baker girl | P chris
JESIEŃ
Ubrana w najlepszą, beżową sukienkę, ruszyłam ku cukierni. Potrzebowałam tej pracy jak nikt inni. Stresowałam się gorzej niż przed egzaminami końcowymi w liceum. Niepotrzebnie. Zaledwie kilka godzin później stałam za ladą, przyjmując zamówienia, zaraz po słowach mojego nowego szefa "Możesz zacząć od teraz".
- Dzień dobry. - Męski głos wypełnił lokal, wpadając wraz z jesiennym wiatrem.
- Co podać? - zapytałam nerwowo. Był to zaledwie mój trzeci klient, a chłopak, który wcześniej mi pomagał, zniknął na zapleczu. Zostałam więc całkowicie sama z milionem rodzajów ciast i piecz, których nie odróżniam.
- Dwa rogale pełnoziarniste i twój numer - powiedział z szerokim uśmiechem. Zmieszałam się, sięgając po papierową torbę. Chwilę odróżniałam pełnoziarniste od wszystkich innych, czując na sobie wzrok chłopaka.
- Proszę. - Nabiłam na kasę konkretną sumę, dzięki czemu uniknęłam kontaktu wzrokowego.
- Dzięki i jestem Chris. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Podsunął pieniądze, po czym opuścił lokal, pozostawiając mnie ze zdezorientowaniem i zapachem swoich mocnych perfum.
ZIMA
Przewiesiłam torbę przez ramię i wyszłam na mróz. Po dojściu do piekarni moje policzki byłby czerwone jak nos Rudolfa z popularnej bajki, a dłońmi ledwo pociągnęłam za klamkę. Zima w Norwegii standardowo była po prostu zimna. Na szczęście nie spadło zbyt wiele śniegu, co pozwalało mi dotrzeć do pracy bez większych spóźnień.
- Dobrze, że jesteś, twój wielbiciel już czeka - oznajmiła niska, pulchna Norweżka zaraz po moim wejściu na zaplecze. Była znakomitym cukiernikiem, a jeszcze lepszą przyjaciółką. Uśmiechnęłam się na jej słowa, klepnęłam lekko w pupę, po czym przebrałam się w robocze ciuchy i wyszłam do klientów. Wysoki współpracownik przywitał mnie lekkim uniesieniem kącików ust, ale od kiedy przez przypadek wylałam na niego gorącą kawę, nie pałamy do siebie największą sympatią.
- Witaj, piękna. - Chris oparł łokcie o blat, wpatrując się w mnie czekoladowymi oczami. Jego uśmiech niemal wychodził po za powierzchnie jego twarzy, co poniekąd przerażało, a poniekąd stanowiło jego największy atut.
- Hej, Chris, miło cię widzieć - odpowiedziałam. Zawiązałam kokardkę ze sznurków fartucha i wyciągnęłam spod lady papierową torebkę. - To co zawsze? - zapytałam, sięgając po pełnoziarniste rogale.
- Kiedy wreszcie dasz mi swój numer? - Przybrał błagalny ton. Odwróciłam się, przyłapując go na patrzeniu na moją pupę. Szybko podniósł wzrok, dalej utrzymując swój promienny uśmiech.
- Może makaroniki? - Zignorowałam jego rutynowe pytanie. Położyłam przed nim opakowane z dwoma rogalami i czekałam na odpowiedź.
- Zawsze jesteś taka uparta. Ale to nie koniec. - Położył pieniądze na blat, zabrał pieczywo i wyszedł, ciągle wpatrzony w moje zaczerwienione policzki.
WIOSNA
Wiosną w cukierni przesiadywało o wiele więcej osób niż jakąkolwiek inną porą roku. Dlatego gdy przypadała moja zmiana zamykania lokalu, kończyłam pracę totalnie wykończona. Na zewnątrz robiło się już szaro, a ja marzyłam o łóżku i dobrym filmie.
- Witaj, śliczna. - Głos Chrisa zabrzmiał za moimi plecami w momencie, przekręcania przeze mnie klucza w zamku drzwi od cukierni. Odwróciłam się nerwowo, napotykając niebezpiecznie blisko położoną twarz bruneta.
- Chris? Co ty tu robisz? - zapytałam, wrzucając klucze do torby. Chłopak uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę bukiecik bielutkich konwalii. - Punkt dla ciebie. Lubię konwalię. - Wzięłam do ręki wiązankę, zaciągając się słodkim zapachem.
- Zapraszam cię na kawę. - Wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń. Oczekiwał, że ją złapie i w podskokach pokonam z nim resztę życia. Musiałam zrujnować jego wizję naszej idealnej przyszłości.
- Chris, padam z nóg. Innym razem. Obiecuję. - Złożyłam na jego policzku pocałunek, popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem i odeszłam.
LATO
Od dłuższego czasu Chris nie pojawiał się w cukierni. Tęskniłam za jego spokojnym, uwodzicielskim tonem. Za czekoladowymi oczami wpatrzonymi we mnie. Za każdą kolejną próbą zdobycia mojej aprobaty. Nawet tyczkowaty współpracownik zaczął się częściej do mnie uśmiechać, widząc tęsknotę wymalowaną na mojej twarzy. Nagle do lokalu wpadło ciepłe powietrze, a w raz z nim dwójka roześmianych ludzi. Dziewczyna opierała się delikatnie o ramie chłopaka, trzymając kurczowo jego dłoń. Miała delikatny uśmiech, duże oczy i cichy, subtelny śmiech. Jego za to doskonale znałam. Szeroki uśmiech, spokojny ton, śmiech tak boski, że podejrzewam, że właśnie tak śmiał się Jezus gdy jeszcze chodził po ziemi.
- Hej, śli... - Chris podszedł do lady, podczas gdy jego dziewczyna poszła zająć miejsce. - Hej. - Poprawił poprzednią wypowiedź, zachowując przyjazny ton. - To co zwykle i dwie kawy bez cukru.
- Miło cię widzieć - powiedziałam, sięgając po rogale i dając ręką znać tyczkowatemu, o dwóch kawach. Nie musiałam tego robić, bo tamten za pewnie doskonale słyszał zamówienie, ale musiałam zrobić wszystko by dać sobie czas na pozbycie się głupiego wyrazu twarzy świadczącego o zazdrości.
- To Eva. Moja dziewczyna. - Nie pytałam, ale czuł potrzebę wytłumaczenia mi się. Takie wrażenie przynajmniej sprawiał.
- Ładna. Pasujecie do siebie. - odpowiedziałam opanowanym tonem. Nie skłamałam. Spojrzałam na nią. Siedziała wpatrzona w okno, obserwując ludzi na ulicy. Czekała na Chrisa. Mogłam sobie tylko wyobrażać jaki robi wszystkie te rzeczy, na które ja nie miałam odwagi. Jak zgadza się dać mu swój numer. Jak daje się wyciągnąć na kawę. Jak nie ucieka wzrokiem. Jak mówi mu, że ma piękny uśmiech. Kupuje mu prezenty na urodziny, święta i rocznicę związku. Wyjeżdża z nim na wakacje i poznaje jego rodzinę. Jak nie boi się go kochać.
- Dzięki tobie zrozumiałem, że nie wszystko w życiu mogę mieć. Dziękuję. - Jego słowa dotarły do najgłębszych zakamarków mojej duszy, czyniąc tam liczne spustoszenia. Bolało jak cholera. Zrozumiałam, że już nigdy nie usłyszę od niego, że jestem piękna. Teraz to ona będzie to słyszeć każdego dnia. To ona w podskokach wkroczy z nim w przyszłość.
- Nie ma sprawy, Chris, to była przyjemność - powiedziałam ze standardowym, smutnym uśmiechem, który nawet nie sprawia wrażenia smutnego. On odebrał rogale, a później oglądałam go z nią, jak przechodzą od poważnych tematów, do tych błahych. Jak zakłada jej kosmyk włosów za ucho. Jak ona zabiera mu kawałek rogala i wpycha go sobie do buzi. Jak uśmiecha się gdy wypowiada jej imię. Z wielu powodów bałam się miłości. Tego dnia zrozumiałam, że nigdy nie powinnam tego robić. Dzięki Tobie, Chris, nauczyłam się kochać. Dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top