52

Przypominam, że Sue jest w akademiku u Lucy, więc raczej jej matka tam nie mogła przyjść.


+


ZAPRASZAM NA "OBÓZ" I "KOPCIUSZEK"

________________________________________________________


- Liam? - patrzę z otwartą buzią na chłopaka. - Co ty tu robisz? - patrzę to na niego to na Lucy. Chyba już wiem co tu się dzieje.


- Ja przyszedłem tylko ... - nie wiedział jak się wytłumaczyć.


- Do Lucy? - Zapytałam z uniesiona brwią. - Dobra właź nim Cię ktoś zauważy. - Pociągnęłam go za ramię i wciągnęłam do pokoju.

Oboje stali zakłopotani nie wiedząc co mają zrobić.


- Mówcie. - ponagliłam ich.


- Nie ma o czym mówić... - próbowała się wymigać Lucy.


- Przecież mi możecie powiedzieć! - jęknełam.

Trochę to dziwne, jestem w akademiku i próbuję wyciągnąć informacje od mojego profesora i przyjaciółki.


- Powiedz jej. - Poddał się Liam.


- Ugh, dobra. My... tak jakby się spotykamy. - Próbowałam ukryć uśmiech cisnący mi się na usta, ale musiałam być twarda.


- Od jak dawna?


- Dwa tygodnie. - powiedziała zakłopotana Lucy.


- Nawet nie wiecie jak się cieszę! - zapiszczałam jak nastolatka, po czym rzuciłam się na szyję przyjaciółki.


- Nie jesteś zła? - zdziwiła się.


- Dlaczego miałabym? Tylko wiecie, ze musicie się dobrze ukrywać, bo inaczej będziecie mieć niezłe kłopoty.


- Tak, jesteśmy tego świadomi. - powiedział Liam.


- W takim razie pozostaje mi wam tylko pogratulować. - wyszczerzyłam się.


- Dzięki. - Liam usmiechnął się półgębkiem.


- Będę się zbierać, nie chcę wam przeszkadzać. Zgadamy się jeszcze Lu. Pa.


- Pa. - pomachała mi po czym zniknęłam za drzwiami.


Wybiegłam z akademika cała w skowronkach. Może Lucy dzięki Liamowi wreszcie się ustabilizuje, a nie będzie skakać z kwiatka na kwiatek.

Byłam tak zamyślona, że w końcu na kogoś wpadłam.


- Uważaj. - zaśmiał się znajomy głos.


- Cześć Alex- powiedziałam nie wiedząc co ze sobą zrobić.


- Co u Ciebie słychać? - zapytał wkładając ręce do kieszeni.


- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam, no bo co mam mu powiedzieć? - A u Ciebie?


- Wszystko okej, moja dziewczyna jest w ciąży. - uśmiechnął się na wzmiankę o niej.


-Och, gratulacje. - Posłałam mu szczery uśmiech.


- Nadal jesteś z Zaynem? - zapytał.


- Tak, dobrze nam się układa.


- To dobrze. - po tym zdaniu zapadła między nami cisza.


- Przepraszam, ale muszę już iść, mam jeszcze coś do załatwienia. - skłamałam. Tak naprawdę to było naprawdę niezręcznie i chciałam stąd zniknąć.


- Dasz się zaprosić na kawę? - Zaskoczył mnie tym pytaniem.


- Umm, okej. Kiedy?


- Jutro? O której Ci pasuje?


- Zajęcia zaczynam dopiero o dwunastej, to może około dziesiątej? Przy okazji zjemy też śniadanie.


- Może być. Do zobaczenia.


- Pa. - pożegnałam się po czym rozeszliśmy się w swoje strony.

Idąc zauważyłam patrzącą mi się Sarah, która się głupio uśmiechała. O co chodzi tej kobiecie? Przeszłam obok niej obojętnie ignorując ją.


__________________________________________________________


Da, da, da.....

Cisza przed burzą.

Spaprałam to, bo pewnie teraz dużo osób się domyśli co będzie, ale na szczęście mam dla was w zapasie takie wielkie BUM! Więc zacznijcie się przygotowywać psychicznie :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top