapy, nie mogąc znieść dłużej świdrującego spojrzenia blondyna. Bał się, że w końcu nie wytrzyma i powie chłopakowi prawdę. A nie mógł tego zrobić. Nie mógł stracić przyjaciela z tak głupiego powodu. Przez tak długi czas sukcesywnie udawał, więc uda mu się i teraz.

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - Isak pojawił się w drzwiach pokoju, do którego uciekł Even. Stanął oparty ramieniem o futrynę, wpatrując się w stojącego do niego plecami przyjaciela.

- Bo... - zaczął, ale nie był w stanie skończyć. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez śmiechu, bez głosu, bez spojrzeń Isaka. Nie mógł pozwolić sobie na stratę kogoś tak ważnego, po prostu nie mógł.

- Bo chodzi o mnie? - Isak uśmiechnął się i przejechał językiem po dolnej wardze. Even poczuł jak kręci mu się w głowie, a przed oczami robi mu się szaro. Odwrócił się wolno twarzą do blondyna, który stał z delikatnym, ale pełnym radości uśmiechem, wpatrując się prosto w niego. - Serio myślałeś, że się nie domyślę? - zapytał z typowym dla siebie tonem podkreślającym oczywistość jego wypowiedzi. Even stał, ogarnięty totalnym niedowierzaniem i zastanawiając się jakie myśli kryje uśmiech Isaka.

- Słuchaj, to nic nie zmienia, okej? Jestem w stanie traktować cię jak przyjaciela. Tylko. Obiecuję, że to nic nie zmieni - powiedział, gdy Isak tylko stał i się w niego wpatrywał, jakby dając mu możliwość wypowiedzi. Nagle wszystko się między nimi odwróciło - Isak stał pewny siebie, w luźnej pozycji, z szerszym niż wcześniej uśmiechem na twarzy, a Even opierał się dłońmi o parapet, tak pozbawiony pewności siebie jak nigdy w życiu, przygotowany na ucieczkę przyjaciela.

- Szkoda - słowa Isaka przerwały dłuższą ciszę między nimi, po czym ten ruszył w kierunku Evena. Podniósł bardziej jeden kącik ust, wyglądając tak seksownie, że pod Evenem ugięły się kolana. Mimo zdezorientowania jakie ogarnęło starszego, wyprostował się czekając aż przyjaciel do niego podejdzie. Gdy byli już tak blisko siebie, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, Even odważnie położył dłonie na biodrach blondyna. Isak chwilę błądził spojrzeniem po jego twarzy, po czym skupił całą swoją uwagę na jego ustach.

- Jezu, zaraz pocałuje mnie największy homofob na świecie - powiedział Even, na co Isak zaśmiał się i złożył na jego ustach krótki, ale pełen uczuć pocałunek.

- Chyba będziesz musiał pożyczyć mi jedną z tych twoich pełnych gejozy koszulkę - oznajmił i znów go pocałował. Tym razem ich pocałunek był dłuższy, bliższy i intensywniejszy. Isak wsunął nogę między nogi Evena, dłonie opierając na parapecie. Chciał być jak najbliżej chłopaka. Już na zawsze.


    Onsdag 05.04.17 kl. 14.11  

- Even? Even, kurwa! - krzyk Isaka przebił się przez zablokowany umysł Evena. Czuł pod sobą piasek, jego twarz pulsowała od bólu. Młodszy podtrzymywał jego głowę na swoich kolanach, a jego ciało drżało ze zdenerwowania. - Even, wszystko będzie okej, zaraz będzie karetka, tylko nie odlatuj znów, nie zamykaj oczu. - Isak starał się zachować spokojny ton, ale nawet w tym stanie starszy wyczuwał jego strach. - Kurwa, prosiłem cię, wiedziałam, że teraz uwezmą się na ciebie. Ale ty zawsze musisz być mądrzejszy. - Nie wszystkie słowa docierały do Evena. Czuł się jakby był za mgła. Czuł ból niemal na każdym kawałku ciała. Chciał znów zamknąć oczy i odpłynąć. Pozwolił sobie na to gdy usłyszał sygnał karetki i poczuł jak ciało przyjaciela nieznacznie się rozluźnia. 


Torsdag 06.04.17 kl. 11.11  

- I jak się czujesz, wojowniku? - Isak wszedł do szpitalnej sali, w której pachniało niebywałą sterylnością i maślanymi ciastkami, które właśnie jadł Even.

- Jak ktoś kto dostał porządny wypierdol - odpowiedział krótko. Zarówno rodzice chłopaka, jak i przyjaciele byli w szoku jak wielki dystans do całej sytuacji ma Even. Pomimo złamanej ręki i nosa, nie pokazywał po sobie jakiegokolwiek bólu z zaistniałej sytuacji. Czuł jednak smutek. Z innego, ale bolesnego powodu. 

- Przyniosłem ci sok pomidorowy i gazety z nagimi chłopcami jakbyś się nudził wieczorem. - Even się zaśmiał, co niestety skończyło się również jękiem z bólu w okolicach poobijanych żeber. Isak po odstawieniu podarunków, usiadł na krześle przy łóżku przyjaciela. 

- Muszę Ci coś powiedzieć, Isak - powiedział Even, przyjmując pozycje siedzącą. Teraz byli niemal naprzeciw siebie, jednak w znaczącej odległości. Ten dystans pomagał starszemu, bo czuł się znacznej komfortowo. Do tego co miał zaraz zrobić niezaprzeczalnie potrzebował komfortu. Ale przede wszystkim potrzebował szaleńczej odwagi. 

- Brzmi groźne - skomentował Isak i zaśmiał się. Drugi tylko nieznacznie parsknął, co dało młodszemu do zrozumienia, że to nie będzie zabawna rozmowa. 

- Powinienem powiedzieć Ci to dużo wcześniej, ale bałem się, że ucierpi na tym nasza przyjaźń. Gdy straciłem przytomność, mózg narzucił mi pewną... wizję - przerwał na chwilę, jakby szukając odpowiednich słów. Mimo, że trenował tę przemowę już miliony razy w głowie. - To co zobaczyłem nie ma takiego znaczenia, jak to co wtedy poczułem. A poczułem się wolny. Cały czas pokazuję jaki to jestem odważny, mówiąc otwarcie o swoje orientacji, kiedy jak największy tchórz skrywam swoje uczucia. - Isak wiedział do czego blondyn zmierza. Przerażało go to, ale dalej go słuchał. - Jestem w tobie zakochany, Isak. Wiem, że ty nie odwzajemniasz moich uczuć. I ja to rozumiem. Ale uznałem, że musisz wiedzieć. Mam dość okłamywania. - Gdy ostatnie zdanie wyszło z ust Evena, poczuł jak jakiś wyimaginowany ciężar spada z jego barków. Bał się reakcji Isaka, bo przecież nie będzie go nawet w stanie powstrzymać przed wybiegnięciem z sali i nieodezwaniu się do niego już nigdy w życiu. 

- Nie wiem co powiedzieć. - Isak naprawdę nie wiedział. Czuł jakby ktoś właśni rozbił na jego głowie cenny wazon. - Jesteś moim przyjacielem, Even. Zawsze będę cię kochał. Ale masz rację, nie jestem w stanie pokochać cię w TEN SPOSÓB. - Isak był smutny, podczas gdy Even szeroko się uśmiechnął. 

- Ej, to nic złego - powiedział, przesuwając się do przyjaciela. Isak zrobi to samo, więc teraz siedzieli zaledwie kilka centymetrów do siebie, a Even przykrył swoją dłonią, dłoń Isaka. - Człowiek nie jest w stanie sobie wybrać kogo pokocha. Nie jesteś w stanie mnie pokochać i to jest okej. Ja pokochałem ciebie i to też jest okej. Bo w końcu poznam kogoś kto pokocha mnie do tego stopnia, że moje serce zabije dla tego kogoś mocniej. To smutne, ale tak będzie. Miłość do ciebie wyblaknie. - Starszy poczuł się winny gdy to oznajmił. Jakby bojąc się, że to zrani przyjaciela.

- I to też jest okej, Even.- Isak szeroko się uśmiechnął. - Jestem zaszczycony, że ktoś taki jak ty się we mnie zakochał. I wierzę, że gdzieś po ziemi chodzić ktoś tak seksowny i zabawny jak ja. - Poruszył zabawnie brwiami.

- Ten ktoś będzie seksowniejszy i zabawniejszy niż ty. - Prychnął w odpowiedzi Even, podkreślając przymiotniki.

- Nie ma takiej opcji - powiedział stanowczo Isak. - Ale dopóki nie znajdziesz tego cudownego faceta, musisz pożyczyć mi jedna z tych swoich pełnych gejozy koszulek. Chcę być dumnym przyjacielem geja. - Wypiął pierś, jakby własnie stał się kimś w rodzaju superbohatera Oslo.

- W równoległym świecie teraz byś mnie pocałował. - Even się zaśmiał, na co drugi wywrócił oczami.

- W dupie mogę cię pocałować. - prychnął, jednak starszy potraktował to z udawaną powagą i spojrzał na niego, przekręcając delikatnie głowę.

- Chętnie. 

- To było obrzydliwie, Even. - Starzy się zaśmiał, młodszy był zniesmaczony, ale w fazie końcowej obydwoje pękali ze śmiechu, opowiadając sobie kiepskie żarty. Czasami wielka miłość to nie pocałunki czy pierścionki zaręczynowe. Czasami w wielkiej miłości chodzi jedynie o głośny śmiech i wzajemną akceptację. I to jest okej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top