A. Black & White - Nasza historia?

Minęło kilka dni od tego incydentu z szachami. Wix i Willy zajęli się w pewien sposób sobą, natomiast ja dalej próbowałam rozgryźć tę zagadkę. Nie szło mi to dobrze, a nawet można powiedzieć, że szło mi ch*jowo... jednak ja się tak łatwo nie poddam. Wiedziałam, że jest jakaś historia związana z tą rodziną, więc zajęłam się przeszukiwaniem rodzinnych szpargałów, gdzie powinna być książka z historią tej rodzinki.

Wyjęłam wszystko na dwór, gdyż tam mogłam wszystko rozpierdzielić w trzy dupy, zrobić bałagan i mieć wywalone na sprzątanie.

Po kilku godzinach, kiedy wszystko było porozwalane na całym podwórku, znalazłam to czego szukałam. Jednak nie dane mi było w spokoju tam zajrzeć, bo przylazł znienawidzony typek, z którym ja i Wix chodzimy do klasy.

Po chamsku podszedł do furtki, po czym wlazł na nasz teren bez pozwolenia, prawie rozwalając przy tym furtkę. I czekał, aż się odezwę, co nie trwało długo.

-Szukasz tu atencji? Won z naszego terenu. Wiesz, że cię nie lubimy, więc zrób wypad.- odezwałam się i pokazałam na furtkę.

Zanim on zdążył cokolwiek powiedzieć, moja siostra  zaprosiła go do środka, kompletnie ignorując bałagan, na co ja zrobiłam minę jakbym dostała jakiegoś laga mózgu.
Ale poszłam za nimi do środka.

-Co ty odpierdzielasz? Przecież to nasz wróg!- darłam jape jak porąbana, na co moja siostra tylko się uśmiechała złowieszczo. To był znak dla mnie, że ona ma jakiś plan.

Czekałam, aż ona coś odpowie jednak nie doczekałam się tego, a zamiast upragnionej odpowiedzi dostałam kolejny, niepotrzebny komentarz od Kamila.

-Nie masz wpływu na to, czy miałem się pojawić w twoim życiu, czy nie.-wystarczył tylko taki komentarz ,żebym się wkurzyła. Zrobiłam mój ulubiony trik z nożem. Czyli bierzesz nóż w łapę, a potem z całej siły nim rzucasz w ofiarę. Praktykowane na mojej siostrze, osobiście.

-Ale mam wpływ na to, z którego piętra cię wypierdolę i, na którą część ciała!- Powiedziałam będąc już naprawdę blisko niego, a po minimalnym zastanowieniu trwającym kilka sekund, odpowiedziałam coś jeszcze- Tyko kurwa spróbuj cokolwiek tu zabrać, namieszać albo wyzwać moją siostrę, a ten nóż to będzie ostatnie co będziesz widzieć i czuć!.- Na te słowa Kamil niespokojnie i, dość głośno przełknął ślinę.

-Nie bój nic siostra, nasz Kamilek długo już nie pożyje…. To będzie kolejny sprawdzian dla Willego. Zabicie i patroszenie nieznośnej ofiary, czyli tak zwanego wnerwiajacego szczypioru. - Wix uśmiechnęła się, po czym zaprowadziła naszego "gościa" do pewnego miejsca. Natomiast ja wróciłam do swoich zajęć.

Postanowiłam, jeszcze nie zaglądać do owej książki, a jak na razie pójść do biblioteki po inną książkę, związaną z gangami w naszym mieście. Z historii, które nam kiedyś opowiadano wiem, że nasza rodzina ma jakieś powiązanie z jakimś gangiem.
Cóż z przyzwyczajenia wiem, że nie wszyscy są mili i chcą współpracować, więc wzięłam swój zestaw noży, moją zabójczą paprykę, i mini sztylet, który jednocześnie jest naszyjnikiem.

Miałam zamiar wybiec z domu, przez kuchnię i pobiec do biblioteki, jednak coś mnie powstrzymało. Dosłownie pięć sekund później, było słychać głośny plask i mój wrzask, pewnego bardzo znanego przekleństwa.

-Uhhh, ten trup w kuchni chyba się na nas wyżywa. My ją zabiliśmy i, teraz ona próbuje zabić nas. I dalej nie wiemy kto to jest….-mówiłam do siebie, próbując jakoś zachować równowagę.- kurna dałabym sobie rękę odciąć, przysięgłabym, że ona się ze mnie śmieje!

Postanowiłam pominąć ten incydent i, pognałam do biblioteki. Pewnie każdy by pomyślał, biblioteka jak biblioteka, zwykły pokój z książkami i zrzędliwą bibliotekarką. Ale nie! Otóż nie tym razem! Weszłam do wyżej wspomnianego pomieszczenia i, zastałam dość dziwny widok.

Starsza Bibliotekarka może około 70 lat, postawiła książkę pionowo na ladzie i, gapiła się na okładkę co chwilę mówiąc pod nosem różne rzeczy. Jak to za jej czasów nie było papierowych technologicznych czytajek, albo jak to było łatwiej bez tego czegoś i, raz za razem tykała tą nieszczęsną książkę palcem, zupełnie tak jakby nie umiała czytać.

Ten fakt też zignorowałam i, po prostu podeszłam do półki najbliżej drzwi, chwyciłam to po co tu przyszłam i najzwyczajniej w świecie wyszłam rzucając jeszcze na odchodne tekst "Plagę zombie to, to przeżyje na luzie. Bezmózgie to i w dodatku kupa mięsa" Po namyśle jednak jeszcze na chwilę wróciłam, żeby się zabawić bo w końcu nie na darmo wzięłam zabaweczki.

Wzięłam moje ulubione noże, wychyliłem się zza rogu i z moim diabolicznym uśmieszkiem zaczęłam rzucać w tą kobietę, raz za razem trafiając idealnie w cel. No niestety noże się skończyły, a kobieta żyła dalej. Musiałam coś z tym zrobić, bo jeszcze by się policji wygadała. Podeszłam bardzo blisko, po czym chwyciłam jej okulary tłukąc w nich szkiełka, wyjęłam jeden odłamek ostry jak brzytwa i zanurzyłam w paprykowej broni. Taki oto kawałek wbiłam w gardło kobiety. Wiedziałam, w który punkt gardła celować, aby na dobre uszkodzić głos, a resztę za mnie zrobiła papryka. Ostatecznie uznałam, że to za mało, więc zdjęłam mój naszyjnik, który był też bronią i zrobiłam dokładnie to samo co ze szkłem tyle, że teraz nie celowałam w gardło, celowałam w oczy. Ostatnia rzecz, którą ta kobieta widziała to moja ciesząca się bananowa morda. A ostatnie moje słowa to "co z oczu to z serca". Później już tylko widziała ciemność i, najpewniej czuła tą swoją gorącą krew spływającą z ran. Tak o to skończyłam z nią, pozostawiając dalej na wykrwawienie i niechybną śmierć.

Teraz już tylko, pozostawało wrócić do domu… i tak też miałam zamiar zrobić, jednak kusiło mnie żeby jeszcze raz sprawdzić ten budynek, w którym miałam mały incydent z szachami. I to nawet dobrze, że postanowiłam go sprawdzić, gdyż znowu natknęłam się na tego tajemniczego faceta. Dosłownie takie "deja vu" to samo miejsce, ten sam typ i kolejna "zagadkowa" rozmowa. O ile wogóle można to nazwać rozmową, bo facet rzucił tylko " żeby wygrać czasami szef musi poświęcić swój oddział" I co to w ogóle ma znaczyć!?
Na dodatek, jeszcze znowu dziwne  ułożenie szach.

Obie białe królowe na swoich miejscach, cały komplet białych szachów na swoich miejscach, pozostałe wszystkie czarne szachy porozrzucane po ziemi i tylko jeden, czarny król na wprost białej królowej mogący jednym ruchem ją zbić. Znów porobiłam kilka zdjęć i zapisałam sobie jego słowa. Miałam co prawda już wracać, ale to tak kusiło żeby sprawdzić te pionki.

Przyjrzałam się im i, oczywiście od razu zrobiłam zdjęcie tego co zauważyłam. Na białych pionach królowych były litery "A" i "W" a na czarnym "V". Nie zadręczałam się tym i wróciłam do domu.

*Kilka godzin później, przy stole w kuchni*

-No to pora sprawdzić, jakie sekrety ma nasza rodzinka - zagaiła Wix, sugerując abym przeczytała historię naszej rodziny, co ja wykonałam.

"Rodzina Blacków....- zaczęłam czytać uważnie, obserwując zachowanie reszty.-
A tak naprawdę rodzina White'ów.
Nazwisko zostało zmienione jeszcze w IXX wieku, kiedy to George White, pod wpływem silnych leków i być może choroby psychicznej, zabił 40 ofiar. Po pewnym czasie zaczęły chodzić pogłoski, że ów człowiek jest przeklętym, a nawet, że jest nie stabilny nerwowo. W późniejszym czasie zaczęto go nazywać "Czarnym krukiem"( ang. Black Raven). A to ze względu na prowadzenie klubu Balck'ów, w którym podobno działy się dziwne rzeczy, a czasami było nawet słychać krzyki i błagania ofiar. Po 41 morderstwie, które dotyczyło Angielskiego  żołnierza
Vincenta, Georgowi już do reszty odbiło i w nietypowym szale, zmienił nazwisko na Black, żeby pamięć o jego klubie nie zniknęła od tak. Wkrótce po 41 morderstwie zmarł. Nikt nie wie czy było to samobójstwo, czy może to ktoś go zabił. Informacje o jego rodzinie, też są bardzo ograniczone. Znamy jedynie imię osoby która żyła na przełomie XX/XIX wieku.

Wiadome jest, że owa kobieta miała trójkę dzieci, z czego jedno zmarło jeszcze w szpitalu jako niemowlę, a pozostała dwójka jest nam nie znana.

Jennifer Black - matka trójki dzieci, jedno nie żywe. Miejsce zamieszkania nie znane. Wiek w chwili śmierci- nieznany.

Powiązania:
Gang Toporów" -Przyznam, że to mnie zdziwiło ale to wciąż za mało.

-No nieźle… czyli mamuśka coś przed nami ukrywała. No dobra, to teraz znajdź ten gang toporów i przeczytaj co to za jedni, bo mnie ciekawość zżera- postanowiłam, że nie będę tego komentować.

Zaczęłam wertować drugą książkę.

-Gang zielonych…. Gang muszkieterów… gang idiotów… gang magików do wzięcia…- czytałam kolejno nazwy gangów.

-Ej stop! Czy ty powiedziałaś gang idiotów? - przerwała mi Wix.

-Taa…a co? - odpowiedziałam krótko, nie odrywając wzroku od książki.

-Nic takiego… po prostu możemy przywłaszczyć sobie nowych zakładników.- Oto cała moja siostrzyczka… tylko zabijanie, czekolada i zakładnicy.

-Wracając- Zaakcentowałam słowo- znalazłam ten gang.- znów zaczęłam czytać - "Gang Toporów:
Gang działający na przełomie XIX wieku, aż do dziś. Rywale rodziny White'ów ( w późniejszym czasie Blacków). Gang Toporów założył Mickel White - przyrodni brat Georga. Mickel założył gang z nienawiści do brata. Podobno obaj bracia nienawidzili się chociaż, kiedyś byli wręcz nie rozłączni.
Wszystko przez żonę, majątek i  alkohol.
Szczegóły nie są znane, jednak jak wiadomo te elementy wywołały kłótnię, a co za tym idzie sporą "przerwę" między braćmi. Co poskutkowało długotrwałą walką i "wojną"

Jedyny potomek, który jest nam znany to Vigo. Nikt nie wie gdzie się znajduje, ani czy jeszcze żyje.
Wiek: około 20 lat."

-Powiązania: Szpony.- zakończyłam czytać, od razu przewracając kilka stron, dalej szukając nazwy drugiego gangu.

Na stronie gdzie powinien być opis tej "ekipy", nic nie było. Żadnej rozpiski, tylko jakieś jedno niewyraźne zdjęcie. Prawdopodobnie wycięte z gazety. Przedstawiające dwie dziewczyny, prawdopodobnie siostry. Na zdjęciu wyglądały jakby miały może z 15 lat. Obie uśmiechały się patrząc prosto w obiektyw. Jedyna różnica jaka była, to tylko ich strój.
Jedna w letniej sukience w kwiaty, a druga w skórzanej kurtce i czarnej bluzce.
Obie były w jakimś niewielkim pomieszczeniu, a za nimi prawie nic nie było, poza jednym obrazkiem z napisem "Black & White."

-Wix? Wiesz o co w tym chodzi? -zapytałam, patrząc na siostrę, której mina wyrażała "co ty pierdolisz? Yyy lag mózgu".

-Mam dziwne wrażenie, że ktoś chce nam coś przekazać,a te szachy- pokazałam zdjecia.- te szachy to my i ten gang. Oni wiedzą, że jesteśmy dwie i należymy do tej rodziny.- mówiłam, chodząc w koło po kuchni. Na co moja siostra zaczęła się uśmiechać.

-Fakt, ale my mamy jeszcze to.- pokazała na panią Star, Willego i nasze dwa pieski. Muszę przyznać, że ona czasami wie co gada i umie być inteligentna.

"To chyba grubsza sprawa, a my musimy ją rozwiązać. "

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top