XIII

Saren poprawiła włosy upięte w wysokiego kucyka i spojrzała na stary, opuszczony budynek. Lata swojej świetności już dawno miał za sobą. Teraz straszył starą farbą odpadająca ze ścian i odkrytymi cegłami. Swoim wyglądem przypominał jeden z domów, które można było oglądać w horrorach. To jednak nie sprawiło, że czuła się tutaj mniej pewnie. Otaczające go samochody, z których płynęły dźwięki starego rocka a ich reflektory częściowo oświetlały okolice, nadawały temu miejscu wyjątkowy klimat. Dzięki niemu diablica poczuła się tak, jakby wróciła do piekła. Zimnego, zatęchłego i przerażającego domu. Tego, którego nikt normalny nie odważyłby się nazwać domem.

— Mieliśmy zwiedzać. — Przypominała, przenosząc wzrok na mężczyznę. Chytry uśmiech zagościł na jej twarzy, nadając jej charakterystyczny wygląd.

— Uwierz mi, że to miejsce jest jednym z niewielu które naprawdę warto tutaj zobaczyć. — Oświadczył, kierując swoje kroki w stronę wejścia.

Saren od razu ruszyła za nim. Mimo wysokich butów jej kroki były pewne. Jak zawsze unosiła głowę wysoko. W swoim mniemaniu była stworzeniem wyższej rangi niż cała reszta, zgromadzonych w budynku. Od dziecka wpajano jej, że ludzie bezprawnie zajęli swoje miejsce w układzie wszechświata. Jej ojciec od zawsze pałał do nich nienawiścią. Głównie dlatego, że wbrew jego przekonanią ci stali się od niego ważniejsi. Śmiertelnicy ponad niebiańskie stworzenie. Tego właśnie diabeł nie umiał ścierpieć.

Brunetka rozejrzała się po sporej sali, z uwagą obserwując bawiących się ludzi. Część z nich piła powoli tracąc kontakt z rzeczywistością. Inni głośno rozmawiali, przez co w budynku panował znaczny hałas, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nieznośny. Do niego dochodził dźwięk tłuczonych butelek i innych zmyślnych zabaw młodych ludzi. Przez co Saren miała ochotę się odwrócić i po prostu stamtąd uciec.

— Nie wmówisz mi, że liczyłaś na zwiedzanie, mając na nogach te buty. — Wtrącił Caden podając jej butelkę piwa i, mimo że to nie był jej ulubiony alkohol, od razu ją przyjęła. — Wiedziałaś, że to tak się skończy.

— Nie wydawałeś się dobrym przewodnikiem. — Przyznała, biorąc łyk piwa. Skrzywiła się lekko, oblizując przy tym usta. — Często tutaj bywasz?

— Raz tu raz tam. Jestem w tym miejscu, w którym zapowoda się najlepsza zabawa. — Oświadczył, wzruszając ramionami. Wziął nieco większy łyk piwa, rozglądając się a jasnooka szybko stwierdziła, że ten musi kogoś szukać. — Zaraz wracam. — Oświadczył, ruszając w głąb budynku.

Saren w tym czasie stanęła z boku. Zawsze najlepiej czuła się obserwując ludzi, z pewnego dystansu. Nigdy nie miała się za jedną z nich. Nie bawiły ją te same rzeczy ani nie odnajdywała radości w typowo ludzkich czynnościach. Od zawsze czuła się lepiej jako obserwator. Była na swoim miejscu, kiedy mogła z boku obserwować głupotę i absurdalność ludzkiej egzystencji.

I tak butelkę paskudnego alkoholu później zaczęła się niecierpliwić. Ruszyła przed siebie, by odnaleźć Reeves'a. Przepychała się między ludźmi, aż w końcu odnalazła go w tłumie. Nosił beczki z piwem, pomagając tym organizatorom imprezy. I to była właśnie jedna z tych dobrych stron blondyna. Chęć niesienie bezinteresownej pomocy. Miał w sobie tę cząstkę dobroci, która sprawiała, że nie można go były podporządkować ani do tych dobrych, ani tych złych. Jednak gdzieś pod warstwą dobra kryła się mroczna strona. Ta, którą posiada każdy. Jednak nie każdy korzysta z niej tak chętnie.

— Zebrało Ci się na robienie za pomocnika? — Spytała, opierając się o jedną ze ścian. Mimo późnej pory w okolicy było ciepło. Chociaż jej j tak temperatura nie robiła większej różnicy. — Nie za takiego cię miałam.

— Więc za jakiego? — Spytał odkładając beczkę, na swoje miejsce. Podszedł do kobiety i spojrzał jej głęboko w oczy. — Jako jakiego mnie postrzegasz?

— Jako zimnego dupka jak zdecydowana większość ludzi. — Stwierdziła bez strachu, wpatrując się w jego oczy. — Zimnego i niedostępnego dupka, który uważa się za najlepszego na świecie. Jednak to w tobie lubię.

— Poszukujesz swojego niegrzecznego chłopca? — Dopytał, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi.

— A wyglądam na szarą myszkę z licznymi kompleksami? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie, kładąc dłoń na jego torsie.

— A ja wyglądam na niegrzecznego chłopca ze szkolnej drużyny? — Ponownie odbił piłeczkę, wkręcając się w jej grę.

— Na niegrzecznego chłopca? Tak. Ze szkoleń drużyny? Nie. Nie wyglądasz jak sportowiec. — Zauważyła, uśmiechając się cwaniacko. Napawała się bliskością jego ciała, która działała na nią aż za bardzo.

— Na szarą myszkę? Nie. Na zakompleksioną? Tak. — Zauważył, kładąc dłonie na jej talii. — Kłamstwem jest, że tylko kobiety odważne tak się ubierają. Bo te zakompleksione czasem właśnie tak kryją, jak bardzo są przerażone.

— Ja nie boję się niczego. I to dosłownie. — Zapewniła jak jej się wydawało, zgodnie z prawdą.

— A ja lubię sport. — Zapewnił muskając jej usta swoimi. — Chyba oboje słabo znamy się na ludziach.

— Ja przynajmniej nie jestem człowiekiem. — Mruknęła, a ten chciał zapytać. Jednak nie starczyło mu czasu, by to zrobić.

Saren połączyła ich usta. W pocałunku, który od samego początku był niesamowicie agresywny i zmysłowy. Brunetka wplątała jedną dłoń w jego włosy. Drugą błądziła po jego ciele. On natomiast mocno trzymał ją w talii, jakby chciał zapobiec jej ucieczce. Wtedy jeszcze nie wiedział, że córka diabła nie zniknie z jego życia jeszcze przez długi czas. Ich usta wydawały się idealnie do siebie pasować. Jakby sam stworzyciel ulepił ich z myślą o sobie. Jednak ten namiętny pocałunek to nadal było zbyt mało.

Oboje w całkowitym milczeniu przebyli drogę do domu mężczyzny. Milczeli, jakby żądza odebrała im możliwość mówienia. Dopiero kiedy Caden z trudem otworzył drzwi wpuszczając ich do środka, oboje wyrwali się z otumanienia. Saren przycisnęła go do ściany ponownie atakując jego usta swoimi. Zdjęła z siebie kurtkę która opadła na podłogę. Podobnie jak kurtka chłopaka. Diablica szybko zerwała z niego koszulkę spragnioną widoku jego ciała. Jakby oglądała go tysiąc razy. I pragnęła zrobić to ponownie. Równie szybko pozbyła się jego spodni i bielizny pozwalając mu stać się całkiem nagim.

Blondyn niemal siłą zmusił ją, by przenieśli się do sypialni. Po drodze do pomieszczenia brunetka pozbyła się swoich ubrań. I tak stanęli przed sobą kompletnie nadzy. Obdarci z ubrania i wstydu. W tym momencie mogli podziwiać swoje ciała. I na całe piekło Saren musiała przyznać, z jego ciało było najidealniejszym, co w życiu widziła. A Caden musiał przyznać, że ona jest perfekcyjna. Jakby jeden ze słynnych artystów wyrzeźbił jej ciało. Jakby to ona była inspiracją do stworzenia słynnej rzeźby "Wenus".

Jego dłonie sunęły po jej ciele z delikatnością, której ta nie znała. Jakby bał się, że każdy jego mocniejszy dotyk może ją uszkodzić. Saren bez oporu pozwoliła mi położyć siebie na łóżku. Przesunęła dłońmi po jego ciele, chcąc poznać każdy jego najmniejszy szczegół.

On był jej perfekcją.

Ona była jego perfekcją.

Byli swoimi ideałami.

Caden spragniony jej ciała wszedł w nią mocnym i zdecydowanym ruchem. Spomiędzy jej warg wydobyło się ciche jęknięcie, które było dla niego jak znak. Zaczął poruszać szybko swoim ciałem, sprawdzając na nich przyjemność fizyczną. Jedyną, jaką ona była w stanie czuć.

Bowiem największą karą mieszkańców piekła nie było wygnanie z nieba. A odebranie możliwości odczuwania emocji, przez które całe życie zmagali się przemiennie z pustką i cierpieniem.

Saren obróciła ich szybko tak, że tym razem to ona znalazła się na górze, zaczęła mocno ruszać biodrami. Dłonie oparła na jego klatce piersiowej, a jedną z nich przesunęła wyżej. I tak odnalazła jego szyję, na której zacisnęła dłoń.

A Caden? On czuł się tak jakby znak ją od wielu lat. Ona odczytała jego ciało. Poznała jego pragnienia, znając go zaledwie kilka godzin.

Ich ciała poruszały się synchronicznie, dopasowując swój ruch do nadanego przez nich tempa. Dłonie mężczyzny odnalazły piersi kobiety, na których się skupił. I tak osiągnęli najwyższą formę spełnienia. Saren poczuła się jakby pierwszy raz w swoim boleśnie długim życiu, sięgnęła samego nieba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top