Rozdział 11

Nibylandia

Kiedyś

Rozsiedliśmy się wygodnie miałam do niego tyle pytań.- Więc skąd się tu wziąłeś? - spytałam ciekawa. Chłopiec spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Hm?- spytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- W jaki sposób trafiłeś do Nibylandii?- spytałam go.
- Zabrał mnnie cień.- wyjaśnił.- a ty?
- Trafiłam tu w snach.
- Snach?
- Tak.- wzruszyłam ramionami.- ale czasami tęsknię za rodziną.
- To czemu nie poprosisz Piotrusia o powrót? Masz w końcu specjalne traktowanie. - mówi Jake na co patrzę na niego zaskoczona.
- Specjalne traktowanie? O czym ty mówisz? On wszystkich traktuje jednakowo.- wyjaśniłam nie wiedząc za bardzo o co mu chodzi.
- To nie prawda. Ty jesteś traktowana bardziej ulgowo niż reszta. Chłopcy dostają porządny wycisk podczas gdy ty jesteś rozpieszczana przez niego.- mówi z goryczą w głosie. Dotykam jego dłoni chcąc go pocieszyć.
- Porozmawiam z nim jeśli tak jest.- zapewniam go chcąc jeszcze bardziej pocieszyć.- ale zapewniam cię że się mylisz. Spojrzałam na Piotrusia obserwował nas jak jastrząb.
- Jake!- krzyknął zły.- chodź tu! Natychmiast!- zobaczyłam jak zaciska dłonie w pieści ze złości. Jakby przy mnie próbował powstrzymać swoją złość.
- Tak Piotrusiu już idę! - odpowiedział chłopiec przerażony. Spojrzał na mnie ostatni raz z niemą prośbą w oczach i po prostu poszedł. Dopiero teraz mnie oświeciło. Tu jest coś nie tak. A ja dowiem się co.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top