A.To dopiero początek... końca

Tym razem nie obudził mnie ani budzik ani żadne inne hałasy. Za to obudził mnie chłód co było dość dziwne bo mamy lato. Najpierw uznałam że to pewnie jeden z chłodniejszych dni w ciągu lata a ja mam w pokoju przeciąg. Ale tak nie było, nie ma żadnego przeciągu ani „chłodniejszego dnia” co jeszcze dziwniejsze nie ma nawet dnia! Ale jak to możliwe? Mamy środek nocy, a jest jasno jak w ciągu dnia…

To było coś bardzo dziwnego. Jak się później okazało jasno było bo ktoś świecił mi prosto w okno jakimś reflektorem, pewnie bym to olała gdyby nie fakt że ten ktoś dawał ewidentne znaki z pomocą światła dosłownie tak jakby chciał abym tam poszła. „pułapka” pomyślałam ale coś mi nie pasowało…. Czemu w środku nocy? Hmmm… Uznałam że rano tam pójdę bo i tak muszę skoczyć do sklepu. Willy ma dziś urodziny. Stwierdziłam że nie ma sensu abym szła z powrotem spać skoro już jest 3 w nocy a ja budzik miałam nastawiony na 5 rano. 

Szybko się zebrałam i jeszcze zanim wyszłam do sklepu to zostawiłam dwie kartki. A konkretniej wsunęłam je pod drzwi, jedną u Pani Star „ wszystko według planu, idziecie tam, wiecie gdzie” a drugą u mojej siostry „spotkamy się na dole tak jak omawiałyśmy. Wyszłam do sklepu po potrzebne rzeczy… widzimy się w kuchni” Wsunęłam obie kartki i w obu przypadkach kartki szybko zniknęły spod drzwi co oznaczało że i pani Star i Wix już nie śpią.

*W sklepie*

przechodziłam między półkami sklepowymi w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy i wreszcie po godzinie miałam całkiem pokaźny asortyment. 

Spakowałam wszystko do plecaka, zapłaciłam i ruszyłam z powrotem do domu.

*W domu*

weszłam po cichu do domu bo nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić na hałas. Moja siostra mnie widziała i ze śmiechem skomentowała to co robiłam

- nie musisz się tak skradać. Willy i pani Star poszli,wiesz gdzie.- Powiedziała Wix śmiejąc się i jedząc czekoladę jak by to był zwykły batonik.

-Ufff… to dobrze. Powiedziałam łapiąc dość spory i długi oddech. - Postawiłam plecak na stole i zaczęłam wypakowywać rzeczy.

Kiedy skończyłam na stole była pokaźna wystawa. Były tam składniki na babeczki czekoladowo-śmietankowe, balony w kształtach czekoladowych stworków, kilka brązowo-beżowo-białych serpentyn a gdyby tego było mało to kupiłam jeszcze konfetti do wystrzelenia i nowe fanowskie wydanie „Czekoladowej zbrodni” Sherlocka Holmesa. I do tego dołączony przepis na słynną czekoladową lupę i nawet pełen strój Sherlocka i Watsona. I kupiłam jeszcze nowiutki zestaw mechaniczny do wyrabiania czekolady na który uparła się Wix.

Po krótkim czasie wzięłyśmy się za robienie babeczek. Oczywiście nie obyło się bez naszych drobnych sprzeczek

-ughhh nakładasz to ciasto jak  rozjechana sarna z zezem! - i oberwałam mąką w twarz… to się nazywa domowy granat dymny.

- A ty może weźmiesz się do roboty i mi pomożesz zamiast sypać mi mąkę w twarz?-zapytałam ocierając z siebie tyle mąki ile dałam radę.

-hmmm…. Niech się zastanowie… nie! Hahah – Odpowiedziała moja siostra pokazując język. Po czym schowała się za stołem. Ja natomiast zaszłam ją z drugiej strony i obrzuciłam mąką.

-E ty klaunie wracaj do ciastek a nie mnie będziesz mąką rzucać!

-A ty idź robić sztuczny śnieg na podjeździe, bałwanku! Może teraz ktoś uwierzy w duchy jak cię tak zobaczy.

Skończyło się na tym że cała kuchnia była w mące podobnie jak my same. Próbowałyśmy złapać równowagę i przestać się śmiać co nam trochę nie wyszło bo obie wylądowałyśmy na podłodze.

Po jakimś czasie obie jakoś się ogarnęłyśmy i upiekłyśmy tyle babeczek ile się dało,a wyszło ich prawie dwieście…

*później*

 impreza jak to impreza nawet całkiem się udała, nawet zdążyłyśmy przyozdobić kuchnię tym co kupiłam A willy już w trakcie imprezy przyniósł czekoladowe kręgle. Wszyscy mieli ubaw mimo tego że ja i Wix troszke sobie dogryzałyśmy. 

*Tak jak teraz.*

- Ejjjj!Wix walczymy na miotły? -zapytał Willy na co o dziwo Wix nie zareagowała tylko stała z otwartymi ustami zapchanymi babeczką.

- hmmmm… wiesz Willy, istnieje ryzyko że kiedy ona robiła babeczki to wsypała beton zamiast mąki to nie ma co się dziwić że ją zamurowało.-Powiedziałam to dość głośno, za co oberwałam strzelającym konfetti w twarz.

Chwilę potem Wix i Willy zaczęli walczyć na miotły a Pani Star robiła zdjęcia. Z daleka dało się słyszeć krzyk mojej siostry.

- Ja się nie patyczkuję- krzyczała. A zaraz potem Willy zepchnął ją z krzesła i Wix wpadła do basenu z kompotem.

- Ha! No to wpadłaś jak śliwka w kompot!

Cóż mogłabym dłużej słuchać ich tekstów no ale niestety mam coś do załatwienia…

*później*

Byłam prawie w tym miejscu gdzie był ten „ktoś”. Szukałam czegoś podejrzanego, czegoś dziwnego… niestety nic nie znalazłam-a przynajmniej początkowo tak myślałam. Tak sądziłam aż nie natknęłam się na stare auto w rowie. Znałam to miejsce dość dobrze i byłam pewna że tego samochodu nie da się odpalić…

zignorowałam fakt ze to jest bardzo dziwne i obejrzałam dokładnie auto. Z zewnątrz na nic się nie natknęłam. Za to w środku było kilka kartek-pogniecionych i starych z zapiskami które postanowiłam przejrzeć w domu. 

A teraz zmierzałam w stronę Sushi baru, nie nie po to żeby jeść. Muszę pogadać z kolesiem od sushi bo tylko on „znał” moich rodziców i ogółem zna troche historii.

*W trakcie rozmowy*

- tooo… wiesz coś na temat rodziny Blacków? - nerwowo zapytałam. Koleś od sushi tylko wstał z krzesła, podszedł do drzwi i przewrócił kartkę z napisem „open” na drugą stronę. Po czym zaczął opowiadać.

-mówiono że twoja matka była czarownicą... jednak były to tylko domysły. uznano tak ponieważ z zimną krwią zabiła własne dziecko. mówiono też że ma pewne "moce". tak mówiono o jej pojebanych snach którymi "przewidywała" przyszłość. była to kobieta wręcz nie stabilna psychicznie. wszystko przez swojego męża którego nazywała "diabłem" mówiła ze emanowała z niego zła energia że on po przez myśli wręcz namawiał ją do zabicia swoich dzieci. odważyła się na zabicie jednego z nich... popadła w szał i próbowała sie bronić przed mężem a raczej przed jego manipulacją umysłową. mówiła "nie ufajcie temu uśmiechowi, bo choć niewinny i szczery, może przekonać każdego do zła..." 

obydwoje zginęli... nikt jak dotąd nie wie jak... są jedynie podejrzenia że zmarli śmiercią "Romea i Julii" zatruli siebie nawzajem a rano ich znaleziono martwych w krwii, podobno wypili truciznę wyżerającą wszystko od środka. są też podejrzenia że to on jej podał truciznę i czekał aż ona umrze a na koniec sam się zabił. nikt nie wie jak to było.  ale są przypuszczenia że ich dzieci są dosłownie z piekła. zabijają bez pohamowania i nikt im nie może przeszkodzić. Dlatego zawsze śmieszyły mnie te wpisy w gazetach o was, o tobie i Wix.

-Wooow….a wiesz coś o….- i tu się trochę zamyśliłam. Nie wiedziałam o co spytać...- wiesz coś o tym czemu zamazano niektóre imiona i nazwiska np. na jakichkolwiek rysunkach „drzew rodziny”?

-hmmm -facet zamyślił się trochę ale odpowiedział na pytanie.- sądzę że chciano wymazać z "pamięci" tą cześć historii. Myślę że to przez wiadomą sytuacje w rodzinie ale może to być też przez zespół działający w ukryciu. jeden z nielicznych gangów chcący wszystko pogodzić. działali w ukryciu przeciw Black'om i przeciw toporom. natomiast ich przyjaźń miała być jedynie przykrywką w razie czego. Ten zespół to „Gang szponów” o którym już wiesz.

-Tiaaa.. już wszystko rozumiem,chyba. Zostaje jeszcze kwestia Vigo...- Już miałam wychodzić ale facet mnie zatrzymał i powiedział coś… coś dziwnego.

-Vigo White… jest dość niebezpieczny. Ale nie jest taki do końca zły. Słyszałem co zrobił, ocalił was przed FBI bo sam zostałby wykryty, sam sie chronił. gdybyście zostały  złapane to wszystko co do nich was należy zabrała by policja.

Po tym wszystkim wróciłam do domu i nawet się nie przebierałam. Zapaliłam tylko światło i i doczepiłam kartki z wozu do drugiej strony lustra w pokoju. Na tych kilku kartkach były rozpiski o dziwnych snach, o przepowiadaniu przyszłości, oraz o tym co było w szkatułce… o tych dziwnych szachach.

Patrząc na te szachy dao się określić że te szachy były niebieskie jednak jeden pionek był z innej partii -czarny. wszystkie szachy były luzem w szkatułce a tylko obie królowe i dwóch królów (czarny i niebieski) znajdowali się w kwadracie - wszyscy w martwym punkcie nie mogąc się ruszyć. co ciekawe brakowało reszty kompletu czarnych szach i dziwiło mnie od kiedy w szachach projektują dwie królowe w tym samym kolorze… I co jeszcze ciekawsze dlaczego szachy były nowe a idealnie pasowały  do rozpiski mającej 20 lat? Zgaduję że te rozpiski należą do mojej matki która mogła przewidzieć co się wydarzy. Sugerując się pismem, należą do jednej osoby.

Przyjrzałam się jednej z notatek gdzie była informacja że każde ułożenie szach to jedna próba ataku Vigo. 

„dziwne” pomyślałam i wróciłam na imprezę. Uznałam że zajmę się tym później, nie będę sobie teraz zaprzątać głowy tym kto w ogóle chciał abym znalazła to wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top