Rozdział 13
Pół godziny później Louis przysypiał na ramieniu Harry'ego. Harry wcale nie był w lepszym stanie i zdecydowali się po prostu zakończyć dzień. Było jedynie trochę po dwudziestej pierwszej, ale przeżyli dni w przeciągu minut. Nikt nie zatrzyma ich przed pójściem do łóżka.
Pomimo protestów Louisa, Harry nalegał na sprzątnięcie kilku przyborów, których użyli. Poddając się, Louis zebrał wszystkie śmieci i posegregował je. Z ziewnięciem, wskoczył na ladę obok zlewu, gdzie pracował Harry i zaczął wycierać naczynia. To było domowe jak nigdy wcześniej. To było miłe.
Harry wysuszył swoje ręce, kiedy Louis wycierał ostatni talerz i odłożył go na miejsce. Byli cicho aż w końcu Harry wszedł między nogi Louisa, małe pasujące uśmiechy były na ich twarzach.
- Czy kiedykolwiek rozważałeś zapuszczenie brody? - Zapytał Louis, podziwiając gładkość jego skóry i przebiegając dłonią po jego ramionach.
Harry zaśmiał się. - Podobało ci się, prawda? Powinienem być zazdrosny?
Louis wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia co czuć względem ich z przyszłości. Chociaż wiedział co będzie czuł do brody. - Skąd wiesz, że mi się podobało? Mógłbym cię poprosić żebyś żadnej nie zapuszczał?
- Ale tego nie zrobisz, prawda. - To nawet nie było pytaniem. - Zauważyłem jak na niego patrzyłeś. Na mnie. Cokolwiek.
- To nie oznacza, że nie jestem zakochany w twojej pięknej twarzyczce, prawda? Jednak z brodą wyglądałeś bardziej... bardziej jak tatuś. - Harry prychnął na to określenie, jego brwi wystrzeliły do góry. Louis uśmiechnął się. - Albo będziesz wyglądał. Cokolwiek.
- Mi też się podobała grzywka u ciebie. - Wzrok Harry'ego był delikatny i czuły, gdy przebiegał po jego twarzy. - Sprawia, że chcę cię przytulić.
Louis połaskotał tył jego kolana swoimi palcami u stóp. - Co więc cię powstrzymuje, chłopaku?
Harry uśmiechnął się, ukazując obydwa dołeczki. Wydał z siebie szczęśliwy dźwięk z tyłu gardła, kiedy przysunął Louisa do uścisku. Louis nie mógł powstrzymać uśmiechu i przycisnął swoją twarz do szyi Harry'ego oraz objął go ciasno, tak że mógł sięgnąć do swoich łokci.
- Lou - westchnął Harry i to proste słowo było tak ciężkie, że Louis zastanawiał się czy Harry w ogóle miał zamiar je wypowiedzieć.
-Tak, kochanie - wymamrotał nonszalancko, składając buziaka w krzywiźnie jego szyi z ramieniem.
Po chwili, pocałunek został odwzajemniony. Z małym chichotem, wybrał miejsce ciut wyżej, a Harry skopiował jego ruch. Wymieniali się pocałunkami aż sięgnęli do swoich ust i Harry złączył je razem.
To było płynne i niespieszne, to jak poruszali się przy sobie. Louis uniósł jedną dłoń, by zakopać ją w lokach Harry'ego, a brunet uniósł swoją głowę, by wślizgnąć swój język do ust Louisa. To wysłało dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa i rozpaliło płomień w jego brzuchu.
Harry nagle się odsunął, biorąc drżący oddech. Trzymał swoją twarz blisko Louisa, a jego głos był niski, kiedy wymamrotał. - Kurwa, znowu robię się emocjonalny.
Louis prychnął. - Harold, ponownie robię się twardy.
Mężczyzna zaśmiał się, nawet jeśli jego oczy pociemniały, a atmosfera w pokoju się zmieniła. Jakakolwiek namiastka snu zniknęła. Przybliżył się, jego wzrok opadł na usta Louisa. - Tak?
W jego głosie była ostrożność typu 'jesteś pewien?' Ponieważ to zmieniłoby wszystko. Gdy to zrobią nie będzie odwrotu.
Może było za szybko. Może ich związek był za świeży na taki krok. Jednak obydwoje tego chcieli. Nic nie miało znaczenia.
- Tak. - Z tym przysunął Harry'ego.
Tym razem ich usta zetknęły się, a ich zęby obiły się o siebie. Harry zassał język Louisa, a Louis wetknął swoje dłonie za koszulkę Harry'ego. Czuł silne mięśnie przy swoich dłoniach. Zakopał swoje paznokcie w miękkiej, ciepłej skórze, sprawiając że Harry jęknął i poruszył się przy nim.
- Ściągaj to. - Louis pociągnął kawałek materiału w górę ciała Harry'ego a brunet odchylił się, by całkowicie go ściągnął. Nim nawet materiał uderzył o kuchenną podłogę, Harry ściągał koszulkę Louisa.
Również ją odrzucił, nie marnując czasu w złapaniu Louisa za biodra i przyciągnięciu go do siebie. Ich klatki piersiowe opadały przy sobie, ich biodra poruszały się aż mogli poczuć swoje przyrodzenia przez spodnie. Dłonie Harry'ego pozostawiły ciepłą ścieżkę na jego wyeksponowanej skórze gdziekolwiek one poszły. Louis chciał spłonąć pod tym ciepłem.
Usta Harry'ego powędrowały do jego szyi, ssąc i przygryzając ją. Louis przechylił swoją głowę na bok, kiedy dłoń Harry'ego prześlizgnęła się po jego wygiętym kręgosłupie, zatrzymując się tuż nad jego tyłkiem.
Jego wargi pozostawiały na jego skórze mokre pocałunki, zanim się wyprostował. - Czego chcesz?
Louis oblizał swoje wargi, patrząc na ciemne oczy i opuchnięte, czerwone usta Harry'ego, przebiegając dłonią po jego zarysowanej klatce piersiowej. Dokładnie wiedział czego chciał.
- Pieprz mnie - wyszeptał. - Chcę abyś pieprzył mnie tak jak to widzieliśmy.
Nie mógł przestać o tym myśleć od czasu tego incydentu. Chciałem tego bardziej niż czegokolwiek.
Harry jęknął, ściskając razem ich czoła. - Chryste, Lou. Czekałem na to od wieków.
Mogli to robić przez te wszystkie lata, gdyby Louis nie był takim cholernym idiotą. Jednak nie będzie tracił obecnej chwili nad zastanawianiem się nad tym.
- No dalej, H. - Louis przejechał nosem za jego uchem, a następnie przygryzł płatek. - Sypialnia, chodź.
Kiwając szybko głową, Harry objął nogami Louisa swoją talię, a szatyn skrzyżował swoje kostki. Jego dłonie wślizgnęły się pod uda Louisa i jednym, szybkim ruchem podniósł go z lady.
Poprawiając swój uścisk, kiedy szli po korytarzu, Harry uśmiechnął się do niego. - Czy w taki sposób wyobrażałeś sobie jak cię unoszę?
- Cóż. - Louis nic nie mógł na to poradzić, ale przełknął, owijając dłonią jego biceps. - To jeden z nich.
Światło pochodzące z francuskiego okna przemknęło do sypialni w niebiesko-białej poświacie. Harry nie zatrzymał się, by włączyć jakiekolwiek światło, tworząc linię powietrzną do łóżka. Jednak zamiast położenia Louisa na nim, Harry usiadł. Louis odsunął się, sadowiąc na jego kolanach i przechylając głowę na bok w zmieszaniu.
- Nie chcę tego pospieszać - wyjaśnił Harry, ssąc znamię na jego gardle.
Louis wydusił z siebie złamane westchnięcie, pozwalając dłoniom Harry'ego przebiec po jego klatce piersiowej. Jego usta podążyły za tymi jego, całując go po obojczykach i po jego dudniącym serce. Kiedy cieszył się tym postępowaniem, Louis chciał więcej i to szybko. Wplótł swoje palce w jego włosy, unosząc przy tym głowę bruneta. Pochylił się, by ich wargi mogły się o siebie otrzeć, swoją drugą dłonią pchnął klatkę piersiową Harry'ego aż ten opadł do tyłu.
Rozdzielili się z cmoknięciem. - Poluźnij swoje spodnie, kochanie i połóż się na plecach.
Harry z chęcią skinął głową, a Louis wstał z łóżka. Włożył swoje kciuki za gumkę swoich dresów i bokserek, pozbywając się ich po drodze do komody po lubrykant i prezerwatywy.
Kiedy wspiął się z powrotem na łóżku, Harry leżał na środku materaca w swojej nagiej chwale. Światło księżyca malowało na nim magiczną poświatę. To sprawiło, że Louisowi zabrakło tchu i nie mógł oderwać swojego wzroku, kiedy ponownie usiadł na nim okrakiem, rzucając rzeczy obok siebie.
Nie był mocno wierzący, ale w tym momencie, dziękował Bogu za widok przed sobą. Harry był perfekcyjny. Od jego cudownych loków wokół jego głowy, przez doskonałą twarz, szerokie ramiona, wyrzeźbioną klatkę piersiową oraz wąską talię, jego umięśnione ramiona i długie palce, do jego silnych nóg. Był perfekcyjny. Nie było innego sposobu na opisanie go.
Harry wydawał się być tak samo zafascynowany. Przebiegł swoimi dłońmi po udach Louisa, od jego bioder do kolan i z powrotem do pleców. Jego oczy przejechały po posturze Louisa, jakby był arcydziełem. Kiedy Louis się z tym nie zgadzał, pożądanie w jego wzroku sprawiało, że rumienił się aż na klatkę piersiową.
Niezliczoną ilość razy widział Harry'ego bez koszulki jak i okazjonalnie całkowicie nagiego. To było w pewien sposób nieuniknione, kiedy jesteście przyjaciółmi przez dłużej niż dekadę i mieszkaliście razem. Jednak nigdy nie mógł patrzeć i podziwiać oraz dotykać tak jak teraz. A dokładnie to planował zrobić.
Louis zaczął od pocałunku na czole Harry'ego, kiedy jego oczy zamknęły się z uśmiechem. Pocałował jego powieki, wysokie punkty jego policzków oraz koniuszek jego nosa. Po kilku buziakach na jego policzkach, Louis połączył ich wargi w słodkim pocałunku.
Podążył niżej nim mogło to stać się gorętsze. Scałował drogę do jego szyi, pozostawiając znaki wzdłuż jego obojczyków aż do jego ramion. Harry wykręcił się na to uczucie, kiedy Louis polizał i ugryzł jego wewnętrzne ramię, miękka skóra z łatwością pękła pod ustami Louisa. Powędrował ustami do dłoni Harry'ego, całując jego dłoń, nim Harry objął jego twarz i przysunął go z powrotem do góry.
- Co robisz? - Zapytał Harry, uśmiechając się podczas pocałunku.
Jego język powędrował, by rozdzielić wargi Louisa, ale szatyn się odsunął. - Podziwiam cię.
Upajam się tobą. Zapamiętuję smak twojej skóry.
Nim Harry mógł odpowiedzieć, Louis zassał jego sutek. Usłyszał jak mężczyzna jęknął pod nim, kiedy drażnił się delikatnym naciskiem swoich zębów. Wślizgnął swoje dłonie pod boki Harry'ego, jego palce pasowały między jego żebra, a jego kciuki dotarły do dodatkowej pary sutków. Pocałował mniejsze sutki nim przeszedł na brzuch bruneta. Zassał siniaka tuż pod jego pępkiem.
Zamiast dojścia do jego peinisa, gdzie Louis wiedział, że Harry go potrzebował, zakopał swoją głowę między jego nogami. Wykorzystał swój czas, całując lubieżnie wnętrza jego ud, ssąc znak za znakiem.
- Lou... ach, proszę. Musisz mnie dotknąć.
Louis nie mógł odmówić tak słodkiej prośbie. Z uśmiechem się uniósł. Penis Harry'ego leżał na jego brzuchu, różowy, długi, gruby i twardy. Część niego chciała pomóc Harry'emu w jego niedoli i wziąć go głęboko do swoich ust, ale miał tutaj pewien schemat. Więc jedynie złożył delikatne pocałunki na jego długości, z ledwością dotykając go swoimi ustami. To pozostawiło bruneta bez tchu.
- Następnym razem - jęknął Harry. - Też będę cię tak całego obcałowywał. Zobaczymy jak tobie się to spodoba.
Zaśmiał się przy jego biodrze, cmokając kość. - Cokolwiek chcesz, kochanie.
W końcu wziął Harry'ego w swoją dłoń, składając ostatni pocałunek dokładniego na jego główce. Struga preejakulatu rozlała się po jego wargach i upewnił się, że Harry patrzył prosto na niego, kiedy je oblizywał. Harry upuścił swoją głowę na poduszki, przeklinając przy tym, następnie przeklnął głośniej, kiedy Louis objął swoimi wargami jego główkę.
Robienie komuś dobrze ustami było wyżej na liście rzeczy, które kochał robić niż prawdopodobnie powinno być. Po tym jak zassał delikatnie główkę i co jakiś czas przejeżdżał po niej językiem, Louis zaczął brać więcej Harry'ego do ust, kawałek po kawałku. Kochał ciężar jego penisa na swoim języku, ciepło, delikatny słony i delikatnie gorzki posmak. Zszedł niżej aż główka uderzyła w tył jego gardła, a następnie przełknął wokół niego, co okej, było pokazaniem jego niesamowitego refleksu.
- Cholera, Lou. - Otworzył swoje oczy, aby znaleźć patrzącego się na niego Harry'ego, jego wzrok był skupiony na wargach Louisa. - Jesteś w tym kurewsko za dobry.
Gdyby Louis nie miał pełnych ust to by się uśmiechnął. Zamiast tego mruknął, zaczynając pracować ręką na reszcie penisa. Harry jęknął na to i wplótł swoje palce w włosy Louisa. Nie podciągnął go ani nie zmusił go do zagłębienia się, jedynie trzymał, jakby tego potrzebował.
Louis zacisnął swoje wargi, kiedy się odsunął. Penis Harry'ego błyszczał teraz od jego śliny i polizał mokrą strużkę od podstawy do główki, by ułatwić ruchy swojej ręki. Utrzymując intensywny kontakt wzrokowy, polizał żylasty spód jego penisa, nim ponownie wziął go prawidłowo do swoich ust.
Zaczął powoli poruszać swoją głową w górę i w dół, pozwalając Harry'emu cieszyć się ciepłem jego ust. Pozwolił swojemu językowi wirować wokół niego, zbierając każdą kroplę preejakulatu. Jego dłoń poruszała się synchronicznie z jego ustami, nawet jeśli stopniowo zwiększał tempo. Zasysając swoje policzki ssał mocno, a Harry jęknął jego imię.
Naprzemiennie ssał główkę i brał go głęboko, nigdy nie pozwalając mu przyzwyczaić się do jednego uczucia. Mięśnie jego ramienia trochę paliły, ale nie przestawał go pocierać. Strumienie jęków Harry'ego były tego warte.
Louis kontynuował swoją pracę, aż ślina spływała mu po podbródku, jego oczy były mokre, a biodra Harry'ego wybijały się w górę, chcąc zakopać się w jego ustach. Nawet go nie zatrzymywał.
Zamiast tego to Harry przerwał jego ruchy. - Kurwa, kochanie, przestań. Nie chcę jeszcze kończyć.
Był tam słodki, niskim ból w jego żuchwie, kiedy się podciągnął. Wytarł swoje wargi tyłem swojej dłoni i się uśmiechnął. - Tak dobrze?
- Tak - powiedział prosto Harry, przyciągając Louisa do kilku pocałunków. Wziął go z zaskoczenia, kiedy przekręcił go na plecy, nie przerywając pocałunku. Kiedy się oderwał, jego wyraz twarzy był zbyt niewinny względem tego co powiedział. - Mogę cię wylizać?
Louis zachichotał. To było teraz jego życie. - Tak. tak, proszę.
Harry usiadł, dając Louisowi miejsce, aby odwrócił się na brzuch. Louis skrzyżował swoje ramiona i położył na nich swoją głowę, kiedy Harry się w niego wpatrywał.
- Pieprz mnie - wymamrotał Harry, jego głos był pełen podziwu. Louis czuł jego palce na swoich plecach. - Jesteś niesamowity, wiesz?
Rumieniąc się, Louis ukrył uśmiech w swoim ramieniu. To był pierwszy raz, kiedy Harry skomplementował go z taką ilością żądzy w swoim głosie. - Mówisz do mnie czy do mojego tyłka, Styles?
- Zgaduję, że do obu. - Harry uśmiechnął się delikatnie, unosząc się i przejeżdżając ustami po jego szyi. Jego długość była przyciśnięta do tyłka Louisa, kiedy obydwoje ocierali się o siebie, jęcząc przy tym.
Cała otoczka wróciła do niego z ruchem. - H, no dalej, otwórz mnie.
Ciepły oddech Harry'ego odbił się od jego pośladka i przycisnął swoje uśmiechnięte wargi do jego ucha. - Aż taki władczy?
Nim mógł mu pokazać dokładnie jaki jest władczy, Harry spełnił jego żądanie. Zjechał w dół wzdłuż jego kręgosłupa, całując go i ześlizgując swoimi dużymi dłońmi po jego bokach. Oddech Louisa utkwił w gardle, kiedy wargi Harry'ego sięgnęły krzywizny jego tyłka i zakopał swoje kciuki między jego pośladkami.
Harry otworzył go, ukazując dziurkę Louisa. Przekręcając swoje ciało, Louis patrzył jak ten pochyla się i całuje czerwoną obręcz. Czuł jak liże szeroką ścieżkę, powoli i mokro. Jęknął, mięśnie jego brzucha zadrżały.
- Marzyłem kiedyś o tym, wiesz - wargi Harry'ego przejechały po jego lewym pośladku, a jego oczy zatrzepotały. - O tobie.
To było niedorzeczne jak zatraceni w sobie byli, a jednocześnie jak bardzo nieświadomi. Był zaskakująco wdzięczny za ich ostatnią noc i dzień w przyszłości. Nie mógł wyobrazić sobie przechodzenia przez resztę swojego życia bez Harry'ego.
- To już nie jest marzeniem. - Louis uśmiechnął się do niego przez ramię. - Jestem twój.
Harry patrzył na to pełen euforii. Uniósł się na swoim miejscu, chwytając pupę Louisa i zakopując się w niej.
Pierwsze kilka liźnięć języku sprawiło, że Louis opuścił swoją głowę na poduszkę. Harry był delikatny i celowo robił kółka wokół dziurki szatyna aż jego ciało się zrelaksowało. Odsuwając się zrobił wydech zimnym powietrzem na mokrą skórę. Kontrast temperatury było ostry i nagły, ale ciepłe wargi Harry'ego były z powrotem na nim, zanim mógł wydać z siebie cokolwiek więcej niż jęk.
Skomlenia budowały się w gardle Louisa, kiedy Harry przygryzł i delikatnie zassał jego obręcz, pracując nad poluźnieniem jej. Wetknął swój język i przejechał koniuszkiem po dziurce, a chwilę później, wślizgnął się przez mokre mięśnie do środka.
Harry zaczął łapczywie go ssać. Jego wprawiony język przepchnął się przez ściany, próbując za każdym razem sięgnąć głębiej. Louis nie mógł się powstrzymać przed wypychaniem pupy w jego stronę i ocieraniem się przez materac. Jego odrzucony penis bolał i potrzebował tarcia.
Prawie nie poczuł tego, że jeden z palców Harry'ego drażni jego otwór aż ten nie wślizgnął się obok jego języka. Wargi Louisa rozchyliły się z jękiem. - O mój Boże. Harry, tak.
Harry mruknął, zadowolony z reakcji. Jego celem było rozpoczęcie rozciągania dziurki Louisa, kiedy powoli wkładał i wyciągał palec. To stało się sprośne i mokre, ślina Harry'ego ciągnęła się aż do jąder. Louis skomlał pod nadmiarem bodźców, ale wciąż w tym samym czasie pragnął więcej. Chciał przyszpilić Harry'ego i ujeżdżać jego twarz. Chciał, aby go otworzył. Chciał go na milion innych sposobów. I wiedział, że Harry nie może mu odmówić, zabrałby go gdziekolwiek by chciał tak jak robił to teraz.
- Kolejny, kochanie. - Louis już teraz dyszał. - Proszę.
Z ciepłym wydechem przy jego skórze, Harry się odsunął. Louis usłyszał dźwięk otwieranego lubrykantu, a chwilę później, dwa śliskie palce wepchnęły się do jego dziurki. Harry pocałował jego dołeczki w plecach, zakopując w jednym swój język, aby rozproszyć go od nagłego rozciągania.
Louis jęknął, pchając do tyłu, Harry złapał go za biodra, by trzymać go w miejscu, uspokajając go. Był ostrożny, kiedy zaczął krzyżować swoje palce, nigdy nie pozwalając na to, by przyjemność przemieniła się w ból. Ściany Louisa poluźniły się aż Harry dotarł swoimi opuszkami do jego prostaty.
Jednak to nie było wystarczające, nie z tym jak zdesperowany był Louis. - Jasna cholera, wiedziałem, że będziesz się drażnił w łóżku.
- Ja się drażnię? - Harry ścisnął swoje palce, naciskając proste w miejsce Louisa przez pół sekundy. - Spędziłeś wieki, nim położyłeś na mnie swoje usta, a to ja się drażnię?
Czy to było w pewien sposób okropne i niesprawiedliwe odpłacenie się? Louis pisnął niecierpliwie. - Boże, jesteś okropny, Harry. To tak traktujesz swojego niesamowicie wspaniałego chłopaka?
Harry zaśmiał się, wyciągając swoje palce. A to było zupełnym przeciwieństwem tego czego chciał Louis. Był gotowy protestować albo przeprosić lub błagać, jeśli będzie trzeba.
Jednak nim mógł zacząć, Harry poklepał go po pupie. - W takim razie odwróć się mój wspaniały chłopaku.
Z zadowolonym uśmiechem, Louis przekręcił się na plecy, kiedy Harry otwierał paczkę prezerwatyw. Rozwinął jedną na swojej długości i pokrył ją lubrykantem.
Jego uśmiech złagodniał do poważnego uśmiechu do czasu nim się ustawił. - Gotowy?
Louis był gotowy od dekady. - Tak.
Główka Harry'ego przecisnęła się przez obręcz mięśni, a Louisa zarzucił ramię na swoje oczy z jękiem.
- Hej, nie. - Harry objął swoimi palcami jego nadgarstek i odciągnął jego ramię. - Pozwól mi patrzeć na siebie.
Więc Louis pozwolił mu patrzeć i oddawał wzrok, nawet jeśli jego serce niemal boleśnie zaciskało się w klatce piersiowej. Harry wyglądał olśniewająco. Jego oczy były jasne, jego policzki były delikatnie zaróżowione, a pot świecił na koniuszku jego nosa. Louis nie mógł... był tak zagubiony we wszystkim, że nie mógł myśleć.
Całe powietrze uciekło z jego płuc, kiedy Harry wsunął się w całości. Louis był tak wyczerpany po rimmingu, że był zaskoczony, że nie doszedł wtedy.
- Jasna cholera, Lou - jęknął Harry, odrzucając swoją głowę na jego szyję, jakby nie był w stanie się przytrzymać. - Czuję cię tak wspaniale kochanie.
- To ty. - Dłonie Louisa przejechały od jego włosów przez ramiona aż do pleców. - Jesteś wspaniały, Harry.
Przez Harry'ego przebiegł dreszcz nim zaczął się poruszać. Tak jak wcześniej zaczął powoli, kołysząc swoimi biodrami w sposobie, który można by uznać za delikatny. Tak szybko jak się dostosował, Louis zajęczał o więcej. Harry zachichotał, przyciskając pocałunek do jego policzka, kiedy zwiększał tempo. Wszystko było przytłaczające i tym razem, musiał zamknąć swoje oczy.
Louis zawsze lubił seks. Haj, który mógł fizycznie osiągnąć był odurzający. Jednak to zawsze było tylko tym, fizycznością. Z załączonymi emocjami to było czymś zupełnie innym. Każdy czuły gest palców Harry'ego, każdy ciepły nacisk jego warg na swojej skórze, każde spojrzenie między nimi od pełnych uczuć i zadowolenia. Zdecydowanie bardziej mu się to podobało.
Harry wślizgnął ramiona pod jego nogi i podciągnął je do góry, więc Louis był złożony na pół, kiedy go pieprzył. Pod nowym kątem, Harry uderzał prosto w jego prostatę. Louis skulił swoje palce u stóp i malutkie 'ach, ach' wychodziło z niego z każdym pchnięciem. Było trudno, zważając na jego pozycję, ale próbował poruszać się w stronę Harry'ego, by ten mógł wejść w niego jeszcze głębiej.
- Kurwa, Harry - odrzucił głowę do tyłu. - Sądzę że... zaraz...
- Dalej, Lou - powiedział Harry, zwiększając swój wysiłek. - Dojdź dla mnie.
Jakimś cudem Louis wślizgnął swoją dłoń na swojego penisa i nacisnął swoim kciukiem na główkę. Jego ciało zatrzęsło się, kiedy osiągnął szczyt. Wytrysnął białym płynem pomiędzy ich ciała, a jego oczy wywróciły się na tył głowy, wszystko podczas tego jak Harry go pieprzył.
Z głośnym jękiem Harry spuścił się wewnątrz Louisa, jego biodra poruszały niechlujnie, kiedy fala przyjemności go przyszpiliła. Louis nie mógł odwrócić wzroku od jego zarumienionej twarzy i rozchylił usta. Nie chciał.
Kiedy wrócił do siebie po swoim haju, Harry pozwolił upaść nogom Louisa po bokach i opaść na niego. Louis objął go ramionami w barkach, trzymając go i łącząc swoje palce w jego włosach, kiedy łapali razem oddech. Harry był porządną wagą na jego ciele, ale Louisowi nigdy się nie oddychało łatwiej.
Po kilku minutach, Harry uniósł się, kiedy ostrożnie się wysunął, jego twarz znajdowała się dokładnie nad tą Louisa. Jego świeżo umyte loki otaczały jego twarz i zwisały na policzki Louisa, sprawiając że był w stanie wyczuć słodki, waniliowy szampon. Na jego ustach znajdował się nieco szelmowski i szczęśliwy uśmiech.
Zmarszczył swój nos, gdy poczuł łaskotanie, zakładając pasmo włosów za ucho. Uśmiech Harry'ego poszerzył się i przechylił głowę, sprawiając że kolejne pasmo wpadło do oka Louisa.
- Ojj! - Louis złapał jego włosy, a Harry zachichotał na jego upartość w próbie powstrzymania tego wszystkiego z dala od jego twarzy.
Dźwięk sprawił, że przebiegła przez niego czułość. Uśmiechnął się przyciągając Harry'ego do siebie i łącząc razem ich usta. To był delikatny, wypełniony żądzą pocałunek, ich posiniaczone wargi poruszały się miękko przy sobie. Loki Harry'ego wciąż były mokre przy końcówkach, pod palcami Louisa, ale jego policzki były ciepłe pod jego dłońmi.
Harry zassał dolną wargę Louisa, nim przerwał ich pocałunek. Z cmoknięciem na jego kości policzkowej, sturlał się z szatyna, pozbył się zużytej prezerwatywy, nim wylądował na swoich plecach obok niego. Ich przedramiona otarły się o siebie, kiedy pozwolili swoim ciałom ochłonąć.
Przez chwilę Louis zatracił siebie w momencie, mrugając leniwie na sufit, nie myśląc o niczym szczególnym. Był przyciągnięty do rzeczywistości przez większą dłoń Harry'ego wślizgującą się w tą jego. Uśmiechając się do samego siebie, złączył razem ich palce.
Opuścił swój wzrok na ich złączone dłonie pomiędzy ich udami, powoli unosząc swój wzrok po ciele Harry'ego. Druga dłoń bruneta spoczęła na jego biodrze, drapiąc go bezmyślnie w okolicy pępka. Z każdym oddechem jego klatka piersiowa unosiła się i upadała, skóra posiadała znaki od ust Louisa. Jego głowa była odwrócona w stronę Louisa. Mały uśmiech zdobił jego opuchnięte wargi, jego oczy były delikatne, głęboki i takie zielone, kiedy spojrzały na szatyna.
Całe powietrze uciekło z jego płuc. W tym momencie czuł tak wiele. Czuł się szczęśliwy, było mu ciepło i bezpiecznie, czuł ulgę. Czuł miłość.
Kurwa, Louis był zakochany w Harrym. Oczywiście zawsze go kochał, ale nie pozwalał sobie myśleć o czymś więcej niż o platonicznej miłości. Zainteresowanie jego osobą zawsze tłumaczył sobie tym, że Harry jest niesamowicie pięknym mężczyzną. Louis nigdy nie pozwolił się tym dwóm rzeczom zetknąć, więc jego uczucia miał sens, a z drugiej strony nie było to niezręczne dla jego najlepszego przyjaciela. Jednak to był błąd, ponieważ ich dwójka zeszła się ze sobą. Louis kochał Harry'ego i chciał wszystkiego co z nim związane.
Ta myśl wcale nie była taka przytłaczająca jak myślał. Może podświadomie to wiedział, ale pod szaleńczością ich podróży, nie zarejestrował tego całkowicie i nie miał szansy mu powiedzieć. I teraz to naprawi, Harry musiał wiedzieć.
- Hej, H?
- Hmm? - Wzrok Harry'ego był oddalony, nawet jeśli nigdy nie opuścił twarzy Louisa.
Louis przysunął się. - Czy to za szybko, abym powiedział ci, że cię kocham?
Słowa wyrwały Harry'ego z zamyślenia, wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Świecił pod jego wpływem, a Louis był przekonany, że to wypełniło wszystkie jego pory. Harry przewrócił się na bok. - Nie sądzę. Właściwie to sądzę, że to jest spóźnione o lata.
Zacisnął usta, próbując kontrolować zawroty w swoim żołądku. Przewracając się na bok, kopiując pozycję Harry'ego, wyszeptał sekretne słowa. - W takim razie, kocham cię.
Louis nie widział czy to światło bawiło się jego wzrokiem czy Harry naprawdę miał łzy w oczach. - Też cię kocham.
Przez pewien czas jedynie patrzyli na siebie, nim obydwoje przywarli do siebie, desperacko pragnąc być tak blisko jak to tylko możliwe. Louis wślizgnął swoje ramię pod głowę Harry'ego, a drugie zarzucił na jego barki, brunet za to trzymał go w talii i złączył ich nogi. Między nimi prawie w ogóle nie było powietrza, dotykali się prawie w każdym miejscu.
Louis westchnął w włosy Harry'ego, w włosy swojego chłopaka i przebiegł nosem po jego żuchwie. Zaczęli rozmawiać ściszonymi głosami, ponieważ mieli tak wiele tematów. Ich historie z każdego punktu widzenia. Te wszystkie lata spędzone razem, ale jednak osobno. Te trzy minuty czy te pięćdziesiąt jeden godzin, które ich złamały i posklejały lepiej niż wcześniej. Przyszłość, która na nich czekała.
Nie wyglądało szczególnie dobrze. Wiedział, że eksperyment był jedynie początkiem, że nadchodziły ciężkie czasy. Musieli zabrać antenę z laboratorium. Musieli odpowiedzieć dyrektorem, ich przyjaciołom i rodzinom, światu. Jednak z Harrym w swoich ramionach, Louis czuł się ponownie niewidzialny.
Rozumiał co powiedziała wtedy jego wersja z przyszłości. Cokolwiek się stanie, będą w porządku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top