W. Wybuchy I Czekolada Cz. 1
Siedziałam zadowolona w kuchni, czytając na Internecie, o moim I Williego dziele, z wymordowaniem wioski, a z twarzy nie schodził mi szeroki uśmiech. Dzień zaczynał się coraz lepiej.
- Wix! – usłyszałam wołanie z schodów, dlatego odłożyłam telefon, w końcu Willy wychodził z swojego królestwa, tylko i wyłącznie jeśli coś wynalazł nowego. Stanęłam przy schodach, patrząc na uśmiechającego się brata – chodź do góry, chodź! Mam coś fajnego, co możemy użyć! – wykrzyknął podekscytowany i ruszył spowrotem do pokoju, a ja zżerana przez ciekawość, ruszyłam na górę, by po chwili znaleźć się w pracowni bruneta.
- To pokaż mi braciszku, cóż takiego wymyśliłeś, że jestem taki podekscytowany – powiedziałam z uśmiechem, rozglądając się po pomieszczeniu. Teraz gdy Willy tu królował, wszędzie były karteczki, czekolady, słodycze, a nawet figury z czekolady i co najważniejsze... Czekoladowe gry i bronie! Hell yeah! Jednak nie za bardzo chciałam zwiedzać to wszytko teraz, bo brunet coraz bardziej, zaczynał skakać, patrząc no swoje nowe dzieło.
- Spójrz na to, spójrz! – zawołał szczęśliwy trzymając w swoich palcach małą czekoladową żabkę, uśmiechnęłam się kręcąc głową, na pokręcony umysł Wonki. Tylko on mógłby się cieszyć, z żaby.
- Ma jakiś konkretny cel, hm? - zapytałam jednak ciekawa, bo nawet jeśli to żaba, to Willy na pewno coś z nią wykombinował. Widząc psotny błysk, w oku Williego.
- Tak, tak, tak! Zobacz teraz – powiedział szybko, zaczynając rozkrawać na pół swoją żabkę, a w środku mogłam zobaczyć tęczę, kurwa, kolorową jebaniutką tęczę – hehe! Jakbyś zobaczyła teraz swoją minę – zaśmiał się wskazując na mnie, a ja przewróciłam oczami, pokazując by wyjaśnił co to za czekolada konkretnie, bo jeśli to coś zajebistego, to jeszcze dzisiaj mogę to wykorzystać – hm, hm. Tak! To czekoladowa żabka, która nie może wyróżniać się z tłumu, wiesz? Ale ta tęcza ma inne zastosowania! To daje ofierze, która to zje przerażające koszmary na jawie! Ma bardzo silne halucynacje, więc nikt nie może do niego podejść, bo będzie widział same potwory! – wyjaśnił z wielkim bananem na twarzy.
- To jest genialne, Willy – pochwaliłam go, no bo czemu by nie? Czasami się mu należy - Czekoladki halucynogenne, hm? Będę miała idealne na to zastosowanie, a nawet można to uznać za swego rodzaju test, czy dobrze działa – spojrzałam w błyszczące oczy brata, który zaczął pakować jedną zapasową żabkę i parę czekoladowych bomb.
- Nagraj mi, nagraj! Chce zobaczyć moją czekoladkę w akcji! – wykrzyknął szczęśliwy, a ja parsknęłam śmiechem na jego zachowanie, salutując mu lekko, wyszłam z pokoju, by na chwilę zahaczyć o mój, by się przyszykować i zbiegając na dół, by wyjść jak najszybciej, nie mogłam się doczekać co zrobi ta żaba.
~^~
- Hej – przywitałam jakiegoś obcego chłopaka, który siedział przy jeziorze, zaraz za miastem. To było akurat to, czego potrzebowałam, pomyślałam, patrząc z przyjaznym uśmiechem na blondyna przede mną.
- Hej? Znamy się? – zapytał nie pewnie, patrząc na mnie z góry na dół, prawdopodobnie próbując mnie sobie przypomnieć. Nah, nie znamy się w ogóle, ale wybrałam sobie ciebie na testera, więc zaraz mnie poznasz i chuj, że mamy niewolników, ty wydajesz się być bardziej zabawny niż oni, pomyślałam, bo gdybym mu to powiedziała, to prawdopodobnie mi spierdolił, a tego nie chciałam.
- Hehe nie, nie znamy, ale mam inną sprawę, wiesz? Mój brat chce rozkręcić w okolicy biznes, na czekoladkach, więc wymyślił parę, żebym rozdała ludziom, czy w ogóle to ma sens, a została mi jedna, a przechodziłam więc, pomyślałam, że Ci jedną dam – skłamałam lekko, a widząc błysk zainteresowania, wiedziałam, że chłopak to kupił.
- Mogę spróbować, lubię czekoladę – powiedział z radością, a ja musiałam powstrzymać parsknięcie, na naiwność blondyna. Uśmiechając się szerzej, zajrzałam do torby, by wyjąć moją czekoladkę, ale za to byłam ciekawa, czy nie dać mu czekoladowej bomby za to.
Odganiając ten pomysł, na później wyjęłam żabkę i podałam mu ją, patrząc jak ten zaczyna ją rozpakowywać, by zaraz zjeść całą – mmm... Pyszna! Twój brat to geniusz czekolady, nawet Milka czy Kinder, nie mają takiej wspaniałej czekolady – zachwalał, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że zaraz nie będzie mu tak wesoło.
- Oh! Cieszę się, że ją lubisz, na pewno przekażę Williemu, twoje słowa – powiedziałam z jeszcze większym uśmiechem, widząc jak w pewnym momencie blondyn zastygł w miejscu, a jego oczy z radosnych stały się matowe i można było w nich zobaczyć strach. Wyjęłam telefon i zaczęłam nagrywać, dla Williego, obserwując jak chłopak zaczyna rzucać się na wszystkie strony, rozglądając się szaleńczo. Nagle zerwał się z ławki, jakby coś go poparzyło, a następnie zaczął wrzeszczeć, by zacząć uciekać jedynie po to, by walnąć w drzewo, po którym zjechał – a to ciekawe – powiedziałam sama do siebie, patrząc z krwiożerczym uśmiechem na szalejącego blondyna.
Nie wiem co dokładnie widział, a co tak go przeraziło, ale ja za to coraz bardziej zaczynałam się bawić. Zaczęłam rzucać w jego kierunku kamyki, na co ten raz aż się posikał, a następnie łamałam gałęzie i poskutkowało to tym, że się dosłownie posrał. Zaczęłam się śmiać jak opętana, stając nie daleko niego, co sprawiło, że szarpnął się do tyłu, zahaczając o ławkę, by zaraz wpaść do wody za nim. Patrzyłam z rosnącym podekscytowaniem, jak blondyn się topi, zdzierając sobie gardło. Gdy było już po wszystkim, wyłączyłam kamerę i schowałam telefon, zaczynając iść spowrotem do miasta, szukając następnej ofiary, ale zatrzymałam się w pół kroku, słysząc urywany oddech kogoś innego.
Z zmrużonymi oczami, zaczęłam iść okrężną drogą, do kryjówki tej osoby, która najprawdopodobniej była świadkiem tego, co zrobiłam blondynowi. Zachodząc ją od tyłu, zauważyłam, że to rudowłosa nastolatka, która ukryta za drzewem, miała idealny widok na wszytko co się działo. Wyszczerzona jak idiota, bo teraz mogłam wykorzystać bombę, szybko obróciłam przestraszoną dziewczynę i przygwoździłam ją do ziemi z szaleńczym uśmiechem.
- No, no , no – powiedziałam niewzruszona, na łzy, które spływały z oczu dziewczyny. Zaczęłam powoli, bardzo powoli wyciągać jedną czekoladową bombę, wciąż nie puszczając przerażonej, rudowłosej – nie wolno tak podglądać, wiesz? A szczególnie też podsłuchiwać – mówiłam, a w moich oczach zaczął pojawiać się nie bezpieczny błysk – teraz otworzysz ładnie buźkę, żebym wsadziła Ci jedną z czekoladek. Oj, spokojnie! Nie zamierzam cię zabić – kłamałam, zaczynając patrzyć na nią niewinnie – po prostu ta czekoladka, ma za zadanie sprawić, żebyś niczego nie pamiętała – tłumaczyłam, chociaż to nie było prawdą, a wydawało się to uspokoić jakoś dziewczynę – kiedy wszystko zapomnisz, będę mogła na spokojnie cię puścić, a ty będziesz mogła cieszyć się życiem – skończyłam, pokazując jej małą czekoladową kulkę.
- Na pewno? – wyszlochała , a ja pokiwałam głową, na co ona wciąż nie pewnie patrzyła, na czekoladkę.
- Posłuchaj – zaczęłam, patrząc na nią poważnie – pomyśl ile morderców, dało by taką szansę świadkowi? Żaden, a ja już parę razy to użyłam. Mam inne rzeczy na głowie, więc wygodniej będzie dla mnie, jak zapomnisz. Drugiej szansy nie dostaniesz – powiedziałam z lekkim uśmiechem, ale widząc nie pewność dziewczyny, jedynie westchnęłam – położę ją koło ciebie, ok? Ja sobie pójdę, a ty ją zjesz i zapomnisz o wszystkim co widziałaś. Lepsze to niż śmierć – zakończyłam, wzruszając ramionami i wstając odeszłam kawałek, by zniknąć jej z oczu i stanąć za jednym z drzew.
Zaczęłam się śmiać jak powalona, gdy widziałam jak dziewczyna ugryzła czekoladkę, po czym jej głową eksplodowała. Podeszłam bliżej ciała, robiąc zdjęcie na pamiątkę i, gdy już chciałam odejść, zauważyłam telefon rudowłosej, który leżał obok. Zaczęłam warczeć, widząc jak na wyświetlaczu pokazuje, że jest aktywne połączenie i szybko podniosłam telefon z ziemi, chcąc zacząć namierzać numer, żeby pozbyć się kolejnego świadka, gdy rozpoznałam znajomy numer.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top