Rozdział #32
Ziewnęłam i odwróciłam się na prawy bok. Nagle moja ręka walnęła w czyjś policzek. Otworzyłam gwałtownie oczy i zauważyłam śpiącego Richard'a.
Parsknęłam cicho śmiechem i pocałowałam go w policzek, w który przez przypadek go uderzyłam. Odwróciłam się z powrotem do szafki nocnej i chwyciłam mój telefon. Sprawdziłam godzinę u z dumą stwierdziłam, że wstałam 10 minut przed budzikiem.
Odblokowałam telefon i wyłączyłam budzik, żeby nie obudzić mężczyzny, który spał obok mnie, po czym wstałam z łóżka nie budząc go.
Przeciągnęłam się i spojrzałam na psiaki, które spały w naszych nogach. Uśmiechnęłam się na ten widok i pogłaskałam Nale i Blue po główce. Psiaki podniosły główki i patrzyły na mnie. Uśmiechnęłam się do nich, a one zaczęły machać ogonami.
Zaśmiałam się cicho i wyciągnęłam z szafy czarne, krótkie spodenki, biały podkoszulek, czarne stopki i żółtą bluzę z kapturem i dziurawymi rękawami pokrytymi czarną siateczką oraz czystą bieliznę.
Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic, umyłam zęby, wysuszyłam i ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się w naszykowane ubrania. Założyłam dłuższe kolczyki i zmieniłam kolczyk w pępku na czarną czaszkę. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki.
Razem z psiakami wyszłam z sypialni i zamykając po nas drzwi zeszłam na dół do kuchni.
Odsłoniłam rolety i nastawiłam wodę na kawę. Na blat postawiłam trzy kubki, do których nasypałam dwie łyżeczki kawy. Gdy woda się gotowała ja podniosłam gwizdek z czajnika, żeby nie narobił hałasu i nakarmiłam psiaki.
Gdy z otworu zaczęła wydobywać się spora i widoczna para wyłączyłam płytę indukcyjną i zalałam trzy kubki, po czym posłodziłam i dolałam mleka.
-Cześć Vitani. -poczułam usta Doty na swoim policzku.
-Cześć słońce. -odpowiedziałam i podałam jej kawę.
Usiadłyśmy do stołu i czekałyśmy na Lucy. Kobieta zeszła chwilę po blondynce. Wzięła swoją kawę i usiadła obok nas zaraz po tym jak wycałowałyśmy swoje policzki.
Wstałam od stołu i poszłam do salonu. Odsłoniłam rolety i otworzyłam drzwi balkonowe zostawiając szparkę, żeby psiaki mogły wejść lub wyjść z domu.
Wróciłam do kuchni i zaczęłam pomagać dziewczynom w przygotowywaniu śniadania. Rozmawiałyśmy i zachowywałyśmy się cicho. Była dopiero 4.20 i nie chciałyśmy obudzić nikogo innego.
Po przygotowaniu śniadania usiadłyśmy znowu przy stole i zaczęłyśmy jeść kanapki i dopijać kawę. To teraz im powiem.
-Muszę wam coś powiedzieć. -połknęłam kęs kanapki.
-Co takiego? -zapytała Doty i razem z Lucy spojrzały na mnie.
-Lucas wychodzi jutro z psychiatryka. Dzwonił do mnie i pisał. A tak właściwie to groził. -powiedziałam i czekałam na ich reakcję.
-Jak to wychodzi? -zapytała zaszokowana Lucy.
-Przecież nie mógł tak szybko się poprawić, a ludzie z psychiatryka powinni zauważyć, że ma telefon i dręczy cię psychicznie. -odezwała się Doty.
-Pomyślałam o tym, żeby dzisiaj po pracy pójść na policję. -mruknęłam. -Nie zamierzam czekać aż kogoś skrzywdzi na kim mi zależy.
-Po pracy od razu pójdziemy z tobą. -zaproponowała Lucy, a Doty jej przytaknęła.
-Dziękuję dziewczyny. -uśmiechnęłam się.
***
-Do widzenia. -pożegnałam kobietę, po czym usiadłam z powrotem na obracany fotel.
Natalie od dwóch godzin jest w szkole, a ja za 10 minut mam poważną operację pacjenta, która będzie zależała od tego czy pies dalej będzie żył, czy nie. Stresuje się, a sytuacja, która ma zdarzyć się jutro nie daje mi spokoju. Myślami byłam już na komisariacie policji i zeznawałam.
-Gotowa? -zapytała Rose, która weszła do mojego gabinetu przebrana w fartuch.
-Tak. -powiedziałam do dziewczyny, która miała być moją asystentką podczas przeprowadzania operacji.
Wstałam z fotela i podążyłam za Rose. Z tego co wiem to niedawno miała urodziny i ma już 22 lata. Ja będę miała 22 urodziny za niecałe dwa miesiące. W sumie to nie mogę się już doczekać.
Umyłam ręce aż do łokci i założyłam rękawiczki, zawiązałam maskę, założyłam czepek oraz fartuch i razem z kobietą weszłyśmy na blok operacyjny. Gdy tylko zauważyłam tego psa moje myśli zaczęły krążyć tylko dookoła niego. Chciałam odnieść sukces i dokonać tego, żeby pies dożył starego wieku. Nie chciałam, żeby opuszczał tak młodej właścicielki. W końcu dziewczynka miała 13 lat, a ja nie mogłam pozwolić, żeby jej pies opuścił ją za wcześnie.
Odetchnęłam głęboko i podeszłam do psa. Przystąpiłam do operacji w pełnym skupieniu. Nie łatwo było być moją pomocniczką, bo mówiłam bardzo cicho, a ludzie dookoła mnie patrzyli na moje ręce i nie mogli się odzywać.
Operacja skończyła się po 2 godzinach i przebiegła poprawnie. Psiaka czeka kilkumiesięczna rehabilitacja, żeby wrócił do pełni zdrowia.
Odetchnęłam z ulgą i zdjęłam czepek oraz maseczkę. Nie odzywałam się w ogóle i musiałam poczekać pierwsze dwa dni od operacji, które miały być decydujące. Mam nadzieję, że psiak jest na tyle silny, żeby przeżyć po tak trudnej i wyczerpującej operacji. Cała klinika trzyma za niego kciuki.
***
Wypełniłam ostatnią rubrykę i zaczęłam wypełniać przed ostatnią kartę informacyjną. Co chwila zerkałam na zegarek patrząc czy mam już wychodzić czy jeszcze nie.
Równo o 15.00 wstałam z krzesła i ubrałam się, po czym wyszłam z gabinetu zamykając go. Moi wszyscy pacjenci zostali poinformowani właśnie, żeby udali się na wizyty do gabinetu Melissy. Dopóki nie wrócę to ona będzie zajmowała się moimi pacjentami.
Ja i kilku osobowy oddział zapakowaliśmy się do samochodów. Dostaliśmy wezwanie, że stado psów uciekło właścicielce, która nie może sobie z nimi poradzić. Naszym zadaniem było złapać te psy i zabrać je do nas do kliniki. Właścicielka ułatwiła nam sprawę i bez problemu zgodziła się oddać wszystkie osy. W razie czego ma prawo zachować dwóch pupili, ale nie więcej.
Zaparkowaliśmy przy domu mieszkalnym kobiety, a ona pokazała nam, gdzie uciekły psy. Okazało się, że nie były tak daleko. Niestety miały sporą przestrzeń i były sporych rozmiarów. Dwie suki były w ciąży, więc ich partnerzy będą ich bronić dopóki nie padną martwi, a my nie zamierzamy skrzywdzić żadnych psów.
Zaczęliśmy od tych wolniejszych i bardziej rannych czworonogów, ale i tak nie było łatwo. Cały zespół musiał ostrzegać siebie nawzajem, żeby żadne ze zwierząt nas nie zraniło i do tego my nie mogliśmy skrzywdzić, żadnego z pupili kobiety.
Po trzech godzinach mieliśmy wyłapane 3/4 stada. Zostały najsilniejsze samce i suki, które spodziewały się szczeniąt. Złapanie tych czworonogów nie będzie takie łatwe zważając na to, że nie były zadowolone z naszej obecności i nie były w zbyt dobrych warunkach mieszkalnych.
W niektórych momentach niektórym z nas zatrzymywało się serce ze strachu. Dochodziło do takich momentów, że jeden z psów prawie by kogoś ugryzł.
Nie mogliśmy wykonywać gwałtownych ruchów ani krzyczeć. Byliśmy w kropce jeżeli chodzi o resztę stada na wolności, a psy w klatkach niecierpliwiły się.
Dopiero po kolejnych dwóch godzinach udało nam się złapać najsilniejszych samców i zamknąć ich w klatkach. Teraz wystarczyło złapać psy ze szczeniakami w brzuchu.
Na szczęście z tymi czworonogami było łatwiej i złapaliśmy je po godzinie. Zapakowaliśmy wszystkie psy do samochodów i ruszyliśmy w drogę powrotną. Od właścicielki zdobyłyśmy wszystkie potrzebnie informacje i książeczki zdrowia wszystkich psów. Ich właścicielka nie dawała sobie z nimi rady, bo była już za stara i nie miała dużo pieniędzy. Ledwo dla niej wystarczyło, a ona jeszcze psy musiała karmić.
Zajechaliśmy do kliniki i od razu najlepsi lekarze wzięli się za badania psów. Doty, Lucy, ja i Melissa badałyśmy każdego z psów, a nasi pacjenci przekierowywani byli do lekarzy, którzy zaczynali stawiać swoje kroki w tym zawodzie.
Po zbadaniu wszystkich psów okazało się, że są w lepszym stanie niż opisywali ich sąsiedzi kobiety. Suki miały wkrótce urodzić.
Gdy całe stado zostało zamknięte w boksach we cztery wróciłyśmy do swoich gabinetów i odzyskałyśmy swoich pacjentów.
***
-Dobry wieczór. -powiedziałam siadając przed policjantem.
-Dobry wieczór. -odpowiedział. -Co panią sprowadza na komisariat o tej godzinie?
-Jakieś trzy miesiące temu Lucas Walker został aresztowany i umieszczony w zakładzie psychiatrycznym.- zaczęłam ściskając palce na torebce. -Ma zakaz zbliżania się do mnie i kontaktowania się ze mną. Niestety od wyroku wysłał mi trzy SMS-y i zadzwonił do mnie.
-Ma pani te SMS-y? -zapytał policjant i patrzył na mnie wyczekująco.
-Oczywiście. -mruknęłam i odblokowałam telefon pokazując treść wiadomości.
-Niepokojąca zawartość tekstu. -powiedział. -Za kilka minut pojedziemy do zakładu psychiatrycznego, w którym go umieszczono i złożymy mu wizytę. Proszę, żeby pani wróciła do domu i czekała w razie czego na telefon z naszej strony. Proszę zostawić swój numer telefonu.
-Oczywiście. -powiedziałam, po czym podałam mu swój numer telefonu i wstałam. -Do widzenia.
-Do widzenia. -mruknął zbierając z biurka rzeczy.
Wyszłam z jego gabinetu i razem z przyjaciółkami zaczęłam kierować się do auta. Opowiedziałam im wszystko ze szczegółami, po czym wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do domu.
***
-Mamy sprawę do ciebie Vitani. -powiedział Richard, gdy upijałam łyk herbaty siedząc na parapecie w oknie.
Spojrzałam na niego, Till'a i Paula. Cała trójka była smutna i poważna. Coś było na rzeczy.
-Powiedzieliśmy Paulowi o Lucasie. -zaczął mój brat ostrożnie, a ja pokiwałam głową. -Razem zdecydowaliśmy, że musisz iść na policję.
-Nie ma takiej potrzeby. -westchnęłam i stanęłam na przeciwko nich. -Od razu po pracy ja, Lucy i Doty pojechałyśmy na komisariat. Policjant obiecał, że jeszcze dziś pojadą do zakładu psychiatrycznego, w którym zamknęli Walkera i sprawdzą to wszystko.
Mężczyźni wpatrywali się we mnie przenikliwie, a ja czekałam aż się odezwą albo coś zrobią, ale oni tylko stali i się na mnie patrzyli.
-Nie to, że ci nie wierzę siostra, no ale... ci nie wierzę. -mruknął Till.
-Ja wiem, że ty mi nie wierzysz, ale tym razem uwierz, a jak nie to idź zapytaj się Doty albo Lucy. -powiedziałam beznamiętnie. -Idę do siebie.
Sprawnie wyminęłam mężczyzn, po czym poszłam na górę i cicho zapukałam do pokoju córki. W ogóle dzisiaj się z nią nie widziałam. Teraz to nadrobię.
Gdy usłyszałam pozwolenie weszłam do jej pokoju. Dziewczynka siedziała przy biurku i coś rysowała. Muszę przyznać, że jej rysunki wyglądały o wiele lepiej niż rysunki sześciolatki. Nat miała talent, a ja zamierzałam z nią o tym porozmawiać w najbliższym czasie.
-Cześć słonko. -powiedziałam z uśmiechem zamykając drzwi.
-Mama! -krzyknęła i w kilka sekund już się do siebie tuliłyśmy.
Pocałowałam ją w główkę i pogłaskałam po włoskach, które wyglądały o wiele lepiej niż w dniu, w którym do nas trafiła.
Razem z blondynką usiadłyśmy na łóżku. Natalie opowiadała mi zawzięcie o dniu spędzonym w szkole z Anną i Margaret. Dowiedziałam się również, że Max i Jackob chodzą razem do klasy. Sześciolatka opowiadała o Luizie. Z jej historii wywnioskowałam, że ta dziewczynka nie lubi mojej córki, a moja córka nie lubi jej.
-A jak u ciebie w pracy? -zapytała, gdy skończyła opowiadać co słychać u niej w szkole.
Zaśmiałam się i zaczęłam opowiadać jej o dzisiejszym urwaniu głowy i o kilku na prawdę śmiesznych wydarzeniach, które wydarzyły się w klinice. Obiecałam też mojej córce, że kiedyś zabiorę ją na cały dzień do kliniki i zapoznam ją z pacjentami, którzy są u nas w klinice.
-Przeczytasz mi bajkę? -zapytała ziewając.
-Jasne. -uśmiechnęłam się. -Wybierz jakąś książkę, a ja pójdę się umyć i przebrać w piżamę.
-Dobrze. -powiedziała i stanęła przy regale z książkami.
Wyszłam z jej pokoju i poszłam do swojej sypialni. Umyłam się szybko i przebrałam się w krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach i bawełnianą bieliznę.
Po ubraniu się w piżamę wyszłam z łazienki i pustego pokoju, po czym poszłam do królestwa Natalie.
Dziewczynka leżała na łóżku w piżamce z książką. Położyłam się obok niej i zaczęłam czytać jej książkę. W pewnym momencie usnęłam razem z dziewczynką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top