🌻Historyjka: zabójstwo Anki || na wesoło🌻

Zabójstwo Anki || na wesoło

⛔ W historyjce jest dużo przekleństw i innych wulgaryzmów oraz podtekstów. Czytacie na własną odpowiedzialność! ⛔

Anka wystrojona przez dziewczyny jak szczór na otwarcie kanału zmierza ku kamienicy swojego chłopaka. Janek oczywiście tylko w myślach jest jej chłopakiem, bo przecież ta boidupa boi się powiedzieć prosto z mostu "lol bądźmy parą" przez co, zamiast już we wrześniu 1939 roku być parą, mamy wrzesień 1940, a oni nadal zachowują się jak dzieci. No, ale kto by się rozpisywał nad ułomnością Anki, szkoda liter.

Kiedy zapukała drzwi otworzyła jej Duśka, która pozwoliła jej wpieprzyć się bez pytania do pokoju Janka. W dupie, że może właśnie robił tam jakieś eksperymenty z granatami czy oglądał jakieś babskie magazyny, wpierdalamy się.

– Hej – powiedziała dziewczyna. – Co ty robisz?
– Ja wcale nie koloruje kolorowanek, które kupiłem dla naszych przyszłych dzieci. – odpowiedział Janek, chowając za plecami na wpół pokolorowaną kolorowankę.

Dziewczyna uderzyła się mocno w głowę, tak że aż jej się w niej zakręciło i zamiast Janka zaczęła widzieć Edka, który przecież już od dawna wąchał kwiatki od spodu.

– Edek, co ty tu, do cholery, robisz?
– Anka, wstawaj, zesrałaś się. – zaczął się śmiać Janek, kiedy w tym samym momencie trząsł Anką, żeby ocknęła się z tej paranoi.
– Co ty pieprzysz?
– Jeszcze nic, dopiero przyszłaś. – odparł.

Anastazja spojrzła na niego jak na idiotę i już miała mu coś zrobić, ale uświadomiła sobie, że przecież jest taką samą idiotką jak on, więc dała sobie spokój.

– Nazwałaś mnie Edek, powinienem czuć się obrażony. – wyjaśnił.
– Edek był ładny. – uargumentowała brunetka.
– A ja jestem przystojny, tym bardziej mnie obraziłaś. – powiedział.

Dziewczyna już więcej się nie odzywała, bo wiedziała, że Rudy zrobi wszystko tylko po to, żeby było, że on jest lepszy od Wilczyńskiego. W końcu chcąc nie chcąc był lepszy, Janek jest żywy, Edek już nie.

– Miałeś mnie gdzieś wziąść. – powiedziała.
– Wiem, ale jeszcze jesteś w ubran-
– Na randkę mnie miałeś wziąć, zboczeńcu. – powiedziała, uderzając go w tył głowy.
– A tak, chodź. – powiedział, złapał ją, a właściwie szarpnął za rękę i wyszli z kamienicy.

Jak szli to byli cicho jak makiem zasiał, bo to takie mruki dwa i jak jedno się nie odezwie, to drugie tym bardziej. Więc szli tak w milczeniu, aż Anka się wreszcie odezwała, bo przeszli całą uliczkę i restauracje się już skończyły.

– Lol Janek, restauracja jest w tamtą stronę. – powiedziała, odwracając się.
– Kto ci powiedział, że mieliśmy iść do restauracji? – zapytał zdziwiony.
– Aniela xD – prychnęła
– Aniela niech się zajmie Tadkiem, a nie naszą randką. – mruknął i ruszył dalej.
– Dobra, Jezu, coś ty taki groźny.

Janek już się nic nie odzywał, tylko szedł. I tak oto szli ponownie w milczeniu, bo to takie pizdy niewychowane i oni nie umieją być kulturalni wobec siebie.

Kiedy weszli do lasu, Anka się trochę obsrała, bo było już ciemno, a ona jest ślepa jak kret i gówno widziała. Rudy natomiast widział w ciemności niczym kot i widział jak Anka się boi i miał się śmiać, ale w sumie to mu nie pasowało, bo był dżentelmenem.

– Jesteśmy! – zawołał, kiedy byli po środku lasu.
– Janek, my jesteśmy w lesie. – odparła wielka pani tudzież Anka
– No tak, co nie pasuje ci? – zapytał. – Powinno się dla ciebie liczyć moje towarzystwo, a nie miejsce.
– Czy ty mi właśnie robisz awanturę o to, że powiedziałam gdzie się znajdujemy? – powiedziała, mrugając powoli.
– TOBIE WIECZNIE NIC NIE PASUJE!!!1!! – krzyknął jak mała wkurzona dziewczynka i popchnął Ankę.

Los chciał, że Anka spadła na jakiś miecz Zawiszy Czarnego, który nie wiedomo skąd się tam wziął, ale kogo to obchodzi, i wbił się Zawadzkiej prosto w klatkę piersiową.

– Janek, ty kretynie jebany, gdzie są pieniądze za las. – powiedziała i wyzioneła ducha, ale przecież Janek tego nie wiedział, bo on nie widzi duchów.
– Anka, majaczysz. – powiedział i kopnął ją. – O cholera, Anka ty nie żyjesz!
– No co ty kuźwa nie powiedz. – powiedział duch Anki, ale Janek tego nie słyszał, bo przecież on nie słyszy duchów.

Anka stała naburmuszona z założonymi rękami nad Jankiem, a Edek łasił się do niej zadowolony niczym mruczący kot.

– Kurwa, Edek jednak wygrał. – warknął Janek, wiedział, że teraz oboje są martwi i mają bajabobgo w świecie duchów.

Chłopak spojrzł na ciało swojej przyszłej niedoszłej dziewczyny i postanowił, że nigdzie nie będzie ukrywać ciała, bo to będzie jeszcze bardziej podejrzane. Może ktoś pomyśli, że kropnęli ją Niemcy i będzie spokój.

W podskokach wrócił do domu i zadzwonił do Tadeusza, że Anka zostaje u niego na noc i pewnie jeszcze na kolejny dzień.

Tadeusz się w sumie ucieszył, bo nie będzie musiał się uganiać z tą gówniarą i wreszcie zaprosi Anielkę na radeczkę.

☀️Kolejny dzionek ☀️

No i nastał kolejny dzień, Tadeusz zadzownił do Anieli, że chce się z nią chajtnąć i ta się zgodziła. Nie no żartuje, zadzownił, żeby ją zaprosić na randkę i się zgodziła, więc wszyscy byli hepi. Tadek już wczoraj wszystko naszykował na bum cyk cyk, bo on to zawsze musi mieć wszystko ideolo. Poza tym zrobił też strategie zachowywania się na randcę. Niestety miał tylko egzemplarz dla siebie, bo mu nie starczyło kartek, żeby zrobić też dla Anieli.

Tadeusz zaplanował, że zrobi randkę w plenerze, dlatego wczoraj w nocy po ciemku poszedł do lasu i naszykował tam stół i dwa krzesła, kwiaty i jakieś płyty winylowe co z tego, że nie wziął gramofonu.

Chłopak wyszedł z domu już o dwunastej mimo tego, że umówili się, że będzie czekał pod kamienicą Miller o siedemnastej.

– Punktualność to podstawa. – powiedział, siadając przed drzwiami do mieszkania Anieli.

Po pięciu godzinach, Tadek się trochę przykurzył, a jakieś dziecko zostawiło mu kanapkę pod nogami. Jednak chłopak nią pogardził, bo to takie nie wiadomo skąd, a Tadek musiał wiedzieć wszystko, więc nie zjadł jej.

Aniela wyszła i wreszcie poszli w stronę lasu. Gadali sobie o tym jak Anka jest nieprzykładną panną, bo zamiast wrócić przykładnie do domu, to ta przesiedziała prawie dwa dni u Janka i nie powiedziała ani słowa, nie wiadomo co tam robili ani czy nic więcej nie zrobili, jeżeli wiecie co mieli na myśli.

Tadeusz zapalił romantyczną świeczkę i weszli do lasu. Na miejscu kiedy już mieli zasiąść do stolika, Aniela się odezwała.

– Coś tu śmierdzi.
– To las, zwierzęta tu srają. – odparł niewzruszony Tadek. – Jedz.
– Lol Anka tu jest. – zaśmiała się.
– Wtf co ona tu robi? – zerwał się z krzesła Tadeusz.
– Ty ona nie oddycha. – odparła Aniela szturchając ciało Anki patykiem.
– Bo nie żyję, debile! – zawołał duch Anki, ale ponownie ani Aniela, ani Tadeusz nie słyszeli duchów.
– Anastazja, cwelu, co ty odjaniepawlasz? – powiedział Tadeusz.

Jednak kiedy ciało jego młodszej siostry nadal nie dawało znaków życia, postanowili się mu wreszcie przyjrzeć.

– Lol co jej się stało? – zapytała Aniela.
– Ona chyba zdechła. – odparł Tadek. – Pora zacząć zabawę w detektywów.
– Będziemy bawić się w "Odlotowe Agentki"? – zapytała dziewczyna z nadzieją w głosie.
– Nie, to dla dzieci. – powiedział. – Zagramy w Scooby-Doo. – oznajmił, zakładając ciemne okulary. – Ała, kurwa! – zawołał.
– Zdejmij te okulary, bo ty też się zabijesz, niemoto. – pokręciła głową Aniela.

Para, ale spokojnie para detektywów, nie para w sensie zakochanych, bo to też są pizdy i nie potrafią sobie powiedzieć "kocham się". Gdyby to zrobili akcja skróciłaby się o jakieś dobre 30 rozdziałów i by było z głowy, ale co zrobisz z tym, że to boidupy. No, ale kontynuując para (detektywów, nie zakochanych) zaczęła szukać wskazówek.

– Czy to miecz Zawiszy Czarnego? – zapytała Aniela.
– Aniela, co ty pierdzolisz. – powiedział Tadek. – Jeszcze randki nie zaczęliśmy, a ty już jesteś najebana.
– Tadeusz, bo jak cię pierdoln-
– O! To miecz Zawiszy Czarnego! – zawołał Tadeusz. – Aniela, co ty byś beze mnie zrobiła.

Aniela uderzyła się mocno w czoło ręką i prawie też się zabiła i Anka już widziała jej ducha, ale jednak nie umarła.

Kiedy Tadeusz i Aniela przeprowadzali śledztwo, przebiegły i sprytny niczym lis Janek był już w Brwinowie u Kasi na herbatce. Ten lis, znaczy się Rudy, znaczy się Janek miał przebiegły plan ucieczki.

Najpierw, żeby go nie złapali przybył do Brwinowa pod pretekstem pomocy Kasi. Oprócz tego opowiedział jej, jak to Anka kocha go bardzo, a nie jakiegoś przydupasa, pantoflarza Edka. Tadeusz do Brwinowa nie zadzwoni, bo oni tu nie mają telefonów, no bo to taka wiocha jest. Natomiast zanim przybędzie tu list z Warszawy, Janek już będzie w drodze do Paryża, który Anastazja zawsze chciała otwiedzić i o którym mu tak lamentowała. Tam przy wierzy Eiffla oświadczy się zdjęciu Anki, a następnie po roku weźmie ze zdjęciem Anki legalny ślub. No bo przecież Anka go kocha, żywa czy nieżywa, ale kocha. To że nie może mówić nie stanowi żadnego problemu. Jankowi było trochę szkoda, że nie będzie nocy poślubnej, ale jakoś to przetrwał. Bardziej żałował kasy, którą przepierdolił na kolorowanki dla dzieci, których z Anką ani ze zdjęciem Anki mieć nie będą.

W ten oto sposób wreszcie Janek będzie wiódł szczęśliwe życie ze swoją ukochaną.

A Aniela i Tadek to debile i nie zauważyli, że Janek im zostawił karteczkę na stoliku, że to on jest zabójcą.

The End

____________________________________________

Przebrnęliśmy jakoś przez to XDDD

Mam nadzieję, że się uśmialiście, bo ja bardzo! Możecie napisać, co sądzicie o tym czymś XDDD

Mam nadzieję też, że twórcy tego pomysłu są zadowoleni xD

Bierzcie to z dystansem i nie na serio XDD i żeby nie było to się nie zalicza jako rozdział sjw, broń Boże XDDD

Chyba tyle nie wiem co chciałam jeszcze napisać XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top