A. Pan Czekoladka i sobotnia żabka?

Moja siostra ostro przegieła, z tym klonem czekoladowego ludzika… ale co ja na to poradzę, ona taka już jest. 

Sama powiedziała, że mam go zaakceptować  bo to nasz "brat", ale ja nie będę akceptować kogoś kto nie umie zabijać i nie jest psychiczny, dlatego też uznałam że wezmę go na pewną misję.

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 20:36 czasu lokalnego. Moja siostra poraz enty oglądała film o czekoladzie… chyba nie muszę mówić jaki to film. Cóż co prawda nie widzę tego, bo jestem u siebie w pracowni, gdzie tworzyłam kawobota, ale wystarczyło zerknąć na czat żeby zobaczyć zdjęcie które wysłała mi Wix. 

Tiaaa znowu się jara tym swoim filmowym Willym, podczas gdy jego klon ulokowywuje się w pokoju niedaleko mojego i, wpieprza cuksy, które Wix jakimś cudem przede mną ukryła. 

A skąd to wiem? Cóż napisała mi o wszystkim, nie mogąc znieść presji i zachwytu. Ale o tym może później. 

W efekcie wpadłam na świetny pomysł. Na jaką misję wziąć tego "pana czekoladkę". 

Zebrałam wszystko, co dzisiaj udało się zrobić. Czyli oba wyposażenia dla naszych pupili i robota. Wszystko idealnie zmieściło się do plecaka. 

W wielkim skrócie; sprężyny działające z wielkim naciskiem składają tego robota w małą kostkę przyciskając do siebie maksymalnie blisko części metalowe, a niektóre elementy z gumy po prostu same się składają, dlatego też z robota wielkości 2 metrów wysokości i około 70 cm szerokości powstaje kostka o wymiarach 25 x 25 cm. Wszystko waży niecałe 8kg więc nie jest źle.

Ale wracając, zabrałam wszystko i dokładnie zamknęłam drzwi na klucz. Pędem pognałam do domu, po drodze zahaczając o sklep. I znowu żabka. Bo jak sobota to tylko do żabki xD 

Kupiłam dwa takie średnie zestawy cynamonowych rolek. Może za ostro potraktowałam Wix, więc to tak na pocieszenie jej dam. Hmmm w sumie miała dzisiaj noc zarywać razem z Willym, więc może zrobię im sushi…

*W domu*

 Na szybko przekradłam się do swojego pokoju i skitrałam, te zakupy w mini lodówce. W końcu na coś się przydała ta szafka, którą przerobiłam na lodówę. Kiedy tak się skradałam to widziałam, że Wix dalej ogląda jakieś pierdoły. 

W takim razie raczej nie wlezie do pokoju. To dobrze.

Pognałam odrazu do pokoju Willego i, nawet nie pukając wbiłam do środka. I zaczęło się już tak na poważnie.

-O witaj! Alix?- chyba spodziewał się Wix nie mnie, no ale trudno. 

-Cześć Willy. Pewnie się mnie tutaj nie spodziewałeś, ale jest to ważne więc słuchaj uważnie.- zaczełam mówić, rozglądając się po pokoju- sprawa wygląda tak. Moja siostra jest na mnie wkurzona, bo nie umiem ciebie zaakceptować. Więc postanowiłam, że dam ci szansę…

-To świetnie!- odpowiedział WILLY, ciesząc się jak dziecko. 

-JESZCZE NIE SKOŃCZYŁAM! Zapamiętaj to sobie, że mi się nie przerywa! Ale wracając, dam ci szansę, ale tylko wtedy jak się spiszesz na misji, na którą idziemy teraz. No chyba że małe dzieciątko się boi ubrudzić rączki… 

-Ja się wcale nie boje! - skrzyżował ręce na piersi i wystawił język.

-No dobrze. Czyli się zgadzasz. Ale żeby było jasne…- powiedziałam, wyjmując nóż z pod bluzy. Podeszłam do Willego-ja tu ku*wa rządzę! Jeden sprzeciw, a na zawsze możesz pożegnać się z życiem! Czy wyrażam się jasno?- przyłożyłam mu nóż do szyi, jako groźba. 

-Niech panienka się nie martwi. Nie będę sprawiał problemów. - powiedział odsuwając nóż. 

-W porządku. W takim razie zbieraj tyłek, na dół do kuchni. Masz tam być za 5 minut.- Podeszłam do drzwi- I żeby było jasne, nie mów tak do mnie!- rzuciłam nożem na odchodne tak, że nóż trafił kilka milimetrów nad jego głową.

*Później, po tłumaczeniu jaki jest plan i co to za robót i wgl.*

-No dobra rozumiem, że mamy dorwać tego typka, co wcześniej mówiłaś.- mówił Willy z miną, jakby miał zaraz zemdleć.-Ale po co ja tu jestem co?.

-Po to żebym cię mogła sprawdzić. Co umiesz bez treningów i, jak wielkie jest u ciebie szaleństwo. No, a jeśli to oblejesz to zakatrupie, bo nie toleruje tchórzy.

-No dobra… to co mam zrobić?

-Najpierw zobaczymy strach…- powiedziałam i zagwizdałam, na co dwie wielkie bestie wyskoczyły z krzaków i wylądowały przy mnie, na co Willy momentalnie zbladł.- Najpierw oswoisz sobie te dwa pieski.

Zaczęłam grzebać w plecaku szukając pancerzy i metalowych szczęk, które zrobiłam.

-Jak ja mam to zrobić?- zapytał z dziwnym spokojem. Co mnie zdziwiło dość mocno.

-Musisz im to założyć.- wskazałam na rozsuwany pancerz i szczęki. 

Patrzyłam jak Willy, ze spokojem podchodzi do obydwóch bestii i uważnie im się przygląda. Podchodził powoli, ale za to odważnie. Cóż jak mu się nie uda to będzie na kolację, potrawka z króliczka doświadczalnego.

Minęło parę chwil, zanim założył im nowe "zabaweczki". Ja za to zdążyłam po robić kilka zdjęć.

-Całkiem nieźle… Ale to jeszcze nie koniec! Musisz jednak wiedzieć, że obie te bestie należą do mnie i do mojej siostry i nie masz prawa ich zabijać.- zachowuje się jak wredna nauczycielka, ale ktoś musi mu to wbić do łba.

*Trochę później*

Mieliśmy już tego typka na celowniku. Poiso i Puszek zagonili go do pustego zaułka, skąd nie miał jak uciec. A ja uznałam że to idealna okazja żeby sprawdzić tego hojraka. 

Nakazałam mu sterować robotem z ekspresu bo jak wybuchnie to przynajmniej on zginie, a nie ja.

Sterowanie wyszło mu nawet całkiem dobrze, co mnie zdziwiło, że sam to ogarnął. Dzięki temu przekonałam się o tym, że Willy całkiem celnie strzela. Natomiast to co mnie zdziwiło to to, że w pewnym momencie zatrzymał robota, wydostał się z niego, zgarnął moje noże i zaczął dźgać tego typka, z szaleńczym śmiechem i satysfakcją małego dziecka. Tym kupił sobie mój szacunek. Ja porobiłam jeszcze kilka zdjęć, po czym przyłączyłam się do zabawy. A na koniec, kiedy już zdobyłam co chciałam to rozkazałam Puszkowi i Poiso "posprzątać".  

Już chciałam zbierać się do domu, ale w czasie drogi powrotnej Willy zauważył mury policyjne i uparł się, żeby tam na chwilę zrobić postój. Na co ja się nie chciałam zgodzić, głównie zważając na to że byliśmy umazani krwią. No ale nalegał to się musiałam zgodzić. 

*10 min po zatrzymaniu się. *

Czekałam, aż Willy skończy to co chciał zrobić. I czekałam tak dopóki nie przybiegł do mnie umazany farbą i nie powiedział, że zwiewamy. Kiedy zapytałam o co chodzi, on pokazał mi zdjęcie grafitti, które zrobił. Napis grafiti przekazywał taką treść " Rodzinka Black żegna wszystkie tępe kundle".

Zaśmiałam się krótko i zaczęliśmy uciekać.

*W domu, kiedy Willy poszedł się kąpać* 

-Co to kurwa ma znaczyć! Po chuj brałaś GO na misję, co?- krzyczała moja siostra, zdzierając sobie głos. Na co ja się tylko uśmiechnęłam.

-Wyluzuj. Wzięłam go na misję, żeby go sprawdzić. I muszę ci powiedzieć, że mu się udało. Zyskał mój szacunek i od teraz należy do naszej rodziny.- Obserwowałam minę siostry, która z wkurzenia zmieniła się na dumę.- Ale i tak jestem na ciebie wkurzona, bo wcześniej mi o tym nie powiedziałaś.

-Standard. Cała ty, Alix.-Skomentowała Wix.

-Dobra to tak. Chodź na chwilę ze mną, a ja ci coś pokaże.- wyciągnęłam ją na dwór, gdzie stał robot z ekspresu do kawy, a obok siedziały opancerzone oba psiaki. 

-Ja jebie Alix, co ty żeś wymyśliła… ciebie zostawić na dzień samą, a ty już coś odwalisz…ale muszę przyznać… całkiem to niezłe i nawet praktyczne.- Słuchałam tego co komentowała moja siostra, jednocześnie pisząc do Pani Star żeby do nas przyszła, a ta od razu wychyliła się z zaułka z uśmiechem.

-Mówiłam ci Wix, że ona coś wymyśli…- Skomentowała Pani Star, wchodząc do naszego domu.

*5 min później* 

Wszyscy już siedzieli przy stole czekając, aż się odezwę ale ja tylko pognałam do pokoju i wyjęłam moje wcześniejsze zakupy i, to co zdobyłam od tamtego typka.

Wyjęłam to co kupiłam od razu na stół i, podałam Wix mały kluczyk i jakąś kartkę, na co ona zrobiła minę mindfucka.

-Co to jest?- zapytała siostra.

-To co zgarnęłam od tego typka, co nas wyzywał. Ale tym zajmiemy się później… może najpierw Willy opowie co się dzisiaj działo, a ty obejrzyj zdjęcia. - położyłam wyżej wymienione przedmioty przed Wix. 

-Dobra… okay nie wiem co ci się stało, ale nie wnikam.- skomentowała siostra. Po czym wszyscy zajęli się rozmową o dzisiejszym dniu, a raczej wieczorze a ja poszłam do kuchni przyrządzać sushi. Skąd, po jakimś czasie było tylko słychać kilka przekleństw o tym trupie w kuchni…

KOMU SUSHI?  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top