Thirthy one

Podjeżdżamy do mojego mieszkania gdzie zostawiam rzeczy i się przebieram, a potem wychodzimy z budynku.

Zdziwiona, że nie idziemy w stronę pojazdu loczka, odwracam się do niego.

-Dlaczego nie jedziemy twoim samochodem?

-Bo wolę, żebyśmy się przeszli.

-Ale tak to będzie szybciej.

-Ruch to zdrowie, piękna. Potraktuj to jako dodatkowe zajęcia.

-Ale mi już na dzisiaj wystarczy- wystawiam wargę obrażona. Chłopak widząc moją minę, całuje mnie.

-Boże dziewczyno uwielbiam cię.

Rumienię się słysząc jego słowa.

Jego dłoń odnajduje moją i splata nasze palce ze sobą. Nasze dłonie są takie różne. Jego duża, moja mała. Jego skóra jest szorstka, a moja gładka. Jego jest wytatuowana, natomiast moja "czysta". Tak bardzo się różnią, ale idealnie do siebie pasują. Jak dwie połówki.

Czuję motylki w brzuchu. Jestem wniebowzięta. Jestem... zakochana.

Wreszcie możemy swobodnie iść trzymając się za rękę.

Gdy idziemy, wtulam się bardziej w ramię bruneta.

Nagle dochodzimy do małej restauracji.

Wnętrze jest bardzo przytulne. Różni się od miejsca w którym poprzednio byliśmy. Tak samo personel się różni. Tym razem są tu kelnerkami, a nie kelnerzy. I to młode. I ładne.

Kiedy zamawiamy nasze dania, ta pindzia która przy nas stoi, cały czas próbuje zwrócić na siebie uwagę Harrego. Co nie powiem, ale mnie cholernie wkurza.

Jednak loczek odrzuca jej zaloty i swoją uwagę poświęca mi. Z czego jestem ponownie jak w niebie. I co zdziro? On woli mnie! Więc sobie daruj i grzecznie stąd wypierdalaj!

Blondynka odchodzi, a ja spoglądam na chłopaka. Siedzi oparty na krześle z założonymi rękoma i uśmiecha się do mnie głupio. Moje ciśnienie momentalnie się podnosi.

-Kochanie, czyżbyś była o mnie zazdrosna?

Prycham.

-Ja? Pfff... O ciebie? Coś ci się chyba pomieszało w twojej ładnej główce.

Harry zaczyna się śmiać.

-Mmm... jaka zadziorna.

-Nie jestem!

-Och, czyli nic się nie stanie jak zagadam do tej blondynki?

Przysięgam, że zaraz wybuchnę. Posyłam mu słodki fałszywy uśmiech.

-Nie, skądże.

Podchodzi do nas ta suka z naszymi zamówieniami i kładzie je na stoliku.

Specjalnie wypina się przy Harrym, a chłopak nic sobie z tego nie robi. Wręcz przeciwnie. Posyła jej swój uwodzicielski uśmiech na co dziewczyna się rozpływa.

Jeszcze chwila i ją rozszarpę.

Ale to nie koniec.

Po chwili wyciąga ze swojego stanika karteczkę z numerem i pochyla się szepcząc mu do ucha ciche "zadzwoń jak będziesz miał czas".

A następnie odchodzi kręcąc swoim sztucznym tyłkiem.

Dziwka. Dziwka. Dziwka. Jak ona śmie? Czy ja jestem przezroczysta? A do tego ten bałwan jej na to pozwalał !!!

Harry śmieje się ze mnie. Kręci głową i podziera karteczkę na kawałki.

-No weź, piękna. Nie bądź zła.

-Jak mam nie być kurwa zła skoro ta dziwka świeci przed tobą cyckami a ty sobie z tego nic nie robisz tylko jej na to pozwalasz?!

Jego śmiech jest teraz jeszcze większy.

-A podobno nie jesteś o mnie zazdrosna.

Posyłam mu mordercze spojrzenie. Po chwili Harry wstaje i podchodzi do mnie i kuca. Łapie mnie za rękę i spogląda głęboko w oczy.

-Kochanie, liczysz się tylko ty. Nie przejmuj się tamtą laską. Widać, że jest łatwa. A mi się podobasz ty, bo jesteś wyjątkowa i chyba tylko to się liczy.

Głaszcze mnie dłonią po policzku, a ja się do niej wtulam.

To co powiedział jest takie piękne.

-Proszę, pocałuj mnie- szepczę. On robi to bez wachania. Całuje mnie tak słodko, tak delikatnie. Tak jak tylko on potrafi. Odsuwa się ode mnie.

-Może w końcu coś zjemy?

Kiwam głową uśmiechając się, a on powraca na swoje miejsce.

____________________________________________

Za dużo tej słodkości xD

Co tam u was słychać Misie?

Jakoś zawsze zapominam wam podziękować za wszystkie wyświetlenia, głosy i komentarze więc teraz to robię ;)

DZIĘKUJĘ SKARBY

Do piątku moi drodzy xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top