Rozdział #27

Poczułam czyjeś usta na swoich. Otworzyłam szybko oczy i z ulgą stwierdziłam, że Richard budzi mnie na śniadanie. Pewnie jakbym była u siebie w domu to nie zachowałabym się tak.

-Dzień dobry słonko. -uśmiechnął się mężczyzna i pocałował mnie w nos.

-Dzień dobry misiu. -uśmiechnęłam się lekko przeciągając.

-Wstawaj, bo na śniadanie trzeba zdążyć i trzeba się zapakować, i wymeldować. -powiedział wstając.

-Tak, tak. -westchnęłam i odwróciłam się do niego tyłem zamykając oczy.

Usłyszałam śmiech mężczyzny i poczułam jak zdejmuje ze mnie kołdrę. Chwycił mnie pod kolanami i w talii, po czym uniósł w górę. Jęknęłam niezadowolona i pokazałam mu język na co się zaśmiał.

Pokierował się do łazienki i wszedł do niej. Zamknął za nami drzwi i odstawił mnie dopiero na środku jasnego pomieszczenia. Objął mnie w pasie i zaczął namiętnie całować w usta.

-Dzisiaj jedziemy do Gdańska i wieczorem gramy koncert. -powiedział z uśmiechem

-Z jednej strony chcę tam jechać, a z drugiej nie. -westchnęłam i odwróciłam się do niego tyłem.

Stanęłam przed lustrem i związałam włosy w niedbałego kucyka. Przemyłam twarz i zaczęłam myć zęby. Po chwili dołączył do mnie mój chłopak. A myślałam, że już mył zęby.

Gdy skończyłam myć jamę ustną wyszłam z łazienki i wyjęłam z walizki ubrania dla siebie i Natalie. Blondynka siedziała na kanapie i oglądała bajki.

-Kochanie, jak tata wyjdzie z łazienki to pójdziesz umyć ząbki i się ubrać, dobrze? -zapytałam.

-Dobrze mamuś, a umyjesz mi dzisiaj główkę? -zapytała.

-Przed koncertem ci umyję. -rzuciłam z uśmiechem, a mój chłopak staną obok mnie obejmując mnie ramieniem.

Dziewczynka wstała z kanapy i pomaszerowała do łazienki biorąc ode mnie ubrania. Odprowadziłam ją wzrokiem i sama zaczęłam się przebierać. Oczywiście Richard musiał mi towarzyszyć i przebierał się razem ze mną cały czas na mnie patrząc.

-Co się tak na mnie patrzysz, co? -zapytałam zakładając bluzkę.

-Tak się przyglądam na najpiękniejszą kobietę pod słońcem. -rzucił z uśmiechem i objął mnie w pasie.

Mężczyzna był bez koszulki. Patrzyłam na niego obojętnie zastanawiając się czy zacząć się śmiać, czy po prostu się załamać. Szczerze mówić miałam ochotę zacząć się śmiać i wygarnąć mu, że jest strasznie wolny.

-Nad czym znowu tak myślisz, że nie słyszysz co mówię? -zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że już ma na sobie koszulkę i stoi za mną mając usta przy moim uchu.

Przeszedł mnie dreszcz i wzdrygnęłam się lekko. Nie byłam przygotowana na taki zwrot akcji.

-Czy ty możesz mnie nie straszyć? zapytałam odwracając się do niego przodem.

-Mogę, ale nie chcę. -zaśmiał się i złożył pocałunek na moich ustach.

-Świetnie. -mruknęłam i przewróciłam oczami. -Idę do łazienki.

Ominęłam Richard'a i poszłam do jasnego pomieszczenia. Stanęłam obok Natalie przed lustrem i zaczęłam robić delikatny makijaż pasujący do czarnego sweterka i białych jeansów oraz czarnych butów na koturnie. 

Zaczęłam od podkładu, a dziewczynka myła ząbki i patrzyła się na mnie. Posłałam jej uśmiech i puściłam oczko, a ona zaśmiała się cicho i plunęła pastą. Dokończyłam robić makijaż i popsikałam się swoimi ulubionymi perfumami. Razem z dziewczynką wyszłam z łazienki i stanęłyśmy przed czarnowłosym.

-Gotowe na śniadanie. -zaśmiała się nasza córka i zasalutowała. 

Richard zaśmiał się i podniósł dziewczynkę do góry. Zakręcił ją kilka razy, po czym przytulił i pocałował w czoło. Dziewczynka z uśmiechem objęła jego szyję i pocałowała w policzek. 

***

-Mamo. Mam pytanie. -powiedziała moja córka.

-Co jest? -zapytałam odwracając się do tyłu i patrząc na trójkę dzieci.

-Włączysz radio? -wyszczerzyła się razem z Max'em i Anną.

Zaśmiałam się i odwróciłam się do przodu. Kliknęłam pokrętło uruchamiające radio, a z niego hukła piosenka "Du hast". Spojrzałam na swojego chłopaka, a on uśmiechnął się niewinnie.

-Wariat. -pokręciłam rozbawiona głową, a dzieci z tyłu zaczęły śpiewać razem z moim radiowym bratem.

Wyjrzałam za okno w moich drzwiach i zaczęłam podziwiać mijający krajobraz. Jest już 17 kwiecień, a tak niedawno był 10 kwietnia i jechaliśmy do Polski, żeby po dwóch dniach od przyjazdu zagrać pierwszy koncert. Muszę przyznać, że lepiej nie mogłam sobie wyobrazić Polski. Jest jeszcze ładniejsza i bardziej kolorowa niż na zdjęciach. Bardzo się cieszę, że w końcu jestem w tym kraju i mogę zwiedzić kilka miast przez te tygodnie. Zrobiliśmy też spore zakupy, na które powiem szczerze nie byłam przygotowana. Sądziłam, że kupie sobie, Natalie i Richard'owi parę rzeczy, ale nie sądziłam, że aż tak zaszalejemy. W sumie nasze zakupy to drobnostka w porównaniu do zakupów Jenny i Marii. Te to na prawdę zaszalały. Jeżeli się nie zmienią to chłopaki się wykończą, a na to pozwolić nie mogę. Są moimi przyjaciółmi i kocham ich jak braci i nie zamierzam patrzeć jak się męczą z tymi kobietami. Nie rozumiem jak można w ogóle zmuszać swojego męża do dźwigania tych wszystkich zakupów. Może to są same ciuchy i nie są zbyt ciężkie, no ale tych siatek nie zbierzesz chociaż masz dwie ręce i jesteś na prawdę silny. Tego po prostu jest za dużo. Prawdopodobnie dziewczyny nakupowały sobie wszystkiego, a i tak w połowie tych ciuchów i butów nie będą ubierały, bo zagrzebią to w szafie i zapomną, że w ogóle takie coś mają i, że to pochodzi z Polski. 

-Siostra. -usłyszałam obok siebie i od razu ocknęłam się ze swoich rozmyśleń.

Spojrzałam na Till'a, który klękał przy mnie we drzwiczkach samochodu, które były otwarte na rozcież. Za moim bratem stały moje przyjaciółki, dzieci, Richard i reszta zespołu. Maria i Jenny stały z boku i rozmawiały ze sobą w najlepsze odwrócone do nas plecami. Prościej mówiąc miały w dupie to co się za nimi dzieje.

-Co się stało? -zapytałam zdziwiona patrząc w tęczówki brata.

-Zapadłaś w jakiś trans i żadne wołania Richard'a i dzieci nie pomagały. Patrzyłaś się przed siebie nie mrugając i nic nie mówiąc. Kruspe mówi, że w pewnym momencie po policzkach zaczęły płynąć ci łzy. -powiedział zmartwiony. -Co się z tobą dzieje?

-Ja... pewnie znowu się... zamyśliłam. -powiedziałam i zaczęłam unikać spojrzenia brata.

-To zdarza się już któryś raz. -powiedział łapiąc mnie za podbródek i zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała. -Odkąd jesteśmy w trasie ty jesteś jakaś niedostępna. Martwię się o ciebie razem ze wszystkimi.

-Nie potrzebnie. -westchnęłam. -Po prostu dużo myślę o Polsce i w ogóle o przyszłości i przeszłości. Trochę się wydarzyło w tamtych miesiącach i staram się to jakoś na nowo poukładać w mojej głowie. Nie musicie się tak o mnie martwić. Jak wszystko znowu sobie poukładam to przestane się tak odcinać od świata rzeczywistego. Tylko... musicie uzbroić się w cierpliwość. 

-Za dużo działo się w ostatnich miesiącach. Dużo przeżyłaś, ale takie twoje zamyślanie się prawie za każdym razem nam nie pomaga. Martwimy się o ciebie. -powiedział i pogłaskał mnie po policzku.

-Kolejny raz wam mówię, że nie potrzebnie. -westchnęłam i wstałam, a Till zrobił to samo.

Byliśmy na jakiejś stacji benzynowej. Dzięki mnie zrobiliśmy sobie postój. Jak miło.

-Idę do ubikacji. -powiedziałam cicho i nie czekając na odpowiedzi po prostu weszłam na stację benzynową.

Odszukałam ubikację i weszłam do niej. Szybko się załatwiłam i umyłam ręce. Oparłam dłonie o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Czarne włosy, szare i opuchnięte oczy. Widać było, że leciały z nich łzy, a to wszystko dla tego, że za długo nie mrugałam.

Opłukałam twarz i poprawiłam szybko makijaż. Dobrze, że mam w torebce małą kosmetyczkę z przyborami do makijażu. Dziękuję Doty, że nauczyłaś mnie tego.

Po poprawionym makijażu wyszłam z ubikacji i szybkim krokiem wróciłam do moich przyjaciół. Stanęłam obok Richard'a i Till'a, a rozmowa nagle ucichła. Spojrzałam na każdego po kolei i zmarszczyłam brwi. Odwróciłam się i wsiadłam do auta mojego chłopaka. Zapięłam pasy i odblokowałam telefon. Weszłam w ustawienia i przekierowałam język urządzenia na język polski. Weszłam na Instagrama i zaczęłam przeglądać zdjęcia i filmiki. Sprawdziłam czy Lucy ma konto na tej aplikacji. Miała i na swoim profilu miała piękne zdjęcia. Zaczęłam ją obserwować i wrzuciłam na swoje konto kilka zdjęć z Gdyni i Sopotu. Oznaczyłam wszystkich i podpisałam zdjęcia: "Trasa koncertowa w Polsce!".

Kątem oka spojrzałam na Richard'a, który wsiadał na miejsce kierowcy. Zapiął pasy, odpalił auto i zamknął drzwiczki.

-Dzieci jadą teraz z Till'em i Doty. -powiedział i położył swoją dłoń na moim udzie.

-Ta. -mruknęłam i założyłam nogę na nogę strzepując dłoń mężczyzny.

Czarnowłosy spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie odezwał się. Jestem pewna, że gdy poszłam do ubikacji oni zaczęli o mnie rozmawiać, a gdy tylko podeszłam, ucichli. To nie jest w porządku. Znowu to robią. Znowu gadają o mnie i pilnują, żebym nie usłyszała co mówią. 

-O czym rozmawialiście, że jak podeszłam to od razu ucichliście? -zapytałam nawet na niego nie patrząc.

Dzięki temu, że dzieci jadą teraz z moim bratem i przyjaciółką to nie będą świadkami możliwe, że kolejnej kłótni.

-O niczym ważnym. -okłamał mnie i poprawił się na fotelu.

-Kłamiesz. -powiedziałam pewnie.

-Wcale nie. Po prostu jak przyszłaś to... skończył nam się temat. -powiedział z chwilową przerwą.

-Uważaj, bo uwierzę, że jak przyszłam to tak nagle nie mieliście o czym rozmawiać. -warknęłam. -Kłamiesz mnie i oboje dobrze o tym wiemy. Niedługo będzie tak, że przestanę ci ufać, a potem nasz związek się skończy.

Richard [co za nowość]

-Uważaj, bo uwierzę, że jak przyszłam to tak nagle nie mieliście o czym rozmawiać. -warknęła. -Kłamiesz mnie i oboje dobrze o tym wiemy. Niedługo będzie tak, że przestanę ci ufać, a potem nasz związek się skończy.

Zacisnąłem dłonie na kierownicy i spiąłem wszystkie mięśnie. Zacisnąłem szczękę, a w okolicach serca poczułem bolesne i nieprzyjemne ukłucie.

-Nie zrobisz mi tego. -powiedziałem cicho.

-Nie zrobię? -zadała pytanie retoryczne i zaśmiała się sucho. -Żebyś się nie zdziwił. Nie widzę sensu, żeby być z osobą, której nie ufam. Nie prawda?

-Mamy Natalie. -powiedziałem coraz bardziej smutny, wściekły i zmieszany.

-Raz się już rozwiodłeś, więc wiesz jak to jest. -powiedziała. -Dzielicie się majątkiem, domem. Ustalacie z kim zostają dzieci i dostosowujecie się do tego.

-Przestań. -powiedziałem cicho. -Nie widzisz, że to mnie boli? Kocham cię jak walnięty, a ty mi gadasz, że mnie zostawisz.

-Mówię, że jak nie będę ci ufała to cię zostawię. -mruknęła.

W jej głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji. Zerknąłem na nią na kilka sekund. Jej twarz była kamienna, a oczy wpatrywały się w auto Christoph'a.

-Rozmawialiśmy o psychiatrze. -westchnąłem, a w oczach stanęły mi łzy.

Ta kobieta sprawia, że płaczę. Żadnej się to nie udawało. Vitani jest pierwsza, przez którą płaczę. Kocham ją i nie zamierzam jej stracić. Boję się o nią i nie chcę patrzeć jak co chwilę odcina się od świata i układa sobie na nowo wszystkie te okropne sytuacje, które przeżyła. 

-Dla kogo? -zapytała zdziwiona.

Westchnąłem i skręciłem w lewo za perkusistą. Wątpię, żeby spodobało jej się to co teraz powiem.

-Dla ciebie. -powiedziałem cicho.

Kątek oka zauważyłem, że patrzy się na mnie. Zerknąłem na nią i aż mnie zakuło. Moja myszka patrzyła na mnie zaszokowana ze łzami w oczach i lekko rozdziawioną buzią. Po kilku sekundach po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, za którą poczułem się winny.

-Uważacie mnie za wariatkę? Psychopatkę? Nawiedzoną? Nienormalną? Szaloną? -zapytała cicho, a głos jej się załamywał.

-Nie. -zaprzeczyłem od razu. -To nie tak.

-A jak?! -krzyknęła wybuchając płaczem.

Włączyłem kierunkowskaz i skręciłem pod jakiś sklep z biedronką i zaparkowałem. Rozpiąłem się i wysiadłem z auta. Obszedłem pojazd dookoła i otworzyłem drzwiczki od strony mojej dziewczyny. Klęknąłem i chwyciłem kobietę za dłonie. Wyrwała mi się, ale ja złapałem ją ponownie, tylko że trochę mocniej. Nie wyszarpała mi się już.

-Nikt cię nie uważa za wariatkę, czy psychopatkę. -zacząłem i położyłem swoją dłoń na jej policzek zmuszając, żeby a mnie spojrzała. -Wspólnie uznaliśmy, że z psychoterapeutą będzie ci łatwiej poukładać wszystko. Chcemy ci w ten sposób pomóc. Nie wysyłamy cię do psychiatryka, bo nie jesteś żadną wariatką. Za często uciekasz do innego świata. Nie da się z tobą skontaktować i nie reagujesz na nic. Wracasz do rzeczywistości po kilku minutach. Boję się o ciebie.

-Mówiłam wam, że nie potrzebnie. -załkała. -Poukładam to sobie sama. Nie potrzebuję pomocy jakiejś obcej kobiety lub obcego faceta. Nie chcę, żeby potem mówiono albo pisano, że siostra wokalisty i dziewczyna gitarzysty z Rammstein chodzi do psychiatry, bo nie umie poradzić sobie z własnymi problemami.

-Kochanie. -powiedziałem spokojnie. -Zawsze będę przy tobie i nie pozwolę, żeby ktoś mówił o tobie złe rzeczy. Przejdziemy przez to razem i wszystko wróci do normy. Nie będziesz się już tak odcinać od świata.

-Nie chcę. -powiedziała i odwróciła głowę.

-Vitani za... -kobieta przerwała mi.

-Nie chcę! -krzyknęła. -Wsiądź do auta i jedźmy.

Westchnąłem zrezygnowany i zamknąłem jej drzwiczki, po czym wsiadłem za kierownicę. Zamknąłem drzwi i zapiałem pasy, po czym chwyciłem telefon i wybrałem numer Till'a.

~Gdzie wy jesteście? -zapytał.

~Przy sklepie z biedronką. A wy? -zapytałem.

~Czekamy na was przy stacji Orlen. -powiedział.

~Dobra. -westchnąłem. ~Zaraz będziemy. Wyjedźcie na podjazd, a ja przepuszczę was.

~Jasne. Potem mi wszystko wytłumaczysz. -mruknął, a w tle słyszałem jak dzieci rozmawiają z Doty.

~Pogadasz ze swoja siostrą. -rzuciłem i rozłączyłem się.

Odłożyłem telefon i ruszyłem. Włączyłem się do ruchu, a przed stacją zatrzymałem się i przepuściłem chłopaków, po czym ruszyłem za nimi.

***

Vitani

-Czemu jesteś smutna, mamo? -zapytała Natalie, gdy suszyłam jej włosy.

-Zdaje ci się, słonko. -powiedziałam uśmiechając się sztucznie, po czym odsunęłam suszarkę i pocałowałam ją w czoło.

-Przecież widzę, że w ogóle się nie uśmiechasz i nie rozmawiasz z tatą tak jak rano. -powiedziała i posmutniała.

-Nie ma o czym mówić. -uśmiechnęłam się sztucznie. -Jak cię uczesać?

Po moim pytaniu do łazienki wszedł Richard i stanął obok nas. Poprosił dziewczynkę, żeby wyszła i potem ją uczeszę. Natalie pokiwała główką i wyszła, a ja zostałam sama z mężczyzną.

-Jesteś na mnie zła, prawda? -zapytał obejmując mnie w talii.

-Nie zła, a bardziej rozczarowana. -powiedziałam i uwolniłam się od niego.

Stanęłam przed lustrem i zaczęłam rozczesywać moje kudły. 49latek stał za mną i przyglądał się mojej twarzy w odbiciu. Zaczęło mnie to powoli denerwować.

-To jest, żeby ci pomóc, a nie zranić albo oczernić. -odezwał się i położył swoje dłonie na moje biodra i odwrócił mnie do siebie przodem.

Zamknęłam oczy i westchnęłam. Oparłam głowę o jego ramię i zacisnęłam swoje dłonie na jego czarnej koszulce z krótkim rękawem. Moja dolna warga zaczęła drżeć i po chwili wybuchłam płaczem. Może mają rację? Może powinnam zgodzić się na wizytę u psychoterapeuty?

-Już cichutko. -szepnął gitarzysta i zaczął głaskać mnie po głowie. -Spokojnie kochanie.

Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, a on objął mnie i przyciągnął do siebie. Zaczął się lekko kołysać na boki i szeptać mi uspokajające słówka do ucha. Pomału zaczęłam się uspokajać, a mój chłopak dalej kołysał nami na boki. W końcu uspokoiłam się całkowicie.

-Dziękuję Richard. -szepnęłam.

-Za co myszko? -zapytał gładząc mojej plecy.

-Za to, że jesteś. -uśmiechnęłam się lekko.

-Mówiłem ci, że razem przez wszystko przejdziemy. -uśmiechnął się i dał mi causa w nos.

***

Usiadłam na pupie mojego chłopaka i zaczęłam masować mu barki. Mruknął z zadowolenia i zaczął się powoli rozluźniać. Uśmiechnęłam się i dalej go masowałam. Za sobą miałam rozmowę z resztą zespołu i ostatecznie zgodziłam się po powrocie do Niemiec na wizytę u psychologa, co uważam za niezbyt mądrym pomysłem.

-Po każdym koncercie możesz robić mi masaż. -zaśmiał się.

-To, że po dzisiejszym koncercie zaczęłam robić ci masaż to nie oznacza, że będzie tak po każdym. -mruknęłam i dźgnęłam Richard'a palcami w boki żeber.

Mężczyzna zerwał się, a ja poleciałam plecami na moją połówkę. Czarnowłosy rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Chichrałam się jak głupia starając się nie obudzić Natalie. Pewnie po szaleństwie z Max'em i Anną była zmęczona i zasnęła jak niemowlę.

W pewnym momencie mężczyzna wstał, zgasił światło i wrócił na łóżko. Położył się obok mnie i przytulił się do mnie. Z uśmiechem zamknęłam oczy i ogarnęło mnie uczucie zmęczenia.

-Dobranoc miśku. -szepnęłam i bardziej się w niego wtuliłam.

-Dobranoc kotek. -zaśmiał się.

Po kilku minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.

__________________________________
Kolejny rozdział za nami. Pomału zbliżamy się do kolejnego maratonu i rozdziału specjalnego.

Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top