Rozdział #26
Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy przed siebie. Mieliśmy cały dzień na zwiedzanie miasta, a wieczorem idziemy na hotelowy basen. Cieszę się, że odpoczniemy w wodzie po całym dniu chodzenia. Może coś sobie kupię z dziewczynami.
-Czy ty widzisz to samo co ja Vit? -zapytała Doty z uśmiechem.
-Myślę, że wiem o czym mówisz. -zaśmiałam się.
-Idziemy okupywać centrum handlowe! -krzyknęła Lucy, a my we dwie zaczęłyśmy się śmiać.
-Dzieci, zostańcie z zespołem, Marią, Ulrike i Jenny. -powiedziałam.
-A możemy iść z wami? -zapytał Max.
-Chcecie iść z nami do centrum handlowego? -zapytała Lucy.
-Tak. -uśmiechnęły się dzieci.
-No to w drogę. -powiedziała Doty. -My idziemy do centrum handlowego, a wy nie wiem.
-Idziemy z wami! -krzyknęły Maria i Jenny, a ich partnerzy przewrócili oczami.
Przepraszam chłopcy, ale zamierzam coś sobie kupić i nikt nie odciągnie mnie od tego pomysłu.
Po kilku sekundach cała nasza grupka zaczęła kierować się do centrum, gdzie było w cholerę sklepów. Może gdy będę chodziła po sklepach to zapomnę o Lucasie. Swoją drogą już do mnie nie napisał, ani nie dzwonił. Czyżby dał sobie spokój, czy nie może się do mnie dodzwonić?
Przeszliśmy przez przejście dla pieszych. Pogoda była na prawdę ładna. Świeciło słońce i jak na 16 kwietnia było ciepło. Wiał delikatny i ciepły wiaterek. Na niebie było kilka chmur, ale były w zupełności nie groźne i raczej burza z nich się nie rozpęta.
Weszliśmy do wielkiego budynku, w którym znajdowały się różne sklepy różnej wielkości. Widziałam na twarzy Marii i Jenny, że z jedną torbą stąd nie wyjdą. Współczuje chłopakom.
-Mam pomysł. -powiedziałam. -Dobierzmy się w grupki i łaźmy po sklepach. Bez sensu będzie łazić całą grupą, bo niektórzy potrzebują więcej lub mnie czasu. Na zakupy mamy 3 godziny, a po nich wrócimy do hotelu i zostawimy siatki z zakupami, i pójdziemy zobaczyć morze. Co wy na to? -zapytałam patrząc na każdego po kolei.
-Moim zdaniem Vitani ma racje. -poparł mnie mój brat.
-Dobierzemy się w pary, ustalimy godzinę i miejsce spotkania. -uśmiechnął się Richard i objął mnie.
-Dobra. -powiedział Paul.
-Najlepiej będzie spotkać się tutaj. -powiedział Christian. -Tak będzie najlepiej, bo wiemy gdzie to jest i jak tu trafić.
-Masz rację. -powiedziałam.
-Skoro mamy trzy godziny to spotykamy się tutaj o 12.30. -powiedział Oliver patrząc swój zegarek.
-No to dopieramy się w pary lub większe grupki i idziemy. -uśmiechnął Christoph.
Skończyło się na tym, że ja po sklepach chodziłam z Richardem i Natalie, Doty chodziła po sklepach z Anną i Tillem, Christoph, Oliver i Christian poszli ze swoimi partnerkami, a Paul dobrał się do Lucy i Max'a. Tak dobrani w pary ruszyliśmy na podbój sklepów.
Najpierw poszliśmy do sklepu z elektroniką, żeby kupić Natalie telefon i słuchawki. Dziewczynka wybrała sobie nieduży, dotykowy telefon, miętowego case'a* z czarnymi wąsami, miętowe słuchawki douszne i czarne słuchawki nauszne. Ja kupiłam sobie case'a w kształcie nyan cat'a. Nie mogłam się oprzeć temu słodkiemu kotkowi, któremu z tyłka leciała tęcza. Oczywiście Richard zaczął kręcić głową roześmiany, jednak bez zbędnego gadania zapłacił za zakupy.
Po sklepie z elektroniką weszliśmy do Crop'a. Zaczęliśmy przeglądać jakieś ubrania, gdy zaczepiły nas dwie dziewczyny. Na moje oko były nastolatkami i na pewno fankami Rammsteina. Zaśmiałam się i wróciłam z Natalie do przeglądania ubrań zostawiając Richard'a na pastwę napalonych fanek. Niby było ich dwie, ale za cholerę nie chciały puścić mojego chłopaka. Muszę przyznać, że nieźle bawiła mnie ta sytuacja.
Ja i Natalie wybrałyśmy sobie po jednej koszuli, swetrze, spodniach i crop topach. Dla Richard'a znalazłam fajne spodnie, bluzę i dwie koszulki oraz koszulę. Zabrałyśmy to wszystko do garderoby i przymierzałyśmy po kolei nasze rzeczy, a ubrania dla mojego chłopaka wisiały i czekały na niego. Razem z córką postanowiłyśmy kupić to co sobie wybrałyśmy i przebrałyśmy się w nasze ubrania, po czym zabierając niezakupione ubrania wyszłyśmy z przymierzalni. Richard dalej był osaczony przez dwie fanki. Wywróciłam oczami i podeszłam do nich.
-Sorki dziewczyny, ale zabieram swojego chłopaka do przymierzalni. -puściłam im oczko, a one zdziwione i z rozdziawioną buzią puściły go.
Mężczyzna od razu został pociągnięty przeze mnie do przebieralni i siłą do niej wepchnięty wraz z ubraniami dla niego. Przymierzył wszystko i oznajmił nam, że chce jeszcze jedną parę spodni. Zaśmiałam się, a Natalie patrzyła na swojego tatę nie dowierzając.
-Są tak wygodne, że kupię jeszcze jedną parę. -powiedział biorąc spodnie.
Richard zapłacił za nas wszystkich, a Natalie patrzyła się na sklep na przeciwko. Były w nim pięknie sukienki i spódnice. Zauważyłam, że jedna sukienka i spódnica wpadła jej w oko. Szturchnęłam Richarda i pokazałam dyskretnie na naszą córkę. Mój chłopak uśmiechnął się cwaniacko i złapał dziewczynkę za rękę kierując się w kierunku tego sklepu.
Natalie prze szczęśliwa pokazała mu od razu dwa ubrania, które tak przypadły jej do gustu, a gdy Richard po przymiarkach kupił jej to co chciała była jeszcze bardziej szczęśliwa.
-Teraz coś dla ciebie. -powiedział szczerząc się i pociągnął mnie do środka. Natalie trzymała się dłoni Richard'a i szła obok niego zadowolona.
-Nie przesadzaj, bo znowu będziesz latał po bankomatach. -powiedziałam dalej przez niego ciągnięta.
-Oj cicho. -powiedział i zaczął pokazywać mi różne sukienki.
Wszystkie były boskie i od razu mi się spodobały, ale nie mogłam sobie pozwolić na tyle sukienek. Niedługo Richard zbankrutuje z nami dwiema, a jeszcze chce ze mną kolejne dziecko. To już w ogóle straci wszystkie pieniądze.
Skończyło się na tym, że wybrałam trzy sukienki. Jedna była w kolorze czerwieni i cała była pokryta koronką, druga była rozkloszowana i sięgała do kolan, była w kolorze bordowego. Trzecia i zarazem ostatnia sukienka była w kolorze czerni, krój miała prosty, a plecy mega wycięte.
No i mój ukochany chłopak, który zostanie niedługo bankrutem, znowu zapłacił za wszystko.
***
Stanęliśmy przy drzwiach wyjściowych obok Lucy, Paula i Maxa. Jak się okazało moja przyjaciółka była obrażona na mojego przyjaciela, a Max był w niebo wzięty. Zapytałam o co chodzi, a Lucy pokazała mi torby z ich zakupami. Okazało się, że mieli ich więcej niż my. A ja tak krzyczałam na Richard'a.
-Obraziła się na mnie, bo kupiłem jej sporo rzeczy, które nie były tanie. -zaśmiał się Paul.
-Mówiłam, żebyś mi nic nie kupował. Mam swoje pieniądze i sama zapłacę za siebie i swojego syna. Kupiłabym nam tańsze rzeczy i też było by dobrze. O wile tańsze bym kupiła.
-Ej. -powiedział Paul. -Zaprosiłem cię, żebyś razem ze swoim synem towarzyszyła mi w trasie. Kupiłem wam te rzeczy w podzięce za to, że się zgodziłaś. -powiedział.
-Nie potrzebnie. -mruknęła. -Mogłeś zwyczajnie podziękować.
Spojrzałam na Richarda o on na mnie, po czym oboje spojrzeliśmy na kłócącą się dwójkę. Max i Natalie rozmawiali ze sobą gestykulując przy tym. Podczas tej kłótni nie rozumiałam ani Lucy ani Paula. Chłopak się stara, a ta na niego krzyczy. Oboje to wariaci. Oczywiście w dobrym sensie.
Gdy wszyscy zebrali się już przy wyjściu mogłam dumnie stwierdzić, że ja, Richard i Natalie mamy najmniej toreb. Zaraz po nas jest Doty, Till i Anna, Paul, Lucy i Max, Christoph i Urlike, a Maria i Jenny nabrały tyle rzeczy, że nie mogłam na oko oszacować, która z nich kupiła więcej. Moi biedni przyjaciele.
-Richard, Till, Paul i Christoph do mnie. -powiedziałam pewnie i odeszłam trochę od naszej całej grupy.
Mężczyźni otoczyli mnie i wpatrywali się we mnie intensywnie czekając aż coś powiem. Czuję się osaczona i zakłopotania... i taka... mała.
-Wy we dwaj... -pokazałam na mojego brata i mojego chłopaka. -pomożecie Oliver'owi, a wy we dwaj... -pokazałam na Paula i Christoph'a. -pomożecie Christian'owi.
-Tak jest. -odpowiedzieli i zasalutowali, po czym podeszli do swoich przyjaciół i pomogli im z siatkami.
Z tego co widziałam to Jenny i Maria nie za bardzo przejmowały się tym, że chłopakom jest za ciężko i plotkowały między sobą nie zwracając uwagi na nic. Jak Christian i Oliver mogą to wytrzymywać?
Ja, Natalie, Lucy, Max, Doty, Anna i Urlike wzięłyśmy swoje torby i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Rammstein szedł za nami, a za nimi szły wciąż gadające kobiety. Zaczynają mnie wkurwiać. No jak tak można?!
Wróciliśmy do swoich pokoi i zostawiliśmy w nich siatki z zakupami, po czym znowu opuściliśmy hotel. Szłam z Richard'em za rękę, a po obu naszych stronach szła Doty i moim bratem i Lucy obok, której szedł Paul i przepraszał ją za te zakupy. W pewnym momencie ruda nie wytrzymałą i zatkała Paulowi buzię ręką.
-No zamknij się już. -warknęła. -Wybaczam ci tylko już mnie nie przepraszaj.
Lucy zdjęła rękę z ust mojego przyjaciela, a on szczęśliwy ją uścisnął i podziękował. Zaśmiałam się i spojrzałam znacząco na moją rudą przyjaciółkę. Uśmiechnęła się lekko i przekręciła oczami. Ktoś tu się komuś podoba!
-Mam dla was newsa. -zaczęła ucieszona rudowłosa. -Doty pomogła znaleźć mi mieszkanie i będę mieszkała blisko was w domu jednorodzinnym. Jakieś 30 minut piechotą.
Pisnęłam ze szczęścia i przytuliłam swoją przyjaciółkę, która roześmiana odwzajemniła gest. Do nas dołączyła się Doty i nasze dzieci. Trójka dzieciaków owinęła swoje rączki dookoła naszych bioder. Podejrzewam, że chcą się po prostu przytulić.
Nagle usłyszeliśmy pisk jakichś dziewczyn. Gdy odwróciłyśmy się w stronę dźwięku ujrzałyśmy chłopaków otoczonych grupką fanek. Przekrzykiwały się nawzajem i przytulały się do chłopaków nie zważając na to, że stoimy wszyscy na środku chodnika i tak jakby troszeczkę tarasujemy przejście, a ludzie patrzą się na nie jak na nie normalne.
Przewróciłam oczami i odkleiłam się od przyjaciółek. Spojrzałyśmy po sobie i kiwnęłyśmy porozumiewawczo głowami. Jakimś cudem udało nam się przepchać do naszych partnerów i przytulić się do nich. Wszystkie fanki się uspokoiły i przestały obmacywać chłopaków.
-Sorki laski, ale nie zachowujcie się jak wypuszczone z dziczy i ładnie poproście o autograf i zdjęcie. -powiedziałam stojąc przed Richard'em.
-Inaczej będziecie zmuszone odwrócić się i sobie pójść. -powiedziała Doty, która obejmowała Tilla.
-A jeżeli dalej będziecie zachowywać się jak dzikuski to wasi idole przestaną nimi być. Nie wolno tak atakować ludzi na ulicy. -powiedziała Lucy przytulając się do boku Paula.
-A wy to kto? -zapytała jakaś blondynka.
-Ciebie znam i tamte znam, ale tych dwóch nie znam. -powiedziała jakaś szatynka i spojrzała krzywo na moje przyjaciółki.
-To są moje przyjaciółki, a do tego blondynka jest dziewczyną Tilla. Radzę wam ładnie poprosić o autograf i zdjęcie albo się pożegnamy. -warknęłam i spojrzałam na nie morderczo.
Grupka fanek grzecznie poprosiła o zdjęcia i autografy, po czym odwróciły się i poszły przed siebie specjalnie kręcąc biodrami. Jak mam być szczera to wcale ładne nie były. Były strasznie sztucznie i do tego te dzikie zachowanie. Jakby dopiero co z dziczy wypuszczone.
-Dzięki kochanie. -Richard uśmiechnął się i objął mnie w talii, po czym pocałował mnie w policzek, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
-Dziękuję za ratunek Lucy. -powiedział Paul i spojrzał na moją przyjaciółkę.
-Nie ma za co. -uśmiechnęła się lekko. -Czego nie robi się dla przyjaciół.
-Tak. -zaśmiał się. -Czego nie robi się dla przyjaciół.
Paul założył kosmyk rudych loków za ucho mojej przyjaciółki odsłaniając przy tym jej twarz. Lucy zarumieniła się lekko, a w jej oczach tańczyły iskierki nieśmiałości i szczęścia. Mieszanka wybuchowa. Na twarzy widniał uśmiech i do tego obydwoje stali blisko siebie.
Uśmiechnęłam się na ten widok i spojrzałam na twarz mojego chłopaka. Przyglądał mi się uważne, a gdy zobaczył, że się na niego patrzę to schylił się i mnie pocałował. Oddałam pocałunek i uśmiechnęłam się.
***
Stałam na molo nad morzem w Spocie. Wiatr muskał moją skórę i rozwiewał pojedyncze kosmyki, które wydostały się poza spinkę do włosów. Fale uderzały o brzeg i niektóre krople leciały na mnie.
-I jak ci się podoba? -szepnął mi do ucha czarnowłosy i objął mnie w talii.
-Jest cudownie, a nawet lepiej niż sobie wyobrażałam. -powiedziałam z uśmiechem i oparłam głowę o jego ramię.
Natalie stanęła obok mnie i wtuliła się we mnie. Objęłam ją ręką i dalej patrzyłam na piękne, polskie morze. Obiecuję sobie, że jeszcze wybiorę się nad polskie morze tylko, że na dłużej.
Staliśmy tak jeszcze przez kilka minut wtuleni w siebie. Każdego ogarną taki nastrój i każdy się z kimś przytulał. No oprócz Paula, bo on stał sam. Lucy przytulała się ze swoim synkiem. Jestem szczerą osobą i otwarcie mówię, że Paul pasowałby do Lucy i już pomogę mu ją zdobyć.
Po wpatrywaniu się w morze cała nasz grupa powoli opuszczała molo. Chcieliśmy znaleźć jakąś restaurację albo coś w tym stylu, żeby coś zjeść. Nie jedliśmy nic oprócz śniadania, a do tego dzieci dają oznaki, że są głodne i potrzebują odpoczynku.
Szliśmy do przodu rozglądając się za czymś do jedzenia. W pewnym momencie Oliver oznajmił nam, że znalazł odpowiednie miejsce. Na szczęście nie była to ekskluzywna restauracja, o której mówiły Jenny i Maria tylko zwykły miejski bar, w którym można było zjeść i się napić.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik. Dzieci od razu chwyciły Menu, ale spojrzały na nie krzywo. Domyśliłam się, że nie za bardzo wiedziały co jest tu napisane.
-Mamo. -odezwała się Natalie. -Nie wiem co tu pisze.
-Pokaż. -powiedziałam, a córka podała mi Menu. -Jest tu napisane po polsku i angielsku.
-Polskiego nie znam. -powiedziała, po czym zamilkła. -A angielski znam, ale nie za bardzo. -odezwała się po chwili namysłu.
-Jak wrócimy do domu trzeba wziąć się za naukę języków. -zaśmiałam się. -Chodź do mnie na kolana.
Dziewczynka zeszła z krzesła i przyszła do mnie. Posadziłam ją na swoich kolanach i przed nami położyłam kartę Menu. Zaczęłam czytać po kolei dziewczynce dania i mówiłam co w nich jest i jak to mniej więcej będzie to wyglądać. Wiedziałam, że jest bardzo skupiona i stara się coś zapamiętać. Tłumaczyłam jej to co było napisane po polsku i to co było napisane po angielsku.
Po przetłumaczeni dziewczynce całego Menu w końcu wybrała co chciałaby zjeść i co chciałaby wypić. Pokiwałam głową i sama zaczęłam wybierać. Gdy wybrałam dziewczynka poszła na swoje miejsce, a ja odłożyłam Menu.
-Skoro mówisz po polsku Vit to ty zamawiasz jedzenie. -powiedział uśmiechając się Christoph.
-To powiedźcie co zamówiliście. -powiedziałam i przewróciłam oczami.
Wszyscy po kolei powiedzieli mi co wybrali do jedzenia i picia, a ja skupiałam się na każdej literce żeby zapamiętać. Mam nadzieję, że to poskutkuje.
-Dzień dobry. -odezwała się kelnerka. -Co podać?
-Dzień dobry. -zaczęłam z uśmiechem. -Raz pierś z kurczaka z grilla z frytkami i surówką z kapusty pekińskiej, dwa razy De volaille z frytkami i surówką z marchwi i pora, raz pierogi z owocami, dwa razy placek po węgiersku z surówką celasław, raz łosoś na szpinaku z warzywami gotowanymi na parze, raz De volaille z warzywami gotowanymi na parze, raz pierogi ruskie ze śmietaną, raz placki ziemniaczane z surówką z kapusty kiszonej, dwa razy placki ziemniaczane z surówką z marchwi i pora, dwa razy dorsz po grecku z kaszą gryczaną, raz pierś kurczaka nadziewana szpinakiem i serem Rokpol i frytki. -powiedziałam to co wszyscy sobie wybrali.
-Dobrze. -mruknęła zapisując ostatnie wyrazy. -A coś do picia?
-Sześć razy espresso, cztery razy Cappuccino, trzy razy sok z jabłek i dwa razy kawa biała. -powiedziałam.
-To wszystko? -zapytała kelnerka z uśmiechem patrząc na mnie.
-Tak. Dziękuję. -uśmiechnęłam się, a kelnerka poszła w swoim kierunku.
***
Cała nasza grupa dostała już obiady i napoje. Jedliśmy rozmawiając i żartując. Niektórzy ludzie dziwnie się na nas parzyli. Nie dziwię się, bo sama patrzyłabym się na kogoś dziwnie kto nie mówi w moim języku i nic z tego bym nie rozumiała.
Czas mijał nam cudownie, a my powoli kończyliśmy obiad. Oczywiście Richard musiał dojeść po mnie i Natalie, więc raczej był najedzony. Jak wrócimy do Niemiec do zrobię mu ćwiczenia odchudzające, bo mi jeszcze się roztyje jak w teledysku "Keine Lust". Co to, to nie.
Po zjedzeniu i wypiciu napoi zapłaciliśmy i wyszliśmy z baru. Jedzenie było bardzo smaczne.
Znowu zaczęliśmy się włóczyć bez celu po mieście podziwiając jego piękno. Co bądź takich widoków nie ma w Niemczech i wolę się tą chwilą rokoszować, bo nigdy tu nie byłam, ale to nie jest pierwszy i ostatni raz jak tu jestem. Planuję kolejne wypady do Polski w przyszłości.
Gdy Natalie, Max i Anna zauważyli plac nie było mowy, żebyśmy obok niego przeszli jak gdyby nigdy nic. Dzieciaki musiały się zatrzymać i pobawić się na placu. W sumie nie przeszkadzało mi to i z uśmiecham patrzyłam na bawiące się dzieci.
Po kilku minutach wpatrywania się zerknęłam na zegarek na moim nadgarstku. Jeszcze dwie godziny i będziemy wracać do hotelu. Odpoczniemy chwilę w pokojach i przygotujemy się na basen. Jutro rano też będzie trzeba wstać, żeby pojechać do Gdańska, które jest ostatnim miastem z trójmiasta. Cudownie było zobaczyć polskie morze, a gdy pojedziemy do Gdańska także pójdziemy na plaże.
***
-Założyłaś strój myszko? -zapytałam Natalie związując swoje włosy w koński ogon.
-Tak. -powiedziała i pokiwała energicznie główką.
Uśmiechnęłam się i ścisnęłam włosy. Wystarczyło nam jeszcze poczekać na Richard'a, który siedzi w łazience i mogliśmy już wychodzić na basen. W końcu mój chłopak raczył wyjść z łazienki i ruszyliśmy w kierunki basenu. Oczywiście na korytarzu spotkaliśmy resztę swojej cudownej paczki i z nimi ruszyliśmy dalej.
Gdy dotarliśmy na miejsce rozdzieliliśmy się na dwie szatnie. Jedna dla mężczyzn, a druga dla kobiet. Lucy oczywiście musiała powiedzieć Max'owi, że ma się trzymać blisko Paula albo któregoś z mężczyzn z Rammstein, a Paulowi powiedziała, żeby przez chwilę miał oko na Max'a. Oczywiście Paul się zgodził bez problemu.
Poszłam z dziewczynami i dwójką dzieci do naszej szatni, gdzie zostawiłyśmy nasze ubrania i plusnęłyśmy się wodą przed wyjściem, po czym wyszłyśmy z szatni kierując się do największego basenu.
Weszłyśmy do wody i czekałyśmy na mężczyzn, którzy przyszli po chwili. Dołączyli do nas i zaczęliśmy pływać. Odbijaliśmy później piłką i pluskaliśmy się z dziećmi. Na basenie nikogo oprócz nas nie było. Tak jak mówił Richard.
Dzieci zaciągnęły chłopaków na zjeżdżalnie, a ja i moje dwie przyjaciółki oraz jedna dobra koleżanka weszłyśmy do jackuzy. Bąbelki biły mnie przyjemnie w ciało, a ciepła woda rozluźniała moje mięśnie. Tego mi trzeba było.
***
Położyłam się na łóżku obok mojego chłopaka, który sprawdzał coś na telefonie. Przykryłam się kołdrą i spojrzałam na Richard'a.
Gdy mężczyzna na mnie zerknął uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił i odłożył telefon. Przysunął się do mnie i zgasił lampkę na swojej szafce nocnej. Przytulił się do mnie i odetchnął głęboko.
-Jak zawsze pięknie pachniesz. -usłyszałam jego szept tuż przy uchu.
-Dziękuję kochanie. -mimowolnie się uśmiechnęłam i odwróciłam się twarzą do niego.
Richard objął mnie mocniej i szczelnie nakrył nas kołdrą. Pocałował mnie w czubek głowy i wtulił mnie w swoją klatkę piersiową.
-Dobranoc kochanie. -powiedział całując mnie w szyję przez co przeszedł mnie dreszcz.
-Dobranoc skarbie. -uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.
Dzisiejsze łażenie po mieście dopiero teraz dało o sobie znać. Nogi lekko zaczęły mnie pobolewać, a mnie ogarnęła silna fala zmęczenia i senności. Nie walczyłam z nią długo i pozwoliłam sobie zasnąć.
____________________________________
Myślę, że rozdział może być. Mam nadzieję, że nie zanudziliście się i dotarliście do samego końca. Jeżeli tak to bardzo wam dziękuję.
Do zobaczenia i pozdrawiam!
Psycho_Melania ;* ;* ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top