Rozdział #37
Siedziałam w aucie i z nudów przeglądałam Instagrama. Dawałam serduszka moim znajomym i nieznajomym. Kilka osób zaczęło mnie obserwować i ja zaczęłam obserwować kilka osób. Tak swoją drogą to w dzieciństwie znałam takiego chłopaka. Miał na imię Michał i gdy był mały przeprowadził się do Niemiec. Szkoda, że wrócił do Polski po swoich osiemnastych urodzinach. Spróbuję go znaleźć na Instagramie lub Facebook'u. Chętnie odnowiłabym z nim kontakt, który urwał nam się po jego wyprowadzce.
Nagle mój telefon zawibrował i wydał z siebie dźwięk przychodzącego SMS-a. Zmarszczyłam czoło i wyszłam z portalu społecznościowego. Otworzyłam wiadomość i przełknęłam ślinę.
Lucas:
Chyba domyśliłaś się, że nie jestem Lucasem, co Śliczna?
Przez chwilę myślałam co zrobić. Może jak mu odpiszę to dowiem się kto to?
Ja:
Szybki jesteś. Wiem, że nie jesteś Lucasem, ale nie wiem czego ode mnie chcesz.
Kliknęłam Wyślij i czekałam na odpowiedź. Nerwowo zerknęłam na wejście do szpitala. Na moje szczęście nie wiedziałam w nim żadnego z mężczyzn. Odetchnęłam z ulgą, ale szybko mi przeszło, gdy dostała SMS-a.
Lucas:
To proste Śliczna. Zemsty.
Zemsty. Chce na mnie zemsty. Skrzywdziłam tego człowieka w jakiś sposób? Najgorsze jest to, że nie wiem w jaki sposób go lub ją skrzywdziłam, bo nie znam tożsamości tego kogoś.
Postanowiłam zaryzykować.
Ja:
Wybacz, ale nie wiem czy skrzywdziłam cię w jakikolwiek sposób. Nie znam twojej tożsamości, więc nie wiem co ci zrobiłam, że chcesz na mnie zemsty.
Wyszłam z SMS-ów i weszłam na Instagrama. Oparłam się o drzwi i kątem oka patrzyłam jak Till i Richard wsiadają do pojazdu. Jeszcze tego by brakowało, żeby dowiedzieli się o tym, że SMS-uje z tym kimś kto mi grozi. Przecież oni by mnie zabili.
Wyłączyłam ekran telefonu uprzednio wychodząc z portalu społecznościowego, po czym schowałam telefon do tylnej kieszonki. Po kilku sekundach poczułam wibracje i usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Przełknęłam ślinę, ale udawałam, że nie obchodzi mnie SMS.
Richard spojrzał na mnie kątem oka, a ja odwróciłam się przodem do Till'a. Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech jaki w tej chwili mogłam mu zafundować.
-Dawno się nie uśmiechałaś. -stwierdził lekko się uśmiechając.
-Jakbym słyszała Richard'a. -zaśmiałam się.
-I tak dawno się nie śmiałaś. -powiedział mój brat opierając głowę o fotel.
-Przez ostatnie dni sporo się wydarzyło. -westchnęłam smutno. -Bałam się i boję się o siebie i o was. Nie chcę, żeby jeszcze komuś stała się krzywda, bo ja wtedy zgodziłam się na ten lunch.
-Przestań się obwiniać. -powiedział Richard. -Bo to nie przez ciebie. Poszłaś z nim na lunch, bo uważałaś, że jest normalnym chłopakiem, ale on dobrze ukrywał swoje prawdziwe JA. Skąd mogłaś wiedzieć, że potem będą się działy takie rzeczy?
-Raz olałam swoją intuicję. -mruknęłam. -W głębi serca czułam, że to jest zły pomysł i nie powinnam się zgadać, ale olałam intuicję i poszłam z nim na lunch. -wyjaśniłam. -Lucas siedzi teraz w psychiatryku, ale ktoś się za niego podszywa. Dręczy mnie psychicznie, a was fizycznie. Nie chcę żyć w strachu.
-Spokojnie kochanie. -powiedział Till siadając mnie bliżej i objął mnie oraz mój fotel. -Policja znajdzie tego kogoś i zapłaci za to wszystko co nam zrobił.
-Wierzę ci Till. -uśmiechnęłam się i z lekkim trudem pocałowałam brata w policzek. -Cieszę się, że nic poważnego ci się nie stało.
Tylko, że moja intuicja podpowiada mi inaczej. Ten koszmar jeszcze trochę potrwa.
-Oprócz uszkodzonego nadgarstka, lekkiego wstrząsu mózgu, posiniaczonych żeber i kilku siniakach jest dobrze. -zaśmiał się cicho ignorując ból w żebrach.
Uśmiechnęłam się do niego smutno i złapałam go za zdrową dłoń. Ścisnął ją lekko i pocałował jej wierzch puszczając mi oczko. Zaśmiałam się i zaczęliśmy rozmawiać. Niestety telefon przerwał nam miłą pogawędkę.
Odebrałam z lekkim zawahaniem i niepokojem. Nie wiedziałam kogo zastanę po drugiej stronie, a zamierzam dzisiaj usnąć.
~Tak? -odebrałam, a w aucie zapanowała cisza.
~Mam przyjemność z panią Vitani Lindemann? -zapytał głos po drugiej stronie, a ja rozpoznałam w nim policjanta, u którego dwa razy składałam zeznania i przełączyłam na głośno mówiący.
~Tak. -odchrząknęłam. ~Przy telefonie.
~Świetnie. -mruknął w sarkazmie. ~Niestety nie znaleźliśmy żadnego samochodu z taką rejestracją.
Otworzyłam szerzej oczy i patrzyłam zaszokowana na elektryczne urządzenie jakbym szukała jakiejś odpowiedzi albo racjonalnego wyjaśnienia, dlaczego nie ma takiego auta.
~A-ale jak to? -zająkałam się. ~Na pewno? Może źle sparwdziliście?
~Sprawdzaliśmy kilka razy proszę pani. -powiedział. ~Nie znaleźliśmy takiego auta. Taka rejestracja nie istenieje. Podejrzewamy, że ktoś specjalnie podrobił rejestracje, żeby potrącić pana Lindemanna. Jeżeli ten ktoś się do pani odezwie to proszę od razu przyjść na komistaria.
~Oczywiście. -powiedziałam i przeczesałam włosy ręką.
~Do widzenia. -powiedział mężczyzna i rozłączył się.
Wyłączyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Oparłam się o zagłówek i westchnęłam. Spojrzałam na brata, a on spojrzał na mnie. Kątem oka widziałam spięte mięśnie Richard'a i jego niespokojny wyraz twarzy.
-Przepraszam Till. -szepnęłam i zamknęłam oczy ciężko wzdychając. -Powoli nie mam już do tego wszystkiego sił.
-To nie twoja wina. -mruknął Till. -Nie obwiniaj się za nic. Nie pozwalam ci.
Zaśmiałam się cicho i położyłam dłoń na udzie Richard'a. Mężczyzna spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, po czym odetchnął i znowu skupił się na drodze. Głaskałam go delikatnie, a jego mięśnie powoli się rozluźniały. Prowadziłam swobodną dyskusje z bratem, a Richard siedział cicho głaskany przeze mnie i prowadził.
***
Lucas:
Oh... Znasz mnie, ale o tym nie wiesz. Widziałaś mnie, ale o tym nie wiesz. Rozmawiałaś ze mną, ale o tym nie wiesz. A może napiszę inaczej. Nie pamiętasz kim jestem i to cię boli. Nie pamiętasz jak wyglądam, jak się nazywam, kim jestem i jak rozmawialiśmy. Nie pamiętasz albo po prostu się nie domyślasz. Tak... Nie domyślasz się kim jestem, Kochanie.
Czytałam wiadomość od początku i od początku. Wierzyłam, że tekst zawiera jakiś ukryty przekaz. Chciałam za wszelką cenę wiedzieć kim jest ten człowiek i dlaczego chce na mnie zemsty. Co ja temu komuś zrobiłam, że straszy mi i mi grozi. Czym sobie na to zasłużyłam. Byłam złą weterynarz? Jestem złą siostrą? Jestem złą matką? Odtrąciłam tego człowieka od siebie, że teraz chce się zemścić?
Wstałam z łóżka i chwyciłam kartkę oraz długopis. Usiadłam z powrotem na swoje miejsce i chwyciłam telefon w dłonie.
Ja:
Pozwól mi sobie przypomnieć kim jesteś. Jakiej jesteś płci? Chcę ochronić swoją rodzinę.
Wysłałam wiadomość i czekałam, aż ten ktoś odpisze. Bałam się, że za to pytanie skrzywdzi kogoś innego. Niby nic w głębi serca nie czułam, ale bałam się, że coś komuś się stanie, a nie chcę, żeby cierpieli przeze mnie. Jakby ten ktoś nie mógł skrzywdzić tylko mnie. Kim jesteś tajemniczy człowieku.
Lucas:
Oh Kochanie. Ja wiem, że chcesz ochronić swoją rodzinę i pobawimy się w zagadki. Każdego dnia będziesz dostawała zagadkę. Jeżeli ją dobrze odgadniesz będziesz coraz bliżej tego, żeby poznać moją tożsamość. Równo o 17 dostaniesz pierwszą część naszej zgadywanki. Ale ostrzegam cię Lindemann. Jeżeli komuś o tym powiesz to kolejny członek twojej rodziny ucierpi. Zastanawiam się kto będzie lepszy. Natalie czy Richard?
Wpatrywałam się w imiona osób, które kocham nad życie. Nie wyobrażam sobie, żeby coś im się stało przez moją głupotę. Muszę grać według zasad Dręczyciela. Boję się, ale dla rodziny i przyjaciół zrobię wszystko. Rammstein ma jeszcze sporo lat grania i chcę, żeby grali jak najdłużej. Nikt ich do cholery nie skrzywdzi.
Ja:
Będę grała według twoich zasad. Do nikogo nie pójdę, a zagadki sama będę rozwiązywać. Powiedz mi zasady, a ja się do ich dostosuję.
Wysłałam wiadomość i nerwowo zaczęłam stukać paznokciami o szafeczkę nocną. Mam nadzieję, że nikt teraz nic nie będzie ode mnie chciał, bo nie zamierzam zostać przyłapana na pisaniu z Dręczycielem. Co to, to nie. Nie ma mowy.
Lucas:
Grzeczna dziewczynka. Po pierwsze... zmień numer kontaktu na jakieś żeńskie imię. Jeżeli ktoś się ciebie zapyta o mnie masz im powiedzieć, że pomogłaś mi z zakupami i "zakolegowałyśmy się". "Dałam" ci mój numer i "zaczęłyśmy" ze sobą pisać. Po drugie... nikomu nie mówisz o naszej korespondencji SMS-owej. Po trzecie... zapisujesz sobie rozwiązania każdej zagadki na kartce i potem łączysz to w całość, żeby wyszło ci moje imię i nazwisko. Po czwarte... zagadki rozwiązujesz sama i nawet nie próbuj kogoś w to wciągać, bo to się skończy krzywdą Richard'a. Zrozumiałaś Kotek?
Jęknęłam rozpaczliwie patrząc na koniec czwratej zasady. W moich oczach stanęły łzy. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie chcę żeby coś mu się stało. Jest dla mnie bardzo ważny i nie chcę go stracić. Kocham go i jego krzywda przechodzi na mnie. Boli mnie za każdym razem, gdy jego coś boli.
Ja:
Zrozumiałam. O 17 pierwsza część naszej tajemnicy.
Niechętnie wysłałam wiadomość i nadałam nazwę kontaktu "Lena". Podobało mi się to imię i to będzie jedyny plus tej całej pojebanej gry. Ten psychopata naoglądał się za dużo filmów i odwala mu. Chce na mnie zemsty, a nie wiem za co. Nie wiem nawet kim on do kurwy nędzy jest!
Tyle pytań i tak mało odpowiedzi. Za co to wszystko? Dlaczego jak wszystko zaczęło się układać ktoś postanowił się nade mną poznęcać psychicznie, a nad moją rodziną poznęcać fizycznie. To jest nie fair. Życie jest nie fair. Mój życiowy scenariusz pisany jest przez samego Szatana.
Wstałam z łóżka zakładając na telefon blokadę, żeby nikt mi się nie wkradł do urządzenia, po czym odłożyłam urządzenie elektryczne na szafeczkę nocną i wyszłam z pokoju biorąc kilka głębszych i spokojniejszych wdechów oraz poprawiając włosy.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na kolanach mojego chłopaka. Tak mi brakowało jego bliskości, że teraz trudno jest mi się do niego oderwać. Na szczęście Richard to rozumie i wspiera mnie oraz sam mnie do siebie woła, gdy widzi, że siedzę trochę dalej niż według niego powinnam.
Przysłuchiwałam się rozmowie moich przyjaciół, a przez okno widziałam jak dzieci bawią się z psami na dworze. Dawno nie byłam na tarasie. A gdyby spędzić tam dzisiejszy wieczór z książką z dala od problemów i rzeczywistego świata? Myślę, że to dobry pomysł.
-Jutro będziemy pływać w basenie i się opalać. -oznajmiła szczęśliwa Lucy. -I nie chcę słyszeć, żadnej odmowy Vitani. -powiedziała wskazując na mnie, gdy otwierałam usta.
Delikatny uśmiech sam wkradł się na moją twarz, a cichy chichot wypełnił uszy zdziwionych dorosłych. Dawno mnie takiej nie widzieli. Czyżby myśleli, że nadal będę taka oschła i nieczuła? Po sytuacji z Till'em zrozumiałam, że są dla mnie najważniejsi i nie mogę ich odtrącać. Nie mogę.
-Nawet nie zamierzałam zaprzeczać Kochanie. -uśmiechnęłam się troszeczkę szerzej. -Chciałam powiedzieć, że to dobry pomysł.
-Uśmiechasz się. -szepną zdziwiony Paul, a ja puściłam do niego oczko z delikatnym uśmiechem. -Ty się normalnie uśmiechasz! -krzyknął i podleciał do mnie.
Przytulił mnie i ściągnął mnie z kolan głównego gitarzysty, który próbował mnie odzyskać. Objęłam szyję Paula i zaśmiałam się. Mężczyzna odstawił mnie i pocałował mnie w czoło.
-Moja mała przyjaciółeczka się w końcu uśmiechnęła. -rzucił z uśmiechem tuląc mnie do siebie i ignorując mordercze spojrzenie swojego przyjaciela.
Gdy Landers się ode mnie odsunął dziewczyny rzuciły się na mnie przytulając. Odwzajemniłam uścisk i wtuliłam się w nie. Dawno się nie przytulałyśmy i muszę przyznać, że miło jest poczuć ciepło swoich przyjaciółek. Blondi i Ruda są dla mnie jak siostry. Kochamy się i koniec kropka.
-Idę do Till'a. -powiedziała Doty i oderwała się ode mnie razem z Lucy, a ja pokiwałam głową.
Blondynka zniknęła na górze, a ja spojrzałam z Lucy na dwóch mężczyzn, którzy patrzyli na siebie. Richard zabijał wzrokiem Paula, a ten stał i nie wiedział co zrobić, ani co powiedzieć. Jak dzieci. Normalnie jak dzieci z tymi mężczyznami. Stare konie, ale jak wychodzą na scenę to jak nowo narodzeni. Skąd w nich do cholery tyle energii?
-Znajdź sobie dziewczynę Hiersche, a nie moją zabierasz z moich kolan. -powiedział patrząc na swojego przyjaciela.
-Dobrze wiesz, że traktuję Vitani jak siostrę. Kocham inną! -ostatnie zdanie wykrzyczał.
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, a kątem oka dostrzegłam smutek w oczach Lucy. Biedna. Myśli, że Paul zakochał się w innej, a tym czasem mój przyjaciel oddał serce Rudej. Muszę w końcu tego starego dziada zmusić, żeby jej powiedział, bo jak nie... to inaczej to załatwimy, ale to już była groźba.
Doty
Weszłam po cichu do sypialni mojego partnera i zamknęłam za sobą drzwi. Mężczyzna spał z lekko otwartymi ustami i z unieruchomionym nadgarstkiem na brzuchu. Jego druga ręka była zgięta w łokciu i leżała obok głowy. Nogi miał wyprostowane, a stopy wystawały spod kołdry.
Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok i podeszłam do niego. Usiadłam przy nim i pogłaskałam go po rozczochranych włosach wystających z bandaża. Pocałowałam go w bandaż na czole i zaczęłam głaskać go delikatnie po klatce piersiowej. Jego ciało było ciepłe, a klatka piersiowa unosiła się miarowo, co oznaczało, że nie miał żadnych problemów z oddychaniem.
Pocałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju. Weszłam do swojej sypialni i chwyciłam książkę, po czym zamykając drzwi od pomieszczenia poszłam z powrotem do mojego chłopaka. Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Usiadłam na fotelu pomiędzy łóżkiem, a łóżeczkiem Demi. Dziewczynka spała smacznie i "pilnowała" swojego taty kierując główkę w jego stronę.
Z delikatnym uśmiechem otworzyłam książkę i zaczęłam czytać tekst w myślach. Uwielbiałam książki historyczne i uwielbiałam je czytać. Odkąd pamiętam z historii miałam bardzo dobre oceny i pomagałam Rudej oraz kopii Till'a. Dla dziewczyn historia była okropieństwem, a dla mnie przyjemnością.
-Kochanie? -usłyszałam szept mężczyzny i od razu odłożyłam książkę patrząc na niego.
-Jestem skarbie. -usiadłam delikatnie obok niego i pogładziłam jego policzek. -Coś się stało?
-Nie. -uśmiechnął się słabo łapiąc mnie za policzek. -Po prostu się obudziłem. Coś mnie ominęło?
Zachichotałam i położyłam swoją ciepłą i drobną dłoń na jego sporej i chłodniej dłoni. Nawet jak go coś boli on i tak ma gdzieś wszystko i się uśmiecha.
-Vitani się śmiała i uśmiechała, a Paul porwał ją z kolan Richard'a. Potem Kruspe mordował Hiersche wzrokiem, a ten biedny nie wiedział co ma ze sobą zrobić. -zaśmiałam się cicho patrząc w oczy mężczyzny.
-Gdyby wzrok Richard'a mógł zabijać już dawno siedział by w więzieniu na dożywocie za miliard popełnionych zabójstw. -zaśmiał się, a w jego oczach zauważyłam ból.
-Nie śmiej się. -powiedziałam głaszcząc go po dłoni. -Bolą cię żebra.
-To nic. -mruknął. -Śpisz dzisiaj ze mną? -uśmiechnął się zadziornie.
-Będę zaszczycona. -mruknęłam pochylając się nad nim i całując go w usta.
Till oddał pocałunek i pogłębił go. Złapał mnie zdrową dłonią za głowę i wplątał ją w moje blond włosy. Zamknęłam oczy oddając się tej przyjemności.
-Kocham cię. -szepnęłam w jego usta.
-Ja ciebie też skarbie. -szepnął złączając nasze usta w kolejnym pocałunku.
Vitani
Lena:
Człowiek. Wysoki z mocnym głosem. Lubi sport, a najbardziej piłkę ręczną. Brązowe włosy. Ten człowiek jest nerwowy, a ze swoją rodziną nie utrzymuje kontaktu poza jedną osobą. Zgadniesz jakiej płci jestem, Kotek?
Wzięłam kartkę do ręki i połączyłam fakty. Mocny głos, wysoki, lubi sport i pisze do mnie zdrobniale.
Napisałam na kartce "Zagadka I - płeć", po czym przepisałam tą zagadkę, a pod spodem napisałam "Mężczyzna". Mam nadzieję, że to jest poprawne rozwiązanie, bo jeżeli nie... to nie wiem co się stanie.
Lena:
Jeszcze jedno Mała. Ostatnia zagadka ma numer szósty. Gdy wyśle ci szóstą zagadkę masz mi napisać jak mam na imię i nazwisko oraz gdzie się znajduje. Jeżeli odpowiedz dobrze będę czekał aż policja po mnie przyjdzie i już nigdy mnie nie zobaczysz. Jeżeli odpowiesz źle... ktoś z twojej rodziny ucierpi i będziemy się dalej bawić dopóki nie zgadniesz, Królowo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top