Rozdział #2

W mediach macie zdjęcie Richard'a. Wygląda tak w tej książce. A teraz zapraszam na rozdział!

____________________________________

Przez brak umiejętności mojego brata do zabezpieczania się podczas ruchania muszę pomóc mu wychowywać córkę, którą nazwał moim drugim imieniem. Będę także jej chrzestną. Chyba zacznę pilnować Till'a, żeby dobrze się zabezpieczał. Przynajmniej już żadnej nie zapłodni albo po prostu go wykastruję. Dobra... nie będę taka okrutna dla brata. Niech się cieszy, że nie wie o czym myślę, bo by stąd uciekł jak najdalej. Nie chciałabym tego, bo tylko on mi został z rodziny. Do matki nie jeżdżę, bo się z nią pokłóciłam. Saskia mnie nienawidzi, a Till... a Till to Till. Jego nikt nie zrozumie.

Wzięłam od Cathy dziewczynkę i pożegnałam się z moją koleżanką z wydziału rodzin zastępczych. Zanim zamknęłam drzwi widziałam jak pod moją parcelę podjeżdżają dwa auta. Jedno Till'a, a drugie Richard'a.

Spojrzałam na dziewczynkę. Faktycznie miała siniaki na całym ciele, a z tyłu głowy miała ubytek włosów. Od razu zrobiło mi się smutno. Biedna tyle przeszła.

Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął mój brat i jego przyjaciel. Przywitali się ze mną i zaczęli wnosić swoje walizki. Richard przez cały czas patrzył się na mnie dziwnie. Nie mam pojęcia o co mu chodzi i chyba nie zamierzam wiedzieć.

Poszłam z Natalie do salonu i posadziłam ją na kanapie. Dziewczynka była smutna i się nie odzywała. Pogłaskałam ja po główce i uśmiechnęłam się do niej smutno, gdy zauważyłam, że na mnie patrzy.

-Nie bój się. Jestem tu, żeby ci pomóc, a nie skrzywdzić. -powiedziałam cicho i pocałowałam ją w czoło. -Jesteś głodna?

Dziewczynka potwierdziła ruchem głowy.

-Na co masz ochotę? -zapytałam.

Natalie nic nie odpowiedziała, tylko wstała i poszła do kuchni. Poszłam za nią, a chłopcy przyglądali mi się uważnie. Demi spała u mnie w sypialni z moimi psami.

Sześciolatka się zatrzymała na środku kuchni i zaczęła się rozglądać.

-Powiedz co chcesz zjeść, a powiem ci, czy to mam czy nie. -powiedziałam z uśmiechem i klęknęłam na przeciwko dziewczynki.

-Boję się tych panów. -szepnęła i wskazała za mnie.

Odwróciłam się, ale nikogo nie było. Byłam strasznie zdziwiona.

-Jakich panów myszko? -zapytałam.

-Jeden ma na imię Ted, a drugi Artur. Ci panowie mnie krzywdzą i kazali moim rodzicom mnie bić. To przez nich. -powiedziała. -Ciebie też na to namówią.

-Nie kochanie. -powiedziałam. -Ja nie biję dzieci i żaden pan mnie do tego nie zmusi. Przyrzekam.

Dziewczynka spuściła głowę i stała w bezruchu. Po chwili powiedziała mi na co ma ochotę. Zrobiłam jej kanapki, o które mnie prosiła i postawiłam je na stole, po czym posadziłam dziewczynkę przy stole, a ona zaczęła jeść.

Uśmiechnęłam się i poszłam do przedpokoju. Bagaże Natalie zniknęły. Poszłam więc do chłopaków. Richard znowu zaczął się we mnie wpatrywać, a Till gadał przez telefon.

-Gdzie są bagaże Natalie? -zapytałam Richard'a.

-Przy schodach. -powiedział. -To jest twoje dziecko?

W jego oczach widziałam smutek i złość. Ciekawe kto go tak rozzłościł.

-Till ci nie mówił? -zapytałam zdziwiona.

-O czym? -warknął.

Zaczynam się go bać, a do tego wydaje się coraz bardziej zdenerwowany.

-O tym, że pracuję w rodzinie zastępczej i przydzielono do mnie Natalie. -powiedziałam ciszej niż normalnie, a jego oczy złagodniały.

-Aha. -powiedział i odwrócił się w stronę telewizora.

Patrzyłam się jeszcze przez chwilę na niego, po czym poszłam po dwie walizki dziewczynki. Zaniosłam je do jej pokoju, który będzie miała obok mojego i na przeciwko będzie miała pokój Till'a. Ja mam pokój obok Natalie i Richard'a.

Rozpakowałam walizki i schowałam je za szafę, po czym wróciłam na dół. Natalie siedziała w kącie i patrzyła na chłopaków, a oni próbowali ją przekonać, żeby siadła na kanapie obok ich. Szkoda mi tej dziewczynki. Biedna tyle przeszła i wycierpiała.

-Idź Till do Demi. -powiedziałam i położyłam dłoń na ramieniu brata.

-Jak chcesz zostać sama z Richard'em to wystarczyło powiedzieć. -wyszczerzył się w moją stronę, a Richard'owi posłał spojrzenie ostrzegające o konsekwencjach jakie mogą go spotkać jak mnie skrzywdzi.

Obrońca się znalazł od siedmiu boleści, ale i tak się zarumieniłam. Richard tylko uśmiechnął się pod nosem i przejechał wzrokiem po moim ciele. Spłonęłam jeszcze większego buraka i podeszłam do dziewczynki.

-Co się dzieje kochanie? -zapytałam siadając obok niej.

-Nie znam tych panów. -powiedziała. -Oni chcą mnie skrzywdzić?

-Nie skarbeczku. Pan co teraz wyszedł to jest mój brat, a ten pan. -wskazałam na Richard'a. -Jest przyjacielem mojego brata i razem z nimi tu mieszkam. Przyrzekam, że wcale nie chcą cię skrzywdzić. Mają dobre zamiary.

-Na pewno? -zapytała. -Mój tata wołał mnie tak jak chciał, żebym się z nim pobawiła.

Nie zrozumiałam o co jej chodzi, więc zapytałam o jaką zabawę jej chodzi.

-Tata kładł mnie na łóżku i pocierał ręką o moją mandarynkę*. To nie było wcale przyjemne, ale tacie się podobało. Potem wkładał mi palca i tak się ze mną bawił. -powiedziała.

Miałam szeroko otwarte oczy. Nie mogłam uwierzyć, że to dziecko było tak krzywdzone. Byłam przerażona. Wiedziałam, że ją krzywdzono, ale, żeby od razu ją molestować? Nie mogę uwierzyć. Jakim potworem musi być ojciec tej dziewczynki?

-Proszę pani? -zapytała dziewczynka.

-Mów mi po imieniu Natalie. -powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej sztucznie. -Co chciałaś rybko?

-To co robił mój tata to było złe, prawda? -taka mała, a taka mądra.

-Tak. To było bardzo, ale to bardzo złe. -pogłaskałam ją po główce, a ona się do mnie przytuliła.

-Ten pan mi czegoś takiego nie zrobi? -zapytała i wskazała na Richard'a, który patrzył na nią zdziwiony, jednak potem jego zdziwiony wzrok przemienił się w smutny i pełen współczucia wzrok.

Mężczyzna wstał z kanapy i klękną przede mną i Natalie. Chwycił ją za rączkę i pogłaskał po główce.

-Nie zrobię ci takiej okropnej rzeczy jak twój tata. Vitani, Till i ja jesteśmy tu, żebyś czuła się bezpieczna i nie myślała o tym co zdarzyło się w twoim domu. -powiedział i zerknął na mnie.

Byłam zaskoczona jego postępowaniem. Wpatrywałam się tylko w niego zaskoczona, a on puścił mi oczko. Wstał i poszedł na górę. Ze schodów schodził właśnie Till.

-A ten pan zrobi mi to co mój tata? -zapytała sześciolatka, a Till posłał mi zdziwione spojrzenie.

-Ten pan to mój brat Till, a co powiedział Richard? -zapytałam.

-Powiedział, że ty, on i Till jesteście tu, żebym czuła się bezpieczna i nie myślała o tym co działo się u mnie w domu. -powiedziała i przeniosła wzrok ze mnie na Till'a.

-No właśnie, czyli Till nic ci nie zrobi. -powiedziałam z uśmiechem, a dziewczynka mnie przytuliła.

-Vitani? -zapytała dziewczynka patrząc na moją twarz. -Mogę nalać do wanny wody i się wykąpać?

-Oczywiście. Chciałabyś teraz, czy później? -zapytałam.

-Teraz. -pierwszy raz się uśmiechnęła.

Odwzajemniłam jej uśmiech i poszłyśmy do łazienki znajdującej się w moim pokoju.

-Rozbierz się, a ja zaraz przyjdę z szamponami, ręcznikiem i twoją piżamką. -powiedziałam do dziewczynki nalewając wodę.

Pokiwała głową i zaczęła się rozbierać, a ja poszłam do jej pokoju zamykając drzwi do łazienki. Poszłam do jej pokoju i wzięłam jej piżamę oraz szampony, po czym weszłam na korytarz i z szafy wyciągnęłam ręcznik. Wróciłam do dziewczynki, która siedziała i pluskała się w wannie. Była taka szczęśliwa, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-Chcesz bąbelki? -zadałam pytanie na co dziewczynka pokiwała energicznie głową.

Nalałam pod strumień jej płynu do kąpieli, a na wodzie od razu zaczęła unosić się piana. Dziewczynka roześmiała się ucieszona z piany, a ja zachichotałam. Była słodka, tylko trzeba było to dostrzec pod warstwą siniaków i wyrwanych włosów, które powoli odrastały. Na szczęście.

-Co to były za pieski Vitani? -zapytała po chwili.

-To były moje pieski. Suczka Nala i samczyk Blue. -powiedziałam z uśmiechem.

-Który to który? -ciekawskie z niej dziecko.

-Nala ma biało-czarne umaszczenie, a Blue ma biało-szare. -odpowiedziałam.

-Co to umaszczenie? -zapytała zdziwiona.

-To kolor sierści danego zwierzątka. -powiedziałam.

-A to dziecko na łóżku to czyje? -zadała kolejne pytanie.

-To dziecko ma na imię Demi, ma zaledwie dwa miesiące i jest córką mojego brata. -odpowiedziałam zgodnie z prawdę.

-A Richard jest twoim chłopakiem? -zapytała dziewczynka i uśmiechnęła się do mnie.

-Nie szkrabie. Richard nie jest moim chłopakiem. -zaśmiałam się i lekko zarumieniłam.

Po zakończeniu mojej wypowiedzi słyszałam jak drzwi się zamykają. Odwróciłam się w ich stronę, ale drzwi do łazienki były otwarte, a drzwi do pokoju zamknięte tak jak zostawiałam. Może coś mi się pomieszało albo słyszę jakieś niestworzone rzeczy.

-Popluskaj się trochę, a jak będziesz chciała wyjść to mnie zawołaj, dobrze? -zapytałam.

-Dobrze Vitani. -powiedziała radośnie i wróciła do zabawy pianą.

Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z łazienki zamykając drzwi, a zostawiając otwarte drzwi do pokoju. Tym razem na odwrót. Zeszłam na dół i podeszłam do chłopaków siedzących na kanapie. Oparłam się rękoma o oparcie kanapy i spojrzałam w telewizor.

-Chcecie coś do jedzenia? -zapytałam się.

-Za godzinę dopiero. -powiedział Till i pociągną mnie w swoją stronę.

Przeleciałam przez oparcie kanapy i wylądowałam na kolanach obu mężczyzn. Głowę i żebra miałam na kolanach u Till'a, a reszta znajdowała się na kolanach Richard'a. Spłonęłam buraka i zaczęłam się szarpać. Na nic. Byli za silni.

-Możecie mnie puścić? -zapytałam.

-Nie. -zaśmiał się Till. -Richard. Możesz zaczynać tortury.

-Z przyjemnością. -mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo.

-Co wy... -nie dokończyłam, bo Richard zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam się śmiać.

-Nie... b-błagam... przestań... R-richard! B-błagam! N-nie! -krzyczałam przez śmiech.

-Vitani! -krzyczała Natalie.

-Chłopaki! -próbowałam przestać się śmiać. -N-natalie mnie woła. -przestali.

Wstałam szybko i pobiegłam do niej. Spojrzałam na Demi. Była zainteresowana nosem Blue. Otworzyłam drzwi do łazienki i zauważyłam przerażoną i smutną Natalie. Klęknęłam przed wanną i spojrzałam przestraszona w jej oczy.

-Co się stało skarbie? -zapytałam i poprawiłam grzywkę.

-Mówiłaś, że Till i Richard nie skrzywdzą mnie, ale ciebie krzywdzą. -powiedziała smutna i dotknęła mojego czerwonego i mokrego policzka, a ja się zaśmiałam.

-To nie tak. -powiedziałam i pogłaskałam ją po główce. -Richard i Till mnie tylko łaskotali. Nie krzywdzili mnie.

-To dlaczego płakałaś? -zapytała.

-Ze śmiechu. Można płakać, gdy jest się smutnym i można płakać, gdy jest się szczęśliwym. -wyjaśniłam.

-Ja nigdy nie płakałam ze śmiechu. -wyjawiła.

-Nie szkodzi. -uśmiechnęłam się. -Ja na przykład teraz płakałam ze śmiechu. Chłopcy mnie zaczęli łaskotać i dlatego. Łaskotki to nic złego.

-Jak wyglądają łaskotki? -zapytała i przechyliła lekko główkę.

-O tak. -powiedziałam i połaskotałam ją.

Dziewczynka zaśmiała się i rozbawiona zaczęła machać nóżkami.

-Fajnie? -zapytałam.

-Tak. -uśmiechnęła się. -Pomożesz mi się umyć?

-Oczywiście. -rzuciłam i nalałam na jej główkę płynu.

Mycie Natalie zajęło mi około godziny. Świetnie się bawiłyśmy. Chlapałyśmy wodą i robiłyśmy z piany jakieś śmieszne stworki oraz brody. Było dożo śmiechu, a zabawy nie było końca. Dziewczynka wyjaśniła mi, że prysznic w domu brała tylko dwa razy w tygodniu, a do wanny pełnej wody wchodziła raz na rok, a nawet dłużej. Nawet już nie pamięta. Smutno mi było z tego powodu. Na szczęście została zabrana swoim rodzicom i u mnie nic złego jej nie spotka. Ze mną jest bezpieczna.

-Głodna jestem. -powiedziała, gdy schodziłyśmy na dół.

Dziewczynka miała na sobie śliczną, zimową piżamkę z reniferem, a włoski uczesałam jej w dwa warkocze.

-A na co masz ochotę? -zapytałam.

-Na zupę pomidorową. -powiedział i zeskoczyła z ostatniego schodka.

-To ją ugotuję. Usiądź z Till'em i Richard'em i porozmawiaj z nimi. -zaproponowałam.

-Dobrze. -rzuciła dziewczynka z uśmiechem i usiadłam na kanapie pomiędzy chłopakami.

Narrator

Kobieta poszła do kuchni, a dziewczynka zaczęła przyglądać się Richard'owi. Mężczyzna spojrzał na nią i pokazał jej język. Zdziwiona, ale i roześmiana także pokazała mu język. Zaczęli się tak przedrzeźniać. Till przyglądał się tej dwójce roześmiany, ale poszedł do swojej córeczki. Naszykował jej kąpiel i zaczął ją kąpać. W tym czasie Richard i Natalie dalej pokazywali sobie języki.

-Jesteś bardzo fajny. -powiedziała dziewczynka.

-Dzięki. -uśmiechnął się. -Ty też jesteś bardzo fajna.

-Czemu nie jesteś z Vitani? Pasujesz do niej. -tą wypowiedzią Richard się bardzo zdziwił.

Fakt. Bardzo podobała mu się młoda kobieta i chciał ją mieć tylko dla siebie, ale uważał, że Till się na niego wścieknie, a po za tym uważał, ze Vitani nigdy się w nim nie zakocha. Jednak tu się mylił. Till nie miałby nic przeciwko ich związkowi. Chce tylko, żeby jego siostra była szczęśliwa. Vitani w głębi serca czuła coś do gitarzysty, ale jeszcze nie była pewna tego uczucia.

-Powinieneś działać. -odezwała się dziewczynka. -Vitani jest bardzo fajna, ale ktoś może ci ją ukraść.

Sześciolatka wstała z kanapy i stanęła obok swojej opiekunki zostawiając Richard'a skamieniałego przez jej słowa.

Szybko odwrócił w stronę sześciolatki i młodej kobiety. Miał dobry widok na kobietę, bo kuchnia, salon i jadalnia były ze sobą połączone. Mężczyzna nie wiedział kiedy i nie wiedział jak, ale wiedział, że się w niej zakochał po same uszy. Nie mógłby dopuścić do siebie wiadomości o tym, że kobieta jest z kimś innym. Byłby zwyczajnie w świecie zazdrosny o siostrę swojego przyjaciela.

Till po wykąpaniu córeczki zszedł z nią na dół i usiadł obok swojego przyjaciela. Zaczęli ze sobą rozmawiać, a Richard mógł w końcu poznać swoją przyszłą chrześnicę. Czuł się wspaniale ze świadomością, że zostanie ojcem chrzestnym Demi, a jeszcze bardziej cieszył się na wieść, gdy usłyszał kto będzie matką chrzestną.

Vitani

Postawiłam przed Richard'em i Till'em zupę, po czy wzięłam Demi na ręce, żeby mój brat mógł zjeść. Położyłam małą dziewczynkę do wózka, a w głowie dalej miałam słowa Natalie.

"-Pasujesz do Richard'a. Zastanawiam się tylko dlaczego nie jesteście razem. -powiedziała, a ja skamieniałam."

To zdanie cały czas chodziło mi po głowie. Sześcioletnie dziecko zauważyło takie coś. Jak na swój wiek to była bardzo mądra. Szkoda tylko, że jej przeszłość jest tragiczna. Tak jej współczuję. Biedna tyle się wycierpiała, a ja narzekałam na swoje dzieciństwo. Ona go w cale nie miała.

Gdy Natalie i chłopcy zjedli zupę zmyłam naczynia i wypuściłam psiaki na dwór. Uwielbiają zimę. Nie dziwię się, bo to w końcu psy pociągowe, które wolą zimno niż ciepło.

Nagle ktoś objął mnie w talii. Skamieniałam i kątem oka ujrzałam twarz Richard'a. Lekko się rozluźniłam i wróciłam do mycia. Mężczyzna oparł się podbródkiem o moje ramię, a jego oddech łaskotał mnie po szyi.

-Dlaczego jesteś taka niedostępna? Dlaczego mnie nie zauważasz? Tak się staram, a ty tego nie widzisz. Ranisz nawet o tym nie wiedząc. Miłości nie oszukasz Vit. -powiedział i odszedł.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Gdy odchodził pocałował mnie w szyję. Czy on coś do mnie czuje? Tak. Czy ja coś do niego czuję? Nie wiem. To wszystko jest takie skomplikowane. Co żeś narobił Till? Gdybyś umiał się zabezpieczyć nie doszłoby do czegoś takiego i teraz nie musiałabym głowić się na tym przy myciu naczyń.

Umyłam naczynia i założyłam kurtkę i kozaki, po czym wyszłam z domu. Założyłam kaptur i zaczęłam spacerować pomiędzy drzewami, które posadziłam tutaj, żeby nie wiało na działce. Drzewa poskutkowały i nie docierają tu mroźne wiatry.

Spacerowałam i myślałam tak do wieczora. Nie zamierzałam wracać do domu bez przynajmniej jednej odpowiedzi na moje pytania. Musiałam wszystko przemyśleć. Zimno dało o sobie znać, a buty przemarzły jakąś godzinę temu. Nagle ktoś mnie zatrzymał. Po tęczówkach zauważyłam, że to Richard.

-Wracaj do domu. Chodzisz tak od kilku godzin. -mruknął. -Trzęsiesz się z zimna i założę się, że i buty ci przemokły.

-To nic. -powiedziałam cicho. -Chcę odpowiedzi na pytania, na które muszę odpowiedzieć sama sobie.

-Możesz to zrobić w domu przy herbacie i okryta kocem, a nie chodząc po śniegu w przemarzniętych butach. -powiedział i zbliżył się do mnie.

Zadarłam głowę, a nasze nosy prawie się stykały. Spojrzałam w głąb jego oczu i znalazłam odpowiedź na wszystkie pytania. Zauważyłam jak zbliża twarz do mojej. Nie uciekałam. Chciałam tego tak samo jak on. Nasze usta się spotkamy i zatraciliśmy się w pocałunku. Biło od niego ciepłem, a ode mnie zimnem. Czułam, że przemarzłam na tyle, że zaraz zemdleje.

Tak też się stało. Zamknęłam oczy i odłączyłam nasze usta upadając na cholernie zimny śnieg. Nie czułam już nic. Ani zimna, ani ciepła. Pustka.

___________________________________
Trochę smutno zakończył się ten rozdział, ale spokojnie. Vitani żyje. Nie zabiłam jej. Do następnego moi mili.

Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*

*użyłam tego słowa, żeby było za cenzurowane słowo, które miałam na myśli. Mała dziewczynka nie użyłaby raczej słowa "kobiecość", dlatego zastąpiłam je innym słowem. Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą o co chodzi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top