art | nooraxwilliam
Lørdag 14.01.17 kl. 13.00
Noora musiała wyluzować. Powtarzał jej to każdy, zaczynając od Eskilda budzącego ją rano z miną "potrzebujesz kutasa", a kończąc na Sanie, która z czystej troski prosiła Noorę by zapomniała o Williamie. Dla blondynki nie było to jednak takie łatwe. Magnusson był pierwszą osobą, przed którą dziewczyna aż tak się otworzyła i nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez niego. Nawet jeśli nie potrafiła tego przyznać na głos - jej serce cierpiało bardziej niż kiedykolwiek.
W tej sytuacji każdy nagle stawał się terapeutą, który doskonale wiedział, co dla niej dobre. Polecali jej najdziwniejsze formy próby zapomnienia o Williamie, a każda kolejna wydawała się gorsza. Na pomoc przyszło jej muzeum Astrup Fearnley, w którym swoje prace wystawiał jeden z jej ulubionych norweskich artystów sztuki współczesnej. Sobotnim popołudniem zrezygnowała z jakichkolwiek interakcji z przyjaciółmi i wybrała się do muzeum. Ludzie podziwiali sztukę z różnych powodów. Jednych uspokajała, innych uczyła patrzeć na świat pod innym kątem, niektórzy doceniali ją tylko czasami, gdy rodzice odłączali internet, a niektórych uwrażliwiała na piękno. Noora miała coś z każdej tej grupy. Od zawsze lubiła ładne rzeczy. Niektórzy rodzą się z poczuciem estetyki i właśnie taka urodziła się blondynka. Ona po prostu czuła sztukę.
Weszła do budynku, gdzie już na samym początku uderzył ją zapach piękna. Ogarnął całe jej ciało, popychając głębiej i głębiej. Zaraz po zapłacie za bilety ruszyła spokojnym krokiem ku wystawie podzielonej na poszczególne części. Każda sala odzwierciedlała inny organ człowieka - mózg, nerki, płuca, trzustkę, ale każde pomieszczenie, niezależnie od kolejności oglądania, w końcowej fazie doprowadzało do serca. Zwykłej, pozbawionej czegokolwiek sali, gdzie ludzie stali i oglądali puste ściany. Noora nie potrafiła pohamować cichego prychnięcia, które wydobyło się z jej ust i wypełniło pomieszczenie. Nie mogła uwierzyć w tak zimny, szczery i mocny obraz ukazania ludzkiego serca. Przy jeden ze ścian stała większa grupa ludzi i dopiero gdy odeszli Noora dostrzegła główny punkt ekspozycji. Dwa białe kwadraty, przy których znajdowały się dwa czarne markery. Na kwadratach napisane były imiona. Nagle zrozumiałam, że autor przedstawił serce zupełnie inaczej niż wcześniej to odebrała. Nie było wcale tak zimne jak z początku myślała. A wręcz przeciwnie, wypełnione miłością do osoby zapisanej przez ciebie samego na białym kwadracie.
Podeszła do tablic, chwyciła marker i zapisała drukowanymi literami "Willhelm".
- Tyle czasu razem, a ty dalej nie wiesz jak mam na imię. - Usłyszała za sobą jakże dobrze znany, spokojny głos. Odwróciła się przestraszona, spotykając się ze spojrzeniem wpatrzonego w nią Williama. Wszystkie słowa nagle ugrzęzły jej w gardle i była przekonana, że to zwidy. - Liczyłem chociaż na jakieś "witaj kochanie, jak ci minął lot?" - powiedział i podszedł do niej. Noora bez namysłu rzuciła się w jego kierunku, chowając twarz w jego szyję i czując jak w kącikach oczu zbierają jej się łzy szczęścia.
- Dlaczego wróciłeś? Skąd wiedziałeś, że tu będę? - zapytała, gdy oderwała się wreszcie od chłopaka.
- Eskild powiedział mi gdzie wyszłaś. Wróciłem, bo bez ciebie to nie to samo. Nie mogłem sobie wybaczyć, że pozwoliłem ci tak po prostu odejść. Jakbyś nic nie znaczyła. - Złapał ją za dłonie, a ludzie wchodzący do sali zaczynali na nich dziwnie patrzeć. Nie musiał mówić nic więcej. Noora zbliżyła się do niego i złożyła długi pocałunek na jego ustach. Osoby oglądające tę scenę byli niemal pewni, że to element ekspozycji. Najgłębszego i najsilniejszego uczucia. Miłości tak silnej, że pomimo pustki w sercu, tylko ona tak naprawdę się liczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top