1. Mój ojciec chrzestny
Zadedykowane nativ_9
Od zawsze byłam tą mroczniejszą bliźniaczką Jamesa Pottera, tą bardziej złą mimo, że byłam starsza od niego o pięć minut. W dniu naszych 11 urodzin przyszły dwa listy - jeden dla Jamesa i jeden dla mnie. Mój brat dostał list z Hogwartu, ja też. Kilka miesięcy po rozpoczęciu roku szkolnego zostałam przeniesiona do innej szkoły - Instytutu Magii Durmstrang - ponieważ niektórzy śmiali się ze mnie z powodu mojej postury, gdyż byłam troszeczkę grubsza niż większość dzieci. Z biegiem lat wyładniałam, wyszczuplałam i nabrałam bardziej kobiecych kształtów.
Przeniesienie było bolesne, ale w Durmstrangu znalazłam coś, czego mi brakowało - akceptację i możliwość rozwoju wśród rówieśników, którzy rozumieli i szanowali moją siłę. Grindelwald, mój ojciec chrzestny, miał duży wpływ na tę decyzję. Choć jego imię budziło lęk i odrazę w wielu czarodziejach, dla mnie był źródłem mądrości i inspiracji. Przez lata wysyłał mi listy pełne rad i zaklęć, które miały pomóc mi rozwijać moje umiejętności.
Gellert Grindelwald był człowiekiem o niezwykłej charyzmie i mocy. Jego wizja przyszłości, choć kontrowersyjna, zawsze wydawała mi się pełna pasji i determinacji. Często opowiadał mi o swoich młodzieńczych latach, o przyjaźni z Albusem Dumbledore'em i o marzeniach, które ich wtedy łączyły. Wiedziałam, że nie był to człowiek jednoznacznie zły - jego działania były skomplikowane, a intencje często niejasne.
Pamiętam pierwsze spotkanie z Grindelwaldem, gdy miałam zaledwie siedem lat. Wszedł do naszego domu z pewnością siebie, która emanowała z każdego jego ruchu. Dla innych był symbolem mroku, ale dla mnie był światłem przewodnim. To on podarował mi moją pierwszą różdżkę - unikalną, wykonaną z rdzeniem z rogu bazyliszka. Jego głos był ciepły i pełen zrozumienia, gdy uczył mnie pierwszych zaklęć, które nie były w programie nauczania w Hogwarcie.
Grindelwald miał w sobie coś magnetycznego. Każde jego słowo, każdy gest, był przemyślany i pełen siły. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam jego różdżkę, byłam oczarowana jej pięknem. To było coś, co wydawało się być częścią samego Grindelwalda. Pamiętam, jak uczył mnie prostych zaklęć - Lumos, Wingardium Leviosa - ale w jego wykonaniu każde z nich nabierało nowego, głębszego znaczenia.
Przez te lata nasza więź tylko się umocniła. Grindelwald odwiedzał mnie regularnie w nocy, a nasze rozmowy były zawsze pełne głębokich refleksji na temat magii i świata. Nauczył mnie, że magia jest narzędziem, które można kształtować według własnej woli, ale że musi być używana z rozwagą i odpowiedzialnością.
Każdy list, który od niego otrzymywałam, był pełen mądrości i zaklęć, które nie były nauczane w Hogwarcie. Często pisał o swoim dzieciństwie, o latach spędzonych z Dumbledore'em, o ich wspólnych marzeniach. Te listy były dla mnie jak drogowskazy, które pokazywały mi drogę do stania się potężną czarodziejką.
Durmstrang było dla mnie miejscem, gdzie mogłam naprawdę rozwinąć skrzydła. Nauczyciele byli surowi, ale sprawiedliwi. Wszyscy uczniowie mieli w sobie coś, co przyciągało ich do tej szkoły - siłę, ambicję, determinację. To było miejsce, gdzie nie musiałam udowadniać swojej wartości - wystarczyło być sobą i pokazywać swoje umiejętności.
W Durmstrangu nauczyłam się, jak zdobywać szacunek i władzę. Moje umiejętności magiczne rozwijały się z dnia na dzień. Nauczyłam się nowych zaklęć, technik walki, a także sztuki przetrwania w trudnych warunkach. Byłam jedną z najlepszych uczennic w szkole, co przyniosło mi szacunek i podziw innych uczniów.
Po sześciu latach nauki, wchodząc do Wielkiej Sali Hogwartu, czułam się zupełnie inną osobą. Moja magiczna aura emanowała potęgą i władzą, mimo moich 16 lat życia na tym świecie. Uczniowie i nauczyciele zwrócili na mnie uwagę, a szepty szybko rozniosły się po sali.
- Slytherin! - krzyknęła Tiara Przydziału, a nie tak jak kiedyś Gryffindor, gdzie trafiłam z bratem. Teraz wyglądałam już inaczej. Byłam pewna siebie, silna i gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu.
James, siedzący przy stole Gryffindoru, patrzył na mnie z mieszanką zaskoczenia i ciekawości. Wiedział, że przez te lata wiele się zmieniło, ale nie miał pojęcia, jak bardzo. Moje spojrzenie spotkało jego, i przez chwilę zastanawiałam się, czy kiedykolwiek zrozumie, jak bardzo się różnimy.
Po ceremonii przydziału, usiadłam przy stole Slytherinu. Przyjęli mnie tam z mieszanką nieufności i respektu, który szybko przekształcił się w akceptację, gdy dowiedzieli się, kim jest mój ojciec chrzestny. W Durmstrangu nauczyłam się, jak zdobywać szacunek i władzą.
Wielka Sala była wypełniona uczniami, którzy szeptali między sobą, spoglądając w moją stronę. Wiedziałam, że wyglądam inaczej niż kiedyś. Zmieniłam się nie tylko wewnętrznie, ale również zewnętrznie, co wyraźnie rzucało się w oczy.
Moje długie, gęste włosy były czarne jak noc, sięgały pasa i opadały swobodnie na ramiona, czasami splatane w skomplikowane warkocze. Wśród nich znajdowało się kilka srebrnobiałych pasemek, będących śladem moich spotkań z bardzo mroczną czarną magią. Te pasemka były świadectwem mojej mocy i wyzwań, z jakimi się zmierzyłam, jak i również nauki zaklęć mojego ojca chrzestnego.
Oczy, które teraz spoglądały na zebranych w Sali, były intensywnie szmaragdowe, pełne mądrości i tajemnicy. Ich przenikliwe spojrzenie zdawało się widzieć więcej niż to, co było na powierzchni, wnikając głęboko w duszę każdego, kto odważył się spojrzeć w nie dłużej.
Moja cera była jasna, niemal porcelanowa, kontrastująca z ciemnymi włosami. Była gładka, z delikatnym rumieńcem na policzkach, co dodawało mi subtelnego uroku. Wysoka i smukła, ale jednocześnie silna sylwetka była wynikiem lat spędzonych na treningach i nauce w Durmstrangu. Moje ciało, kiedyś nieco krąglejsze, teraz było atletyczne, gotowe do stawienia czoła każdemu wyzwaniu.
Ubierałam się w ciemne, eleganckie szaty, często ozdobione srebrnymi akcentami. Każdy element mojego stroju był starannie dobrany i skrojony, co nadawało mi dodatkowego wdzięku. Noszę ozdobne amulety i biżuterię z symbolami ochronnymi, które podkreślają moją magiczną aurę.
Moja postawa była pełna pewności siebie. Każdy mój krok był zdecydowany i pełen gracji. Czułam na sobie spojrzenia uczniów, ale to tylko dodawało mi siły. Moja obecność była zauważalna, nawet w tłumie.
Przy pasie nosiłam różdżkę w specjalnym, ozdobnym futerale, co było nieodłącznym elementem mojego wyglądu. Na palcu miałam pierścień z rodowym herbem Potterów, a na szyi amulet, który dostałam od Grindelwalda. Był on ozdobiony starożytnymi runami ochronnymi, symbolizującymi moją więź z nim z przepięknym grawerem "Ravenna Esmeray Grindelwald, córka Gellerta Grindelwalda".
Wiedziałam, że budzę respekt i podziw. Moja intensywna, magiczna aura emanowała wokół mnie, sprawiając, że nikt nie mógł przejść obok mnie obojętnie.
Nowe życie w Hogwarcie było pełne wyzwań, ale i możliwości. Wiedziałam, że muszę udowodnić swoją wartość nie tylko jako siostra Jamesa Pottera, ale przede wszystkim jako Ravenny Esmeray Potter - czarodziejka, która zasługuje na szacunek i podziw.
Moją pierwszą lekcją w Hogwarcie była lekcja Obrony Przed Czarną Magią, prowadzona przez profesor Galatea Merrythought. Była to kobieta o łagodnym usposobieniu, ale wiedziałam, że kryje się w niej ogromna siła. Nasza pierwsza rozmowa była pełna wzajemnego zrozumienia - Merrythought wiedziała, że jestem inna, ale nie oceniała mnie.
- Pani Potter, mam nadzieję, że odnajdzie się pani w naszej szkole. - powiedziała, uśmiechając się łagodnie. - Hogwart jest miejscem, gdzie każdy może znaleźć swoje miejsce.
Uśmiechnęłam się lekko, czując, że być może znajdę tu coś więcej niż tylko naukę. Być może znajdę tu przyjaciół, którzy zaakceptują mnie taką, jaka jestem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top