Rozdział VI
Po kilku godzinach odpoczynku i medytacji, w końcu przyszedł czas, żebym ponownie odwiedziła swoją podopieczną. Podeszłam do swojej szafy i założyłam bluzkę na krótki rękaw oraz rurki. Wszystko dopełniały tenisówki za kostkę i duża torebka.
Dostałam się do pokoju mojej podopiecznej i patrzyłam, jak ona przygotowuje się do swojego kolejnego dnia w szkole. Obserwowałam, jak dziewczyna starannie dobiera swój makijaż do stroju i pakuje wszystkie niezbędne przedmioty. Melanie wyszła z pokoju, a kiedy ja się odwróciłam w stronę wyjścia, poczułam drastyczną zmianę pola elektrycznego dookoła mnie. Ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu i coś przykuło moją uwagę.
W szkole już wszystko załatwione, książki czekają w szafce. Nie zapomnij się zmaterializować.
Federico.
Wiadomość była napisana na zaparkowanym lustrze z toaletki do makijażu, ale mogłam to przeczytać tylko ja, bo dla żyjących ludzi była ona niewidoczna. Często podziwiałam zdolności serafinów, ponieważ potrafili oni bardzo niezwykle rzeczy.
W końcu postanowiłam dołączyć do Madison. Dziewczyna w tym czasie właśnie kończyła jeść swoje śniadanie, co niestety bardziej mnie zbliżało do wypełnienia obiecanej części zadania. Gdy zabrała swoją torebką, wyszła z domu. W bramie szkoły zmaterializowałam się i swoją mocą popchnęłam swoją podopieczną, udając przy tym, że potknęłam się, upadając przy tym na jej ciało.
– Przepraszam, niezdara ze mnie. Mam nadzieję, że nic ci nie jest. Jestem trochę zdenerwowana, bo to mój pierwszy dzień w nowej szkole – wyjaśniłam, chcąc zyskać jej sympatię. W końcu przecież i tak cały czas będę musiała jej towarzyszyć.
– Nic się nie stało. Jestem Madison i z chęcią mogę ci pokazać budynek na jednej z przerw, ale najpierw powinnaś pójść do sekretariatu. Chodź zaprowadzę cię tam – powiedziała pogodnie.
– Jestem Caitlin i miło mi cię poznać. Mam nadzieję, że szybko uda mi się połapać, co gdzie jest.
Dziewczyna nie musiała wiedzieć, że już znałam rozkład poszczególnych pomieszczeń przez opiekę nad jej osobą. Byłam również niemal pewna, że moi przełożeni załatwili wszystko w ten sposób, żebym miała wszystkie lekcje razem z Madison. Po dotarciu do sekretariatu i odebraniu wszystkich potrzebnych rzeczy, spojrzałam na plan i moje przeczucie w całe się nie myliło. Dzięki temu mogłam cały czas mieć pod kontrolą poczynania młodej dziewczyny i przy okazji zająć się nową wersją mojego zadania. Ku mojemu zaskoczeniu Madison czekała przed drzwiami. Wkradając się w jej wspomnienia, nie zauważyłam nic, co mogłoby wskazywać, że jest tutaj z jakiegoś konkretnego powodu.
– Czekałam na ciebie. Chciałam zobaczyć, jaki masz plan i pokazać ci, gdzie leżą poszczególne sale.
– To miłe z twojej strony. Pierwszy mam angielski w sali 59 – odparłam, chociaż i tak wiedziałam, gdzie jest to pomieszczenie.
Moja podopieczna od razu spojrzała w mój plan i uśmiechnęła się do mnie tłumacząc, że mamy wszystkie lekcje razem. Oczywiście wiedziałam już wcześniej, ale Madison nie musiała znać wszystkich szczegółów. Razem udałyśmy się do odpowiedniej sali, gdzie miały się za kilka minut zacząć zajęcia. W czasie pierwszej lekcji nauczyciel przedstawił mnie klasie jako nowego ucznia. Cieszyłam się, że na razie nie wyczułam w pomieszczeniu żadnych nadprzyrodzonych istot, jednak bardziej stresowałam się wykonaniem swojego zadania skoro jeszcze nie spotkałam upadłej anielica, którą miałam sprowadzić na właściwą drogę.
Godziny mijały, a ja bacznie obserwowałam otoczenie Madison. Tego dnia nie było śladu po moim nowym celu. Nawet nie znalazłam wampira, który zawsze towarzyszył Lilianne. Z jednej strony cieszyłam się z tego. Z drugiej bałam się, że przez to nie wypełnię swojego zadania, jeśli upadła anielica się o tym w jakikolwiek sposób dowiedziała. Gdyby wiedziała, czego oczekują od niej serafinowie, to miałaby możliwość ucieczki, żeby nie dać się nawrócić.
Madison przez cały czas dotrzymywała mi towarzystwa, chociaż nie była świadoma tego, że to ja powinnam sprawować nad nią opiekę przez cały ten czas. Jednak cieszyłam się, że dziewczyna mnie polubiła, ponieważ mogłam cały czas być blisko niej w razie jakiegoś niebezpieczeństwa. Miałam wrażenie, że nawet mogłybyśmy się zaprzyjaźnić, jeśli nadal bym żyła. Niestety pewne sprawy potoczyły się inaczej, chociaż po swojej śmierci również zdążyłam ciekawe osoby.
Nim się obejrzałam, dzień minął, po lekcjach udawałam, że na kogoś czekam. Tak naprawdę chciałam znowu stać się niewidzialna, kiedy moja podopieczna znalazłaby się w bezpiecznej dla mnie odległości, że nie mogłaby zauważyć, co robię.
Gdy ponownie zniknęłam z ludzkiego wzroku, dogoniłam Madison podczas jej drogi do domu i czuwałam nad jej bezpieczeństwem. Opuściłam jej dom dopiero w momencie, kiedy upewniłam się, że dziewczyna śpi i żadne niebezpieczeństwo jej nie zagraża.
Po powrocie do swojego mieszkania przyznam, że byłam w szoku. Przy stole siedział Federico, a w wazonie stały świeże kwiaty, których nie miałam okazji wymienić przez ostatnie dwa dni. Zdziwiona podeszłam do swojego przełożonego i usiadłam na wolnym miejscu na przeciwko serafina. Mężczyzna spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, co trochę mnie uspokoiło, ale nadal zastanawiała mnie jego nagła obecność. W ciągu zaledwie trzech dni widziałam go czwarty lub piąty raz. Nie za dużo tych spotkań?
– Mogę wiedzieć, co cię tutaj sprowadza?
– Pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo. Poza tym widziałem, że dawno nie wymieniałaś kwiatów w wazonie, więc oto jestem.
– Dziękuję, ale myślę, że powinieneś już pójść. Nie chce mieć znowu do czynienia z twoją zazdrosną dziewczyną. Nasz kontakt powinien ograniczyć się do relacji czysto zawodowych.
Mężczyźnie przede mną w widoczny sposób nie spodobała się moja wypowiedź. Jednak nie próbował się ze mną kłócić na ten temat. Jedynie wstał i skierował się w stronę drzwi. Gdy trzymał już klamkę odwrócił się na moment w moją stronę.
– Jeśli Lilianne i jej wampira jutro znowu nie będzie w szkole znajdziesz ich w katakumbach pod Manhattanem. Jest to dla nich idealne miejsce, ponieważ nie jest odwiedzane przez turystów i jedynie od czasu do czasu pojawi się tam jakiś archeolog, chcący przeprowadzić jakieś badania.
Po tych słowach zostawił mnie samą, a ja odetchnęłam z ulgą i położyłam się na swoim łóżku. Niestety było mi z jakiegoś powodu dziwnie smutno. Nie wiedziałam, że tak szybko można było przywiązać się do osoby, z którą widziało się zaledwie kilka razy. Miałam jedynie nadzieję, że szybko uda mi się zapomnieć o Federicu. Zaczęłam się również zastanawiać nad zmianą przełożonego. Nie chciałam być ofiarą gniewu zazdrosnej Elizy, ponieważ wiedziałam, że była ona wyżej postawiona ode mnie w naszym świecie. Przez to mogła sprawnie porozmawiać z Chórem Anielskim, który mógłby mnie pozbawić skrzydeł. Chociaż przyznaję, że brakuje mi kolorowych strojów, to nie chciałabym zostać upadłym aniołem. Nie po to przechodziłam szkolenie i opiekuję się Madison, żeby po kilku dniach pierwszej swojej pracy spaść na Ziemię i podzielić los Lilianne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top