30

Nienawidzę tej pracy. Muszę chyba znaleźć coś lepszego i zacznę od dziś. Będzie ciężko, ponieważ ludzie poszukują pracowników na pełny etat, a nie na pól, ale jeśli dzięki temu uwolnię się od zołzy o imieniu Sarah jestem gotowa uczynić wszystko i tak długo tu wytrzymałam, bo dwa lata.

Sarah stoi i za kasą, guziki jej koszuli są zbyt rozpięte, by zwrócić uwagę facetów. Puki co dziewczyna ma pecha, ponieważ nie ma tu żadnego faceta. Nie licząc starszego Pana, który zajęty jest gazetą. Na razie nie ma zbyt wielu klientów, największe tłumy są rankiem, ponieważ śniadania to nasza specjalność. Moim zdaniem kawiarnia powinna serwować same śniadania, ale za to mieć szeroki wybór, na pewno przyciągnęlibyśmy więcej klientów. Ale kawiarnia nie należy do mnie, więc wtrącać się nie będę. Słyszę jak ktoś wchodzi na zaplecze. Okazuje się, że to dostawca, więc idę odebrać towar. Piętnaście minut później wszystko jest już w magazynie i chłodni. Nie wchodząc jeszcze na sale słyszę flirtujący głos Sarah, przez co momentalnie czuję odruch wymiotny. Stając w drzwiach ze zdziwieniem stwierdzam, że chłopakiem do którego mizdrzy się ta lafirynda jest Zayn. Nie wiem co on tu robi, miał przyjechać dopiero wieczorem. Sarah wypina piersi w jego kierunku, ale ku jej niezadowoleniu chłopak nawet na nie nie spogląda.

- Mogłabyś zawołać tu Sue - mówi rozdrażniony Zayn.

- Nie przeszkadzajmy jej teraz, musi zapłacić naszemu dostawcy, jeśli wiesz o co mi chodzi - mruga do niego.

A ja widzę jak w Zaynie się gotuje, jak i we mnie . Postanawiam przerwać tę jakże interesującą wymianę zdań.

- Hej - mówię z uśmiechem stając obok Zayna.

- Hej słońce - odpowiada po czym przyciąga mnie do siebie i składa głębokie pocałunek na moich ustach. Jestem tym trochę zdziwiona, ale wiem, że Sarah się gotuje co mnie zadowala.

W końcu się od siebie odrywamy. Sarah stoi na końcu lady w stosownej odległości od nas, ale nadal się nam przygląda. Ciekawska jak zawsze.

- Miałeś być wieczorem.

- Wiem, ale muszę odwołać nasze dzisiejsze wyjście - mówiąc to ma skwaszoną minę.

- Dlaczego?

- Dzwonił do mnie Andrew Simion, ma podobno dla mnie jakieś zlecenie.

- Ten Andrew? - pytam zszokowana.

Marzeniem każdego artysty jest to aby z nim pracować, ten człowiek to legenda, nie mogę uwierzyć, że Zayn jest takim szczęściarzem.

- Nie tamten - śmieje się. - Oczywiście, ze ten, a znasz innego?

- Ale ty masz szczęście - burczę.

- Mogę mu o Tobie wspomnieć - mówi z uśmiechem.

- Nie Cię o to prosić.

- Ale to nie problem, jesteś naprawdę utalentowana. Po za tym zrobiłbym dla ciebie wszystko. - Gdy to mówi serce mi miekknie. Zayn to naprawdę wielki skarb, szkoda, że nie mój.

••••••••••••••••••••••••••••••••

Przeepraszam, że taki krótki, ale nie mam dzisiaj czasu :/

Na dodatek mam jutro sprawdzian z polskiego, kartkówkę z angielskiego, z matmy ma nas ta jedzą pytac całą lekcję z teorii i muszę się nauczyć na pamięć dialogu z niemieckiego.

Ja chyba umrę :(

Trzymajcie za mnie kciuki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top