Rozdział #39
Wywróciłam oczami na irytujący głos Mony, która weszła do mnie do gabinetu. Spojrzałam na nią krzywo, a kobieta stała i się na mnie patrzyła. Na jej policzkach były delikatne rumience i była jakaś niepewna. Kolejny raz wywróciłam oczami i oparłam się o oparcie mojego obrotowego krzesła. Splotłam ze sobą dłonie i spojrzałam na nią z uniesioną brwią.
-Co chciałaś? -zapytałam.
-Poprosiłam cię o autografy. -powiedziała ciszej niż zwykle. -Pamiętasz?
-Ta. -mruknęłam i podałam jej dwie kartki.
Kobieta pisnęła z radości i wybiegła z mojego gabinetu. Warknęłam pod nosem wstając z krzesła i zamykając za nią drzwi. Nawet cholera nie podziękowała. Z kim ja muszę pracować? Dobre tyle, że często nie trafiamy na te same zmiany, bo bym ją już rozniosła.
Usiadłam z powrotem przy biurku i zaczęłam wypełniać karty. Po chwili jednak ktoś zapukał do drzwi. Westchnęłam i przetarłam oczy ściągając zerówki. Spojrzałam na drzwi i wyprostowałam się.
-Proszę. -powiedziałam na tyle głośno, żeby osoba z drugiej strony mogła mnie usłyszeć.
Do gabinetu wszedł we własnej osobie mój brat. Spojrzałam na niego zdziwiona, a moje oczy przypominały spodki. Co on tu robi? Przecież miał odpoczywać i nie wstawać przynajmniej do czwartku.
-Co ty tu robisz? -zapytałam i podeszłam od razu do niego. -Powinieneś leżeć.
-Miło witasz brata. -uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi.
-Chodź, nie gadaj. -mruknęłam i złapałam go za zdrowy nadgarstek, po czym zaprowadziłam go na zaplecze znajdujące się za moimi plecami, gdy siedzę przy biurku.
Posadziłam brata na kanapę i podeszłam do małego stoliczka w rogu pokoju. Zaparzyłam mu herbatę i posłodziłam tyle ile trzeba, po czym podałam kubek bratu, a on upił łyk napoju.
-Co cię do mnie sprowadza? -zapytała stojąc przed nim i opierając się biodrem o bok stoliczka.
-Przyszedłem zaadoptować w końcu tego psa, którego przyniosłem w styczniu. -powiedział upijając kolejny łyk napoju. -Całkiem wyleciało mi z głowy, że miałem go przygarnąć no i w końcu jak mam okazję, bo siedzę cały czas w domu to pomyślałem, że w końcu go przygarnę.
-Miło z twojej strony i pies cały czas na ciebie czeka, ale powinieneś poczekać do następnego tygodnia. -powiedziałam poważnie. -Nie możesz się przemęczać, a opieka nad psem wymaga trochę energii.
-Przecież nie mieszkam sam. -powiedział odkładając prawie pusty kubek. -Będziesz mi pomagała. Chłopaki, Doty, Lucy i dzieci też będą mi pomagali.
-Nie jestem przekonana Till. -westchnęłam. -Rób jak uważasz. Jesteś już dorosły.
Mężczyzna zaśmiał się z mojego ostatniego zdania, po czym przytulił mnie i pocałował w policzek. Odwzajemniłam gest i utonęłam w jego szerokich i umięśnionych ramionach. Doty ma szczęście, że znalazła takiego faceta. Czasami jest dziecinny i nieprzewidywalny, ale da się z nim wytrzymać.
-Nie odzywaj się i nie wychylaj. -powiedziałam odklejając się od brata. -Gdy pacjent wyjdzie zaprowadzę cię do działu adopcji.
Wyszłam z pomieszczenia i otworzyłam drzwi. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na mężczyznę z uniesioną brwią. Aż tak się za mną stęsknił?
-Idź do pomieszczenia za biurkiem. -pokazałam palcem drzwi, a on bez słowa tam poszedł.
Słyszałam jak zaczyna rozmawiać z Till'em. Mężczyźni śmiali się i żartowali. Till w ogóle nie przejmował się swoim stanem zdrowia i śmiał się w najlepsze zapominając o obitych i posiniaczonych żebrach. No co za człowiek! Trzeba pilować go jak małego dziecka, czy co?
-Richard! Kurwa! Ty pało! To bolało! -krzyknął mój brat, a ja oparłam się o futrynę i spojrzałam na nich z uniesioną brwią.
Mężczyźni spojrzeli w moją stronę, po czym na siebie i znowu na mnie. Wyszczerzyli się w moją stronę i udawali, że grzecznie siedzą i nic nie robią. Westchnęłam i wywróciłam oczami. Zauważyłam jak Till pociera bok swojej głowy. Musiał przez przypadek albo i nie, oberwać od mojego chłopaka. Przyjacielska miłość.
-Nie to, żeby coś słonko, ale trochę ciszej drzyj się na Richard'a. -powiedziałam zwracając się do brata. -A ty kochanie. -wskazałam palcem na młodszego mężczyznę. -Nie bij mi brata.
-Przepraszam, przepraszam. -uniósł ręce w geście poddania, a ja usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. -Idź. My będziemy cicho.
-No ja myślę. -zachichotałam patrząc na ich miny, po czym wyszłam z pomieszczenia przymykając drzwi. -Proszę. -powiedziałam, a do gabinetu wszedł mężczyzna z wielkim psem.
-Ja z Rex'em na szczepienie. -powiedział patrząc na Bernardyna.
Kiwnęłam głową i podeszłam do szafki, gdzie trzymałam szczepionki. Otworzyłam jedno opakowanie i wprowadziłam płyn do strzykawki. Odwróciłam się do psa i podeszłam do niego. Wbiłam mu delikatnie igłę tam, gdzie powinnam i zaaplikowałam płyn pod jego skórę. Pogłaskałam wielkoluda za uchem, po czym usiadłam na obracanym krześle.
-Mogę prosić książeczkę? -zapytałam, a mężczyzna podał mi potrzebny przedmiot.
Otworzyłam na odpowiedniej stronie i napisałam dzisiejszą wizytę i datę kolejnej, po czym spojrzałam na wpis Doty obok miejsc na naklejki na szczepionki.
-Miałem się właśnie pani o coś zapytać. -powiedział, a ja spojrzałam na niego. -Doktor Doty dała Rex'owi takie tabletki. -wystawił rękę z folią, w której były trzy niebieskie tabletki. -Mam je podawać do przyszłej soboty, ale kończą mi się. Mam mu podawać je dwa razy dziennie.
-Widzę, że zostały panu jeszcze trzy. mruknęłam. -Jedna dzisiaj i dwie jutro, tak? -zapytałam, a on pokiwał głową. -Brakuje panu dwudziestu dwóch tabletek.
Wstałam z krzesła i podeszłam do szafy i odsunęłam ostatnią szufladę, z której wyciągnęłam odpowiednie tabletki na odporność. Wyjęłam ich tyle ile potrzebuje mężczyzna i schowałam je do zamykanej folii, po czym podałam mężczyźnie.
-Szczepienie i tabletki wyniosą pana razem 26.37 Euro*. -powiedziałam wypisując paragon.
Mężczyzna wyciągną portfel i podał mi sumę pieniędzy. Wydałam mu resztę i pożegnałam się z nim. Gdy tylko on i jego pies znikli za drzwiami wstałam z krzesła i poszłam do pomieszczenia, w którym siedzę na przerwie.
-Chodź Till. -przywołałam do siebie brata. -Zaprowadzę ciebie i Richard'a do działu adopcji. Jest tam taka kobieta, którym wszystkim się zajmuje i na pewno ci pomoże. Wytłumaczy co i jak. Jeżeli już zaadoptujesz psiaka nich Richard weźmie cię do sklepu zoologicznego i kupcie wszystkie potrzebne rzeczy psu. Potem pojedźcie do domu i wypuśćcie psa. Musi się oswoić i przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania, nowych osób i nowych czworonogów.
-Okej. -powiedzieli obaj mężczyźni w tym samym czasie, po czym wyszliśmy z mojego gabinetu.
***
Upiłam łyk ciepłej herbaty i przyglądałam się brązowemu Nowofundlandowi. Są to psy sporych rozmiarów o cudownej sierści. Ten był jeszcze szczeniakiem i miał 10 miesięcy, ale urośnie jeszcze większy.
Spojrzałam ponownie na zagadkę w telefonie i zaczęłam przepisywać ją do zeszytu.
Lena:
Nie jestem sam/a. Mam rodzeństwo. Tylko jedno. Ten bliski mi człowiek ma brązowe włosy i basowy głos. Ta osoba lubi koszykówkę i tenisa stołowego. Nawet dobrze ten człowiek gra. Niestety teraz tego kogoś nie widuję, bo nieznajomi nie pozwalają wchodzić do białego pomieszczenia. Jakiej płci jest moje rodzeństwo, Słonko?
Po tym jak skończyłam przepisywać zagadkę zaczęłam myśleć nad rozwiązaniem. Na moje szczęście przyszło tak szybko jak doszedł ten SMS. Odpowiedź brzmi: Mężczyzna (Brat).
Zamknęłam zeszyt i zaczęłam wpatrywać się w trzy psy. Dręczyciel jest mężczyzną, który ubiera się przeważnie na ciemne kolory i ma brata. Jeszcze trzy zagadki i będę musiała napisać rozwiązanie. Jeżeli źle rozwiązałam którąś z zagadek Richard jest w niebezpieczeństwie. Boję się o niego i nie chcę go stracić. O właśnie! Muszę zrobić test ciążowy.
Richard
Siedziałem w pokoju, gdy nagle do pomieszczenia wpadła siostra Till'a. Nawet na mnie nie spojrzała, po czym schyliła się do przedostatniej szuflady i wyciągnęła bawełnianą bieliznę. Kobieta wyprostowała się, zamknęła szufladę, po czym zamknęła się w łazience.
Zamrugałem kilka razy oczami i wpatrywałem się w zamknięte na klucz drzwi do łazienki. Vit zamknęła się tak szybko, że nawet nie zdąrzyłem zareagować.
Po kilku minutach kobieta wybiegła z łazienki, po czym wybiegła z pokoju. Zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową rozbawiony. Ta kobieta to istne szaleństwo.
Po chwili dziewczyna wróciła i usiadła na moich kolanach rozkrokiem. Objęła moją szyję i pocałowała mnie namiętnie. Z uśmiechem oddałem pocalunek i objąłem ją w talii przyciągając jeszcze bliżej.
-Idziemy spać kochanie. -pocałowała mnie krótko w usta, po czym wstała i zgasiła światło.
Zaśmiałem się i razem z kobietą położyłem się na łóżku. Przytuliłem ją i zamknąłem oczy. Nawet szybko zasnąłem.
___________________________________|*26.37 Euro - w przeliczeniu na złote to 110zł
Tak wygląda dorosły Nowofundland
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top