Rozdział #11
Zeszłam na dół i od razu usłyszałam niezadowolone jęki chłopaków. Dalej byłam na nich zdenerwowana, ale nie chciałam, żeby się wyprowadzali. Powiedziałam tak tylko w złości.
Wyjęłam dwie szklanki i nalałam do nich wody, po czym wyjęłam dwie tabletki przeciwbólowe. Chwyciłam leki i dwie szklanki, po czym postawiłam szklanki na stoliku. Podałam jedną tabletkę Richard'owi, a drugą Till'owi. Połknęli tabletkę i opróżnili całą szklankę.
Odeszłam od nich i stanęłam przy płycie indukcyjnej. Ugotowałam kaszę manną na mleku i wkroiłam do niej banana i maliny. Nalałam ją do czterech miseczek, do których włożyłam po łyżeczce. Chwyciłam dwie miski i postawiłam je przed chłopakami.
Nic do nich nie powiedziałam i nawet na nich nie spojrzałam.
-Kochanie proszę porozmawiaj z nami. -szepnął Richard i zamknął mnie żelaznym uścisku.
Próbowałam się wyrwać, ale za mocno mnie trzymał.
-Poszliśmy do pizzerii z dziewczynkami i zostawiliśmy telefony u Paula.
Chłopaki poszli z nami. Potem poszliśmy do Paula ale nie sprawdziliśmy telefonów. Zaczęliśmy gadać, a Paul postawił przed nami piwo i tak się zaczęło. Gadaliśmy i piliśmy. Dopiero Till przypomniał sobie, że miałaś wrócić wcześniej i zapewne się martwisz, więc wróciliśmy do domu. Zaczęłaś się na nas wydzierać i nie pozwoliłaś dojść do słowa. Przepraszam kochanie. -wytłumaczył Richie.
-Tak się o was bałam idioci. -powiedziałam i przytuliłam się do niego. -Nigdy więcej macie mnie tak nie straszyć.
-Obiecuję siostra. -powiedział Till i przytulił mnie od tyłu.
Musiało to dziwie wyglądać, bo Richard przytulał mnie z przodu, a Till z tyłu. Prawdopodobnie nie było mnie widać.
-Siadać i jeść. -powiedziałam i odeszłam od nich.
W tym momencie przyszła Natalie. Była już ubrana i uczesana. Usiadła przy stole i zjadła kaszę. Popatrzyła na Richard'a i przytuliła się do niego.
-Nie wyprowadzasz się, prawda? -zapytała. -Mama żartowała, tak?
Richard spojrzał na mnie wyczekująco, a ja pokiwałam głową, żeby zaprzeczył zaprowadce.
-Nigdzie się nie wybieram słonko. -powiedział uśmiechnięty.
-Zawieziesz mnie do szkoły? -zapytała dziewczynka.
-Jasne. -powiedział z uśmiechem. -Muszę tylko się ogarnąć. Poczekaj kilka minut.
Dziewczynka pokiwała głową i usiadła na kanapie. Spojrzała na Till'a i przechyliła głowę. Mój brat spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, co dziewczynka odwzajemniła. Nala i Blue przyszli i zaczęli jeść swoją karmę.
(Na chwilę wam przerwę czytanie.
Wiem, że przez kilka rozdziałów nie za dużo było psiaków. Przyznam się, że nie wiedziałam co o nich napisać XD Ale wracają. Postaram się więcej pisać o psiakach i w końcu, w którymś rozdziału zaadoptować Till'owi tego psiaka XD Mam nadzieję, że to wam jednak nie przeszkadzało i nie odczuliście takiego braku zwierząt.
Możecie dalej czytać rozdział.)
Gdy skończyli wypuściłam je na dwór. Muszę przyznać, że psiaki urosły. Nie dużo, ale urosły. Dzisiaj Saskia miała przywieść swoją kotkę, a co do psiaka Till'a to raczej za niedługo może do niego trafić.
-Dzisiaj przyjedzie Saskia. Zostawi tu Koko, bo wyjeżdża na kilka dni. Uprzedzając wasze pytania. Tak pogodziłam się z nią. Ja jadę do pracy. Odbierzcie Koko od Saskie i pozdrówcie ją ode mnie. Papa. -pożegnałam się z nimi i pocałowałam wszystkich w policzek, po czym ubrałam się i wyszłam z domu.
Wsiadłam do Rama i ruszyłam do kliniki weterynaryjnej. Zaparkowałam na swoim miejscu i wyszłam z auta. Zamknęłam pojazd i ruszyłam do budynku. Przywitałam się ze wszystkimi i ruszyłam do pokoju dla personelu. Przebrałam się i standardowo poszłam do recepcjonistki po karty i papiery. Podziękowałam jej i poszłam do swojego gabinetu. Postanowiłam się dzisiaj całkowicie oddać pracy, więc wyłączyłam telefon. Najwyżej dostanę opieprz.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać papiery, które miałam odnieść do szefowej. Pierwszego pacjenta miałam za 30 minut, więc miałam jeszcze czas. Pewnie i tak przyjdzie wcześniej, ale zawsze mam jakiś czas.
-Proszę. -powiedziałam po 20 minutach.
Do gabinetu weszła kobieta ze swoim królikiem. Przywitałam ją z uśmiechem i zajęłam się jej królikiem. Odrobaczyłam go i obcięłam pazurki. Zapisałam kobiecie kolejną wizytę, po czym zapłaciła i wyszła.
Posprzątałam stół i opakowanie po paście. Usiadłam za biurkiem i poprawiłam swoje zerówki. Nagle do mojego gabinetu wpadła Doty.
-I co z chłopakami? -zapytała, gdy tylko zamknęła drzwi.
-Dobrze. -mruknęłam. -Nie przespałam przez nich pół nocy, a jak wrócili to się na nich wydarłam. Dzisiaj wytłumaczyli mi swoje zniknięcie i dlaczego nie odebrali telefonu. Nie dziwię się, że wyszli gdzieś na miasto. W końcu należy im się.
-To dobrze. Myślałam już, że ich rozniosłaś, ale na szczęście tylko ty ich opieprzyłaś. -zaśmiała się Doty.
-Ta. -mruknęłam i skupiłam się na karcie.
-Wiesz co ci powiem? -zapytała pytanie retoryczne. -Anna bardzo polubiła Natalie. Wydaje mi się, że będą przyjaciółkami tak jak my.
Zaśmiałam się.
-Mam nadzieję, że one będą od nas mądrzejsze. -powiedziałam, a Doty parsknęła śmiechem.
-Ja też. -uśmiechnęła się. -Dobra ja wracam, bo zaraz mam pacjenta. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. -pomachałam jej, a ona wyszła z gabinetu i zamknęła za sobą drzwi.
Wypełniłam ostatnią rubrykę i przyjęłam kolejnego pacjenta, po którym oddałam jedną plikę papierów szefowej. Podziękowała mi i zapytała jak się czuję. Podziękowałam jej za troskę i odpowiedziałam, że dobrze. Po postrzale codziennie się mnie pytała jak się czuję i czy nie potrzebuję odpoczynku. Za każdym razem jej dziękuję i mówię, że wszystko jest dobrze i, że nie potrzebuję odpoczynku. Przyjmuje te wiadomości z uśmiechem i pozwala mi odejść. Często też przynosi mi coś do picia albo w czasie przerwy przychodzi i ze mną rozmawia. Cieszę się, że się o mnie martwi i mnie lubi, ale to jest trochę męczące.
Wróciłam do gabinetu i zajęłam się kolejnym pacjentem. Po zajęciem się nim usiadłam znowu do biurka i zaczęłam znowu uzupełniać kolejny plik papierów. Tak spędziłam dzień w pracy. Jak nie uzupełniałam pliki papierów to zajmowałam się pacjentami. Jak nie zajmowałam się pacjentami to rozmawiałam z Melissą lub moją przyjaciółką albo zanosiłam pliki szefowej.
O godzinie 19 zamknęłam swój gabinet i udałam się do pomieszczenia dla personelu. Ubrałam się i włączyłam telefon, który pogłośniłam. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Saskie i całego Ramm. Westchnęłam i wybrałam numer Saskie.
~Co się stało? -zapytałam.
~Chciałam ci tylko przekazać, że Koko jest już u ciebie, ale nie odbierałaś. Przepraszam, gdy ci przeszkadzałam. -powiedziała.
~Nie. -zaśmiałam się. ~Nie przeszkadzałaś, bo miałam wyciszony telefon. Chciałam dzisiaj całkowicie poświęcić się pracy.
~Ulżyło mi. -zaśmiała się. ~Dobra ja kończę Vit. Papa.
~Papa. -powiedziałam i rozłączyłam się.
Wyszłam z pokoju dla personelu i pożegnałam się ze wszystkimi. Wsiadłam do mojego auta i je odpaliłam. Włączyłam światła i radio. Akurat mężczyzna zapowiadał kolejną piosenkę. Włączyłam się do ruchu, a w radiu usłyszałam pierwsze dźwięki "Du hast". Uśmiechnęłam się i ruszyłam w drogę powrotną.
Zaparkowałam w garażu i wyszłam z auta. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Weszłam do środka i od razu zdjęłam kurtkę oraz buty, które od razu schowałam do garderoby. Wyciągnęłam telefon, a on od razu zaczął dzwonić.
-Nie odbieraj. -warknął Richard. -Ważne, że działa.
-Cześć kochanie. -powiedziałam i stanęłam na palcach, żeby go pocałować.
Jednak on musiał się jeszcze schylić, żeby dostała, jednak tego nie zrobił. Odsunęłam się od niego i minęłam go. Poszedł za mną.
-Czego nie odbierałaś? -zapytał surowo Till.
-Byłam w pracy. -mruknęłam nalewając sobie wody do szklanki i upijając ją.
-Zawsze jak byłaś w pracy to odbierałaś i jeden i drugi telefon. Teraz raptem ci się odmieniło? -warknął mój brat.
Wypiłam całą wodę i włożyłam szklankę do zmywarki.
-Postanowiłam dzisiaj całkowicie poświęcić się pracy i wyciszyłam telefon. Cieszę się, że tak zrobiłam, bo nie musiałam niczego na szybko robić i nie robiłam trzech rzeczy na raz. -mruknęłam.
-Mogłaś napisać SMS-a albo podczas przerwy mogłaś oddzwonić. -sykną Richard.
-Tak jak wy wczoraj. -warknęłam i otworzyłam lodówkę. -A taki miałam dobry dzień. Przez jeden dzień nie odbierałam komórki będąc w pracy i już jest źle. A wy jakoś wczoraj mogliście przez całą noc się nie odzywać, tak?
-Martwiliśmy się o ciebie, nie rozumiesz? -zapytali oboje.
-Ja wczoraj mogłam nie spać pół nocy i czekać aż łaskawie się zjawicie. Korona mi z głowy nie spadła. -powiedziałam i obojgu rzuciłam mordercze spojrzenie.
-Przepraszamy. -powiedział Richard ze skruchą.
-Przez tą akcję z Lucas'em stałem się bardziej opiekuńczy. -powiedział Till i przytulił mnie.
-Nie tylko ty. -mruknęłam. -Richard też.
-Nie codziennie moja dziewczyna zostaje postrzelona. -wywrócił oczami mój chłopak.
-Nie ważne. -westchnęłam. -Jutro, sobotę i niedzielę mam wolę.
-To dobrze. -uśmiechnął się Richard, a Till poszedł usiąść do salonu. -Jutro mamy spotkanie o 10 w sprawie trasy. Każdy z nas może zabrać osobę towarzyszącą. Niestety tylko jedną.
-Zostanę. -zapewniłam. -Weź Natalie. Będzie to dla niej niesamowita odskocznia.
-Nie. -zaśmiał się. -Ja zabieram ciebie, a Natalie Paul.
-Jak to? -zapytałam.
-Wybłagałem go. -zaśmiał się.
-Co mu obiecałeś? -zaśmiałam się i spojrzałam na niego pytająco.
-Nawet nie pytaj. -mruknął.
-No pochwal się. -uśmiechnęłam się i rzuciłam się na niego.
Mężczyzna złapał mnie za uda, a ja oplotłam jego biodra nogami. Ręce zarzuciłam na jego kark. Richard z szerokim uśmiechem posadził mnie na blacie. Cmoknęłam go w usta i czekałam aż mi powie co mu obiecał.
-Obiecałem mu, że u niego zanocujesz. -westchnął.
Zaśmiałam się. Nocowanie u Paula. Brzmi ciekawie.
-To nie takie straszne. -powiedziałam z uśmiechem.
-To nie wszystko. -mruknął, a ja czekałam aż dokończy. -Do wyjazdu mam spać w swoim dawnym pokoju.
Spojrzałam na niego roześmiana, po czym wybuchłam śmiechem. Oparłam głowę o jego ramię i dalej się śmiałam. Nie mogłam się uspokoić. Zapewne pokłócił się z Paulem tak trochę, ale pewnie nie na długo.
-Masz jeszcze jakieś szokujące informacje? -zapytałam i chowałam głowę z zagłębieniu jego szyi.
-Till zakochał się w Doty. -zaśmiał się, a ja się szybko wyprostowałam.
-Tak! -krzyknęłam i szybko odepchnęłam od siebie zdziwionego Richard'a.
Zeskoczyłam z blatu i pobiegłam do brata. Siedział na kanapie wpatrzony w telewizor. Nigdzie nie widziałam Demi, więc musiała spać na górze.
Szybko skoczyłam obok niego i siadłam na jego kolanach przodem do niego. Spojrzałam na jego zdziwioną twarz.
-Co ty taka szczęśliwa kobieto? -zapytał patrząc na mnie.
-Podoba ci się Doty? -zapytała, a on skamieniał.
-Nie. -zaprzeczył, a ja dźgnęłam go paznokciem w żebra.
-Kłamiesz. Gadaj albo będziesz przez cały dzień tańczył balet, a następnego dnia sam posprzątasz cały ten dom. -powiedziałam poważnie, a on spojrzał na mnie przestraszony.
Richard siadł na kanapę obok kanapy, na której siedziałam z Till'em i zaczął się z niego śmiać.
-Nie zrobisz mi tego. -powiedział.
-A chcesz się przekonać? -zapytałam poważnie i uniosłam jedną brew do góry.
-Nie. -zaprzeczył od razu.
-To teraz niech staruszek się ładnie przyzna, czy podoba mu się moja przyjaciółka. -powiedziałam.
-Za tego staruszka ci nie powiem. -fuknął.
-W takim razie jadę jutro po strój baletnicy XXL i w nim tańczysz. -powiedziałam i zeszłam z jego kolan.
-Podoba mi się. -mruknął, a ja się wyszczerzyłam. -Bardzo.
-Ty też się jej podobasz. -uśmiechnęłam się i wróciłam na kolana Till'a.
-Nie żartuj. -spojrzał na mnie wyczekująco.
-Nie żartuję. Wczoraj wieczorem z nią rozmawiałam i powiedziała mi, że jej się podobasz. Brawo! Kolejny staruszek wyrwał młodą dziewczynę! -krzyknęłam.
-Richard wiesz co robić, prawda? -zapytał Till i unieruchomił mnie.
-Oczywiście. -zaśmiał się i podszedł do mnie ze złośliwym uśmieszkiem, a ja już wiedziałam co się święci.
-Nie! -krzyknęłam i zaczęłam się śmiać jak opętana, bo oboje zaczęli mnie łaskotać.
Wiłam się pod nimi jak żmija. W pewnym momencie udało mi się spać na podłogę. Szybko z niej wstałam i pobiegłam do kuchni. Chwyciłam patelnie i przygotowałam się do ataku. Chłopcy stanęli przede mną w bezpiecznej odległości.
-Nie ruszać się, bo mam patelnię. -zaśmiałam się.
Chłopaki unieśli ręce w geście poddania, a ja z triumfującym uśmiechem opuściłam swoją broń, po czym odstawiłam ją na jej miejsce. Zapytałam się Richard'a kiedy mam iść nocować do Paula.
-Jutro o 18 masz być u niego. -powiedział i przytulił mnie.
-Okej, a ty dzisiaj nie śpisz ze mną. -zaśmiałam się.
-Od jutra z tobą nie spie kotek. -uśmiechnął się.
-Wybłagałeś go? -zapytałam i oparłam się tyłem o blat.
-Zgadłaś. -zaśmiał się.
***
Zanurzyłam się w wannie pełnej wody i piany. Zamknęłam oczy i zgięłam jedno kolano, które wyglądało jak taka góra w wodzie. Ręce oparłam o brzegi wanny i rozluźniłam się. Nagle poczułam czyjeś ciepłe i duże dłonie na moich ramionach, które zaczął masować.
Westchnęłam i uśmiechnęłam się, a mężczyzna zaśmiał się cicho.
-Nie śmiej się ze mnie. -uśmiechnęłam się do niego.
-Nie śmieje się. -odpowiedział czarnowłosy.
-Ty podły człowieku. -usiadłam, a piana skutecznie zakrywała moje krągłości.
-Mogę się przyłączyć do kąpieli? -zapytał.
-Możesz. -mruknęłam i usiadłam po turecku.
Miałam ogromną wannę, więc bez problemu się zmieścimy.
Mężczyzna rozebrał się i wszedł do wody. Usiadł na przeciwko mnie i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie. Leżałam na jego klatce piersiowej, a on obejmował mnie w talii. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
-Jak mogłeś zakochać się we mnie jak miałam 15 lat? -zapytałam. -Przecież nosiłam wtedy getry, za duże swetry lub bluzki z długim rękawem i zerówki. Włosy cały czas miałam związane w niedbałego koka. Nigdy nie widziałeś mnie w bluzce na ramiączkach. To znaczy widziałeś mnie w wieku 18 lat, gdy postanowiłam się "zbuntować".
-Oh kochanie. -zaśmiał się i pocałował mnie w nos. -To nie chodziło o ubiór, tylko o charakter i w wieku 15 lat też byłaś piękna. Każdy z Ramm pytał się Till'a dlaczego tak się ubierasz, ale i on nie wiedział. On jedynie widział twoje nogi jak zeszłaś w krótkich spodenkach po picie. Przy nas nigdy nie chodziłaś w krótkich spodenkach. Czemu? -zapytał.
-Może dlatego, że was nie lubiłam? -zadałam pytanie retoryczne. -Miałam wtedy taki okres w wieku nastoletnim, że nie lubiłam pokazywać swojego ciała i nie lubiłam was. -powiedziałam.
-Dlaczego? -zapytał zdziwiony.
-Sama nie wiem. Może dlatego, że mój brat był o tyle starszy, a ja musiałam u niego mieszkać. Nie dogadywaliśmy się za dobrze i czasami słyszałam jak rozmawiał z wami o mnie. Słyszałam jak narzeka na mnie i mówi, że pewnie jestem gruba i dlatego nie pokazuję swojego ciała. Wtedy coś we mnie pękło. -zaśmiałam się przypominając sobie tamte czasy. -Pamiętam, że tego samego dnia jak to usłyszałam ubrałam się w bluzkę na ramiączkach do pępka i jeansowe, krótkie spodenki. Nie miałam zerówek, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Pamiętam, że zeszłam na dół i przywitałam się z wami, po czym usiadłam na jednym z foteli i pisałam z Doty. Nigdy nie zapomnę waszych min i awantury jaką zrobił mi Till. -zaśmiałam się.
-Jakiej awantury? -zaciekawił się.
-Pierwszy raz zobaczył moja dwa tatuaże. -odpowiedziałam. -Później jak sobie robiłam to pisałam do niego SMS-y, że mam nowy tatuaż. Mieszkaliśmy wtedy osobno, a później ty i on wprowadziliście się do Paula.
-No nieźle. -zaśmiał się.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym oboje zaczęliśmy się myć. Spłukaliśmy z siebie pianę i spuściliśmy wodę z wanny. Wytarłam się i założyłam piżamę, a Richard uczynił to samo. Gdy byliśmy już przebrani, a łazienka czysta wyszliśmy i położyliśmy się spać.
_________________________
Wspólna kąpiel zawsze weselsza :3 Ja tam nic nie wiem o tym, ba zawsze myję się sama. Ewentualnie czytam książkę i słucham muzyki, ale to wszystko. Jeszcze trochę i będzie maraton :3
Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;*;*
*Tak wygląda wanna Vit:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top