Rozdział #24
NA DOLE INFORMACJA NA TEMAT NOWEGO BOHATERA KSIĄŻKI! BŁAGAM ŻEBYŚCIE PRZECZYTALI. INFORMACJA NIE BĘDZIE DŁUGA I JEST WAŻNA!
___________________________________
Z trudem się umyłam, z trudem się ubrałam, z trudem się poruszałam i teraz z trudem siedzę na krześle w hotelowej jadalni przy stole obok mojego chłopaka, który jest przyczyną tego bólu.
-Słyszeliście jak wczoraj ktoś w hotelu krzyknął? -zapytał Till.
-To byłam ja. -uśmiechnęłam się krzywo.
Zamierzałam teraz im nakłamać, żeby nie robili własnego śledztwa albo, żeby nie mówili, że ktoś się rucha po 3 w nocy.
-Czemu krzyczałaś? -zapytał Paul.
-Miałam okropny koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Richard mówił, że obudziłam go swoim wierzganiem po łóżku. Ciężko było mnie obudzić, a gdy już się udało to przestraszyłam się ciemnej osoby, czyli tego tutaj pana... -wskazałam na niego ręką. -... i krzyknęłam. Richie musiał uspokajać mnie przez godzinę, żeby zasnęła. Ten koszmar był na prawdę straszny i taki realistyczny, że wydawał się prawdą. -zmyśliłam na biegu.
-To było strasznie dziwne, bo zawsze w nocy jest spokojna i przez całą noc potrafi przespać w jednej pozycji. To co ci się śniło kochanie musiało być na prawdę straszne. A właśnie. Co ci się śniło? -zapytał mój chłopak, żeby wyglądało to na bardziej wiarygodne.
Źle się czułam, że kłamię przyjaciół i własnego brata, ale nie zamierzałam im się chwalić, że spałam tylko godzinę, bo Richard mnie obracał i nie dawał spać. Chociaż to ja go tak pobudziłam i podnieciłam. Więc sama jestem sobie winna mojej obecnej sytuacji.
-Miałam bardzo krwawy sen. -zaczęłam. -Śniło mi się, że wracaliśmy już do Niemiec po udanej trasie koncertowej w Polsce. Każdy z nas był zadowolony i szczęśliwy. Gdy wróciliśmy do domu na podłodze leżały zmasakrowane zwłoki Saskie i zwierząt, a za sobą usłyszeliśmy okropny śmiech. Przerażeni wybiegliśmy z domu i wbiegliśmy do lasu, bo jak to mogłoby być inaczej w koszmarach? -zadałam retoryczne pytanie. -Właściciel okropnego śmiechu biegł za nami i po kolei nas wybijał. Na samym końcu zostałam tylko ja. W pewnym momencie, w moim śnie, znalazłam się na komisariacie policji. Opowiedziałam im wszystko co nam się przytrafiło, a oni stwierdzili, że jestem szalona i niebezpieczna, i wsadzili mnie za kratki. W celi okazało się, że są tu wasze zwłoki, a tym mordercą okazał się Lucas, który na końcu mnie zgwałcił, a później zabił.
-Moje biedactwo. -powiedziała smutno Doty.
-Żeby odreagować zabieram cię na masaże. Co ty na to? -zapytała Lucy.
-Ja mogę się zająć dziećmi i pójść z nimi na plac zabaw przy hotelu. -zaproponowała moja blond włosa przyjaciółka.
-A my co będziemy robić? -zapytał Christian.
-A my? -zapytał dziewczyny.
-Ulrike może iść ze mną, a reszta pójdzie na basen. Zabiegi z tego co widziałam to trwają godzinę. Po godzinie i kilku minutach dojdziemy do was na basen. -powiedziała Doty.
-No okej. Jutro wyjeżdżamy z hotelu o 9 rano i jedziemy do hotelu w Sopocie, później kolejno do Gdańska, Elbląga, Olsztyna, Warszawy, Lublina, Rzeszowa, Krakowa, Katowic, Opola, Wrocławia, Poznania, Gorzowa Wielkopolskiego, Szczecina i zamknięcie trasy koncertem w Berlinie. -powiedział Oliver.
-Jeszcze 14 miast w Polsce i na zamknięcie trasy Berlin. Razem 15 miast i 15 koncertów w ciągu miesiąca. Tak to tylko my potrafimy. -zaczął śmiać się Christoph.
-Ta. -zachichotałam. -Tak to tylko wy potraficie.
-No to co? -zapytał nagle Richard. -Idziemy?
-A wszyscy są najedzeni? -zapytała Lucy.
Odkąd spotkałam Lucy to kobieta i jej synek przypadli do gustu całemu zespołowi. Cieszę się, że chłopaki polubili dziewczynę i jej synka. Gdy wróci do Niemiec będziemy mieli nową towarzyszkę imprez, a dziewczynki nowego kolegę do zabawy. Tylko, żeby potem nie było, że konkurują o niego ze sobą. Ale to mądre dziewczynki i o faceta raczej nie pójdzie.
-Vitani! -usłyszałam swoje imię.
-Tak? -przeniosłam spojrzenie na Till'a.
-Możesz mi powiedzieć o czym ty tak myślisz ostatnio bardzo często? -zapytał.
-Może ci powiem, a może nie. -wytknęłam mu język.
-Nie wygłupiaj się tylko mi powiedz. -odpowiedział ostrzej mój brat.
-Nie jestem małą dziewczynką, żebyś pilnował mnie na każdym kroku Till. -powiedziałam patrząc w tęczówki brata. -Zresztą nawet jak byłam niepełnoletnia to wolałeś śmiać się ze mnie ze swoimi kolegami z zespołu.
Po mojej wypowiedzi wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju. Gdy odchodziłam nie słyszałam, żeby się ktoś odezwał. Siedzieli ze spuszczonymi głowami. Czasami zastanawiam się czy dobrze zrobiłam dając im szansę. Niby zyskałam na nowo brata, zyskałam przyjaciela i od trzech miesięcy chłopaka, którego uratowałam przed strzałem. Nie wiem nawet jak zdołałam go uratować. To przecież działo się tak szybko i nagle. Tak właściwie to Lucas znowu do mnie pisze i straszy. Czy on się kiedyś ode mnie odpierdoli, czy już do końca swoich dni będzie mnie straszył?
Weszłam do pokoju mojego, Richard'a i Natalie. Zaczęłam nas pakować, żebyśmy nie musieli tego robić, gdy wrócimy z basenu. Raczej po pływaniu będziemy zmęczeni i nie za bardzo będzie nam się chciało pakować. Nie spakowałam tylko kosmetyczek i ubrań na jutro.
Po spakowaniu mniej ważnych rzeczy przebrałam się w strój kąpielowy.
-Co cię napadło Vitani? -zapytał Richard.
-Nic. -mruknęłam podając mu kąpielówki, które wziął ode mnie i rzucił na łóżko.
-Mieliśmy nie wracać do TAMTYCH dni. -powiedział czarnowłosy z naciskiem na "tamtych".
-O jaka szkoda, że zapomniałam. -uśmiechnęłam się kpiąco, a w moim głosie dało wyczuć się sarkazm. -To nie ja śmiałam się z własnego brata mówić, że jest za gruby albo, w jego wypadku, że ma duże cycki.
-Co cię ugryzło, co? -zapytał z pretensjami w głosie. -Wszystko było w porządku dopóki się nie zamyśliłaś i wrednie nie odpowiedziałaś na pytanie Till'a.
-Co was tak to interesuje do cholery?! -krzyknęłam. -Myślę to myślę, a wy od razu nie musicie wszystkiego wiedzieć! To są moje sprawy i nie potrzebuję innych osób do ich rozwiązywania. Każdy ma swoje problemy i lęki, i trzeba nauczyć się z nimi walczyć samemu, bo później ktoś się od ciebie odwróci, a twoje problemy cię zniszczą, bo na nikim innym jak na sobie nie będziesz mógł polegać. Masz jeszcze jakieś pytania? -warknęłam i zadałam pytanie retoryczne. -Nie? To świetnie, bo wychodzę.
Ominęłam zaszokowanego Kruspe i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Zapukałam do drzwi mojej rudej przyjaciółki, a gdy mi otworzyła wymusiłam uśmiech. Nie chciałam, żeby i ona była ofiarą mojego podenerwowania. Wystarczyło mi już, że ochrzaniłam swojego brata i pokłóciłam się z chłopakiem po wspaniałej, choć trochę bolesnej nocy.
-Idziemy? -zapytałam uśmiechając się lekko.
-Tak. Dzieci są już na placu zabaw z dziewczynami, a reszta zbiera się na basen. -powiedziała Lucy. -Chodź już.
Dziewczyna zamknęła pokój i zaczęłyśmy się kierować do "piwnicy" hotelowej, w której mieściły się baseny, sauny, masaże i spa, do którego idę razem z Lucy na odreagowanie mojego snu, którego nie było.
-Mogę ci powiedzieć jaki był prawdziwy powód mojego wczorajszego krzyknięcia w nocy? -zaczęłam ze skruchą.
-Czekaj, czekaj. -zatrzymała się. -Prawdziwy? -zapytała zdumiona.
-Tak. -wywróciłam oczami. -Nie chciałam się chwalić chłopakom i ich partnerkom, że Richard mnie obracał i spałam przez godzinę.
-Zaraz. -zaczęła ze śmiechem. -Krzyknęłaś, bo Richard cię obracał?
-Jakby jakiś facet wsadził ci niespodziewanie członka to też byś krzyknęła. -mruknęłam. -Przez niego dolne partie mnie bolą.
-Nikomu nie powiem. -powiedziała i przytuliła mnie. -Od tego ma się przyjaciółki.
-Wiem i dziękuję. -uśmiechnęłam się. -Muszę jeszcze wyjaśnić wszystko Doty i będzie dobrze.
***
Weszłam do swojego pokoju wypoczęta i zrelaksowana. Uśmiech miałam na twarzy i cała w pozytywnej energii przebrałam się w strój i razem z moją córką, Ulrike, Doty, Anną, Lucy i Max'em poszliśmy na hotelowy basen. Wzrokiem odszukaliśmy naszą paczkę i podeszliśmy do nich. Richard nawet na mnie nie spojrzał tylko od razu porwał naszą córeczkę i zaczął się z nią pluskać. Pomimo kłótni uśmiechnęłam się na widok tej dwójki.
Weszłam do wody i popłynęłam do podwodnych, podwójnych siedzeń. Usiadłam na jednym z "krzeseł" i obserwowałam pływających ludzi. Wszyscy byli uśmiechnięci i pływali w parze lub niewielkich grupkach. Tu każdy swoje problemy odsuwał od siebie jak najdalej mógł. Wszyscy tylko nie ja. Co ze mną jest nie tak, że muszę się wszystkim przejmować. Może to nie Lucas wysłał te wiadomości, tylko ktoś robi sobie ze mnie żarty?
-Co ty tak sama siedzisz? -zapytał mój brat siadając obok mnie.
-Przepraszam za ten wybuch na śniadaniu. -szepnęłam ze skruchą. -Mam po prostu zły dzień i nie wyspałam się.
-Wcale nie przyśnił ci się koszmar tylko Richard cię obracał, tak? -zapytał Till i spojrzał na mnie.
-Skąd ty to? -zapytałam i spojrzałam zdziwiona na brata.
-Nie jestem twoim bratem od dzisiaj. -powiedział. -Widzę, że chodzenie sprawia ci ból, a do tego jesteś zmęczona. Richard cały czas ziewa pomimo, że wypił dwie kawy. Chodzi radosny i nie przeszkadza mu zmęczenie. Musiało się coś pomiędzy wami wydarzyć. -uśmiechnął się lekko. -Ale teraz jest jakiś przygaszony. Stało się coś?
-Zepsułam. -powiedziałam smutna, a w oczach stanęły mi łzy.
-Ej. -mój brat podniósł mój podbródek. -Nie płacz.
Przytuliłam się do jego nagiej klatki piersiowej, a kilka łez spłynęło po moim policzku.
-Miśka co się stało? -zapytał mnie i objął.
-Pokłóciłam się z Richard'em. -załkałam.
-O co? -zadał kolejne pytanie.
-Za dużo chcecie wiedzieć. Czasami myślę o tym co by się działo jakbym nie dała wam szansy i nie polubilibyśmy się. O tym myślę. Myślę też o Lucasie. Boję się, że do mnie zadzwoni albo napisze. Boję się, że mógł uciec i chce zrobić nam krzywdę. Zastanawiam się jak potoczyło by się moje życie, gdybym nie podsłuchała waszej rozmowy 2 lata temu. Zastanawiam się też w jaki sposób tak szybko zyskałam w was przyjaciół i prawdziwego brata. -rozkleiłam się na dobre. -To o tym myślę, ale nie chcę wam psuć trasy dlatego nic wam nie mówię. Po prostu sama chcę przezwyciężyć te myśli. -wytarłam łzy. -I to o to pokłóciłam się z Richard'em. Spędziliśmy razem cudowną noc, a teraz on nawet na mnie nie spojrzy. Nawrzeszczałam na niego, żeby nie wtrącał się w moje sprawy i wygarnęłam mu, że dwa lata temu razem z wami się ze mnie śmiał.
-Kochanie. -zaczął Till. -Jesteś bardzo uczuciowa. Dobrze wiesz, że jeżeli Lucas ucieknie i gdy tylko się do ciebie zbliży policja będzie o tym wiedziała i od razu go złapią. Ty musisz zrozumieć, że Richard kocha cię jak głupi i zrobi dla ciebie wszystko. Jest bardzo wrażliwy na twoim punkcie. Jesteś dla niego teraz wszystkim. Pomimo swojego wieku chce mieć z tobą dzieci. Nie sugeruje, że jest stary czy coś, tylko imponuje mi to, że znajdzie na to wszystko czas. Jeżeli mam być szczery do z Doty zbliżamy się do siebie coraz bardziej i szczerze mówiąc to chciałbym, żeby nosiła moje dziecko. -zaśmiał się cicho. -Porozmawiaj z Richard'em na spokojnie i wszystko mu wytłumacz. On cię na pewno zrozumie.
-Dziękuję braciszku. -uśmiechnęłam się.
-Mam jeszcze jedno pytanie. -zaczął z zadziornym uśmiechem. -Będę wujkiem?
-Nie. -zaśmiałam się. -Przed śniadaniem łyknęłam tabletkę.
-Czy ty nie rozumiesz, że będziesz zajebistą matką dla swojego dziecka? -zapytał i przewrócił oczami. -Jak będziesz się tak wstrzymywała z ciążą to Richard będzie miał 70 lat jak zdecydujesz się na dziecko.
-Nie przesadzaj. -mlasnęłam. -Zastanawiam się, czy po trasie koncertowej postarać się o dziecko.
-I to jest dobra nowina, ale najpierw wytłumacz swoje obawy Richard'owi i porozmawiajcie na spokojnie o tej kłótni. -uśmiechnął się, po czym dał mi pstryczka w nos.
-Dobrze. -uśmiechnęłam się.
-Chodź pływać. -rzucił z uśmiechem i zaczął płynąć.
Po chwili i ja się do niego dołączyłam i podpłynęliśmy do wszystkich z naszej paczki. Przyłączyłam się z Till'em do odbijania piłki siatkowej i tak graliśmy przez kilka minut. Muszę przyznać, że uwielbiam piłkę siatkową i jestem dobrą zawodniczką. Doty i Lucy też są bardzo dobre z siatkówki. We trzy byłyśmy najlepsze z klasy, a nawet podkusiłabym się, że ze szkoły też.
-Chodź na chwilę Vitani. -usłyszałam głos mojego chłopaka.
Spojrzałam na brata, a on kiwną głową w kierunku Richard'a. Przełknęłam głośno ślinę i podążyłam za swoim chłopakiem. Odeszliśmy kawałek od naszej paczki i stanęłam przed nim. Nie patrzyłam na jego twarz tylko swój wzrok skupiłam na tafli wody.
-Przepraszam. -powiedziałam zanim czarnowłosy zdążył coś powiedzieć.
-Powiedz mi o co ci chodzi. -rozkazał. -Od rana jesteś jakaś zamyślona, niespokojna i rozdrażniona. Zrobiłem coś nie tak?
-Nie. -zaprzeczyłam od razu. -Ja po prostu... -zawahałam się. -Mam pewne obawy.
-Jakie obawy? O czym ty mówisz? -zapytał i zmarszczył brwi. -Możesz mi to wytłumaczyć?
-Tak, ale nie tutaj. -powiedziałam i chciałam złapać rękę mojego chłopaka, ale on ją zabrał.
Posmutniałam i odetchnęłam kilka razy. Zamknęłam oczy i po chwili je otworzyłam. Skoro gra niedostępnego to niech mu będzie. Nic na siłę.
-Wytłumaczę ci, ale nie tutaj. -powtórzyłam jeszcze raz przybierając obojętny ton głosu.
Spojrzałam obojętnie w oczy mojego chłopaka i odeszłam od niego. Minęłam moich przyjaciół i bez słowa wyjaśnienia wyszłam z basenu. Opłukałam się, wytarłam i przebrałam się w swoje ubrania.
***
Siedziałam u siebie w pokoju na łóżku i zastanawiałam się co powiedzieć Richard'owi. Na pewno będzie chciał mnie słuchać, czy może znowu się na mnie obrazi i nie pozwoli dojść do słowa? Dlaczego tak wszystko się skomplikowało? Dlaczego nie mogło być wszystko normalnie? Dlaczego to wszystko spotyka mnie, gdy mam szansę ułożyć sobie z kimś życie? To nie sprawiedliwe! Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie? Dlaczego?
-Natalie jest z Anną u Max'a. Wytłumacz mi twoje zachowanie i obawy, o których mówiłaś na basenie. -usłyszałam za sobą głos mężczyzny, którego kocham i nie chcę krzywdzić.
Odwróciłam się i spojrzałam na Richard'a opierającego się o komodę. Wstałam i podeszłam do niego zachowując pewną odległość.
-Moje zachowanie jest skutkiem tego, że ostatnio dużo myślę o swoim życiu. Zastanawiam się co by się działo, gdybym nie odważyła się zmienić swojej osoby. Co by było gdybym nie dała wam szansy. Zastanawiam się też jak tak szybko zyskałam w was przyjaciół, prawdziwego brata i co najważniejsze, miłość życia. Co by się stało, gdybym nie odwzajemniła twoich uczuć? Pewnie zraniłabym cię, a Natalie nie zyskałaby ojca. Możliwe, że i matki. Boję się o to, że nie jestem zbyt wystarczająca dla ciebie, że mogę poronić i mnie zostawisz. Boję się, że Lucas ucieknie z psychiatryka i zrobi nam coś. Boję się, że znowu będzie chciał cię skrzywdzić, a ja nie dam rady go zatrzymać. Boję się, że mnie znajdzie i zabije. Zrani ciebie i Natalie. Nie chcę tego. Boję się. To mnie powoli przerasta. O niektórych sprawach po prostu boję się powiedzieć, bo dla was mogą wydać się banalne i łatwe do przezwyciężenia. Może to wydać się dziwnie, ale... -Richard przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
Spojrzałam na niego zdziwiona i położyłam swoje dłonie na jego przedramiona. Sprawił, że miałam mętlik w głowie. Co mam zrobić? Odsunąć się teraz od niego i zapytać dlaczego to zrobił? Oddać pocałunek i po prostu zapomnieć? Nie wiem.
Nie musiałam długo nad tym myśleć, bo Richard sam się ode mnie odsunął. Dalej obejmował mnie w talii i stałam blisko niego. Oparł swoje czoło o moje i odetchnął głęboko.
-Tak się bałem, że to ja coś źle zrobiłem. Bałem się, że cię skrzywdziłem. Nie bój się mówić mi o takich rzeczach, bo są one ważne dla ciebie i dla mnie. Dla nas. Razem je przezwyciężymy. Jak poronisz to na pewno nie zerwę z tobą. Domyślam się jaki to może być ból dla matki, gdy straci nienarodzone dziecko. Nie martw się. Przez to też razem przejdziemy, bo w końcu jesteśmy jednością. Kocham cię Vitani. -zakończył.
-Ja ciebie też Richard. -szepnęłam. -Bałam się, że mnie nie zrozumiesz.
-Zawsze się staram cię zrozumieć, a jak mi to nie wychodzi to pytam się Till'a, Doty albo znowu idę do ciebie. Jesteś dla mnie cholernie ważna. -pocałował mnie w czubek głowy.
-Ty dla mnie też jesteś ważny. -uśmiechnęłam się lekko i przybliżyłam swoją twarz do jego.
Połączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku i przegryzłam dolną wargę mężczyzny. Dłonie mojego chłopaka zjechały na moje pośladki, które lekko ścisnął.
-Pamiętasz co ci powiedziałam na temat współżycia? -zapytałam kładąc swoje dłonie na jego.
-Ale ty zdajesz sobie sprawę, że jak dojdzie do kolejnego stosunku to przez tydzień z łóżka cię nie wypluszcze? -zapytał z cwaniackim uśmiechem.
-Pójdę do Paula. -poskarżyłam się. -On mnie przed tobą obroni.
-Ta. -mruknął. -Do szafy cię schowa to przesiąkniesz smrodem jego gaci i skarpetek.
-W takim razie idę do Till'a. -wzruszyłam ramionami, a Richard spojrzał na mnie z facepalmem. -No co? Przynajmniej mam pewność, że pierze swoją bielizne i skarpetki.
-Wiem, gdzie mam cię szukać przynajmniej. -uśmiechnął się.
-A idź sobie. -mruknęłam z uśmiechem.
-Za tobą? Wszędzie. -uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Oddałam pocałunek i zarzuciłam swoje ręce na szyję mojego chłopaka.
-Co robimy do kolacji? -zapytałam.
-Pójdziemy zwiedzić miasto przed samym wyjazdem i to na mieście zjemy kolacje. Wrócimy do hotelu i pójdziemy spać. -uśmiechnął się lekko.
-Mi to pasuje. -zaśmiałam się.
***
Cała nasz paczka spotkała się przy pokoju Lucy, ponieważ ona miała pokój najbliżej windy. Gdy już wszyscy byliśmy na miejscu zaczęliśmy kierować się do wyjścia z hotelu. Żeby było szybciej zeszliśmy schodami w klatce schodowej. Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy przed siebie. Szłam na przodzie z Natalie, Lucy i dziećmi. Dziewczynki i chłopiec rozmawiali radośnie i ciągnęli nas w kierunku najbliższego placu zabaw.
-Może być tak, że zostaniecie z nami mamo, a reszta pójdzie tam na przeciwko, gdzie ludzie siedzą i coś piją. -powiedziała moja córka i pokazała palcem najpierw na plac, a potem na kawiarnię.
-Mogę z wami pójść. -uśmiechnęłam się.
-Tak! -krzyknęła trójka dzieci i zaczęli ciągnąć w kierunku placu zabaw.
Usłyszałam za sobą śmiech moich przyjaciół, ale nie zdążyłam nic powiedzieć ani zrobić. Byłam ciągnięta przez dzieci, a gdy byliśmy już blisko placu puściły mnie i pobiegły się bawić. Usiadłam na ławce i patrzyłam z uśmiechem jak moja córeczka bawi się z Anną i Max'em. Nie wiem w co się dokładnie bawili, ale widać było, że dobrze się dogadują.
Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Była godzina 17.32. Natalie musiałaby położyć się o 21, żeby o 8 wstała bez problemu. Richard musiałby już się położyć po dzisiejszej nocy.
Kątem oka zauważyłam, że ktoś się do mnie dosiada. Spojrzałam na tegoż osobnika, którym okazał się być Richard. Mężczyzna wystawił w moją stronę rękę z kubkiem. Wzięłam od niego papierowy kubek i od razu poczułam ciepło na moich dłoniach. Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka i podziękowałam mu. Upiłam ostrożnie łyk napoju. Gorąca, biała czekolada z bitą śmietaną.
-Za bardzo mnie rozpieszczasz Richie. -zaśmiałam się.
-Wcale nie. -powiedział udając niewinnego i przybliżył mnie do siebie.
Objął mnie w tali i pocałował w prawą skroń. Położyłam swoją głowę na jego ramię i odetchnęłam pełną piersią.
-Przepraszam. -usłyszałam za sobą cichy i nieśmiały, dziewczęcy głosik.
Odwróciłam się z Richard'em i ujrzałam za sobą dziewczynę w wieku 17-18 lat. Była nieśmiała i bardzo ładna. Prawdopodobnie wyższa niż ja.
-Mogę prosić o autograf i zdjęcie? -zapytała i uśmiechnęła się nieśmiało i lekko.
-Jasne. -odpowiedział mój chłopak. -Potrzymaj kochanie.
Mężczyzna podał mi swój kubek. Wzięłam go w dłoń i wróciłam spojrzeniem do dzieci. Bawiły się teraz na drabinkach. Wstałam z ławki i podeszłam do mojej córki i dzieci moich przyjaciółek.
-Uważajcie i nie wchodźcie za wysoko. -rozkazałam.
-Dobrze! -powiedziała cała trójka.
Uśmiechnęłam się do nich i przypatrywałam się ich zabawie w piratów. Byli roześmiani i dogadywali się bardzo dobrze. Cieszyłam się, że dziewczynki nie są skazane tylko na siebie.
-Zazdrosna byłaś, że sobie poszłaś? -zapytał ze śmiechem czarnowłosy i objął mnie w tali całując w policzek.
-Nie jestem zazdrosna, bo ci ufam, a do tego przyszłam do dzieci, żeby ich pilnować. -uśmiechnęłam się.
-Ja swoje wiem. -usłyszałam szept mężczyzny.
Nie dość, że stary to jeszcze zapatrzony w siebie, ale i tak go kocham. Jest moim starym dziadziusiem, którego kocham nad życie.
***
Umyta i pachnąca położyłam się na łóżku. Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Od razu poczułam wielkie zmęczenie i niechęć do wszystkiego. Poczułam jak łóżko ugina się pod kogoś ciężarem. Poczułam zapach męskiego żelu pod prysznic i już wiedziałam kogo przyniosło.
W pomieszczeniu panował mrok. Mężczyzna przytulił się do mnie i pocałował w kark. Szczelnie okrył mnie i siebie. Przed zaśnięciem wtuliłam się w klatkę Richard'a i odpłynęłam.
_________________________________
Rozdział 24 zakończony sukcesem. Nie mogę uwierzyć, że już jest tyle rozdziałów! Tak się cieszę, a do tego wena mnie nie opuszcza. Czuję się dumna.
INFORMACJA:
Jackob (9letni syn Christian'a) przez całą trasę koncertową będzie nocował u siostry Jenny. Nie wiem, czy ona ma siostrę, ale w opowiadaniu będzie miała. Siostra Jenny nie będzie za bardzo występowała w książce dlatego nie będę jej opisywała.
KONIEC INFORMACJI
Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top