Rozdział #10
Pozdrawiam Ravvenblack. Dziękuję za rady i, gdy będę pisała kolejne rozdziały to na pewno zastosuję się do twoich rad. Dziękuję jeszcze raz ;)
Zapraszam na rozdział
____________________________________
-Pożyczysz mi ubrania? -zapytała Doty.
-Jasne. Wybieraj sobie. Od koloru do wyboru. -powiedziałam i odsunęłam się od szafy.
-Dzięki kochanie. -cmoknęła mnie w policzek i zaczęła przebierać ubrania w szafie.
Ja zamknęłam się w łazience i wzięłam gorący prysznic. Na dworze prawie nie było śniegu, a słońce dawało przyjemne ciepło, jednak wiatr był lodowaty.
Wytarłam się i założyłam czarną bluzkę z odsłoniętymi ramionami, czarne rurki z dziurami, czarną, koronkową bieliznę i czarne stopki. Moje czarne włosy zaczesałam w wysokiego kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Miała na sobie czarne rurki z dziurami, żarówiasty, żółty sweter z większym dekoltem i czarne stopki.
-Ślicznie wyglądasz słonko. -zaśmiałam się.
-Dzięki, ale to są twoje ubrania. -zachichotała.
Zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy z pokoju. Na dole siedział już Till i robił śniadanie. Gdzie jest kalendarz?! Muszę to zapisać!
-Co to za święto, że śniadanie robisz? -zapytałam ze śmiechem.
-O tak o. -mruknął bardzo skupiony. -Siadajcie zaraz będzie gotowe.
-Wybacz braciszku, ale ja i Doty śpieszymy się do pracy. Kiedy indziej zjemy twoja jajecznicę. -powiedziałam.
-Kobiety. mruknął kolejny raz.
-Przepraszamy Till, ale... -nie dane było mi dokończyć.
-Chętnie spróbuję. -powiedziała Doty i stanęła obok niego.
Moja przyjaciółka chwyciła widelca i wzięła do ust kęs jajecznicy. Pogryzła i przełknęła ścięte jajko.
-Pyszna. Dziękuję za przechowanie. Pa Till. -blondynka cmoknęła go w policzek i od razu wyszła z kuchni.
Till spojrzał na mnie zdziwiony i szczęśliwy. Wiedziałam już, że Till'owi podoba się Doty. Ja już pomogę mu zdobyć jej serce. Już moja w tym głowa.
-Wybacz braciszku, ale ja i Doty jedziemy do pracy. Później pogadamy. -powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-A ty gdzie? -zapytał Richard i złapał mnie w talii.
-Wybacz skarbie, ale śpieszę się do pracy. -powiedziałam i szybko go pocałowałam.
***
-Co się stało? -zapytałam, gdy przybiegła do mnie Melissa.
-Weźmiesz moich pacjentów, bo ja muszę jechać do szpitala. -powiedziała.
-Jasne. Coś poważnego się stało? -zapytałam.
-Em... -zawahała się. -Jestem w ciąży.
-Gratuluję! -krzyknęłam szczęśliwa.
Cieszyłam się, że Melissa jest w ciąży. Kilka razy poroniła i mam nadzieję, że teraz jej się uda utrzymać ciążę. Trzymam za nią kciuki.
-Mam nadzieję, że uda ci się utrzymać ciążę. Trzymam za ciebie kciuki słonko. -uściskałam ją, a ona mi podziękowała.
Podała mi karty pacjentów i pożegnała jeszcze raz dziękując. Bardzo lubię Melissę i traktuję ją jak najlepszą koleżankę, jednak przyjaciółkę ma się tylko jedną. Prawdziwa przyjaciółka jest na zawsze, a nie na kilka dni.
***
~Tak chcę zrezygnować. -powiedziałam do mojej szefowej.
~Byłaś najlepszą mamą zastępczą w naszej firmie. Na pewno chcesz odejść? -zapytała.
~Przykro mi, ale tak. Jestem naprawdę wdzięczna, że tak szybko mi zaufałaś, ale moja rodzina się powiększyła i muszę pomóc baratu i do tego mam partnera. -powiedziałam. ~Mam nadzieję, że znajdziecie kogoś na moje miejsce. Na pewno znajdą się lepsze rodziny.
~Mam nadzieję, że Natalie będzie w końcu szczęśliwa. To znaczy na pewno jest szczęśliwa. Powodzenia kochana. -powiedziała i rozłączyła się.
***
Weszłam cicho do domu i zdjęłam buty i kurtkę, które schowałam do garderoby. Chwyciłam torebkę i weszłam do salonu. Nikogo nie było. O co chodzi? Nie rozumiałam tego. Przecież Till, Richard i Natalie powinni być w domu. Jest godzina 17.25 i nikogo nie ma. Zaczęłam się martwić.
Odłożyłam torebkę na stół i poszłam na górę. Sprawdziłam wszystkie pokoje. Nikogo nie ma. Zrobiło mi się gorąco. Podwinęłam rękawy i znowu przeszukałam dokładnie cały dom. Zaczęłam krzyczeć ich imiona, ale nikt mi nie odpowiadał. Moje ręce zaczęły się trząść, a oddech przyśpieszył. Gdzie oni do cholery są?!
Zbiegłam na dół i szybko dopadłam do torebki. Wyciągnęłam z niej telefon i wybrałam numer Till'a. Nie odbierał. Wybrałam numer Richard'a. Nie odbierał. Zadzwoniłam do wszystkich członków z Rammstein. Żaden z nich nie odbierał.
Rzuciłam telefon na kanapę i usiadłam na niej. Zaczęłam nerwowo stukać paznokciami w stolik. Byłam coraz bardziej niespokojna. Nie wiedziałam gdzie są, a ni co robią. Mój stres osiągną zenitu i zaczęłam chodzić po całym domu.
Chwyciłam znowu telefon i znowu wybrałam numer brata. Kilka razy jeszcze do niego zadzwoniłam, ale za każdym razem nie obierał. Wybrałam numer Richard'a. Ten idiota też nie odbierał tak jak inni z Rammstein.
Z trzęsącymi się rękoma wybrałam numer przyjaciółki. Moje oczy wypełniły się łzami i cała się trzęsłam. Gdzie jest mój brat, chłopak i córka?
~Halo? -zapytała Doty.
~Doty pomóż mi. -jęknęłam zrozpaczona.
~Boże kochany! Co się stało Vitani?! -krzyknęła przerażona.
~Wróciłam do domu i nikogo nie zastałam. Dzwoniłam do każdego idioty z Ramm, ale żaden nie odbiera. Nie ma nawet Natalie i Demi! Ja nie wiem co robić! Błagam pomóź mi. -zaczęłam płakać.
~Kochanie przykro mi, ale mnie teraz nie ma w domu. Tak cholernie chciałabym być przy tobie, ale nie mogę. -powiedziała i też była bliska płaczu.
~Boję się. -zaczęłam płakać.
~Kochanie spokojnie. Na pewno nic im nie będzie i niedługo wrócą. -powiedziała.
~Nie odbierają telefonu. Gdzie oni do cholery są?! -usiadłam cała roztrzęsiona na kanapę.
~Kochanie spokojnie. Niedługo wrócą. Nie martw się. Ja niestety muszę kończyć. Trzymaj się i oni na pewno niedługo wrócą. Pa kochanie. -powiedziała i rozłączyła się.
Rzuciłam zdenerwowana telefonem w kanapę, a ten spadł na podłogę. Nie rozbił się na szczęście, jednak gdyby się rozbił to i tak bym się tym nie przejęła.
Zdenerwowanie dawało w górę. Coraz trudniej udawało mi się myśleć racjonalnie. Bałam się o nich cholernie. Ręce mi się pociły, a oddech przyśpieszył. Cała się trzęsłam i zalał mnie zimny pot.
Poszłam na górę i wyjęłam z szafy zwykłą, szarą bieliznę, bluzkę Richard'a z długim rękawem i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i rozebrałam się. Weszłam pod strumień wody i próbowałam się rozluźnić i nie myśleć.
Trzęsącymi się rękoma umyłam ciało i włosy. Mój makijaż pewnie się strasznie rozmazał, ale teraz miała to w dupie. Nadal zastanawiałam się gdzie ci idioci zabrali moją córkę i chrześnicę. Zaczynałam być na nich wściekła, ale i się o nich bałam. Nie miałam pojęcia gdzie się podziali. Skoro nie mogłam się dodzwonić do całego Rammsteina to znaczy, że na pewno są gdzieś na mieście, bo jakby byli w domu to by odebrali.
Wyszłam spod prysznica i zakręciłam wodę. Zaczęłam się wycierać, a następnie zmyłam resztki makijażu. Była godzina 19.00, a ich dalej nie było. Ubrałam się w moją nową piżamę i wróciłam na dół. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie w salonie. Wpatrzyłam się w jeden punkt i zaczęłam się jeszcze bardziej zastanawiać, gdzie ich wcięło. Wściekłość zastąpiła strach.
***
Wypiłam już 12 herbatę, po czym odstawiłam kubek do zlewu i poszłam do łazienki. Było po 3 w nocy, a ich dalej nie było. Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapę. W pewnym momencie usłyszałam, ze ktoś wkłada klucz w drzwi i nieudolnie próbuje je od kluczyć. Gdy ten ktoś zdał sobie sprawę, że drzwi są otwarte to je otworzył i wszedł do środka.
-Nie obudź jej. -usłyszałam szept Till'a.
Wstałam wkurzona i stanęłam na przeciwko nich. Spojrzeli na mnie, a dziewczynki stały za nimi. Demi spała, a Natalie ledwo się trzymała. Byłam wkurzona na tych idiotów.
-Gdzie wy do cholery jasnej byliście?! -wydarłam się na nich, a Natalie od razu się rozbudziła i przytuliła się do mnie. -Idź z Demi na górę i idź spać.
Dziewczynka poszła razem z Demi, a ja spojrzałam ostro na chłopaków. Byli piani, a ja coraz bardziej wkurwiona.
-Gdzieście wy do kurwy nędzy byli?! -krzyknęłam.
-Kochanie spokojnie. -powiedział Richard.
-Żadne kochanie i żadne spokojnie dupku! -krzyknęłam. -Czemu do cholery jasnej żaden z was nie odbierał?! A zresztą nie chcę wiedzieć! Śpisz w salonie i nawet się nie waż przychodzić do sypialni! Jutro pakujecie się i wracacie do Paula!
Wydarłam się na nich i poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam poduszkę i koc dla Richard'a, po czym zeszłam na dół i zaścieliłam mu łóżko. Zabrałam telefon i odwróciłam się.
-Kochanie proszę. Porozmawiaj ze mną. -jęknął i przytulił mnie.
Wyrwałam się mu i spoliczkowałam. Byłam mega wkurwiona i byłam nieprzewidywalna.
-Zostaw mnie! Było odebrać ten pieprzony telefon albo napisać mi, że gdzieś idziecie, ale wy nic! Tak się o was bałam! Cała się trzęsłam i płakałam! Dajcie mi spokój! -wydarłam się na niego i wyminęłam go, po czym poszłam do pokoju.
Zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Gdy już zasypiałam przyszła do mnie Natalie z Demi. Sześciolatka położyła Demi obok mnie, po czym położyła się obok córki mojego brata. Odwróciłam się do nich twarzą i we trójkę usnęłyśmy.
_____________________________
Powiem tak. Za dużo filmów xD.
Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top