Sylwester
Od czasu świąt bóle brzucha przestały mnie nękać. Oczywiście nie obyło się bez wizyty kontrolnej, bo każdy z naszej kochanej rodzinki mnie normalnie zmuszał. W końcu któregoś dnia nie wytrzymałam i dla świętego spokoju umówiłam się z moim lekarzem na wizytę. Chciałam załatwić ją po Nowym Roku, ale i lekarz się uwziął, i wizyta odbyła się wczoraj. Tak jak mówiłam nic się ze mną nie działo i z dziećmi też jest w porządku. Po wizycie u doktora kilka godzin wypominałam moim przyjaciołom to ich nie słuchanie mnie.
-Co czytasz? -zapytał Richard podchodząc do mnie i zaglądając mi przez ramię.
-Zapisane w wodzie. -mruknęłam próbując nie wypaść z lektury.
-To czytaj. -powiedział cicho i pocałował mnie w policzek. -Nie będę ci przeszkadzał.
Z lekkim uśmiechem wróciłam do czytania lektury. Nie powiem, ale thrillery są moim ulubionym gatunkiem literackim. W sumie horrorami też nie pogardzę, ale ten gatunek literatury wolę w postaci filmu a nie książki. Lubię się bać, ale oglądając filmy. Czasami książki są słabsze i muszę potem oglądać film, ale wtedy wiem co się stanie i film jest strasznie przewidywalny i niekiedy nudny.
Tak swoją drogą to dzisiaj Sylwester, a z tego idzie, że to ostatni dzień należący do dwa tysiące siedemnastego roku albo jak ktoś woli to 2017. Rok jest różnie zapisywany. Mówi się, że w książce liczebniki powinny zapisywane być słownie, ale niektórzy piszą za pomocą cyfr. Sama już nie wiem jak się te liczebniki powinno zapisywać.
Ale wracając do Sylwestra. Prawdopodobnie wszyscy gdzieś się spotykamy. Jeszcze nie wiem gdzie, ale nie dziwie się, bo jest dopiero 11 rano i jak na razie każdy oprócz mnie jest w piżamie. Dzieci z tego co wiem to bawią się z psami na dworze. Takie bestie, a im jeszcze zabawy z dziećmi typu: "Kto zostawi większego orzełka na śniegu".
Na samą myśl ich zabawy zaśmiałam się cicho i książka przestała mnie interesować. Zamknęłam lekturę i odłożyłam ją na szafeczkę nocną. Wstałam ostrożnie z łóżka i wyprostowałam się, a kręgosłup wydał charakterystyczny trzask.
Podeszłam do okna i wyjrzałam na tyły domu. Dzieci uciekały z piskiem od psiaków, a one szczęśliwe próbowały przewrócić nasze pociechy i zacząć tarzać się po śniegu. Nie żeby coś, ale potem dzieci mogą być chore, a psy trzeba będzie wysuszyć i chyba umyć.
Z delikatnym uśmiechem wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. W salonie słyszałam rozmowy, a gdy tam zeszłam od razu przytuliłam się z kobietą. Nie wiem kiedy i nie wiem jak, ale Saskie nas odwiedziła. Przecież ona powinna być ze swoim mężem na wycieczce.
-A ty nie powinnaś być na wycieczce? -zapytałam siadając obok Richard'a i obok Lucy, która siedziała na kolanach swojego chłopaka.
Z miny Paula mogłam wywnioskować, że był bardzo szczęśliwy mając Rudą na swoich kolanach, bo cały czas łaskotał ją nosem po policzku, a ta odganiała jego twarz z cichym chichotem, którego nie mogła powstrzymać. Co jak co, ale Lucy ma największe łaskotki na policzkach.
-Powinnam, ale przełożyliśmy ją po Nowym Roku. -powiedziała uśmiechając się. -Czekałam aż zejdziesz, bo mam do was sprawę.
-Trzeba było po mnie pójść. -zaśmiałam się. -Czytałam książkę. Nie robiłam nic wielkiego.
-Wystarczy, że czytałaś książkę. -powiedziała i machnęła ręką. -A każdy dobrze wie, że nienawidzisz jak przeszkadza ci się w czytaniu.
-No przecież za takie coś się nie obrażę. -westchnęłam i pokręciłam zrezygnowana głową.
-A przypomnieć ci co było jak byłam mała albo zanim się wyprowadziłaś? -zapytać Till ze śmiechem i objął Doty w talii.
-Cicho. -pokazałam na niego palcem. -To są informacje ściśle tajne łamane przez T. Nikt nie miał się o nich dowiedzieć.
Wszyscy po mojej wypowiedzi zaczęli się śmiać, a ja siedziałam i patrzyłam na nich jak na jakieś chore dzieci. Nie powiedziałam nic śmiesznego, a te dzieci się śmieją. Czy jestem jedyną normalną i jeszcze umiejącą zachować powagę osobą w tym domu, czy jak mam to rozumieć?
Westchnęłam i przekręciłam oczami. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Nastawiłam wodę do czajnika i postawiłam go na palnik. Kliknęłam odpowiedni przycisk na płycie indukcyjnej i odpowiedni palnik zrobił się czerwony i zaczął się grzać podgrzewając i czajnik z wodą.
Gdy wrzucałam torebkę herbaty do kubka dzieci wpadły wraz z psami do przedpokoju. Wywnioskowałam to po rozmowach dzieci i uderzanych pazurkach o posadzkę.
Pisnęłam cicho gdy Blue i Nala otarli się o moje nogi jednocześnie. Psiaki od razu ode mnie odskoczyły bojąc się, że coś mi zrobiły, a w progu pojawił się Richard i Till. Uśmiechnęłam się do nich krzywo i uspokoiłam ich, że zareagowałam tak na zimną sierść psów. Oboje stali tam jeszcze trochę, ale ostatecznie wrócili do salonu zostawiając mnie w kuchni, gdzie robiłam sobie herbatę i dzieciom gorącą czekoladę. Przy okazji dałam jeść psiakom, które niemal zniknęło wstrząśnięte przez oba czworonogi.
-Dzieci! -krzyknęłam. -Gorąca czekolada!
Dwie dziewczynki i chłopczyk wpadli do kuchni z czerwonymi twarzyczkami i rozczochranymi włoskami. Każde z nich wzięło jeden kubek i wrócili tam skąd przyszli.
Wzięłam kubek i talerz z kanapkami, po czym wróciłam do salonu, gdzie siedzieli wszyscy i to dosłownie wszyscy. Dzieci siedziały przy rozpalonym kominku na swoich miękkich pufach, a dorośli siedzieli na kanapach i fotelach rozmawiając ze sobą na różne tematy.
Usiadłam na swoim miejscu, na którym siedziałam zanim poszłam do kuchni. Chwyciłam jedną kanapkę i zaczęłam ją powoli jeść. Przyglądałam się wszystkim po kolei i przysłuchiwałam się rozmowie moich przyjaciół. Moje oczy były jakieś nieobecne, a twarz zamyślona. Mimo, że tego nie widziałam czułam, że tak wyglądam. Niby słyszałam jak dorośli rozmawiają, ale nie mogłam się połapać o czym. Jakbym była w pomieszczeniu ciałem, a duchem gdzie indziej. Po prostu siedziałam nie wiem o czym myśląc i jadłam kanapkę, którą popijałam ciepłą herbatą.
-Skoro już jesteś to mogę was się zapytać. -doszły do mnie słowa mojej siostry.
Moja głowa powoli skierowała się na kobietę, a mój wzrok utkwił w jej twarzy. Próbowałam się skupić na jej pytaniu, ale pytanie doszło do mnie kilka sekund zanim je wypowiedziała.
-Może przyjdziecie do mnie i mojego męża na Sylwestra? -zapytała.
To pytanie dziwnie obijało mi o czaszkę w dziwnym echo. Nie wiedziałam co się dzieje. Przecież niedawno było ze mną wszystko w porządku. O co chodzi? Co się dzieje? Nic nie wiem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czuję się jakbym nie mogła zapanować nad ciałem. Jestem w pokoju, ale czuję się jakby mnie nie było. Czuję się jakby mój duch ulatywał z mojego ciała zostawiając pustą skorupę, która z większym podmuchem wiatru może się rozpaść na kilka miliardów maluteńkich kawałków.
-Co ty na to, Vit? -ktoś się mnie zapytał i objął mnie ramieniem.
Nie wiedziałam kto to, bo nic nie czułam i nic nie widziałam. Mój wzrok wbity był w podłogę i nie mogłam nawet przekręcić głową. To był jakiś dziwny trans, z którego nie mogłam wyjść. A może nie chciałam? Może moja podświadomość zamknęła mnie w tym dziwnym transie?
-Myślę, że to dobry pomysł. -odpowiedziałam.
Mój wzrok jakby się wyostrzył i mogłam normalnie widzieć oraz ruszać swoim ciałem. Ten dziwny trans się skończył i w duchu zaczęłam się cieszyć, że nikt nie zauważył tego jak byłam nieobecna. Zdziwiła mnie jedna rzecz. A mianowicie taka, że w dłoni nie miałam talerza i nie widziałam go nigdzie w pobliżu. W prawej dłoni trzymałam kubek do połowy pusty. Czy nie tak właśnie postrzegają szklankę pesymiści? Optymiści widzieliby ją do połowy pełną.
-O której się spotykamy u was? -zapytałam i ogarnęłam, że jestem przytulona do swojego narzeczonego.
-Myślę, że o 17. -powiedziała wstając z kanapy.
-Okej. -odpowiedziała jej Doty.
-Będzie reszta zespołu? -zapytał Paul.
-Tak. -uśmiechnęła się moja siostra. -Będą razem z dziećmi i partnerkami.
-To będzie zabawa. -zaśmiał się Till, a Richard kilka sekund po nim.
-To ja się zbieram do domu. -rzuciłam Saskia wychodząc z salonu, a my poszliśmy za nią. -Do zobaczenia później. -pocałowała moje policzki, po czym pożegnała się z innymi i wyszła.
Zamknęła za sobą drzwi, po czym wsiadła do swojego samochodu. Uruchomiła go i odjechała, a brama zamknęła się za nią automatycznie. My natomiast wróciliśmy do salonu.
-Muszę odpocząć. -powiedziałam idąc na górę.
-Zajrzę do ciebie za 30 minut. -powiedział Richard martwiąc się, co widziałam w jego oczach.
Pokiwałam głową i zniknęłam na górze. Weszłam do sypialni i zamknęłam drzwi, po czym położyłam się ostrożnie na łóżko. Przykryłam się kocem i zamknęłam oczy wtulając twarz w poduszkę w kształcie jednorożca.
***
-Ja Piccolo z dziećmi. -zaśmiałam się przytulając się do boku Richard'a.
-Ja też. -powiedziała Doty głaskając się po brzuchu, a uśmiechnięty Till pocałował ją w policzek.
Gdy każdy dostał kieliszek z szampanem czekaliśmy, żeby odliczyć 10 sekund do 2018 roku. Pamiętam jak rok temu staliśmy tak. No może ja nie przytulałam się z Richard'em, Till nie przytulał się z Doty, Paul nie przytulał się z Lucy, a Christoph nie przytulał się z Urlike. Pod koniec tego roku było na prawdę sporo nowych par. Cieszyłam się, że chłopcy w końcu znaleźli te jedyne chociaż muszę przyznać, że uważali tak o swoich byłych, za którymi nigdy nie przepadałam.
-Ktoś chce zabrać głos? -zapytał najstarszy.
-Może ja? -zaproponowałam, a każdy kiwną głową z uśmiechem i wszyscy wlepili we mnie spojrzenia. -Każde mu z Was w Nowym Roku życzę lepszych chwil z rodziną, nowych przyjaciół, dużo uśmiechu, dobrych ocen w szkole. Nowych podróży w nowe i bajeczne miejsca. Niech każdy rozwija swoje pasje i niech nikt się nie zmienia, bo warto być sobą. -powiedziałam. -To i dla Was życzenia drodzy czytelnicy. Każdy bohater tej książki narodzony, czy nienarodzony chciałby życzyć Wam, żeby rok 2018 był lepszy niż ten.
-A więc odliczamy. -uśmiechnął się Christoph.
Przytuliłam się bardziej do Richard'a, a do mojego drugiego boku przytulała się Natalie. Na jej twarzyczce widniał uśmiech, a w oczach widziałam iskierki szczęścia.
-10... 9... 8... 7... 6... 5... 4... 3... 2... 1... 0... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
___________________________
No więc tak. Życzenia macie na górze. Wpasowałam je w wypowiedź Vitani. No, więc tego ten... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU moi kochani czytelnicy!
Do zobaczenia i pozdrawiam
Psycho_Melania ;* ;* ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top