Rozdział #9

Półtora miesiąca później

-Jak się spało kochanie? -zapytał Richard i przytulił mnie od tyłu.

-Było cudownie, ale męcząco. -zaśmiałam się przypominając sobie wczorajszą noc, kiedy znowu ze sobą współżyliśmy.

-Mi też było dobrze. Kiedy powtórka z rozrywki? -zapytał i zaśmiał się.

-Za dużo wymagasz Kruspe. -zaśmiałam się i postawiłam talerz przed Natalie, którą razem z Richard'em zaadoptowałam i teraz jest naszą córką.

-Niedługo ty też będziesz Kruspe. -szepnął i przegryzł opłatek mojego ucha.

Zaśmiałam się z jego wypowiedzi i upiłam łyk kawy. Nawet mi się ten staruszek nie oświadczył.

Stanęłam za Till'em i czekałam na odpowiedni moment. Gdy tylko mężczyzna uniósł kanapkę, żeby ją ugryźć ja się szybko schyliłam i to ja ugryzłam kanapkę, a nie on.

-Nie to, żeby coś, ale jednak wolę kanapkę, a nie twój policzek. -zaśmiał się.

-Masz dobrą kanapkę. -uśmiechnęłam się, gdy tylko przełknęłam kęs.

-Bo ja ją robiłem. -zaśmiał się, a ja otworzyłam buzię dając mu znak, żeby wsadził mi pieczywo do ust. -No masz jedz. -zaśmiał się, a ja ugryzłam chleb. -Nienażarte dziecko.

-Dziękuję. -powiedziałam i pocałowałam go w policzek. -Idę do pracy. Zajmijcie się zwierzętami i dziewczynkami. Zawieź Natalie do szkoły Richard.

-Jasne kotek. -powiedział z uśmiechem mój partner i uśmiechnął się do dziewczynki.

-Uważaj na siebie Vit i jakby co to dzwoń. -powiedział Till i mnie przytulił.

-Spokojnie. Lucas jest w psychiatryku i nie mam więcej wrogów. -zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek, po czym ubrałam się i wyszłam z domu.

Jest ostatni dzień marca i dzień jest przepiękny. Wsiadłam do auta i poczułam lekki ból w biodrze. Cholerny Lucas. Na szczęście wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Żadnej kobiecie już nie wyrządzi krzywdy i może zrozumie swoje błędy.

Zaparkowałam na swoim miejscu i z uśmiechem weszłam do budynku. Od razu przywitały mnie moje koleżanki, a moja przyjaciółka od razu się do mnie przytuliła i zaczęła dziękować za ratunek.

-Jesteś moją przyjaciółką Doty. -powiedziałam i odwzajemniłam gest. -Nie pozwoliłabym ci umrzeć. Kocham cię siostrzyczko.

-Ja ciebie też. -powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. -Melissa wróciła i mówiła, że w razie czego może przygarnąć trochę twoich pacjentów.

-Jak na razie nie ma takiej potrzeby. -zaśmiałam się i poszłam się przebrać.

Weszłam do swojego gabinetu i usiadłam przy biurku. W końcu w pracy! Z biodrem coraz lepiej i myślę, że za tydzień lub dwa już w ogóle nie będę czuła bólu.

-Proszę. -powiedziałam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

Poprawiłam swoje zerówki i odchrząknęłam. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła moja siostra.

-Cześć Vitani. -powiedziała smutno.

-Coś się stało? -zapytałam zaniepokojona i szybko do niej podeszłam.

-Tak. -powiedziała drżącym głosem i się do mnie przytuliła.

Odwzajemniłam gest i pozwoliłam blondynce wypłakać się w moje ramię. Przytuliłam ją i zaczęłam szeptać do ucha uspokajające słowa. Zaprowadziłam ją na białą i małą kanapę stojącą za drzwiami za moim burkiem. To tam spędzałam każdą wolną chwilę.

Pomogłam kobiecie usiąść i od razu poszłam zaparzyć dla niej herbatę. Gdy wróciłam moja siostra już nie płakała i siedziała nieobecna na kanapie.

-Co się stało Saskia? -zapytałam ją i usiadłam obok.

-Przepraszam za wszystko Vitani. -powiedziała. -Byłam zazdrosna o to, że tak szybko osiągnęłaś to o czym marzyłaś, a ja musiałam na to czekać 20 lat. Zżerała mnie zazdrość. Gdy leżałaś w szpitalu zrozumiałam to, ale bałam się do ciebie przyjść, bo bałam się, że mi nie wybaczysz.

-Oh Saskia. -powiedziałam i przytuliłam ją. -Jesteś moja siostrą i powinnyśmy się wspierać. Wybaczam ci i nie obchodzi mnie jaka byłaś dla mnie wcześniej. Liczy się tylko teraz.

-Dziękuję siostrzyczko. -powiedziała i przytuliła mnie mocniej, po czym cmoknęła mnie w policzek.

Siedziałyśmy tak przez kilka minut i opowiadałyśmy co działo się u nas przez ten cały czas. Cieszyła się, że ja i Richard jesteśmy szczęśliwą parą i, że zaadoptowaliśmy Natalie. Dowiedziałam się, że moja siostra wyjeżdża za dwa dni i nie ma gdzie zostawić swojej kotki. Oczywiście zaproponowałam jej, żeby przywiozła ją do mnie na co kobieta ochoczo się zgodziła. Rozmawiałyśmy tak dopóki nie przyszedł pierwszy pacjent. Pożegnałam się szybko z siostrą i zajęłam się pieskiem.

Szczeniak, którego przyniósł Till był już częściowo zdrowy, tylko została mu łapka w gipsie. Niestety jego adopcja przez Till'a się przesunęła. Oczywiście Till chętnie oznajmił, że go zaadoptuje. Pamiętam, że śmiałam się z niego. I zapomniałam wspomnieć. Jestem już chrzestną małej Demi, a Richard jej chrzestnym. Po chrzcie oczywiście odbył się uroczysty obiad, na którym chłopaki musieli coś wypić i zanocować u mnie, Richard'a i Till'a.

***

Równo o godzinie 16 wyszłam z pracy i pojechałam do domu. Dzisiaj miała nocować u mnie Doty, bo chciałam zapoznać ją z Richard'em i moim bratem. To znaczy widziała ich parę razy, ale nigdy nie przebywała z nimi dłużej niż 5 minut. Mam nadzieję, że chłopaki ją polubią, a ona nie palnie, ze jest ich fanką.

-Cześć! -krzyknęłam, gdy tylko weszłam do domu.

-Mama! -usłyszałam krzyk Natalie, która pojawiła się pierwsza i mnie uściskała.

Przytuliłam ją i pocałowałam w czubek nosa. Rozebrałam się i schowałam wszystko do garderoby, po czym za Natalie poszłam do salonu, gdzie siedział cały Rammstein.

-Co was tak dużo? -zapytałam siadając na kolanach Richard'a i całując go w policzek.

-Nocujemy u ciebie. -wyszczerzył się Paul.

-No okej, ale moja przyjaciółka dzisiaj przychodzi nocować. -powiedziałam z uśmiechem i zarzuciłam nogi na kolana Till'a, który spojrzał na mnie i zaśmiał się.

-Ładna? -zapytał śmiejąc się Christoph. 

-Bardzo, a charakter taki jak mój. -powiedziałam. -To znaczy ona jest bardziej wrażliwa.

-Ta blondynka co została złapana przez Lucas'a? -zapytał Christian.

-Niestety. -westchnęłam, a Richard zaczął jeździć swoim nosem po moim policzku.

-Richard? -zapytał Oliver.

-Hmm? -mruknął nie przerywając czynności, którą mnie łaskotał.

-Nie przy ludziach. -mruknął Paul.

-Zazdroszczą, że mam taką laskę jak ty. -szepnął mi do ucha, a ja się roześmiałam.

-Albo nie mogą patrzeć jak stary dziadek łaskocze młodą kobietę. -zaśmiałam się i szybko wstałam, żeby uciec do Paula.

Mężczyzna osłonił mnie swoim ciałem, gdy Richie próbował mnie złapać. Zaczęłam się śmiać, ale naszą gonitwę przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam szybko z kanapy, musnęłam usta Richard'a i podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

-Cześć kochanie. -uśmiechnęła się blondynka.

-Cześć słońce. -cmoknęłyśmy się w policzek, a blondynka weszła do środka. -Jest tu cały Rammstein. Nie palnij, że jesteś ich fanką. -szepnęłam do niej.

-Spróbuję. -zaśmiała się nerwowo i zdjęła kurtkę.

-Cześć ciocia. -powiedział Anna.

-Hej skarbie. -przywitałam się z nią.

Anna pobiegła na górę nie zwracając uwagi na chłopaków, a my weszłyśmy do salonu, a wzrok wszystkich spoczął na blondynce, która patrzyła na nich jakby zaraz miała się na nich rzucić i zacząć prosić ich o zdjęcia i autografy. Wzięła głęboki wdech i przedstawiła się z uśmiechem, po czym każdemu z nich uścisnęła rękę.

Usiadłam na kolanach Richard'a, a moja przyjaciółka usiadła obok niego i Till'a, który rozbierał ją wzrokiem. Czyżby moja przyjaciółka spodobała się mojemu bratu?

Do godziny 19 rozmawialiśmy, a moja przyjaciółka zapoznawała się z chłopakami, po czym obie poszłyśmy do kuchni, żeby zrobić kolację. Natalie siedziała u siebie w pokoju razem z Anną i bawiły się przez cały ten czas.

Stanęłyśmy przy kuchence i zaczęłyśmy robić na kolację parówki z jajkiem. Przekroiłyśmy wszystkie parówki wzdłuż zostawiając na końcu nie przekrojoną, po czym uformowałyśmy je w serduszka i wrzuciłyśmy na patelnie. Do środka każdej parówki wbiłyśmy jajko i usmażyłyśmy z obu stron*. Każdemu położyłyśmy jedno serce na liściu sałaty. Pod sercem położyłyśmy dwa plasterki sera żółtego, na którym ułożyłyśmy rulonik wędliny. Obok serca leżała jedna połówka bułki, na której leżał plaster pomidora z czerwoną cebulką.

Zawołałyśmy chłopaków i dziewczynki, a oni od razu przyszli. Zasiedliśmy do stołu i zaczęły się komentarze na temat kolacji przygotowanej przeze mnie i Doty.

-To jest zajebiste. -powiedział Till z pełnymi ustami.

-Rozpieszczacie nas. -zaśmiał się Landers.

-Za starzy już jesteście na rozpieszczanie. -powiedziałam, a chłopcy spojrzeli się na mnie roześmiani.

-Ty okropna kobieto. -zaśmiał się Till.

-Ty nas na serio nie lubisz. -powiedział Richard. -Śpisz w salonie.

-Nie. -zaśmiałam się. -Śpię w sypialni z Doty, a ty pójdziesz do któregoś z chłopaków. Łóżka są spore więc się zmieścicie.

-Ty każesz mi spać, z którymś z chłopaków? -zapytał niedowierzając.

-Tak. Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. -powiedział przypominając sobie zdjęcie Till'a i Richard'a, którzy spali w najlepsze na kanapie.

-Jak to wcześniej? -zapytał zdziwiony i zmieszany, a Doty zaczęła chichotać.

-No zobacz. -powiedziałam i pokazałam mu zdjęcie jak spał z Till'em na kanapie.

Mężczyźni spojrzeli na siebie, po czym na mnie, a potem znowu na siebie.

-Co?! -wydarli się oboje, a wszyscy wybuchli śmiechem.

-A Doty nie może spać, z którymś z chłopaków? -zapytał błagając.

-Nie chce być odpowiedzialna za gwałt w moim domu. -zaśmiałam się, a Doty spaliła buraka. -Śpi ze mną i koniec. Ale zaraz. Masz jeszcze swój stary pokój.

-Ty podła kobieto. -mruknął i wziął ostatni kęs parówki.

-Ty i Till sprzątacie po kolacji. -powiedziałam i chwyciłam Doty za rękę, po czym zerwałam się z miejsca i uciekłam z przyjaciółką na kanapę.

Rzuciłyśmy się na nią i włączyłyśmy telewizor. Blondynka założyła swoje nogi na moje nogi i tak leżałyśmy we dwie rozwalone.

-Twoja też się tak zachowuje? -zapytał Till Oliver'a.

-Nie. Raczej ona cały czas chodzi na zakupy albo gada ze swoimi przyjaciółkami przez telefon. -mruknął.

-A twoja? -zapytał Richard Christian'a.

-Tak samo jak laska Olivera. -westchnął.

-Leniwe krowy. -powiedziałam, a chłopcy na mnie spojrzeli.

-Wybaczcie. -uśmiechnęłam się krzywo i wróciłam do oglądania.

Ja i Doty oglądałyśmy i rozmawiałyśmy w języku, który rozumiemy tylko my, czyli w języku polskim.

(Teraz wypowiedzi po niemiecku będą napisane normalnie, a po polsku kursywą.)

-I co myślisz o chłopakach? -zapytałam przyjaciółki.

-Są jeszcze fajniejsi niż myślałam. -powiedziała z uśmiechem. -Dziękuję, że mnie w końcu z nimi zapoznałaś.

-Nie ma za co. -zaśmiałam się, a moja przyjaciółka razem ze mną.

-Na prawdę Till i Richard spali ze sobą na kanapie? -zapytała chichocząc, a mężczyźni o których była mowa spojrzeli na nas kątem oka.

-Tak i nawet nie wiesz jak to śmiesznie wyglądało. -uśmiechnęłam się pod nosem. -Jednak później czar prysł i Richard spadł z kanapy i zaczął przytulać nóżkę od stolika.

Moja przyjaciółka wybuchła śmiechem, a chłopcy, którzy zajęli drugą kanapę spojrzeli na nas jak na idiotki. Doty spadła z kanapy i chichrała się jak debilka. Nie wytrzymałam i zaczęłam się z niej śmiać. Upadłam obok niej i razem zwijałyśmy się ze śmiechu.

-Co one ćpały? -zapytał Till szeptem, a my jeszcze bardziej wybuchłyśmy śmiechem.

-Kto ma ochotę na karaoke? -zapytała Doty siadając i patrząc na mnie błagalnie.

-Ja! -krzyknęli chłopcy, a ja się zaśmiałam.

-Ja nie śpiewam. To jeszcze nie ten moment. -powiedziałam, a wszyscy zaczęli mnie przekonywać.

Jednak ja byłam nie ugięta i nie śpiewałam razem z nimi. Pod koniec chłopcy pochwalili śpiew Doty.

***

Razem z Doty usiadłyśmy na moim łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać. Obie ubrałyśmy swoje pandzie kigurumi, w którym wyglądałyśmy jak dwie wariatki. Chłopcy oczywiście musieli zrobić nam zdjęcia w kigurumi, bo nie mogli się powstrzymać. Oczywiście skarciłyśmy za to chłopaków i wygoniłyśmy spać.

-Muszę ci coś powiedzieć. -powiedziała lekko zawstydzona.

-O co chodzi? -zapytałam patrząc na przyjaciółkę.

-Zakochałam się w twoim bracie. -szepnęła.

Kolejna wariatka, która zakochała się w mężczyźnie, który mógłby być jej ojcem. No normalnie prawdziwe z nas przyjaciółki!

-To cudownie! -krzyknęłam. -W końcu będzie miał porządną dziewczynę.

-Przecież on do mnie nic nie czuje. -powiedziała i spojrzała na mnie.

-Idź kup sobie okulary ślepoto. -powiedziałam. -Jak cię zobaczył to cię wzrokiem rozbierał. Przez ciebie nie zaśnie przez pół nocy. -zaśmiałam się.

-Na prawdę tak myślisz? -zapytała zdziwiona.

-Znam swojego brata nie od dzisiaj kochanie. -uśmiechnęłam się. -Wpadłaś mu w oko.

Moja przyjaciółka tylko westchnęła i zaproponowała, żebyśmy poszły spać. Zgodziłam się i zgasiłam światło. Położyłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Życzyłyśmy sobie dobrej nocy i zamknęłam oczy. Sen przyszedł szybciej niż myślałam.

______________________________
Wielkimi krokami zbliżamy się do rozdziału 10! Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podoba. Zostawcie gwiazdkę i komentarz.

Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*

*tak wyglądała kolacja:

PS:. Doty w dzieciństwie przychodziła do Vitani, ale jak nie było Till'a w domu. Przez co dziewczyna nie za bardzo się z nimi zapoznała. W szpitalu Doty nie zwracała na nich uwagii, bo ważniejsza była dla niej przyjaciółka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top