47

Jestem wami zdegustowana, napaleńce jedne ._.

•••••••••••••••

Gdy wyszliśmy na zewnątrz moją skórę owiał zimny wiatr, było to spowodowane tym, że nie założyłam płaszcza. Samochód stał nie daleko, ale był ustawiony w kącie parkingu dzięki czemu mogliśmy mieć trochę prywatności. Reporterzy rozpierzchli się trochę, więc udało nam się niepostrzeżenie opuścić budynek. Zayn otworzył tylne drzwi Audi wpuszczając mnie do środka, zaraz podem znalazł się obok mnie. Ledwie zatrzasnął drzwi, a już tkwiliśmy w swoich objęciach. Pociągając suknie lekko do góry usadowiłam się okrakiem na jego kolanach i wpiłam w usta.

- Musimy to zrobić szybko nim ktoś się zorientuje, że nas nie ma. - Wysapał.

Uniosłam się na kolanach, aby pozbyć się bielizny, niestety okazało się to trudne. Ręce Zayna powędrowały pod moją suknię i je rozerwały. Wydałam z siebie jęk oburzenia, ponieważ to były moje ulubione. Jego sprawne palce odnalazły mój czuły punkt i zaczęły go masować, na ślepo wyszukałam rozporek jego spodni by wydobyć jego kutasa.

- Na całe szczęście jesteś gotowa. - zamruczał wsuwając we mnie palec przez co jęknęłam.

- Masz prezerwatywę? - Zapytałam z lekką paniką. Dłoń chłopaka powędrowała do kieszeni, z której wyciągnął srebrną foliową paczuszkę, którą rozerwał zębami, wyglądało to nadzwyczaj gorąco. Nasunął prezerwatywę na swojego nabrzmiałego członka, podwinęłam sukienkę nad biodra, a dzięki rozcięciu mogłam odrzucić ją do tyłu. Zayn chwycił moje biodra i nakierował mnie na swojego członka, zaczełam powoli na niego opadać wzdychając. Kiedy czułam go już całego zaczełam się powoli unosić. Malik wbił głowę w oparcie fotela przygryzając wargę. Odrzuciłam głowę do tyłu ujeżdżając go. Niestety miałam ograniczone ruchy przez niski dach. Kiedy opadłam już sił Zayn złapał moje pośladki i zaczął się we mnie wbijać brutalnymi i mocnymi pchnięciami. Czułam, że jestem blisko. Moje ciało zaczeło zaciskać się na jego członku drżąc na krawędzi orgazmu. Czułam w sobie każdy jego milimetr, nie chciałam aby przestał mnie pieprzyć. Osiągnęłam spełnienie jęcząc jego imię.  Doszedł kilka głębszych pchnięć później. Dysząc oparłam się o jego klatkę piersiową, nadal tkwił głęboko we mnie.

- Nie wiem co Cię dziś napadło, ale oby tak częściej. - Na moich ustach wykwitł leniwy uśmiech. Sama nie wiem co mi się stało, ponieważ nigdy taka nie byłam, on tak na mnie działa.

- Jesteś ubrudzony szminką. - Zachichotałam po czym sięgnęłam po torebkę, aby wydobyć z niej paczkę chusteczek. Gdy miałam już jedną w rękach zaczełam zmywać z niego ślady szminki. On także zabrał jedna chusteczkę po czym wysunął się ze mnie, a mnie ogarnęło uczucie pustki. Sprawnie wytał mnie miedzy nogami, później ściągnął prezerwatywę i włożył ją do pustego opakowania. Wszystko odłożył na bok po czym zaczął poprawiać moją lekko zmierzwioną fryzurę uśmiechając się przy tym słodko.

Na szczęście nikt nie zauważył naszej nieobecności, ale miałam wrażenie, że każda osoba, która do nas podchodzi wyczuwa seks, ale to tylko moje urojenia. Na dodatek czuję się dziwnie nie mając na sobie bielizny.

Po jakimś czasie podszedł do nas mężczyzna w średnim wieku, z lekko siwiejącymi włosami i w eleganckim garniturze. Byłabym głupia nie wiedząc kim on jest.

- Dobry wieczór - przywitał się z nami, a na jego ustach gościł szeroki uśmiecha. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.

- Cześć Andrew, poznaj moją dziewczynę Susanne.

- Dobry wieczór. - Odpowiedziałam kiedy się ogarnęłam.

- Dużo o tobie słyszałem. - Zwrócił się do mnie. - Twoje prace są zniewalające.

- D- dziękuję - wyjąkałam po czym strzeliłam buraka.

- Wybaczcie, ale nie mogę z wami postać i porozmawiać. - Skłonił głowę po czym odszedł.

- Właśnie poznałam Andrew Simiona! - Powiedziałam z ekscytacją.

- Widzisz, jednak marzenia się spełniają. Jedźmy do domu, ponieważ mam ochotę na więcej. - To będzie długa noc.

•••••••••••••••••••••••••••

Ten rozdział wyszedł okropnie xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top