Prolog


Wszystko zaczęło się od westchnięcia.

Białe obłoki pary unosiły się powoli niczym dym papierosowy. Po skórze nastolatki co moment przechodziły dreszcze spowodowane niską temperaturą. A mimo to nie ruszyła się ona ani o milimetr tylko wciąż stała przed budynkiem i uparcie wpatrywała się w tabliczkę wiszącą obok drzwi. 

-  Liceum im. Józefa Huszcz w Biłgoraju - wyszeptała cicho po chwili. 

Tuż po tym nastąpiło głębsze westchnięcie i tym razem białe obłoki uciekły szybko z ust dziewczyny. Kolejny dreszcz przerwał trans, w którym znajdowała się nastolatka.

 Potrząsnęła ona głową i potarła zmarznięte już ręce. Powoli ruszyła ona w stronę drzwi aby po chwili zatrzymać drżącą rękę na klamce. Wydawałoby się, że zaraz odepchnie drzwi i odejdzie daleko stąd aby żyć długo i szczęśliwie. Jednak dla wprawnych oczu widać było zobaczyć, że decyzja dawno została podjęta.

Rozległo się trzecie westchnięcie i drzwi zostały otwarte. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top