A. Krzyżyk na infe cz.2 - Zbrodniarz?

No witam, witam piękny poranek…, a może noc? Nie mam pojęcia gdyż moje rolety dalej są zasłonięte. No więc podeszłam do okna, uprzednio zwalając kołdrę z łóżka i odsłoniłam roletę. Znów coś było nie tak. Ciemno normalnie jak w kaplicy. Środek nocy pomyślałam i spojrzałam na budzik.

-3 w nocy… super. - rzuciłam sarkastycznie sama do siebie, po czym jeszcze raz spojrzałam w okno, to był mój błąd. Ogółem nie wierzę w coś takiego jak człekopodobne stwory z piekieł, ale przysięgam, że tak właśnie  wyglądało to co tam widziałam. -Zaraz! Może to sen!- powiedziałam dość głośno nie odrywając wzroku od tego czegoś  za oknem. Jeśli to sen to moja siostra na stówę nie przyjdzie ale jeśli to prawda to przylezie tu wkurwiona, pomyślałam po czym wrzasnełam najgłośniej jak umiałam.- Wix przyłaź tu i to już!

Nie minęło nawet dwie minuty, a moja siostra już stała w progu drzwi, trzymając widelec z nadzianym stekiem wielkości krowiego uda.

- Czego kurwa!? Jem teraz.- powiedziała wkurzona, robiąc sporego gryza.

- Widzisz to samo co ja? To coś za oknem! To mnie obserwuje!- powiedziałam udając wystraszoną, jak w jakimś marnym scenicznym dramacie.

- Ja tam nic nie widzę, poza moim odbiciem z drugim wielkim stekiem, przez co jestem jeszcze głodniejsza.- powiedziała Wix biorąc kolejny spory gryz.- idź spać siostra. Jutro ważny dzień,pamiętasz?- rzuciła na odchodne nie czekając nawet na odpowiedź.

-No tak…. To jutro jest ta ważna uroczystość, na której będzie cała szkoła i dyrektor. - powiedziałam sama do siebie, po czym chwyciłam za bluzę leżącą na krześle. 

Szybkim krokiem zmierzałam w dół do kuchni, po to aby wziąć klucze do naszego klubu. Na dole jednak zastałam tego samego trupa kobiety. No tak zapomniałam o tym szczególiku. Ups?, dodałam w myślach. Miałam już wychodzić z kluczami w dłoni, jednak moją uwagę przykuła mała karteczka, a raczej notatka o nowej podopiecznej, którą Wix zgarnęła z wycieczki- chinolka z numerkiem 53.

Na ten moment nie zainteresowałam się notatką i ruszyłam do wyjścia. Na dworze o dziwo nie zastałam Puszka, co mnie lekko zaniepokoiło. Dla pewności obeszłam cały dom dookoła, znalazłam go siedzącego na wprost pod moim oknem. Jak by się tak zastanowić, mam pokój na piętrze a tam raczej nikt nie powinien zaglądać do okna...hmmm dziwne. 

*W klubie w tej samej sali w której zostawiłam babkę z infy*

- O n-nie t-to znowu ty… czego tym razem chcesz ode mnie?- zapytała informatyczka ochrypłym głosem.

- No więc tak. Słuchaj mnie uważnie - zaczęłam mówić bawiąc się scyzorykiem.- jeśli piśniesz choćby słówko komukolwiek, o tym kim jestem to zabije gołymi rękami! Czy to wyrażenie jest, zgodnie z prawdą zrozumiałe? - informatyczka pokiwała głową na znak, że się nie zgadza.- skoro tak, to patrz co ja tu mam w moich rękach- mówiąc to zdjęłam jej opaskę z oczu.- ja mogę tego użyć w każdej chwili, więc zrobisz co ci każe, JASNE?! Czy teraz twój program, zwany myśleniem działa poprawnie?- kobieta wystraszona pokiwała głową na tak.- Dobrze. A teraz dam ci laptopa, a ty włamiesz mi się do szkolnego systemu.

*Rano- około 7:30*

Krzątałam się po kuchni robiąc sobie i siostrze gofry z bitą śmietaną i truskawkami, a także dla mojej bliźniaczki z Nutellą. Moja siostra Wix wparowała do kuchni na pełnym sprincie, obijając się o szafkę.

- Jedzonko? Czy ja tu czuje gofry!?- krzyknęła Wix, rozglądając się na wszystkie strony, zupełnie tak jak dzikie zwierzę.

-Tiaaaa właśnie się robią. Ale widzę, że nie będziesz mieć czasu na jedzenie, bo praktykujesz łyżwiarstwo skarpetkowe.- powiedziałam na co siostra parsknęła śmiechem, zgarnęła moją porcję gofrów i  zwiała do salonu. Po chwili jednak wróciła i, wyciągnęła dwa zamrożone na kość smakołyki dla naszych piesków i, znów zniknęła za drzwiami. 

-Wix? Kiedy sprzątniemy tego trupa?- zapytałam, zajmując się dalej śniadaniem, jak gdyby nigdy nic.

-Eeeee…. Zaraz po tym, jak pani Star zobaczy to coś na żywo!- okrzyknęła siostra,  rozwalając się na wersalce najbardziej jak się tylko da. 

*Przed salą gimnastyczną w szkole*

Siedziałam na ławce, z założonym na głowę kapturem i pisałam na czacie z siostrą.

- W - nasze przedstawienie za chwilę się zacznie.

- A - doskonale..., a co z 45? 

- W - Na pozycji. Tak jak każdy.

- A - Świetnie. Przygotuj się na show!

- W - Zawsze jestem gotowa… buahahahah.

- 45 - to co mam robić?

- A - A ten to tu po co?

- W -nwm ja jego nie dodałam.

- A -To go wywal. Nie potrzebujemy tu ruskich śmieciów. 

("W" usunęła "45" z czatu grupowego.)

Po tej krótkiej rozmowie, czekałam już tylko na odpowiedni znak. Czyli na kwestie, w przedstawieniu "a teraz zginiesz marnie z mych rąk nikczemniku". W momencie kiedy 45 wypowiedział tą kwestię, spektakularnie weszłam do sali głównym wejściem przerywając sztukę, co spowodowało, że wszyscy zwrócili wzrok na mnie.

Wbiegłam na scenę i przechwyciłam pistolet od 45, który w przeciwieństwie do pozostałych broni z przedstawienia, nie był atrapą. Uśmiechnęłam się podle i skierowałam pistolet na 45. 

- Tacy niewinni, tacy naiwni… jeden strzał wystarczy, a on zginie.-powiedziałam tak, jakby to była tylko gra aktorska.

3..

2..

1..

STRZAŁ.

I nastolatek padł bezwładnie na ziemię, topiąc się we własnej krwii. Na sali zapanował chaos, co wykorzystała moja siostra, na krótkie przemówienie o tym, że jak ktoś coś powie to zginie, bla bla bla. Ja za ten czas zaciągnęłam dyrektora na środek sceny i, skierowałam pistolet prosto do jego krtani.

- Nie zaczekaj! Masz nie tego co trzeba! Jestem niewinny!!

- Taa jasne. Włamałam się do baz danych szkoły i już wiem, że to ty jesteś tym co robi nam konkurencję! A skoro tylko przeszkadzasz, to trzeba się pozbyć zbędnego balastu.

- Z-zaczekaj. Mogę udowodnić, że to nie ja. Popatrz! - facet wyjął ze spodni kawałek gazety, na którym był nieopublikowany artykuł. Jedyne co zdążyłam przeczytać to słowa "dyrektor" i "niewinny". Nie przejęłam się tym.

- Skoro już wiesz kim jestem, to i tak muszę cię zabić! - mówiąc to oddałam strzał z pistoletu, a facet zaczął się dusić własną krwią. 

Z dłoni mężczyzny wypadła mała karteczka, z napisem "Pudło. My dalej zabijamy". Adresatkami tej wiadomości byłyśmy my, siostry Black. Co znaczy, że ktoś przewidział to co planujemy. Tym też się nie przejęłam zbytnio, schowałam oba skrawki papieru do kieszeni i, zostawiłam to całe zamieszanie udając się do klubu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top