Rozdział 14
OLIVIA
To znów się dzieje.
Kolejny raz pozwalam, by mnie całował. Nie może tego robić. Nie ma prawa dotykać moich ust i twierdzić, że należą do niego. Ja mam chłopaka a on nim nie jest.
Odpycham go od siebie i patrzę ze złością w ciemne spojrzenie.
- Wyjdź – syczę cicho.
- Dałem Ci pierdolone dwa tygodnie, ale...
- Niczego mi nie dałeś! – krzyczę, pchając dłonią w jego twardy tors. – Niczego! Rozumiesz?! Masz wyjść stąd teraz zanim powiem o dwa słowa za dużo.
Chciał udusić chłopaka za to, że mnie klepnął.
Chciał uderzyć Garetta za to, że próbował mi pomóc.
Chciał wynieść mnie stąd jak szmacianą lalkę.
Tego już za wiele. Nie może robić tego co mu tylko przyjdzie do głowy. Myśli, że wykonam każde jego polecenie.
- Wyjdź! – powtarzam głośniej.
Odpuszcza w końcu i wymija mnie. Słyszę jak przeklina pod nosem a chwilę później uderza w coś, przez co drgam niebezpiecznie. Nie odwracam się, by sprawdzić czy coś mu się stało. Nie obchodzi mnie to, bo za bardzo jestem na niego wściekła.
A później mój wzrok odnajduje Chase'a i już wiem, że można wkurzyć się jeszcze bardziej.
- Co to miało być?! – pytam podniesionym głosem, zbliżając się do przyjaciela. – Po co go tu przyprowadziłeś?!
- Liv, ja chciałem...
- No co chciałeś?! Oglądać jak skaczemy sobie do gardeł? Bawi Cię to?
Milknie nagle i odchyla głowę do góry. Patrzę jak wzdycha głośno i szuka w swojej głowie odpowiednich słów. Nic co powie, nie zmieni mojego zachowania.
- Zawiodłeś mnie – mówię spokojniejszym tonem, przez co od razu opuszcza na mnie spojrzenie. – Ufałam Ci.
Odsuwam się od niego i odchodzę. Nie czekam aż coś powie, po prostu idę do biura w którym będę mogła się przebrać. Wbiegam do środka, zamykając za sobą drzwi. Padam na sofę, po czym zakrywam twarz dłonią.
I wtedy wybucham płaczem, którego nie da się uniknąć.
- Liv.
Nie chcę z nikim rozmawiać. Nie mam ochoty tłumaczyć tego co się właśnie stało. Zrobiliśmy scenę, którą każdy oglądał jak najlepszą komedię. Zrobiłam z siebie idiotkę.
- Liv – powtarza Brenna ostrożnym głosem. – Może coś Ci przynieść?
Wycieram mokre policzki i unoszę na nią wzrok. Stoi przy drzwiach, przestępując z nogi na nogę, bo czuje się niezręcznie. Też bym się tak czuła na jej miejscu.
- Nie trzeba – szepczę drżącym głosem.
Podnoszę się powoli i zrzucam z ramion jego marynarkę. Patrzę na nią ze złością i żałuję, że nie rzuciłam nią w jego twarz. Zsuwam ze stóp szpilki i chwytam za zamek sukienki.
- Tym razem zapłacę za skrzydła – odzywam się słabo. – Przeproś ode mnie wszystkich. Wyjdę zanim...
- Co Ty bredzisz? – przerywa mi głośno, po czym podbiega do mnie. – Nigdzie nie wychodzisz. Chcesz się poddać po jednej scenie?
- W piątek było to samo.
Jestem najgorszym pracownikiem na świecie.
- No to co z tego? – pyta, wycierając rozmazany tusz z moich policzków. – Następnym razem jakoś się przygotujemy. Może jakiś paralizator kupię czy coś.
Parskam śmiechem, słysząc jej propozycję. Stoję na drżących nogach, próbując uspokoić trochę mój histeryczny stan. Oddycham głęboko i dopiero po chwili, czuję, że łzy ustają. Odsuwam się od dziewczyny i idę do łazienki. Oblewam twarz zimną wodą i wycieram ją ręcznikiem. Po moim pięknym makijażu nie ma już śladu. Zamiast tego są czerwone cienie pod oczami i zażenowany wzrok.
Jak mam teraz wyjść na salę? Spalę się ze wstydu!
- Olivia?
Wychodzę szybko, słysząc głos Garreta. Stoi obok Brenny i patrzy na mnie widocznie zakłopotany.
- Kurde, przepraszam – odzywa się głośno. – Nie wiedziałem, że to twój chłopak i...
- On nie jest moim chłopakiem – przerywam mu szybko.
- W takim razie, chyba chce nim zostać – odpowiada z lekkim uśmiechem na ustach. – Już dawno nie było tak wesoło.
Wesoło? Przecież to katastrofa!
- To ja was przepraszam – mówię z westchnieniem.
- Spoko. – Macha ręką, zbywając moje przeprosiny. – Tylko następnym razem uprzedź nas, że ktoś będzie chciał zabijać za dotknięcie twojego tyłka.
Następnego razu nie będzie.
**
- Zwariowałeś?!
Moja przyjaciółka jest wspaniała. Kocham ją tak bardzo, że nawet nie jestem w stanie wyrazić tego słowami. Patrzę z uśmiechem jak uderza w tył głowy Chase'a a sekundę później zaczyna serię ciosów w jego lewe ramię.
- Uspokój się – prosi, łapiąc za jej ręce. – Ile mam przepraszać?
- Wy jesteście nienormalni! – krzyczy, zwracając na nas uwagę w kawiarni. – Cała wasza trójka to narwani drapieżcy z fiutami zamiast mózgów!
Parskam głośno śmiechem na powagę w jej głosie. Naprawdę przejęła się tym co przed chwilą opowiedziałam z najdrobniejszym szczegółem.
Nie pominęłam nawet pocałunku o którym myślę zdecydowanie za dużo.
- I tak długo wytrzymałem – broni się, zajmując miejsce obok mnie. – Tyler już od dawna powinien wiedzieć, że ona chodzi w stroju stworzonym do pieprzenia.
- Nie możesz decydować za Liv!
- To mój brat! A ona będzie moją szwagierką i...
- Ej, ej! – przerywam im nagle. – Nie będę żadną szwagierką. Jestem dziewczyną Josha.
Chase wybucha gromkim śmiechem, po czym opiera się wygodnie o kanapę i dopiero po chwili wraca do mnie spojrzeniem.
- Przyznaj ile razy o nim pomyślałaś odkąd wyjechał.
Za mało. Zdecydowanie za mało o nim myślę, ale pracuję nad tym. Każdego dnia wmawiam sobie, że Tyler nie jest dla mnie. Nawiązałam zdrową relację z Joshem i to on powinien siedzieć w mojej głowie. Dlatego każdej nocy, wspominam nasze wspólne chwile. Wyobrażam sobie to jak całował mnie przed snem. Nie czułam wtedy tego gorącego płomienia, ale przynajmniej wiedziałam, że w jego ramionach nie zwariuję.
Josh jest opanowany, delikatny i nie sprawia, że robię z siebie wariatkę.
- Codziennie o nim myślę – kłamię uparcie. – Tęsknię za nim.
- Naprawdę? – pyta kpiąco Chase. – Jak mój braciszek Cię całował przy ścianie w moim pokoju to też za nim tęskniłaś?
Dupek.
Brakuje mi racjonalnej odpowiedzi w głowie, więc wysuwam język, pokazując go jak na idiotkę przystało.
- Przestańcie – wtrąca się Chloe. – Olivia, powiedz co z tymi dwoma tygodniami spokoju. Tyler miał dać Ci czas.
Przełykam ślinę ze stresu i opuszczam wzrok na blat stołu na którym stoi filiżanka z kawą. Milczę chyba za długo, bo słyszę westchnienie Chase'a a chwilę później czuję jak podnosi się z miejsca. Unoszę spojrzenie na jego postać, która zbiera się do wyjścia.
- Tak, to my jesteśmy Ci najgorsi – warczy z gorzkim śmiechem. – Chloe, może pamiętasz jak pieprzony Connor przyssał się do twoich ust, żeby wkurwić Simona? – Zabiera marynarkę z krzesła i wkłada ją na szerokie ramiona. – Jesteście dla nas w chuj ważne. Będziemy obijać mordy każdemu kto was dotknie i nie zmienicie tego waleniem mnie w ramię ani krzykiem. – Przenosi wzrok na mnie, ale po chwili odpuszcza, kierując go na telefon trzymany w dłoni. – Ranisz mojego brata, Liv. Jeśli jest taki straszny, to trzeba było nie dawać mu dupy.
Zostawia nas, wychodząc szybko z lokalu. Moje serce bije tak mocno, że to aż boli. Opieram łokcie o blat i trę dłońmi twarz. Przymykam na chwilę oczy, by uspokoić trochę szalejący puls.
- Wkurzyłyśmy go – szepcze speszona Chloe.
Kiwam twierdząco głową i zerkam na bok, patrząc na ulicę. Obserwuję jak Chase wchodzi do swojego sportowego auta, po czym odjeżdża z piskiem opon.
Ma rację. Sama jestem sobie winna.
- Naprawdę tęsknisz za Joshem?
Wracam spojrzeniem do przyjaciółki i przez dłuższą chwilę przyglądam się jej, ale w końcu podejmuję decyzję i kręcę głową na boki. W moich oczach pojawiają się łzy i nie przejmuję się nimi, gdy spadają powoli po moich policzkach.
- Co ja mam zrobić? – pytam drżącym głosem.
- Powiedz mu prawdę.
- Boję się – przyznaję ledwie słyszalnie. – Chloe, ja kocham Tylera.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top