06

Dwa dni później.

- Mel! Na pewno wszystko spakowałyśmy? Sukienka, buty, korona?

- Taak... Hope. Boje się.

Dziewczynka siada na swoim łóżku i robi smutną minę. Wzdycham cicho i siadam obok niej.

- Malutka. Wszystko będzie dobrze. Doskonale znasz swoją rolę, masz piękne przebranie, dasz sobie radę. - Przytulam ją mocno.

Ciszę panującą między nami przerywa Harry. Wchodzi do pokoju i pyta, czy wszystko mamy. Zabieramy spakowaną torbę i wychodzimy z domu kierując się do samochodu.

Podczas jazdy do przedszkola, Harry próbuje jakoś uspokoić i rozśmieszyć Mel, ale średnio mu to wychodzi, bo mała wierci się na siedzeniu i zdenerwowana powtarza swoją rolę.
Po dwudziestu minutach jesteśmy na miejscu. Znajdujemy odpowiednią salę i Harry idzie usiąść na widowni, a ja wraz z Melanie idę do łazienki, by ją przebrać. Gotowe wychodzimy i kierujemy się "za kulisy". Zostawiam małą pod opieką jej nauczycielki, życzę powodzenia i idę na salę. Odnajduję Styles'a i siadam obok niego. Z niecierpliwością czekamy aż zacznie się przedstawienie. Z tego, co mi wiadomo, jest ono pierwsze, w którym Mel bierze udział. Po chwili światła zostają zgaszone, a odpowiednio oświetlona zostaje prowizoryczna scena. Z dużym zaangażowaniem obserwujemy cały teatrzyk i jesteśmy zachwyceni grą małej. Widzę, że Harry jest z niej dumny, bo siedzi wyprostowany i wpatrzony w nią z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Abigail byłaby z niej dumna.
Patrzę na niego i widzę jedną samotną łzę spływającą po jego policzku.
- Gdziekolwiek teraz jest, na pewno jest z niej bardzo dumna.
Uśmiecham się do niego lekko starając dodać mu trochę otuchy.

Po około dziesięciu minutach przedstawienie dobiega końca. Wraz z Harrym czekamy na Mel przed szkołą. Dziewczynka wybiega z niej szeroko uśmiechnięta i wpada w ramiona swojego ojca.
- Było świetnie, malutka! Zabieram was na pizzę.
Mel ogromnie cieszy się z tej propozycji i szybko wsiada do samochodu. Podczas drogi do pizzerii buzia jej się nie zamyka.
Opowiada nam jaka była zdenerwowana podczas występu i jaka była zadowolona, gdy nie pomyliła się przy swojej kwestii.
Nagle czuję jak dłoń Harrego łapie za moje kolano. Spoglądam na niego zdezorientowana i wstrzymuję oddech. Ten robi speszoną minę i przenosi rękę na bieg auta. Zawstydzona spuszczam głowę i zaczynam bawić się palcami u rąk. W samochodzie zapada niezręczna cisza. Na szczęście po chwili jesteśmy na miejscu, więc szybko wysiadam z auta.
Wchodzimy do pizzerii i zajmujemy jeden z wolnych stolików. Jest tu prawie pustu, o tej porze nie ma ruchu. Wybieramy pizzę i składamy zamówienie.
Podchodzi do nas młoda kelnerka. Uśmiecha się sympatycznie, przyjmuje nasze zamówienie i zwraca się do Mel.
- A może chciałabyś pójść ze mną obejrzeć kuchnię?
- Tak! Super. - Wykrzykuje dziewczynka biorąc kobietę za rękę. Chwilę później obie znikają za drewnianymi drzwiami zostawiając nas samych. Przez chwilę siedzimy cicho, aż Harry postanawia się odezwać.
- Hope, mam do ciebie prośbę. Jutro wyjeżdżam na sesje zdjęciowe do Włoch i jeśli nic się nie zmieni to wrócę dopiero za trzy dni. Mogłabyś na ten czas przenieść się do mojego mieszkania?
- Myślę, że to nie problem. - uśmiecham się lekko.
- Przepraszam za tą sytuację w aucie. To naprawdę nie było celowe. Za dużo emocji na jeden dzień. - śmieje się nerwowo - To się więcej nie powtórzy.
- Nic się nie stało. Rozumiem, że ostatnio dużo wydarzyło się w twoim życiu i ciągle coś się dzieje. Na pewno będzie dobrze. Może nie dziś, nie jutro, nawet nie za miesiąc, ale będzie.  Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Kiedy będzie ci źle, ja zawsze spróbuję pomóc. Jeśli nie będę umieć, to chociaż wysłucham.
- Dziękuję, Hope. To dla mnie wiele znaczy. Cieszę się, że to właśnie ty zajmujesz się Mel. 
- A ja cieszę się, że trafiłam na was.
Śmiejemy się dopóki Melanie wraca wraz z kelnerką i pysznie pachnąca pizzą.

Skarby moje! Ogromnie was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale mam cholerny zastój twórczy. Pomysły jakieś są, ale nie mogę z tego zdań ułożyć.
Dlatego nie wiem kiedy będzie następny. Powinien być za dwa tygodnie, ale jak będę mieć płodną wenę (lmao) to będzie szybciej :D
Dziękuję bardzo pepcia58 za pomoc przy tym rozdziale. Bez niej i bez Anii, by nie powstał.
ilysm ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top