first date | evenxisak

Torsdag 13.01.17 kl 9.34

Otworzyłem szkolną szafkę, a z niej wyleciała kartka. Uśmiechnąłem się pod nosem, znając sobie sprawę, co może zwiastować kawałek tektury. Rozłożyłem ją po czym moim oczom ukazały się dwie ilustracje zatytułowanie piątkową datą - jedna przedstawiająca mnie i mojego chłopaka w moim łóżku przytulonego do jego nagiej klatki piersiowej, drugi również nas, ale w czymś w stylu drogiej restauracji, gdzie to trzymamy się za ręce, a na talerzach leżą tosty. Zaśmiałem się i od razu wyciągnęłam telefon z kieszeni, aby napisać do blondyna. "Mam to traktować jako propozycję pierwszej, prawdziwej randki?" Po wysłaniu wiadomości, w moim żołądku zagościło przyjemne uczucie, którego się nie spodziewałem. Niby wszyscy wiedzieli o mnie i o Evenie, ale dalej trzymaliśmy się na dystans w miejscach publicznych. Znaczy ja się trzymałem. Bałem się reakcji ludzi, mimo, że pragnęłam nieprzerwanie całować mojego idealnego mężczyznę. Większość wieczorów spędzaliśmy w mojej lub jego sypialni, co oczywiście żadnemu z nas nie przeszkadzało, ale rodziło się w nas pragnienie bardziej publicznego związku. Takiego, którym możemy cieszyć się w każdym miejscu.

Mój telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Evena "Tak, ubierz się ładnie ;)" uśmiechnąłem się jak idiota do telefonu, po czym wcisnąłem go w kieszeń, zaczynając rozmyślać o tym czy znajdę jakiś odpowiedni strój.

Fredag 14.01.17 kl 19.20

Słysząc dźwięk dzwonka zestresowałem się do tego stopnia, że zanim zszedłem na dół przejrzałem się w lustrze jeszcze dwa razy, poprawiając niesforne kosmyki włosów i mocniej zaciskając krawat. Później wróciłem się jeszcze raz i zdjąłem krawat, twierdząc, że to żałosne. Schodząc po schodach liczyłem oddechy, nie rozumiejąc skąd bierze się moje zdenerwowanie. A właściwie to nie w tym był problem, a w tym, że nie chciałem wypaść przed własnym chłopakiem na osobę, która nie umie podejść właściwie do randki. Jakbym jeszcze na jakiejś w życiu był to byłoby łatwiej, ale nie. Zawsze musiałem być typem osoby, która woli posiedzieć w domu przed laptopem albo upalić się ze znajomymi.

- Halla* - przywitałem się z blondynem, zaraz po wyjściu na dwór. Stał oparty o ścianę budynku, trzymając ręce w kieszeniach kurtki. Gdy wyszedłem momentalnie je wyciągnąć, by złapać moją twarz w dłonie i złożyć na moich wargach gorący pocałunek. Już chciałem zaproponować abyśmy wrócili na górę, ale musiałem opanować moje zapędy.

- Już wcześniej powinienem gdzieś cię zabrać, wyglądasz nieziemsko przystojnie - powiedział i przeleciał wzrokiem moją postać od stóp do głowy, a ja wpatrywałem się w niego jak w obrazek, bo w eleganckich ciuchach wyglądał niczym ściągnięty z pokazu mody. Nie mogłem uwierzyć, że my, dwaj nastolatkowie spędzający czas na grach, przerywając je zachłannymi pocałunkami, idziemy na poważną randkę w garniturach. Fascynacje jego wyglądem przerwał mi dźwięk klaksonu samochodu. Even wyjaśnił, że to zamówiona przez niego taksówka, którą dotarliśmy pod same drzwi eleganckiej restauracji. Poczułem się lekko przytłoczony bogatym wystrojem wnętrza, nienaturalnie wyprostowanymi kelnerami i ładnie ubranymi ludźmi, ale wtedy Even chwycił mnie za rękę szepcząc mi na ucho, że kocha mnie najmocniej na świecie i zasługujemy na to aby ten wieczór był magiczny. Wtedy poczułem jak wszystkie moje obawy znikają. Stoi przecież obok mnie facet mojego życia, ten wieczór to nasza pierwsza randka. Nie mogę psuć tego uciekającym, niepewnym wzorkiem i wiecznym zdenerwowaniem. Ścisnąłem więc mocniej jego dłoń, opierając głowę o jego ramie gdy to czekaliśmy aż kelner znajdzie nas na liście i zaprowadzi nas prosto do stolika.

- Podać panom wino podczas gdy będą państwo decydować, co zamówić? - zapytał kelner i już Even miał wyskoczyć z ochoczym "tak", gdy to położyłem mu dłoń na jego dłoni, dając wyraźny znak, że powinien odmówić.

- Nie, poprosimy wodę, mój chłopak jest jeszcze nieletni. - Even uśmiechnął się do kelnera, a ja otworzyłem buzię ze zdumienia. Gdy kelner odszedł, kopnąłem chłopaka pod stołem.

- Od kiedy to martwi cie moja nieletniość? - zapytałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Ty martwisz się o mnie, ja martwię się o ciebie - oznajmił uśmiechnięty. - Nie było tego na plakacie? - dodał z uśmiechem wyższości, na co ja tylko pokręciłem głową z niedowierzaniem na jego kreatywność, po czym znów złapałem go za dłoń. Kelner w tym czasie przyniósł nam wodę i menu. Zamówiliśmy najdziwniej brzmiące dania, niekojarzące się z żadnym rodzajem jedzenia. Śmialiśmy się, co jakiś czas ogarnięci ciszą i patrząc na siebie wzorkiem pełnym miłości. Widziałem, że niektórzy przyglądają nam się z niesmakiem, ale wtedy tylko bardziej skupiałem się na Evenie i nagle traciło to jakiekolwiek znaczenie.

- To gdzie ten pierścionek zaręczynowy? - zapytałem z udawaną powagą, grzebiąc widelcem w kawałku ciastka na moim talerzu.

- Nie ma go? - Nachylił się ku mojemu deserowi z teatralnym przerażeniem. - Kelner musiał pomylić talerze, ktoś inny dostał twój pierścionek. - Wzruszył obojętnie ramionami, ale po chwili obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Nie mogłem uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście.

- To co teraz? Romantyczny spacer, teatr czy masz coś jeszcze innego w zanadrzu? - zapytałem, stojąc na przeciwko mojego chłopaka gdy już opuściliśmy restaurację.

- Teraz zabiorę cię do twojej sypialni i zdejmę z ciebie ten garnitur - oznajmił poważnie, przybliżając swoją twarz do mojej. Nasze nosy się ze sobą stykały, chwilę wahałem się czując na sobie wzrok przechodniów i klientów restauracji patrzących na nas przed okna, ale nie mogłem się powstrzymać gdy czułem jego ciepły oddech. Złapałem go za szyję i mocno przycisnąłem jego usta do swoich.

- Co za obrzydlistwo, dwaj całujący się chłopcy na środku chodnika - powiedziałem gdy już odsunąłem się od blondyna.

- To prawda, jestem obrzydliwy. - Spojrzał na mnie, znów cholernie poważny, co spowodowało, że mój żołądek ścisnął się z podniecenia. - Obrzydliwie zakochany w najpiękniejszym chłopaku na świecie. - Uniósł kąciki ust, a ja wtuliłem się w niego gotowy na trwanie w tych ramionach do końca życia.


{kocham to, mam nadzieję, że Wy też

*użyłam Halla, bo nie potrafię wyobrazić sobie, że miałabym napisać jakieś żałosne polskie "cześć"}

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top