rozdział czwarty - Tęskniłam.
Otworzyłam oczy. Przy moich nogach dalej w najlepsze spał Neo. Rozejrzałam się po dormitorium, w którym oprócz mnie były jeszcze trzy inne dziewczyny. Jedną z nich na pewno była Hermiona, a reszty nie znałam. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Ósma?! Spóźnię się na zajęcia! Już miałam poderwać się z miejsca, gdy przypomniałam sobie, czemu ja i moje współlokatorki do tej pory spały .
Dzisiaj niedziela. Nikogo nie interesowały zajęcia. Wiedziałam, że nie zasnę, więc ostrożnie wstałam z łóżka, aby nie obudzić Neo, i podeszłam do kufra, z którego wyciągnęłam pergamin i pióro. Pora napisać list do cioci Emily. Po niedługim czasie wyszedł mi całkiem ładny list, teraz jeszcze tylko go wysłać. Jeszcze raz go przeanalizowałam.
Kochana ciociu Emily!
Wczoraj dotarliśmy do Hogwartu. Tiara przydzieliła mnie do Gryffindoru! Widziałam Harry'ego. Wygląda prawie tak jak tata na zdjęciach. Zdziwił się słysząc moje nazwisko. W zasadzie to mu się nie dziwię. Też bym się zdziwiła, gdybym po jedenastu latach dowiedziała się, że mam brata bliźniaka.Wiesz, że państwo Castelon i Bonnie to czarodzieje czystokrwiści? Pogadaj z nimi, na pewno będziecie mieli dużo tematów.A co u ciebie, ciociu? Dobrze się czujesz? Przesyłam całuski. Twoja Nic.
Tak, list był napisany tak, jak chciałam. Teraz tylko go wysłać. Ale to potem. Znów wstałam z łóżka, jednak zapomniałam o Neo. Ten, wybudzony ze słodkiego snu najpierw miałknął przeraźliwie, a potem uciekł na szafę, i dalej spał. Miałam nadzieję, że mój kot nie obudził nikogo. Niestety, myliłam się. Trójka dziewczyn patrzyła na mnie z zaciekawieniem, jednak w ich oczach dalej krył się sen.
- Cześć - powiedziałam z uśmiechem. - Przepraszam, że wczoraj nie zdążyłyśmy pogadać, ale Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia, i nie miałam jak się z wami przywitać.
- Okej. - powiedziała dziewczyna o lekko ciemnym odcieniu skóry. - Skoro dzisiaj nie mamy zajęć, to może poznamy się bliżej? Wiecie, mamy dzielić to dormitorium razem przez siedem lat. - zaproponowała.
- Jak dla mnie super! - pisnęła Lavender, którą jedyną, poza Hermioną, choć trochę znałam. - To co, z poduchami na podłogę?
- Okej. - powiedziałam, a już po chwili wszystkie w piątkę wraz z poduszkami w rękach i kocykami na ramionach siedziałyśmy na podłodze.
- To może ja zacznę. - na ochotnika pierwsza zgłosiła się Hermiona. - Nazywam się Hermiona Granger. Moi rodzice są mugolami. Mimo, że okazało się, że jestem czarodziejką, rodzina się mnie nie wyparła. Wręcz przeciwnie, wspierają mnie i są ze mnie dumni. Poza tym, nie mam rodzeństwa.
- Jestem Lavender Brown - bez uprzedzenia odezwała się Lavender, z którą siedziałyśmy w łódce. - i jestem czystokrwista. W Gryffindorze była cała moja rodzina. Uwielbiam mówić. Opowiadać, plotkować, gadać o byle czym... widziałyście już Harry'ego Pottera? O matko, on jest taki...
- Błagam, nie kończ, bo jak słyszę coś o chłopakach, to zbiera mi się na wymioty. - przerwałam Lavender, a reszta dziewczyn zachichotała. - Przyszła kolej na mnie. Nazywam się Nicolette Potter, dla znajomych Nicole, Nici lub Nic. Jestem czarownicą półkrwi. Mam brata, Harry'ego, którego swoją drogą nie muszę wam przedstawiać. Mam nadzieję, że jako jedyne nie będziecie na mnie patrzyć jak na odmieńca. - zaśmiałam się sama do siebie. Inne dziewczyny się uśmiechnęły.
- Ja jestem Parvati Patil i jestem półkrwi. Mam siostrę Padmę, którą tiara przydzieliła do Ravenclawu. Interesuję się wróżbia...
- Wróżbiarstwem? Oh, ja też! Te wróżby, przepowiednie... - w słowo weszła jej Lavender.
- Okej, każda coś powiedziała, tylko ty nic nie mówisz. - zwróciłam się do brunetki opierającej się o łóżko. - Opowiedz coś o sobie.
- No, dobrze... Nazywam się Fay Dunbar, jestem czarownicą czystej krwi. Mam młodszą siostrę Katy, która ma 6 lat. Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć. - Fay uśmiechnęła się nieśmiało.
- Czyli każda już coś o każdej wie. - podsumowałam, po czym dodałam: - Nie wiem jak wy, ale ja jestem strasznie głodna i idę na śniadanie. Któraś ze mną?
- Ja muszę się jeszcze przygotować. - stwierdziła Parvati, patrząc na swoją pidżamę.
- Ja też! - poparła Parvati Lavender. Osobiście, średnio przypadła mi do gustu. Ogromne pokłady energii. Może być z nią mały problem.
- Też jestem głodna. - powiedziała Hermiona wstając z podłogi.
- A ty, Fay? - zapytałam dziewczyny, która oprócz swojej krótkiej wypowiedzi wcale się nie wypowiadała.
- W sumie, mogę się przejść... - mruknęła pod nosem wstając.
- No to idziemy! - pełna entuzjazmu ruszyłam w stronę drzwi. Jak to dobrze że już byłam gotowa do wyjścia z dormitorium. Nie zniosłabym chyba siedzenia z Lavender gadającą o ciuchach i chłopakach. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie. Ja sama ubrana byłam prosto. Na ramionach miałam niebieski sweter z białym sercem na środku, a nogi zdobiły zwykłe dżinsy. Nienawidziłam takiej grobowej ciszy, w jakiej przemierzałyśmy zamkowe korytarze, więc postanowiłam zagaić jakąkolwiek rozmowę. Ale nie, wyprzedziła mnie, o dziwo, Fay.
- Spytam szczerze, lubicie dziewczyny typu Lavender?
- Każdego da się polubić. - mruknęła pod nosem Hermiona, jednak widziałam, że nie lubiła Lavender. - Nie wytrzymam, lecę na to śniadanie bo chyba pęknę z głodu.
Hermiona pędem pobiegła przez korytarz, dzięki czemu zostałam sama z Fay.
- Naprawdę jesteś siostrą Harry'ego Jamesa Pottera? - zapytała.
- A wyglądam na taką, która nią nie jest? - zaśmiałam się. Fay też się zaśmiała.
- Jesteś całkiem fajna. - stwierdziła brunetka. - Inne sławne dziewczyny zachowują się, jakby pozjadały wszystkie rozumy. A ty jesteś taka normalna.
- Jeśli to komplement, to dzięki. - powiedziałam. - O, już jesteśmy. Jesteś gotowa na wszystkie spojrzenia zwrócone w twoją stronę?
- Tsaa, jakoś to zniosę. - odpowiedziała, po czym weszłyśmy przed drzwi do wielkiej sali. Tak jak się spodziewałam, wzrok wszystkich zatrzymał się na mnie. Ja jednak nic sobie z tego nie robiłam, tylko rozejrzałam się za Hermioną, którą ujrzałam gadającą... z moim bratem i jakimś rudzielcem! Wreszcie nadarza się okazja. Szturchnęłam Fay, i ruszyłyśmy w stronę mojej przyjaciółki.
- Przesuniesz się trochę? - powiedziałam jej przy uchu, a ona podskoczyła, na co ja zachichotałam.
- Nigdy więcej, Nici. - powiedziała, przesuwając się.
- Hej Harry, cześć rudy. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Ty naprawdę jesteś moją siostrą? - zapytał mnie Harry prosto z mostu.
- A wyglądam ci na taką, która nią nie jest? - odpowiedziałam pytaniem.
- Masz może ochotę przejść się po śniadaniu na błonia? - spytał, nakładając sobie jajecznicę na talerz.
- Jasne. - odparłam, i zaczęłam jeść moje ulubione tosty. Po 10 minutach szłam już z bratem przez błonia. - Może tutaj? - pokazałam na drzewo przy jeziorze.
- Okej. - podszedł do drzewa, które wskazywałam, po czym usiadł i poklepał miejsce obok siebie. - To może ja zacznę: Gdzie się wychowywałaś?
- U cioci Emily. Była dobrą przyjaciółką naszych rodziców. Z tego co wiem, ty wychowywałeś się u mugoli. - spojrzałam na brata.
- Tak, mieszkałem u Dursleyów. Ale uwierz mi, gdybym mógł, to bym u nich nie mieszkał. Są okropni. - powiedział.
- Wiesz co, Harry? Tęskniłam za tobą. Tęskniłam, odkąd w wieku 7 lat dowiedziałam się, że mam brata i moi rodzice zginęli z rąk największego czarnoksiężnika wszechczasów. Tęskniłam, gdy zobaczyłam cię na ceremonii przydziału. I teraz, po 11-stu latach, wreszcie mogę z tobą pogadać twarzą w twarz. Moje marzenie się spełniło. - przytuliłam niczego niespodziewającego się brata.
- W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że mam siostrę bliźniaczkę. - przyznał się Harry.
- Mi też ciężko było uwierzyć, że mam brata. Ale przyzwyczaiłam się. I braciszku, wiedz, że ja nie dopuszczę do tego, żebyśmy znów się rozdzielili.
- Ja też do tego nie dopuszczę. - obiecał zielonooki. I siedzieliśmy w ciszy, może 15 minut, może 2 godziny. Ale to nie było ważne. Byliśmy razem. To się dla nas liczyło.
- Chodź, poznasz moje przyjaciółki. - powiedziałam niespodziewanie, ciągnąc mojego brata za rękę.
- A ty poznasz Rona. Jako pierwszy się do mnie odezwał. Jest fajny. - stwierdził, a po chwili dodał: - Z resztą, jak cała rodzina Weasleyów. Ron ma siostrę i pięciu braci. Pani Weasley też jest bardzo miła.
- Super! Uwielbiam nowe przyjaźnie! - powiedziałam, promieniejąc. Weszliśmy do zamku, i wesoło gawędząc doszliśmy pod portret Grubej Damy.
- Hasło? - zapytała kobieta.
- Odważny lew. - powiedziałam, po czym obraz się otworzył. Na kanapie siedziała Hermiona i Fay z Ronem. Dosiedliśmy się z Harrym.
- I jak było na błoniach? - zagaiła Fay.
- Ciepło i przyjemnie. - stwierdziłam, patrząc na brata, który gadał właśnie z rudzielcem. Od niego też promieniowała pozytywna energia. - Nie przedstawiłam się. - wyciągnęłam rękę w stronę Rona. - Nicolette Potter.
- Ron Weasley. Miło poznać. - chłopak serdecznie uścisnął moją dłoń. Siedzieliśmy trochę i gadaliśmy. Dowiedziałam się, że Fay poznała się już bliżej z Ronem. Gdy przyszliśmy z błoni, Hermiona siedziała tylko chwilę, bo potem poszła do dormitorium, aby się pouczyć. Wesoło rozmawialiśmy, śmialiśmy się. W pewnym momencie do pokoju wspólnego wpadła dziewczyna, chyba z trzeciego roku. Podeszła do mnie i powiedziała:
- Przez obrazem czeka na ciebie jakiś blondyn. Mówi, że chciałby się z tobą widzieć.
- Okej, dzięki. - uśmiechnęłam się do trzeciorocznej, która już odchodziła. - Przepraszam was na chwilę, zaraz wrócę.
Wstałam i przeszłam przez obraz. Stał tam Draco Malfoy. Ale czego on ode mnie chciał? Nie miałam zielonego pojęcia.
- Cześć Draco. - przywitałam się. - Co tak przyszedłeś?
- Cześć Nicole. Chciałem przyjść powiedzieć, a raczej spytać, czy moglibyśmy być przyjaciółmi?
- Przyjaciółmi? Znamy się dopiero - zaczęłam liczyć na palcach. - dwa dni. U mnie nie zdobywa się tak szybko zaufania, tym bardziej miana przyjaciela. Musisz sobie zapracować.
- No... okej. To... do zobaczenia. - pomachał mi, i uciekł po schodach. I tutaj muszę powiedzieć, Malfoy ma dziwne zachowania. Ale cóż, nic na to nie poradzę. Ruszyłam w stronę mojego brata, Rona i Fay. Przelotnie zerknęłam na zegar. Dwudziesta pierwsza? Ten czas leci szybko. Aż za szybko. Przytuliłam mojego brata z tyłu.
- Ja już idę spać. Chcę się wyspać na jutrzejsze zajęcia.
- Też będę się już zbierać. - Fay wstała z zajmowanego wcześniej fotela. - Do jutra!
- Do jutra! - powiedzieli chłopcy, i już nas nie widzieli. Wchodząc do dormitorium zauważyłyśmy Hermionę siedzącą na łóżku z książką do historii magii i Lavender nawijającą bez sensu do Parvati, która widocznie nie słuchała, tylko wpatrywała się w świecący księżyc. Nawet nie zauważyły naszego przyjścia. Wymieniłyśmy z Fay porozumiewawcze spojrzenia i ruszyłyśmy do swoich kufrów wyciągnąć pidżamy. Równocześnie podbiegłyśmy do drzwi łazienki, ale to ja szybciej wślizgnęłam się do środka i zamknęłam drzwi. Z zewnątrz usłyszałam głos brunetki:
- A niech cię, Nici!
Zaśmiałam się. Przebrałam się w piżamę, wzięłam prysznic i umyłam zęby. Byłam gotowa do snu. Gdy tylko uchyliłam drzwi łazienki, Fay szybko podbiegła, wypchnęła mnie ze środka i zamknęła się. Podeszłam do łóżka, na którym już po chwili leżał Neo. Pogłaskałam go za uchem, na co zamruczał z zadowolenia. Już miałam kłaść się obok kota, gdy przypomniałam sobie jedną, dosyć istotną rzecz...
- Nie wysłałam listu do cioci! - krzyknęłam, patrząc z rozpaczą na zegar. Była 21.45. Nie zdążę w 15 minut zajść do sowiarni, wysłać listu i z powrotem dojść do wieży Gryffindoru.
- Użyj mojej sowy, Śnieżki! - usłyszałam głos z łazienki.
- Uwielbiam cię, Fay! - powiedziałam do drzwi, zza których usłyszałam chichot. Przywiązałam sowie list do nogi, mówiąc adres domu cioci Emily, a ona już po chwili leciała w stronę domu mojej cioci. Spokojnie położyłam się na łóżko obok mruczącego kota, i nie zauważyłam, kiedy Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia.
~~~~~~~~
Hej wszystkim! ^^
Dzisiaj 1888 słów :)
Jak wam się podobało? Wiem, że szału nie ma, ale pisałam ten rozdział 3 dni xD.
Ogólnie chciałam wam podziękować serdecznie za 1.1k wyświetleń i 63 gwiazdki!
Jesteście najlepsi ;*
Przy okazji powiadamiam, że prawdopodobnie ta historia będzie miała 15-25 rozdziałów, nie jestem pewna, oraz każdy rok z życia Nicole będzie pisany osobno. Ale nie jestem w stu procentach przekonana ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej niedzieli.
Dementorkax
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top