Rozdział #6

Zapakowałam ostatnią rzecz do torby Natalie i już byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z moją przyjaciółką i razem z sześciolatką wyszłam z jej domu. Było wcześnie, bo była godzina 6.26. Nie poszłam do domu od razu. Poszłam do Paula. Zapukałam do drzwi i poczekałam kilka minut. W końcu mi otworzył. Był w samych bokserkach i widać było, że go obudziłam.

Gdy mnie zobaczył od razu mnie przytulił. Nie obchodziło go zimno, ale mnie tak i nie zamierzałam dopuścić do tego, żeby Landers był chory.

Odkleiłam go od siebie i wepchnęłam go do środka, po czym weszłam do jego domu z Natalie. Nie zdejmowałyśmy kurtek. Nie zamierzałam u niego długo siedzieć.

-Gdzieś ty była? Co robiłaś? Dlaczego nie wróciłaś na noc do domu? Co się z tobą działo? Martwiłem się. -zasypywał mnie pytaniami i znowu się do mnie przytulił.

Delikatnie odwzajemniłam gest i zamknęłam oczy.

-Byłam u Doty, rozmawiałam z nią i tam nocowałam. Nie miałam zamiaru widzieć Till'a i patrzeć mu w oczy. Nie potrzebnie się martwiłeś. -odpowiedziałam na wszystkie pytania zadane przez Paula.

-Wiesz jaki jest jak ktoś coś przed nim ukryje i dowiaduje się dopiero o tym po roku lub dwóch latach. Wtedy nie panuje nad sobą i nad tym co mówi. -powiedział i odsunął się ode mnie lekko, po czym schylił się.

-Cześć Natalie. Jestem Paul Landers, przyjaciel Vitani, jej brata i Richard'a. -powiedział uśmiechając się, po czym wystawił rękę w stronę dziewczynki.

Natalie niepewnie uścisnęła jego rękę i również się przedstawiła. Jak o tako. Wymieniłam jeszcze kilka zdań z Paulem i poprosiłam go, żeby nie dzwonił ani do Till'a, ani do Richard'a, bo już wracałam do domu. Byłam mu wdzięczna, że mnie posłuchał.

***

Najciszej jak mogłam przekręciłam klucz i weszłam do domu. Zakluczyłam bardzo cicho drzwi i zaczęłyśmy się z Natalie rozbierać. Powiesiłyśmy kurtki w garderobie i odstawiłyśmy buty. Weszłyśmy w głąb mieszkania. Było cicho i spokojnie.

-Pokłóciłaś się z Richard'em i Till'em? -zapytała szeptem dziewczynka.

-Tak jakby. -uśmiechnęłam się smutno.

-Głodna jestem. Nic nie jadłyśmy. -powiedziała cicho.

-Wiem kochanie. -odparłam odkładając torbę na kanapę. -Już idę robić śniadanie.

-Mogłabym naleśniki? -zapytała wpatrując się we mnie.

-Tak. -odpowiedziałam z uśmiechem i poszłam do kuchni.

Nie zamierzałam ukrywać już swojej obecności, więc zachowywałam się normalnie. Nie obchodziło mnie, czy ich obudzę, czy nie. Najwyżej się nie wyśpią.

Wyciągnęłam patelnie i położyłam je na jeden palnik płyty. Wyjęłam miskę i zaczęłam robić ciasto. W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach.

-Vitani! -usłyszałam krzyk mojego brata, a po chwili mnie przytulał.

Nie odwzajemniłam gestu. Dalej było mi przykro, że tak powiedział. Nie można nawet było niespodzianki zrobić.

-Gdzieś ty była? Martwiłem się cholernie. -jego głos się załamywał. -Nie chciałem tego powiedzieć. Nie chciałem. Tak cholernie cię przepraszam.

Klęknął przede mną i wtulił się w mój brzuch. Moje oczy się zaszkliły. Byłam wzruszona, ale dalej smutna i wściekła na niego. Nie zamierzałam mu jeszcze wybaczać, ale czułam, że powoli pękam.

-Wybacz mi błagam. -zaczął płakać. -Błagam.

-Puść mnie Till. -powiedziałam cicho.

-Błagam. -szepnął.

-Puść mnie. -powiedziałam nieco głośniej, a mężczyzna przestał mnie obejmować.

Klękał na kolanach przede mną ze spuszczoną głową. Nie mogłam na niego patrzeć i postanowiłam mu wybaczyć. No i pękłam!

Odłożyłam łyżkę na blat i klęknęłam przed nim. Podniosłam jego podbródek i lekko się do niego uśmiechnęłam. Patrzyłam mu w oczy, w których widziałam smutek i wstyd.

-Wybaczam ci. -szepnęłam i pocałowałam go w czoło.

-Kocham cię siostrzyczko. -szepną i wtulił się we mnie.

-Ja ciebie też braciszku. -odpowiedziałam mu i objęłam go. -Nigdy więcej tak nie mów, bo nawet jak będziesz błagał i klękał to ci nie wybaczę.

-Okej. -powiedział i razem ze mną wstał, po czym gdzieś poszedł.

Wróciłam go robienia naleśników. Natalie weszła do kuchni i usiadła przy stole. Była jakaś smutna. Zaczęłam więc rozmowę, ale nie spodziewałam się tego co powie. Powiedziała mi, że jeden z tych panów co ją krzywdził przyszedł do niej w nocy i "bawił się" z nią tak jak jej tata. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Zaskoczyła mnie tym. Powinnam jej załatwić wizytę u naszej psychiatry. Ona na pewno jej pomoże.

-Powiedział, że wróci. -powiedziała.

-Jeżeli tak się stanie to masz szybko przyjść do mnie. -powiedziałam spokojnie.

-Dobrze. -dziewczynka pokiwała głową i spojrzała jak smażę.

Usmażyłam już połowę ciasta, które miałam w misce. W między czasie zrobiłam sobie kawę, wzięłam leki i zrobiłam herbatę Natalie. Po usmażeniu całego ciasta posmarowałam trzy naleśniki Natalie i zaczęłam sprzątać w kuchni.

-Wróciłaś. -powiedział Richard i przytulił mnie od tyłu.

-Tak. -mruknęłam i zaczęłam wycierać blat.

-Cholernie się o ciebie martwiłem. -szepnął i zaczął całować moją szyję schodząc do obojczyka.

-Nie... potrzebnie. -westchnęłam i zamknęłam oczy.

Oparłam głowę o ramie Richard'a tym samym dając mu więcej przestrzeni do całowania. Jego ręce znalazły się na moich biodrach i stopniowo sunęły w górę. W pewnym momencie znalazły się na piersiach, które lekko ścisnął. Jęknęłam bardzo cicho. Nagle przypomniałam sobie, że Natalie jest w kuchni i może na to patrzeć.

Odsunęłam się od mężczyzny i posłałam mu przepraszający uśmiech. Odwrócił się w kierunki sześciolatki i puścił mi oczko. Zrozumiał o co chodzi. Na szczęście. Przysunął się do mnie, a jego usta zahaczały o moje ucho.

-W nocy cię tak szybko nie wypuszczę. -przegryzł opłatek mojego ucha.

-Mam taką nadzieję. -zaczęłam go prowokować.

-Nie prowokuj mnie Lindemann, bo to się skończy w sypialni. -powiedział i zahaczył swoim palcem o moją kieszonkę od spodni i lekko je zsunął.

Nic nie odpowiedziałam, tylko specjalnie otarłam się tyłkiem o jego krocze. Złapał mnie w biodrach i przycisnął do siebie. Oparłam głowę o jego ramię i pocałowałam jego szyję, po czym przejechałam nosem po jego policzku. Uśmiechnął się i przesunął swoje ręce w miejsce, gdzie znajduje się pęcherz. Muszę iść do toalety.

-Miałaś mnie nie prowokować. -powiedział niższym głosem niż zwykle i pocałował mnie w usta.

-Miej więcej wiesz do czego jestem zdolna. -zaśmiałam się i odeszłam od niego.

Poszłam do łazienki na dole za potrzebą pierwszą. Szybko się załatwiłam i umyłam ręce, po czym wróciłam do kuchni. Till i Richard siedzieli przy stole z Natalie i jedli naleśniki. Grubasy dwa, ale ja też postanowiłam zjeść dwa naleśniki. Wzięłam dwa ruloniki i usiadłam obok Till'a i Natalie. Na przeciwko mnie siedział Richard, który miał podbródek w kremie czekoladowym. Zaśmiałam się i podeszłam do niego. Wytarłam mu podbródek i puściłam mu oczko, po czym wróciłam na swoje krzesło.

Zjedliśmy śniadanie, po czym do obiadu wszyscy (nawet Demi) siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy. To znaczy Demi spała nakarmiona w wózeczku. Rozmawialiśmy na różne tematy, ale szerokim łukiem omijałam wczorajszy dzień. Niestety Till zaczął pytanie o gitarę.

-Tak jakoś nie miałam czasu nikomu powiedzieć, aż w końcu postanowiłam, że to będzie taka niespodzianka. Jednak jak się okazało nie trafna. -mruknęłam wpatrzona w telewizor.

-Prze... -nie dokończył.

-Co się zdarzyło to się nie odstanie. Nie ma co drążyć tematu. -powiedziałam szybko. 

Chłopaki pokiwali tylko głowami, a Natalie poszła się bawić do siebie do pokoju. Siedziałam tak jeszcze kilka minut po czym wstałam i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić obiad, który był gotowy po godzinie. Zawołałam wszystkich i usiedliśmy przy stole. Zjedliśmy, po czym Till pozmywał. Tak zagoniłam tego leniucha.

-Dobrze ci tak. -zaśmiał się Richard, a mój brat rzucił mu mordercze spojrzenie.

-Ty się tak nie ciesz, bo ty będziesz zmywał po kolacji. -rzuciłam z uśmiechem.

-Ty nas nie lubisz. -jęknął Richard i opadł na kanapę.

-Tak. Nie lubię was. -uśmiechnęłam się, a oni jak jeden mąż odwrócili się w moją stronę. -Ja was kocham.

Chłopaki odetchnęli z ulgą, a ja się zaśmiałam. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na minę Richard'a. Skrzywił się i podał mi telefon. Dzwonił Paul.

~Hej Paul! -krzyknęłam radośnie.

~Hej! Widzę, że humorek dopisuje, co? -zapytał i się roześmiał.

~A żebyś wiedział jak. -zaśmiałam się.

~Jesteś już w domu? -zapytał.

~Tak. Zjedliśmy właśnie obiad. Wszystko jest w porządku. -powiedziałam uśmiechnięta.

~Jak z Till'em? -zapytał.

~Pogodziliśmy się. Błagał na kolanach. To jak mogłabym mu nie wybaczyć? -zaśmiałam się, a Till posłał mi mordercze spojrzenie.

~Błagał? Na kolanach? -zadał pytania Paul.

~Tak. Normalnie szok. -uśmiechnęłam się.

~Mnie tak nie przepraszał. -odpowiedział i westchnął na co się zaśmiałam. -Dobra kochana. Kończę. Kocham cię przyjaciółeczko. Pa.

~Ja ciebie też Paul. Papa. -powiedziałam i uśmiechnęłam się, a on się rozłączył.

-Ty go co? -zapytał Richard, który znalazł się przy mnie. Tak samo jak Till. -Masz z nim romans?!

-Nie Richard. Nie mam z nim romansu. Jest moim przyjacielem. -powiedziałam spokojnie.

-Ty go co?! -powtórzył wściekły.

-Zakończyliśmy rozmowę jak przyjaciele mówiąc, że się kochamy jak rodzeństwo. Proste? Proste. -powiedziałam.

-Jesteś moja i tylko moja. Każdy, który na ciebie spojrzy dostanie. -warknął i poszedł na górę.

Odprowadziłam go wzrokiem. Nigdy go takiego nie widziałam. Widziałam go jak był lekko poddenerwowany, ale takiego to go nie widziałam. Spojrzałam na Till'a on jedynie pokręcił przecząco głową. Westchnęłam i wsadziłam telefon do tylnej kieszonki spodni. Nie wiedziałam co mam robić.

Spojrzałam na stoliczek. Był na nim notes, który prowadzę, gdy przyjmuję dzieci. Siadłam na kanapę i otworzyłam notes. Opisałam w nim wczorajszy dzień pomijając słowa brata i to jak uciekłyśmy z domu. Napisałam także połowę dzisiejszego dnia, a następną połowę skończę wieczorem, gdy będę szła spać.

***

Zamknęłam notes i odniosłam szklankę do zlewu. Odłożyłam notes na półeczkę pod spodem stolika i wróciłam do kuchni. Zmyłam po kolacji i wytarłam ręce w ręczniczek. Richard siedzi na górze cały czas. Zszedł tylko na kolację, po czym znowu wrócił na górę. Till kąpie Demi, a zwierzaki śpią na kanapie. Wyczuły pewnie nerwowe zachowanie Richard'a i dzisiejszą noc spędzą na dole.

Westchnęłam i weszłam po schodach. Weszłam do swojej sypialni. Akurat Richard wychodził z łazienki. Przeszłam obok niego i usiadłam na końcu łóżka. Zdjęłam gumkę z włosów i odłożyłam ją na szafkę nocną. Miałam się już kłaść, ale Richard popchnął mnie lekko na łóżko i zawisł nade mną. Zanim coś zrobiłam, czy powiedziałam on już mnie całował. Oddałam pocałunek po kilku sekundach, który stawał się coraz bardziej namiętny i zaborczy. Złapałam Richard'a za włosy i zaczęłam się nimi bawić. On natomiast badał prawą dłonią całe moje ciało. Nie był zbytnio zadowolony z mojej piżamy, za którą robiła bawełniana, zwykła bielizna i szara tunika do kolan.

Podwinął mi tunikę i zahaczył o moje majtki.

-Nie żartowałaś z tą bielizną, co? -mruknął mi do ucha.

-Nie przesadzaj. To zwykła, bawełniana bielizna. -powiedziałam.

-W szufladzie miałaś lepszą bieliznę. -powiedział i zaczął całować moją szyję.

-Zboczeniec. -mruknęłam, a mężczyzna ścisnął mój pośladek.

Jęknęłam, a on zadowolony kontynuował całowanie mnie po szyi. Naparł na mnie całym ciałem i zaczął zdejmować ze mnie tunikę. Pozwoliłam mu na to i oboje leżeliśmy w samej bieliźnie. Richard zjechał pocałunkami na dekolt, a ja dalej bawiłam się jego włosami. Wsunął dłonie pod moje plecy i rozpiął mój stanik, po czym zdjął go całkiem. Jedną pierś pieścił pocałunkami, a drugą się bawił. Jęknęłam, a mój oddech niesamowicie przyśpieszył. Uśmiechnął się i zszedł pocałunkami na mój brzuch. Zagryzłam dolną wargę i zsunęłam swoje dłonie na jego policzki. Wziął w usta mój kolczyk w pępku i zaczął go ssać i lizać. Łaskotał mnie. Dotarł ustami do gumki od majtek i złapał ją w zęby, po czym ściągnął mi majtki. Rozszerzył mi nogi i wszedł między nie. Zaczął całować moją szyję, a ja zarzuciłam swoje ręce na jego szyję, a nogi oplotłam mu w biodrach. Otarł się członkiem o moją kobiecość, a mnie zalała fala dreszczy. Przewróciłam się z nim i teraz to ja byłam górze. Zaczęłam całować jego szyję schodząc na klatkę piersiową, a kończąc na gumce od bokserek. Zdjęłam z niego jedyne ubranie jakie miał i wróciłam ustami na jego usta. Jego dłonie znajdowały się na moich pośladkach, które lekko ścisnął. Jęknęłam w jego usta. Otarłam się kobiecością o jego stojącego członka, a ten jękną zadowolony. Przewrócił nas i znowu był na górze. Wszedł we mnie ostrożnie, a ja wygięłam się w łuk i jęknęłam. Rękoma badał moje ciało, a biodrami poruszał pewniej i szybciej. Ja jęczałam i wyginałam się w łuk. Tak oto straciłam dziewictwo.

***

Zmęczeni opadliśmy na łóżko. Wtuliłam się w jego rozgrzaną klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Richard łaskotał mnie po ramieniu.

-To były najlepsze trzy godziny z tobą. -usłyszałam jego głos.

-A to, że tamte chwile to były złe? -zapytałam i położyłam się na nim.

-Nie. -zaśmiał się i objął mnie w talii, po czym pocałował w czubek głowy.

-Kocham cię. -powiedziałam i wtuliłam się w niego.

-Ja ciebie też. -powiedział i z uśmiechem na twarzach usnęliśmy.

_____________________________
Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Małymi kroczkami zbliżamy się do maratonu i rozdziału specjalnego!

Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*

PS:. Rozdział troszkę zboczony, ale może być :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top